Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 13:53, 21 Lut 2012 |
|
|
Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 152 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Mając jakże ogromną wenę twórczą, postanowiłam wybyć znowu do Dean i potrenować z Poką. Chciałam sprawdzić, czy dzisiaj uda mi się dłużej z nią poprzebywać poza stajnią. A moze uda mi się ją zaprzęc bezpiecznie do bryczki?
Na początek wyczysciłam tego sierściucha. Jak zwykle musiałą się kręcić i udawac, że jaka to ona jest groźna. Nic sobi z tego nie robiłam, tylko unikałam jej kopyt, bo faktycznie, na udzie mam wspaniałęgo sińca w kształcie niedużego kopytka.
Wyczyszczoną i wielce rozłoszczoną zaopatrzyłam napoczątek w owijki na nóżki, po czym załozyłam po raz kolejny zwędzony sprzęt. Poka przyjęła go bez problemu, chociaż oczywiście musiała się nastroszyć przy podpinaniu popręgu.
Paski zapięte i wyszłyśmy na dworzec. Tam zaprezentowałam jaśnie wielmożnej pannie Poce bryczkę, która nie zrobiła na niej już wielkiego wrażenia.
Poszłyśmy po saneczki. Oczywiście klaczkę prowadziłam na długiej wodzy. Gdy dotarłyśmy do nich, przyczepiłam klaczkę i sprawdziłam, jak zareaguje. Szło gładko, pamiętała, więc usiadłam i cmoknęłam cicho. Poka ruszyłą energicznie przed siebie reagując na każdy mój sygnał.
Na początek w stępie pokonałyśmy pewną odległość. Klacz szła raźno przed siebie, zdecydowanie, bez wahania. Pochwaliłam ją głosem, a kiedy zrobiłyśmy już spory odcinek, przeszłyśmy do kłusa. Przyjemnie tak było, zwłaszcza, że słoneczko przygrzewało. Musiałam tylko uważać, żeby nie wjechac na lód, bo to mogłoby się źle dla nas skończyć.
W tempie energicznym, wręcz szybkim, w dużym tempie oddalałyśmy się od stajni. Postanowiłam, że trzeba by zrobić kółeczko i wrócić do punktu wyjścia. Trasa ta prowadziła przez mój ulubiony, mroczny lasek, gdzie było niewiele śniegu, ale było przyjemnie, chociaż chłodno. Potarłam dłonie i skręciłam klacz, kiedy podjechałyśmy do prowadzącej do lasku drogi.
Poka szła szybko, nie zwalniałam jej, nie zmęcyzłą się jeszcze zbytnio. Nie poganiałam jej również, gdyż mogłoby się to skończyć niekontrolowanym galopem, a tego nie chciałam.
W lesie echo stąpania Poki i odgłos szurania sanek po śniegu był spotęgowany echem. Klacz szła z uszami mocno napiętymi, Niepewna ruchów. JA jednak wiedziałąm, że nic nam nie grozi w tej okolicy, gdyż grasowały tu jastrzębie i zwierzyna się wyprowadziła, albo ukrywała głęboko w krzakach. Dlatego też uspakajałam klacz głosem. Ta trochę mnie słuchała, trochę ignorowała, jednak nie miała ochoty spierniczać.
W takim solidnym tempie wyjechałyśmy na niewielką polanę, gdzie zatrzymałam konika. Poka wypuszczała w chłodne powietrze parę z chrap, jednak jej skóra nie parowała jakoś zbyt mocno. Dotknęłam jej i faktycznie ni była specjalnie mokra, czy nawet ciepła. Znaczy się kondychy się ten wariat dorobił.
Usiadłam z powrotem na saneczki i znowu ruszyłyśmy, tym razem stępem. Uwaga Poki byłą wzmocniona, ale jako że nic się nie działo, klacz już nie była taka spięta, jak na początku. Pochwaliłam ją i gdy zobaczyłam, że wyłaniamy się z lasu, znowu zakłusowałyśmy. Był tu teraz bardzo długi, wydawać by się mogło, prosty odcinek drogi, który zataczał koło wokół Deanowych pastwisk. Dlatego też w oddali zobaczyłam konie z Dean, które podniosły głowy, kiedy zobaczyły Apokalipsę. Klacz cicho zarżała, odpowiedziało jej kilka głosów, a młodsze zwierzaki przyleciały sie przywittać. Pokę jednak trzymałam na dystans. Na zawodach też tak może się zdarzyć, więc musiałą umieć się kontrolować. Poka natomiast miała chyba dość podzielną uwagę, jednak na inne konie zwracała jej niewiele, pilnowała się mnie. To mi się podobało.
W takim tempie dojechałyśmy aż do skraju pastwisk, przeszłyśmy do stępa i człapiąc przed siebie dobrnęłyśmy do stajni.
Tam, jak już Poka była wymęczona, spróbowałam przyczepić ją pod bryczkę. W stój było okej, kiedy miałą ruszyć, nie co zaczęła się niepokoić, jednak szybko ją uspokoiłam i po kilku próbach udało się – młoda Poka ciągnęła kilka kroków w stępie, ze mną u boku, bryczkę przez Deanowe podwórko. W nagrode poklepałam ją i dałam smakołyk, który ta momentalnie wciągnęła. To wyszło jej na dobre, jednak wzięłam i odczępiłam ją, po czym zaprowadziłam do stajni. Na wiosnę będziemy mogły bryczkować po okolicy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|