Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 16:00, 06 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyjechałam do stajni, by zająć się moimi niuńkami ;33. Konie były na pastwiskach, Seiguento latał jak szalony, brykając i stawając dęba. Dzisiejszy korytarz skokowy, powinien trochę go ostudzić. Wysiadłam z samochodu i od razu pobiegłam do siodlarni po uwiąz. Weszłam na pastwisko i od razu widziałam galopującego na mnie Seiga ;o. - Seiiguuuuś... Hoola, chłopie! - Mówiłam do niego, żeby zdążył wychamować. Zwolnił i spokojnym tempem do mnie dokłusował. Pogłaskałam go i już chciał dalej ruszyć galopem, ale go złapałam ;3. Dopięłam uwiąz i wyprowadziłam go. Od razu zamknęłam pastwisko, bo Pearl już był chętny do wyjścia. Poszłam z Seiciem to stajni, gdzie przywiązałam na myjce. Wzięłam szlauch, w końcu konio musiał przyzwyczajać się do wody - w lato pławienie jest najbardziej wymarzoną rzeczą! Przysunęłam ją do jego nóg, powoli przechodząc wyżej. Seiguento skulił uszy i odsunął się. - Mały! - Powiedziałam stanowczo, zaraz go jednak uspokajając głosem i zaczęłam myć. Błoto spływało, ale konik ogólnie był w miarę czysty. Kiedy wyczyściłam go po obu stronach całego, oberwałam wodą z ogona... Wytarłam się, wyłączyłam wodę i wzięłam Seigusia na solarkę. Kiedy wysechł, wyprowadziłam go na korytarz stajni. Tam wyczyściłam kopyta i schowałam kopystkę. Pomiziałam go po chrapach i poszłam po ogłowie. Wróciłam, stanęłam po lewej stronie, na wysokości łba konia. Zdjęłam kantar na szyję i wodze również na szyję. Objęłam jego łeb prawą ręką od dołu, lewą wkładałam wędzidło do pyska. Mały przyjął bez problemu! Poklepałam go po szyi, kiedy ogłowie znalazło się na swoim miejscu. - Dobry kooń... - Pochwaliłam i zdjęłam kantar. Pozapinałam wszystkie paski, odpięłam wodze. Odniosłam je do siodlarni i wzięłam ochraniacze skokowe na 4 nogi. Pokazałam je koniowi, gdyż była to dla niego nowość. Powoli zakładałam na nogi, starając się cicho odpinać rzepy. Kiedy założyłam, poklepałam konisko. Wzięłam lonżę w rękę i wyprowadziłam go na halę. Tam puściłam go, pilnując by szedł stępem. Ustawiłam drągi na kłus. Złapałam go, dopięłam lonżę i dałam dość luźną. Koń od razu pojął, że ma iść po kole i się nie szarpać, bo zaboli. Dwa koła szedł ładnie i się znudziło. Zaczął wywijać wszystkimi nogami i machać głową. To na szczęście również mu się znudziło i szedł ładnie ;3. Podeszłam do niego, by zmienić kierunek i wróciłam na środek. Cmoknęłam by ruszył stępem, polecenie zostało wykonane. - Dobry koń. - Powiedziałam. Po 3 kołach, cmoknęłam by ruszył kłusem. Od razu polecenie zostało wykonane, kłusował równo, choć pierwsze kroki były bardzo dodane. Po 3 kołach, do stępa i zatrzymanie. Zmiana kierunku i stępem koło. Kłus i 4 koła. Do stępa, 2 koła, koń zaczął memłać wędzidło w pysku! Uśmiechnęłam się, zakłusowanie i naprowadziłam na drągi. Przekłusował je bardzo ładnie. Jeszcze raz, od drugiej strony i podwyższyłam ostatni drąg lekko. Najazd. Przekłusował wszystkie, na ostatnim mocno unosił nogi, wręcz wpychał je w pierś ;3. - Dobry konik ! - Poklepałam go po szyi i do stępa. Wróciliśmy na środek hali i zakłusowanie. 2 koła kłusikiem i sygnały do galopu. Pierwsze co, to bardzo wysoki baran z zadnich nóg. - Hooooooooooooola, koniu! - Powiedziałam i uspokoił się. 2 koła galopem i do kłusa. Zmiana kierunku i to samo, galop 2 koła. Do kłusa, do stępa, do stój i odpięłam lonżę. Chwyciłam za wędzidło i naprowadziłam go na ślad, zmusiłam do kłusa i cmoknęłam na galop. Zagalopował na dobrą nogę, nikt go nie nauczył galopu na złą - to jeden z wielu plusów kupowania konia od źrebaka. Po jednym dużym kole galopem po śladzie, naprowadziłam go na kopertę ok. 40 cm. Skoczył jak na okser 140 ; O ! - Dobry koń - Powiedziałam i podwyższyłam na 50 cm. Bardzo ładny baskil, nogi bardzo ładnie podciągnął. Jednocześnie świetnie nadrabiał zadem, widać że będzie super koń do skoków. Po tej kopercie zwolniłam go i złapałam. Dopięłam lonżę i kłusem na lonży ze dwa koła w obie strony. Był już cały mokry, więc do stępa i puściłam go luzem. Posprzątałam tą kopertę i poczekałam jeszcze chwilę. Gdy się rozstępował, wyszliśmy do stajni. Tam zdjęłam ogłowie, założyłam kantar i dałam jabłko. Umyłam wędzidło, odniosłam na miejsce ogłowie, zdjęłam ochraniacze i też do siodlarni. Poklepałam go po szyi, zlałam nogi, na solarkę, a gdy wysechł, dopięłam uwiąz. Wyszliśmy ze stajni powoli, w stronę pastwisk. - Dobre konisko - Powiedziałam i weszliśmy na pole. Pearl od razu przykłusował do nas, co się dziwić - mi też nie chciałoby się siedzieć samej na pastwisku. Seig od razu do niego podszedł, a ja ogarnęłam sprzęt w stajni.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|