Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
28.06.2009r. - Trening skokowy L - Goldenka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koń 1 / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
yadira
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 15:33, 07 Maj 2012 Powrót do góry


Dołączył: 06 Maj 2012

Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

Trening pochodzi z SH

Dzisiaj do Star Horses przyszłam z myślą nie tylko zajęcia się Dancerem, ale także miałam wziąć na trening konia Goldenki – Golden Ruthless’a. Stwierdziłam, że najpierw wezmę właśnie jego. Przed treningiem poszłam na plac, ustawić sobie przeszkody. Ostatecznie – po wielu zmianach decyzji i kilku przekleństwach na drągi, które odmawiały współpracy – ustawiłam kopertę (60 cm) po drążkach z kłusa, stacjonatę (85 cm) po drążkach z galopu, oksera (100 cm) ze wskazówką na galop i linię. Linia składała się ze stacjonaty (100 cm), oksera (100 cm) i znowu stacjonaty (105 cm). Stwierdziłam, że tyle wystarczy.
Poszłam przygotować wałacha do jazdy. Goldi wskazała mi sprzęt i dała kilka wytycznych co do jego zachowania w obejściu i również pod siodłem. Starałam się więc stosować do wszystkich jej wskazówek. Najpierw wyczyściłam go, zaczynając od sierści, przez ogon i grzywę, kończąc na kopytach. Osiodłałam go, założyłam ochraniacze na nogi, a sama wzięłam kask i krótki palcat skokowy. Wsiadłam na niego ze schodków i pojechaliśmy na plac.

Jazdę zaczęliśmy od stępa. Na luźnej wodzy, dałam mu wyciągnąć głowę, kiedy krążyliśmy sobie między przeszkodami. Byłam zadowolona z pogody – idealna na trening skokowy, którego tak dawno nie miałam, z racji wieku mojego prywatnego konia. Po jakiś 5 minutach luźnego stępowania, zebrałam wodze na kontakt i zaczęłam próby zebrania Goldena. Trochę łapał mnie za wewnętrzną wodzę na woltach, ale udało mi się dojechać to łydką i potem na zakrętach zaczynał pięknie spuszczać głowę delikatnie w dół, a zad zagarniał do pracy. W końcu stwierdziłam, że jest dostatecznie rozgrzany w stępie więc zaczęliśmy kłus.
O dziwo – ruszył od jednej łydki, nie wyrywając głowy i zadu z ustawienia. Starałam się więc nadal utrzymać aktualny stan rzeczy. Najpierw kłusowaliśmy po prostych, potem zaczęłam wprowadzać zakręty, na których trochę oporniej nam się pracowało w jego pysku. Otóż, podczas zmian kierunku wykorzystywał moment zmiany strony przez moją rękę i łydkę i uciekał z ustawienia, a żeby z powrotem go na nie naprowadzić, miło nam nie bagatela pół okrążenia, jak nie więcej. Potem włączyłam drążki na kłus. Tutaj nie miał problemów, oczekiwał jednak strasznie dużo oddanej ręki, ciągnął głowę do przodu i w dół, trochę przesadzając – tracił przy tym równowagę. Po kilku próbach zaczął przejeżdżać już drągi normalnie, więc nagroziłam go i dałam mu odpocząć w stępie.
W drugim kłusie sama pomęczyłam się trochę w wysiadywanym, robiąc dodania i skrócenia na dużej wolcie z jednym drążkiem. Powiem, że Golden bardzo fajnie odpowiadał pod koniec na moje pomoce, a swoim wyciągniętym krokiem przypominał mi trochę Wezuwiusza. Na koniec pojeździliśmy jeszcze drągi, tylko, że już wyższe. Ruthless musiał się starać i czasem się zapominał, ale ogólnie, to całkiem nieźle mu szło. W końcu przyszła pora na galop.
Zagalopowaliśmy na wolcie. Nie małej, nie dużej, średniej, takiej na ćwierć placu. Zaczęliśmy od lewej strony. Nie rozpędzałam go bezmyślnie, tylko starałam się utrzymać go w zebraniu, a co jakiś czas odpuszczałam mu kontakt i wyciągał wtedy głowę do dołu. Bardzo ładnie, równo galopował, za co został kilkakrotnie nagrodzony klepaniem po szyi. Następnie zmieniliśmy kierunek przez kłus na prawo (miałam trochę problemu ze skróceniem kłusa po galopie) i to samo robiliśmy na wolcie w prawo. Potem dołożyłam jeszcze drąga po kole i wychodziło również elegancko, sprawdziłam przy okazji, czy widzę jeszcze odległości i okazało się, że nie jest tak źle ze mną jak myślałam. Na koniec galopowania wyjechałam na prostą i dałam mu się rozpędzić na dłuższej wodzy. Trwało to może ze dwa okrążenia, potem pozbierałam wodze, uspokoiłam galop i przeszłam do kłusa, uspokoiłam kłus i do stępa na odpoczynek.

