Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Skrzydlata Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 10:46, 05 Maj 2012 |
|
|
Dołączył: 27 Cze 2010
Posty: 152 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Weszłam do stajni i od razu zauważyłam poruszenie na tyłach stajni. Duży, masywny ogier latał po boksie robiąc przy tym dużo hałasu. Kierowana bardziej ciekawością szybko udałam się pod jego boks. Mimo że był nieco przybrudzony prezentował się naprawdę nieźle. Na moje oko był młody, co potwierdziło spojrzenie na tabliczkę. O, wielkopolak. Zawołałam go po imieniu co sprawiło, że postawił uszy. Wysłupłałam z kieszeni krążek marchewki i podałam na otwartej dłoni. Gniadosz zabrał go i odszedł w kąt boksu. Kiedy odważył się przyjść raz jeszcze pochwaliłam go i przelotnie pogłaskałam po nosie. Ogier skulił uszy, zaczęłam więc do niego spokojnie przemawiać. Po kilku minutach i kilku krążkach marchewki pożegnałam się z nim i zostawiłam go samego. Mam nadzieję, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie. ~ by Rustler
Postanowiłam, że wreszcie spędzę trochę czasu z Wowem. Cieszyłam się, że mogę się zaopiekować właśnie nim. Podeszłam do boksu srokatego, który strasznie wiercił się po boksie. Otworzyłam drzwi i powoli weszłam do środka.
- Hej malutki, jak się miewasz?- powiedziałam do niego łagodnie.
Zaciekawiony podszedł bliżej i zainteresował się moimi włosami.
- Wow, zostaw, to nie do jedzenia. - rzekłam i delikatnie odsunęłam jego pysk od głowy, spłoszył się trochę pod wpływem mojego dotyku, ale po chwili mu przeszło.
Wyciągnęłam z kieszeni jabłko i na otwartej dłoni podsunęłam mu je pod pyszczek. Najpierw nieufnie je powąchał, a potem odgryzł kawałek. Delikatnie pogłaskałam go po czole drugą ręką, kiedy chrupał soczysty owoc. Lekko skulił uszy, ale nic po za tym. Zasmakowało mu, bo gdy tylko zjadł to co odgryzł, wziął następny kawałek. Kiedy tylko zjadł całe jabłko, podeszłam do jego grzbietu. Najpierw trochę go głaskałam żeby przestał się mnie bać , a potem zaczęłam kreślić na jego skórze kółka opuszkami palców. Przez cały czas stał spokojnie, tylko co jakiś czas lekko trącił mnie pyskiem. Gdy skończyłam, westchnął i spojrzał na mnie. Dałam mu jeszcze jedno jabłko. Szybko je schrupał i czekał na kolejne. Niestety nie miałam już więcej, chwilę go głaskałam, po czym pożegnałam się i wyszłam z jego boksu.
- Do zobaczenia niedługo, Wow. ~ by Cochise
Kiedy ogarnęłam się ze standardowymi obowiązkami dotyczącymi moich koni postanowiłam wpaść do Centralki. Po głowie chodził mi koń, którego wczoraj tam poznałam. Nesus, Nekus? Wiem! Nexus! Na ziemie szybko sprowadziło mnie donośne rżenie ogiera, tęsknie patrzącego za wyprowadzaną Damą. Kiedy zjawiłam się pod jego boksem nie odstawił wczorajszego 'a ja cię nie lubię', ale postawił uszka czekając na smakołyki.
