Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
yadira Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 15:43, 07 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 06 Maj 2012
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
|
Postanowiłam w końcu wsiąść na swojego wałaszka, bo pomimo codziennego zajmowania się i opiekowania miałam dziwne wrażenie, że go zaniedbuję. Zgarnęłam więc Goldena z pastwiska i podprowadziłam pod wcześniej przygotowane stanowisko. Na ścianie na haku wisiała siatka z sianem, by koń miał się czym zająć, a ja wzięłam się za czyszczenie. Najpierw dokładnie przejechałam go plastikową szczotką rozcierając większe zaklejki i pozostałości po kąpielach błotnych omijając okolice nóg. Następnie miękką szczotką odkurzyłam Rudego, a grzebieniem rozczesałam mu grzywę i ogon. Przejechałam go całego wilgotną szmatką i wyczyściłam kopyta. Zajęty sianem i wygrzebywaniem go z siatki Golden w ogóle nie zwracał uwagi na moje kombinacje i machinacje związane z jego osobą. Taka siatka pełna siana była idealnym rozwiązaniem, że też wcześniej nigdzie tego nie wyczytałam ani na to nie wpadłam.
Bez pośpiechu założyłam mu ogłowie i pozapinałam wszystkie paski po czym odstawiłam siatkę z sianem poza jego pole widzenia. Pozawijałam nogi w owijki i założyłam mu czaprak, a potem siodło. Z pod ściany zabrałam palcat i zakładając kask obejrzałam jeszcze wałaszka, czy wszystko jest dobrze pozakładane i podopinane. Nie wsiadałam jeszcze, ale poszłam z Rudym pod bramę stajni przy której podpięłam mu jeszcze popręg o jedną dziurkę. Za bramą wsiadłam na wałacha i spokojnie postępowaliśmy w kierunku niedalekiego lasu. Dopięłam popręg o kolejną dziurkę. Po kilku minutach dodałam trochę impulsu do jego kroku, by rozruszał mięśnie i ścięgna przed zakłusowaniem. Od pewnego czasu deptaliśmy już lasem i obydwoje chłonęliśmy jego zapachy i dźwięki. Ruth był zainteresowany wszystkim naokoło, ale chętnie reagował na sygnał do przyśpieszenia, stęp był aktywny i płynny. Wypchnęłam Rudego biodrami w kłus lekko dodając łydki na długiej prostej przed nami. Z jednej strony las, z drugiej pola na których często pasły się sarny, czasem podczas przejażdżek można było dostrzec przemykającego lisa czy sadzącego wielkimi susami zająca. Tym razem jednak łąki były puste, a ja musiałam skupić się na tym, co robi koń, bo wyraźnie miał w sobie za dużo energii. Przyśpieszał i nagrzewał się na prostą drogę, ale to nie był czas na galop. W jego wieku trzeba zadbać o odpowiednią rozgrzewkę, nie chciałam by cokolwiek stało się z jego nogami. Postanowiłam jednak nie ograniczać kłusa do spokojnego anglezowania w siodle i dałam Rutowi możliwość przyśpieszenia popędzając go jeszcze łydkami. Wydawał się bardzo zadowolony z takiego stanu rzeczy i kłusował szybko, równo i z zapałem. Aż miło się na nim siedziało widząc, jaką radochę sprawia mu taki niewymagający ruch naprzód. Jedynym, czego od niego wymagałam było nieprzyśpieszanie i nie zmienianie chodu ani tempa. Gdy zbliżaliśmy się znów do miejsca, gdzie wjeżdża się w las zwolniłam do stępa i dałam Rudemu długą wodzę, by się rozluźnił i uspokoił oddech. Zajęłam się podziwianiem przyrody, która powoli i nieśmiało budziła się do życia na razie manifestując się przez śpiewające coraz śmielej ptaki. Wałach szedł spokojnie, chyba też wsłuchiwał się w odgłosy lasu. Na najbliższej sprawdzonej prostej po raz kolejny zakłusowałam i po minucie kłusa przeszliśmy w spokojny galop. Żadnych dzikich zrywów i ścigania się z wiatrem, dziadku, co to, to nie. Przeniosłam ciężar ciała na łydki i uda i podniosłam się do półsiadu by odciążyć kręgosłup Rudego. Czuć było, że wałach nagrzewa się na drogę, chciałby przyśpieszyć i dać się ponieść emocjom, ale nie dawałam mu takiej możliwości, a gdy to odkrył przestał ze mną walczyć. Galopowaliśmy tak do połowy ścieżki, po czym przeszliśmy do kłusa. Gdy prosta droga miała się ku końcowi zwolniliśmy aż do stępa przez posadzenie dupy w siodło, lekkie ściągnięcie wodzy i przesunięcie ciężaru ciała na tył siodła. Potrząsało mną jeszcze kilka kroków, po czym Golden posłusznie zwolnił. Dałam mu długą wodzę i zabrałam się do spokojnego włóczenia przez las w tą i tamtą, dla czystej przyjemności siedzenia w siodle i napawania się przyrodą naokoło mnie. Po kilkunastu minutach zorientowałam się, że Rudy prawie śpi w tym stępie i ze śmiechem podebrałam wodze. Ożywił się nieznacznie, postanowiłam więc dodać mu łydki i trochę go rozruszać. Zjechałam w las ze ścieżki i zaczęłam kluczyć między drzewami. Starałam się wybierać takie przejścia, w które na pewno się zmieścimy, bez ryzyka utraty kolan przeze mnie. Najpierw Ruth szedł sztywno i kilka razy się poobijałam, ale gdy się rozgrzał zaczął ładnie zakręcać i wyginać się wokół młodych drzewek. Kręciłam kółka w lewo i prawo, slalomy, ósemki i co tylko przyszło mi na myśl między drzewami. Kilka razy przeszliśmy przez małe zwalone drzewka, które wymagały wyższego podniesienia nóg. Miałam nadzieję, że te wygibasy trochę go rozciągną. Wyjątkowo ładne wywijasy nagradzałam podrapaniem po podstawie szyi, co wałach bardzo lubił. W końcu wyjechałam z lasu i postępowałam w stronę domu oddając wodze prawie całkowicie do dyspozycji konia. Ten rozluźnił się i opuścił łeb, wlokąc się do stajni. Gdy byliśmy już blisko przyśpieszył i podniósł głowę wiedząc, że w boksie czeka na niego siatka pełna siana..
Na koniec rozsiodłałam i rozczyściłam wałaszka, dałam mu w nagrodę połówkę marchewki. Sprawdziłam nogi, słabizny i wszelkie inne wrażliwe miejsca, czy aby coś się nie obtarło lub zadrapało podczas naszej przejażdżki i odstawiłam konia do boksu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
 |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|