Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 16:07, 06 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Trener: Sara
Koń: Pearl Harbour
Data: 31.03.2008
Czas trwania: ok. 1 godziny
Miejsce: plac przed stajnią
Pogoda: słonecznie, +15st. C
Tym razem nie zostawiłam źrebola zamkniętego w boksie. Gdy przyszłam na pastwisko, akurat leżał z przymkniętymi oczami, ogrzewając się w słońcu. Weszłam, brama uderzyła w ogrodzenie. Słysząc ten dźwięk, Pearl podniósł głowę, spoglądając z ciekawością. Podeszłam do niego niespiesznie.
-Cześć, malutki...
Klęknęłam i powoli zaczęłam go głaskać, nie chcąc przestraszyć. Chwilę zastanawiał się, czy mu to odpowiada, po czym znów położył głowę na trawie. Siedziałam z nim jakieś 5 minut, gdy uznał, że dość leżenia i wstał. Otrzepał się, nie wiadomo z czego, podrzucił radośnie głową i patrzył na mnie z zainteresowaniem. Dałam mu małe jabłko, starając się nie pozwolić mu rzucić się na niego, ale i tak przyda mu się lekcja dobrych manier. Pogłaskałam go po szyi i wyciągnęłam z kieszeni pasmo miękkiego materiału. Chciałam sprawdzić, co zapamiętał z poprzedniego treningu, zanim przejdę dalej. Położyłam rękę na jego zadzie i popychając lekko, poprosiłam o ruch naprzód. Po może paru sekundach zareagował, jak powinien. Zaczął iść obok mnie, bez oporu, nie przyspieszając ani nie próbując się zatrzymać. Zatoczyłam z nim koło i skierowałam go w stronę bramy. Na pastwisku nie będziemy trenować. Ono jest do odpoczynku.
Przy bramie źrebak zwolnił i prawie się zatrzymał. Wtedy ja mocniej go popchnęłam i pociągnęłam za szmatkę (tak, żeby się nie przestraszył) Zrobił krok szybciej, więc zmniejszyłam nacisk. Pogłaskałam go i idziemy dalej. Otworzyłam bramę (troszkę się zaniepokoił) i wyprowadziłam go na zewnątrz. Szedł powoli i nieco opornie, ale i tak uważam to za pewien sukces. Zaraz gdy zamknęłam bramę, szarpnął się i cicho zarżał, patrząc na pastwisko. Zaczęłam go prowadzić po placu. Gdy odciągałam go od płotu, szedł wolniej, a gdy szliśmy w drugą stronę, przyspieszał. Nie pozwalałam mu na to i po 5 minutach Pearl chodził już zadowalająco. Nawet nie próbował przyspieszać, tylko miał coraz bardziej ogłupiałą minę. "Dlaczego ona mnie tak prowadzi? Przeszedłem już tyle kół, bez sensu, o co jej chodzi?" Pogłaskałam go i zatrzymałam. Zanim przejdziemy do kantara, chciałam wypróbować jeszcze inną metodę.
Zostawiłam szmatkę przewieszoną przez jego szyję i wzięłam leżącą nieopodal krótką, miękką linkę. Owinęłam ją powoli wokół szyi oraz zadu, tak aby krzyżowała się na środku grzbietu. Trzymając ją w tym miejscu, spróbowałam ruszyć z Pearl'em naprzód. Na początku młody był bardzo zaskoczony tym moim niezrozumiałym zachowaniem, ale szybko załapał o co chodzi. Dał się prowadzić tak jak za pomocą szmatki, ale szedł dość niepewnie. Nie chciałam mu robić zamieszania w głowie, więc po paru minutach dałam mu spokój - ściągnęłam linkę, pogłaskałam go, pochwaliłam i wypuściłam na padok. Zostawiłam go tam samego na 10 minut, żeby przemyślał, czego się nauczył.
Po tym czasie wróciłam z kantarem w ręce. Źrebak, znudzony, podszedł do mnie z własnej woli. Gdy otworzyłam bramę, próbował przepchnąć się obok mnie na plac.
-Ej! Stóóój...
Zatrzymał się, gdy cofnęłam go ręką. Tak też zaczęła się nauka odpowiadania na polecenia werbalne.
Powoli założyłam mu kantar. Próbował się cofać, ale zobaczył po chwili, że to coś na głowie nie robi mu krzywdy. Zrobił parę kroków, kantar poruszył się. Zatrzymał się zdziwiony. Podrzucił głową, kantar zachybotał się mocniej. Pearl zaczął się bać, złapałam go ręką na grzywę, próbując go uspokoić i nie pozwolić, by wpadł w panikę. Eh, jednak bez szmatki się nie obejdzie. Znów owinęłam mu ją wokół szyi i spróbowałam poprowadzić na plac. Szedł przestraszony, ale szedł, czyli coś już mu tam wpoiłam. Zajęło mi dobre 10 minut uspokojenie go, cały czas oprowadzając po okręgu. Wreszcie, gdy już stwierdziłam, że kantar nie robi na nim większego wrażenia i zaczął się nudzić, spróbowałam zelżyć ucisk na szmatkę, a pociągnąć za kantar. Stopniowo zastępowałam działanie szmatki na kantara. Pearl zaniepokoił się raz czy dwa, ale wciąż dawał się prowadzić. Chodziłam z nim 5 minut, już bez szmatki, trzymając za kantar i lekkim jego naciskiem skłaniając źrebaka do ruchu naprzód czy skręcania. Wreszcie stwierdziłam, że trzeba dać mu odpocząć. Podeszłam z nim do stojącej przy stajni beli siana i usiadłam. Do kantara przypięłam uwiąz. Trzymając za niego dla bezpieczeństwa, odpoczywałam z Pearlem jakieś 10 minut. Stał grzecznie, spokojnym wzrokiem rozglądając się wokół. Głaskałam go lekko po szyi. Dużo jeszcze przed nami pracy - trzeba go nauczyć prowadzić na uwiązie nawet w terenie i we wszystkich chodach, stać w miejscu przy czyszczeniu, ustępować od nacisku, odczulić na różne rzeczy...
-Eh, Pearl, może jeszcze coś z ciebie będzie... - zaśmiałam się, dając mu kawałek jabłka.
Wstałam, poczekałam aż źrebak zje przysmak i poprowadziłam go za kantar na środek placu. Tam, dalej go prowadząc, zniżałam rękę w dół po uwiązie. Po 10-minutowej pracy szłam ze spokojnym źrebakiem na luźnym uwiązie, trzymając prawie za jego koniec. Odpięłam karabińczyk i obsypałam Pearla pochwałami. Wypuściłam go na pastwisko. Chwilę szedł spokojnie, aż zagalopował, ścigając się z własnym cieniem wzdłuż płotu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|