- Czekaj, coś tu dla ciebie mam - pomachałam mu foliówką pełną jabłek przed oczami. Położyłam ją na ziemi i podałam jedno ogierkowi. Kiedy ten zajmował się akrobacjami 'jak przegryźć jabłko, żeby z paszczy nie wypadło' ja powolutku weszłam do jego boksu. Cały czas skarmiając go kolejnymi kawałkami owoców, powoli założyłam na gniady łeb skórzany kantar. Uszy na chwilę przykleiły się do potylicy, ale zaraz znów były postawione na mnie. Wtedy właśni wydarzył się nasz pierwszy wspólny przełom. Ogier trącił mnie nosem, zniecierpliwiony czekając na jabłko. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszperałam kolejny owoc dla niego. Do kantara przypięłam uwiąz po czym wyprowadziłam go na korytarz. Srokacz caplował i ciągnął mnie za sobą, ale silne szarpnięcie zatrzymało go przy mnie. Przełożyłam metalowy łańcuszek uwiązu przez pysk ogiera, co straszliwie mu się nie podobało, ale pomogło mi spokojnie dotransportować go na myjkę. Mimo opuszczenia wcale nie wyglądał na wycofanego, czy konia który jakoś na tym stracił. Wszystko cholernie go interesowało, wszędzie było go pełno. Złapałam przechodzącego stajennego i poprosiłam o przyniesienie mi jego szczotek. Kiedy je dostałam rozpoczęłam masaż całego ciała iglakiem. Gniadosz po kilku minutach odprężył się. Pochwaliłam go, wytrzepałam szczotkę i wzięłam kopystkę. Przy tylnych nogach trochę się ociągał, ale nie wyrywał ich. Ponownie go pochwaliłam i odniosłam szczotki. W zamian przyniosłam sobie nowiuteńki czaprak. Dałam go do powąchania, co Nexus wykorzystał spoglądając na mnie patrzałkami co chwilę. Kiedy stracił zainteresowanie kawałkiem materiału rozpoczęłam friendly. Powycierałam czaprak o łopatki, potem stopniowo o szyję, kłąb i grzbiet. Trochę bronił się przed dotykiem na kręgosłupie. Kiedy i te rewelacje przyjął bez poruszenia ostrożnie rozłożyłam czaprak na jego grzbiecie. Myślę, że kiedyś był derkowany, bo przyjął ten fakt, bez jakiejkolwiek reakcji. A może w zasadzie był już ujeżdżony? Zabrałam czaprak, pochwaliłam go, dałam jabłko. Potem odprowadziłam srokacza do boksu i wrzuciłam resztę jabłek do żłobu. Dieta jabłkowa? ~ by Rustler
Weszłam do Stajni Centralnej i od razu w oczy rzucił mi się boks z srokatym konikiem który od razu mi sie spodobał. Postanowiłam podejść i pobawić się chwile z tym konikiem który jak potem się okazało ma na imię Wow Nexus . Postanowiłam wejść do boksu. Po drodze wzięłam kilka marchewek i schowałam je do kieszeni swojej kurtki. Gdy tylko weszłam do boksu Wow ostrożnie lecz zdecydowanie do mnie podszedł. Pogłaskałam go, gdy na niego spojrzałam doszłam do wniosku że mu się to podoba. Po chwili schylił się i z mojej kieszeni wyjął sobie kilka marchewek. Gdy je zjadł wyciągnęłam z kieszeni resztę smakołyków i na otwartej dłoni dałam mu pod pysk. Wziął z chęcią, trochę łapczywie acz dość delikatnie. Postanowiłam wyprowadzić do na spacer, gdy zakładałam mu kantar wydał się bardzo podekscytowany zbliżającym się spacerem. Doczepiłam uwiąż i powoli (bojąc się o jego zdrowie) wyprowadziłam go, po drodze biorąc więcej smakołyków dla Nexusa. Powoli szliśmy w stronę najbliższej łąki, gdy tylko doszliśmy Nexus zaczął spokojnie lecz regularnie przyśpieszać aż doszedł do wolnego galopu. Po momencie „zabawy w berka” starałam się go uspokoić i dałam mu garść jabłek, które wzięłam po drodze na łąkę. Chwilę spacerowaliśmy dopóki nie zaszeleszczały krzaki, które były dość blisko nas. Z nich wyskoczyły dwa zające. Nexus troszeczkę się spłoszył, więc postanowiłam już z nim wrócić. Powrót trwał odrobinę dłużej niż droga w tamtą stronę, lecz Wow był już całkowicie spokojny. Więc przy powrocie nie było żadnych problemów. Weszliśmy do stajni i odprowadziłam Nexusa do swojego boksu. Weszłam jeszcze na momencik chcąc się pożegnać, ponieważ nie ukrywałam, że bardzo go polubiłam. Pogłaskałam go na dowidzenia. Gdy wychodziłam dałam mu jeszcze garść jabłek, które zostały mi ze spaceru i wyszłam z boksu. ~ by Mila