Po kilku minutach stępa na zaczerpnięcie oddechu przymierzyliśmy się do pierwszej przeszkody – koperty po drążkach. Mimo, że najechałam z bardzo wolnego kłusa, pierwszy raz nam nie zbyt wyszedł… Przed kopertą leżały 3 drągi, z czego dwa pierwsze wziął na raz, mnie wyciągając z siodła, a na krzyżaka wyskoczył sprzed trzeciego drąga, a ja ostatecznie zostałam strasznie z ciałem i ręką. Za drugim razem już tylko przegalopował mi po dragach na kłus, ale ze skokiem wyrobił się ładnie. Za trzecim razem zdecydowałam się zakłusować dopiero chwilę przed przeszkodą, nie dając mu szans na rozpędzenie się. I poskutkowało! Przeszedł drągi dynamicznie, a wybił się z dużym zapasem. Zrozumiał o co chodzi. Powtórzyliśmy skoki jeszcze 4 razy i za każdym razem się udało. Pochwaliłam go i dałam chwilę odpoczynku.
Przeszliśmy do stacjonaty. Tu były już dragi na galop – nie sprawiały problemu. Dobrze nam się nam ją skakało, wychodziły nawet zmiany nogi. Ogier zrobił się bardzo elastyczny w dojeździe i dawał się skrócić bądź wydłużyć kroku od najmniejszej pomocy. W dodatku utrzymywał optymalny zapas nad przeszkodą. Stacjonatę pokonaliśmy około 4 razy, bo szła bardzo dobrze, a potem przeszliśmy do większego wyzwania – metrowego oksera. Za pierwszym razem zerwał mi się sprzed wskazówki… Ale, ku mojemu zdziwieniu wyratował się i jedynie puknął tylnymi nogami w ostatniego draga, nie zrzucając go. Przy drugim najeździe, ze zwiększonym skupieniem przytrzymałam go na wodzach i pilnowałam łydką. Wybił się dobrze, chociaż zabrakło nam trochę tempa i zrzucił pierwszego drąga przednimi nogami. Poprosiłam Goldi, która akurat przechodziła, aby ustawiła z powrotem przeszkodę. Po krótkie pogawędce o tym jak mi się jeździ i w ogóle, najechałam ponownie na oksera, aby poprawić ostatni skok. Teraz wszystko przypasowało i Golden Ruthless pokonał przeszkodę bardzo dobrze. Powtórzyłam skok jeszcze raz i po kolejnej udanej próbie dałam mu odpocząć.
Ostatnim elementem naszego treningu była linia. Po zapoznaniu ogiera z przeszkodami składającymi się na nią, zagalopowałam i spokojnym galopem najechałam na pierwszą przeszkodę linii, która znajdowała się pod ścianą. Do stacjonaty na pasowało, dwie fule do oksera wyszły również dobrze i fula do ostatniej stacjonaty pasowała również, czyli wszystko wyszło jak powinno. Poklepałam ogiera i najechałam jeszcze raz. Dodałam trochę tempa na prostej, a zza zakrętu zaczęłam go skracać, aby miał więcej dynamiki w swoich krokach. I… wyszło nam. Skakał z większym zapasem, a odległości pasowały cały czas. Pojechałam tak linię jeszcze dwa razy i zdecydowałam się, że koń ma dość. Wykłusowałam go po skokach i przeszłam do stępa.
Aby go występować pojechałam na nim na 15 minut spaceru do lasu i z powrotem. W stajni rozsiodłałam go i schłodziłam mu nogi, a następnie puściłam na wolny padok – tak w nagrodę, za miłą, aczkolwiek obfitą w niespodzianki z jego strony jazdę.

Moim zdaniem koń spokojnie może zaczynać starty w klasie L, jest łatwy w prowadzeniu i elastyczny w dojeździe do przeszkody. Radzę poćwiczyć trochę z zebraniem na zakrętach, a parkury będą należały do niego.

Trener : Jaskier


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Koń 1 / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare