Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arrya Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Sob 10:21, 02 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Estera dała mi numer do właściciela Emeralda. Zadzwoniłam do niego jeszcze tego samego dnia, odbywając z nim krótką, niezbyt miłą rozmowę. Ten facet ogółem nie był miły, ale zgodził się sprzedać mi tego ‘głupiego skur….’ za niemałe pieniądze. Zgodziłam się z ulgą – spodziewałam się kłopotów, każdy szanujący się właściciel konia nie sprzedałby szybko takiego cudeńka. No i nie doprowadziłby go do takiego stanu.
Następnego dnia znów byłam w stajni Estery. Przywitałyśmy się, dowiedziałam się że na zawodach poszło wspaniale, obie klaczki zajęły wysokie lokaty. Pogratulowałam jej i z niecierpliwością czekałam na właściciela ogiera. Emerald kręcił się na swoim pastwisku, podskubując trawę i grzebiąc kopytami w ziemi. Czyżby też wyczuwał że nadejdą dla niego kolosalne zmiany?
Facet spóźnił się pół godziny. Nie skomentowałam tego tylko szybko się przedstawiłam, od razu przechodząc do rzeczy. Chciał za niego 10 tysięcy – w moim mniemaniu było to trochę za dużo, ale i tak się uśmiechnęłam. Uzgodniliśmy wszystko, facet dał mi jego dokumenty, akt własności i wszystkie sprawy papierkowe, zapłaciłam mu całą kwotę po czym… pożegnał się i odjechał, zostawiając ogiera dla mnie.
Odwróciłam się do Estery z bananem na twarzy, ta jednak miała dziwna minę.
-To teraz musisz go złapać.
Faktycznie mina mi zrzedła. Miała racje, trzeba go przecież złapać, żeby wprowadzić go do przyczepy. Chociaż to podejrzewam też będzie duży problem. Zadzwoniłam do Deidre, wprowadziłam ją w całą sytuację i poprosiłam o pomoc. Zgodziła się, wzięła jeszcze Maksa i przyjechali w niedługim czasie z deandrejową przyczepą. Uzbrojeni w liny do obrony ruszyliśmy w trójkę w kierunku siwego ogiera. Na szczęście miał na pysku jakiś wyświechtany kantar.
Dei i Maks zostali trochę z tyłu, żeby zanadto nie tremować konia. W razie czego mam krzyczeć i przybiegną mnie ratować spod końskich kopyt. Chwyciłam mocniej trzymaną w ręce marchewkę i zbliżyłam się do Emeralda. Jego spojrzenie stało się dziksze, na pewno zastanawiał się co zamierzam zrobić. Stał w rogu, wyraźnie czułam jaki jest spięty. Rozluźniłam mięsnie i przygarbiłam ramiona. Stopniowo podchodziłam coraz bliżej, starając się nie spłoszyć konia. Człowiek nie był mu całkiem obcy, liczyłam więc ze skusi się na marchewkę, tym bardziej że rano nie dostał jedzenia. Każdy krok w jego kierunku mógł być moim ostatnim, czułam się jak saper.
Kiedy byłam blisko niego wyciągnęłam rękę z pachnącą, smakowita marchewką. Ogier postawił uszy do przodu, obrócił lekko głowę żeby przyjrzeć się smakołykowi i podszedł ostrożnie dwa kroki, śmiesznie wyciągając wargi. Podsunęłam mu jedzenie pod nos i poczułam dotyk jego chrap na mojej dłoni. To było to. Delikatnie podpięłam uwiąz do jego kantara, nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. Odsunął głowę i skulił uszy, tupiąc nogą ale nie zaatakował. Ustawiłam się lekko przed nim i pociągnęłam lekko za uwiąz zachęcając go do podążenia za mną.
Za grosz szacunku – ruszył do przodu kłusem, targając mnie za sobą. Przyspieszyłam kroku, obróciłam go raz wokół siebie i dałam ręką znak Dejcowi żeby leciała otwierać przyczepę. Maks asekurował przód konia a Estera otworzyła bramę pastwiska. Wykłusowaliśmy z niego, Emerald cały czas próbował mnie ugryźć lub kopnąć. Maks rozpraszał go z drugiej strony, nie wiedział wiec do kogo wymierzyć najpierw. Skorzystaliśmy z jego niezdecydowania i spróbowałam wciągnąć go do przyczepy. Oczywiście odmowa, zaparł się przednimi nogami i prawie usiadł na zadzie, ciągnąc mnie do tyłu. Maks machnął za nim delikatnie liną, a ogier wskoczył do przyczepy prosto na mnie. Szybko przywiązałam go do drążka, usłyszałam błyskawiczne zamykanie przegrody za jego tylnymi nogami i poczułam jego oddech na twarzy. Na ułamek sekundy spojrzałam prosto w jego błękitne, przeszywające oczy i poczułam szarpnięcie do tyłu za koszulkę. W tym samym momencie siwy wykopał potężnie przednimi nogami, przyprawiając całą przyczepę o kołysanie na boki.
-Coś ty zrobiła, od niego trzeba uciekać! – wysapała Deidre. Nie wiedziałam czy chodzi jej o tą sytuację w przyczepie czy o sam fakt kupienia przeze mnie takiego konia.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|