Po odwiedzeniu wszystkich moich koni, postanowiłam, że wpadnę do SC. Odwiedzę Wow Nexusa. Weszłam do stajni i powoli szłam w stronę jego boksu. Byłam dosyć zaskoczona. Wcześniej ten srokacz robił strasznie dużo hałasu, a tu taka cisza. Przyspieszyłam kroku i po chwili stałam już przy drzwiach. Na mój widok ogierek zarżał, a potem zajął się tym co robił zanim przyszłam, czyli jedzeniem sianka. Powoli weszłam do jego boksu. Nic sobie z tego nie robił. Podeszłam do jego grzbietu i zaczęłam masować go terapią T-Touch. Nie zajęło mi to długo, bo srokacz był już dosyć rozluźniony. Gdy tylko skończył wcinać sianko, wzięłam jego uwiąz, przypięłam go do kantara i wyprowadziłam wielkopolaka z boksu. Wyszedł dość ochoczo. Przywiązałam go przed boksem i ruszyłam do siodlarni. Zabrałam stamtąd jego zestaw toaletowy. Wróciłam do miśka i zajęłam się czyszczeniem go. Najpierw zlikwidowałam wszystkie sklejki itp. obiekty. Później dokładnie wyszczotkowałam sierść, wyczesałam grzywę i ogon no i wyczyściłam kopyciaki. Nie za bardzo chciał podawać nogi, trochę je wyrywał, ale po pewnym czasie doczekałam się epic wina. Gdy Wow był już cały czyściutki, odniosłam wszystkie rzeczy na miejsce. Odwiązałam uwiąz i wyprowadziłam go na zewnątrz. Zabrałam go na małą wycieczkę po SC. Znałam już to miejsce na pamięć. Wiele razy spacerowałam tutaj z Melodią i Karatem. Ruszyliśmy najpierw w stronę pastwisk. Stanęliśmy sobie przy płocie. Nexus od razu zajął się koszeniem trawy. Ja tymczasem zaczęłam znów go masować. Po dwudziestu minutach, odciągnęłam go od trawy i ruszyliśmy dalej. Doszliśmy do round pena. Trenowała tam właśnie jakaś dziewczyna z Damą. Klacz świetnie sobie radziła. Ogier był wyraźnie nią zainteresowany. Rżał, parskał, wariował i bardzo chciał wejść za ogrodzenie. Postałam z nim tam chwilę, dałam mu się napatrzeć na tę ślicznotkę. Ale wszystko się zawsze kończy. Następnym punktem naszej wycieczki był maneż. Nikogo na nim nie było. Sam, pusty plac. Postanowiłam to wykorzystać. Weszliśmy do środka. Zamknęłam bramę i puściłam srokacza luzem. O dziwo, kiedy tylko był już wolny, nie pogalopował na drugi koniec placu. Został przy mnie. Ruszyłam powolnym krokiem wzdłuż płotu. Koń dreptał radośnie za mną. Po chwili oddalił się kłusem, ale szybko wrócił. Trochę czasu tak sobie wędrowaliśmy. W końcu przypięłam mu uwiąz i opuściliśmy plac. Nasza wycieczka powoli dobiegała już końca. Zawróciliśmy i skierowaliśmy swe kroki ku stajni. Tam znów wyczyściłam ogiera i odstawiłam do boksu. Weszłam jeszcze na chwilę do środka. Dałam mu kilka marchewek, przytuliłam się do niego mocno, pożegnałam i wyszłam z budynku. ~ by Cochise
Przybyłam pędem do S.C. Nexus był już dzisiaj po treningu, więc uznałam, że lepiej będzie, jeśli pójdę z nim na rozprężający spacer.
Ogier położył na mnie uszka, jednak kiedy poczuł cukierasa, od razu się nim zainteresował. Pogłaskałam go po łebku i zabrałam na myjeczkę. Tam wyczyściłam porządnie, rozczesałam wszystko co się dało i skróciłam ogonek, żeby był równiutki. Po tych zabiegach do kantara przypięłam lonżę i ruszyliśmy w trasę.
- Łosiu, mam nadzieję, że się nie boisz zbyt wielu rzeczy? – zapytałam go, kiedy spojrzał dziwnie na kamień przy drodze. Poklepałam go po szyi, aby naprał odwagi.
Ogierek miał ochotę pobiegać, jednak najpierw musieliśmy znaleźć dobre miejsce. Szliśmy przez pola, może i ścierniska, ale nie chciałam, żeby ktoś nas posądził o niszczenie czegokolwiek. Jednak uznałam, że w lesie będzie akurat, zwłaszcza, że świtało mi, że tam gdzieś jest dość dużo miejsca.
Nex był nabuzowany, chociaż już dzisiaj chodził. Dobrze. Przynajmniej wiem, że energiczny jest.
Dotarliśmy do lasu. Wow miał obiekcje przed wejściem w cień drzew, jednak zmienił zdanie, kiedy zobaczył coś, co go zainteresowało, mianowicie w lesie stało stadko sarenek. Koniak spojrzał na nie niepewnie i odwrócił łeb do mnie. Kiedy pokazałam mu, że nie ma problemu, może podejść sam, ruszył stępem w ich stronę rozdziawiając chrapy. Sarny, o dziwo długo nie uciekały. Również zainteresowały się łaciatym, nie co większym od nich stworem. W końcu jednak uciekły, a Nexus bardzo szybko znalazł się znowu na ścieżce, gdyż wystraszył się stworzeń, które z posągów zmieniły się w gnające zwierzaki.
Szliśmy przez lasek, aż dotarliśmy do polanki, o której myślałam. Było tam dużo miejsca, a Nex wręcz się prosił o pobieganie. Dlatego też zaczęliśmy od kłusa, gdyż stęp miał już zaliczony w drodze do tego miejsca. Wow szedł energicznie, ale nie przechodził do galopu. Co jakiś czas odwracał niepewnie głowę i spoglądał w las, gdzie na ziemię spadła jakaś gałązka, czy coś się poruszyło.
Po dłuższej chwili kłusa pozwoliłam ogierowi zagalopować na dużym kole. Nex poszedł na dobrą nogę, chociaż na początku bryknął i się lekko poślizgnął. Złapał jednak równowagę i ruszył energicznie przed siebie. Miał chęć mnie przewieźć uwieszoną na końcu prawie że lonży, ale się nie dałam i pilnowałam, żeby pozostawał ze mną w kontakcie i się nie szarpał.
Po kilku kołach w jedną i drugą energia opadła z konia, więc rozkłusowałam go porządnie.
Wróciliśmy do stajni nie co zmęczeni – słońce dawało popalić. Schłodziłam kończyny Nexa zimną wodą na myjce, po czym puściłam go na padok. Ten poleciał prosto do poidła, a potem w cień. ~ by Skrzydlata
Weszłam do S.C. z zamiarem umycia Nexusa. Wiem, że koniak wody się nie boi, a wręcz przeciwnie, nie ma nic do tego, aby być mokrym.
Podeszłam do boksu ogiera, który aktualnie przysypiał z łbem wystawionym przez okienko.
- Siemanko brzydalko! – powiedziałam do niego i poczęstowałam smakołykiem. Zżarł go w całości, po czym zażądał kolejnego.
- Tak dobrze, to nie ma.
Wlazłam do niego i przypięłam uwiąż do kantara. Ogier wyrwał na korytarz.
- No, to już wiem, że dzisiaj nie chodziłeś.
Zaprowadziłam go na myjkę, gdzie przywiązałam solidnie. Wzięłam wąż i odkręciłam ciepłą wodę. Nawet nie letnią, ale ciepłą. Ogierek patrzył na mnie nieufnie, wręcz zły.
- Toć łośku, spokojnie. – przysunęłam strumień wody do jego pyszczka. Ten z postawionymi uszami dotknął go i szybko poderwał głowę. Jednak po chwili znowu ją przybliżył i zaczął szczerzyć zębiska, które ochlapywał wodą. W końcu tupnął nogą na wodę, która spływała do kanalizacji.
- Widzę, że jednak cię nie zjadła. – powiedziałam i zaczęłam polewać jego szyję. Nex ciągle się obracał, żeby sięgnąć do wody. Spodobało się.
Ochlapałam go całego wodą sama nie będąc o wiele bardziej sucha. Całego mokrego namydliłam. Lał się z niego sam brud. Dlatego też szorowałam go tak długo, aż nie był czyściutki i nie spadały z niego same krople czystej piany. Grzywę i ogon również ładnie wyprałam, aż nabrały swojego oryginalnego koloru i połysku.
- No młody, płuczemy się. – powiedziałam i zaczęłam go polewać ostrzejszym, ciepłym strumieniem. Ogierek zaczął stukać to jedną to drugą przednią nogą o ziemię, rozbryzgując spływającą wodę.
Wychlapaliśmy się nawzajem, a skończyłam polewać konia, kiedy ostatnia partia piany zniknęła w odpływie.
- Idziemy się suszyć.
Poszliśmy szybciutko na solarium, zaraz po tym jak zdjęłam z niego nadmiary wody zbieraczką. Wyglądał wręcz okropnie taki mokry. Przywiązałam go na solarium i zajęłam się rozczesywaniem ogona i grzywy stojąc również pod ciepłymi lampami, które doprowadzały mnie do stanu suchości.
Po dłuższym czasie sprawdziłam, czy ogierek jest już suchy. Był, więc powoli postawiłam go na chwilę w korytarzu, a dopiero po chwili poszliśmy na dwór, żeby nie było zbyt wielkiej zmiany temperatury.
Na początek trochę stępa na lonży, potem kłus. Nex dawał czadu, nawet bryknął przy zakłusowaniu. Przy zagalopowaniu nie wspominając. Pilnował się jednak, aby nie szarpać. Skończyliśmy, kiedy stracił nadmiary energii.
- Och ty, Brzydalku. – pożegnałam go, jakże czule i zostawiłam samego z siankiem w boksie. ~ by Skrzydlata
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|