Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Powroty...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Samantha / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ev
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 17:54, 13 Lis 2011 Powrót do góry


Dołączył: 07 Mar 2011

Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wchodząc do stajni nie miałam pojęcia czy zastanę w niej te same konie co pamiętałam przed moim wyjazdem. Nie było mnie tutaj tyle czasu, że wcale bym się nie zdziwiła gdyby nikt mnie tutaj nie poznał.
Zawołałam Sam. Raz, drugi... NIc się nie stało. Przywitałam się z Lady C. i dałam jej miętówkę. Zawsze je lubiła.
Potem jakieś miękkie chrapki zaczynały domagać się smakołyków. Nawet pojawiły się zęby odganiające ode mnie siwkę.
- Nigdy nie pomyślałabym, że jesteś taki zaborczy - zaśmiałam się częstując Suna cukierkiem.
Pamiętałam go jako ruchliwego źrebaka za nic nie słuchającego matki. No tak... Sonador to się opiekowałam, a teraz co? Zostawiłam cały bałagan i uciekłam... Jak zawsze.
- Przystojniak z ciebie - zaśmiałam się i pogłaskałam go w czółko.
Coraz więcej koni zaczęło sie mną interesować. Wystawiały ciekawsko łby, domagały się głaskania i smakołyków. Niektóre kręciły się niespokojnie w boksach.
Oczywiście przywitałam się z każdym z osobna, z niektórymi powspominaliśmy dawne dzieje. Powoli przypominałam sobie, że przecież tutaj był dawniej mój dom. Jedyny jaki posiadałam.
Aż dziwne, że zostawiłam tutaj pół życia. O ile nie całe, razem z sercem i umysłem.

Doszłam do Sam. Już się bałam, że coś się z nią stało i już nigdy nie będę mogła jej zobaczyć!
Z początku stała tak jak reszta, z wystawionym przez bramkę łbem, jednak kiedy podeszłam bliżej szybko odwróciła się do mnie zadem. No tak, przecież musiała czuć się okropnie, kiedy nie przyszłam do niej raz, drugi, trzeci, dziesiąty... Pewnie będzie na mnie jeszcze długo zła i łatwo jej nie ułaskawię.
- Hej - powiedziałam łamiącym się głosem.
Głupia, głupia, głupia.
- Idziemy się przejść? - spytałam już trochę pewniej.
Oczywiście, że chciałam iść biegać, ale głupi by wsiadał na tego konia po tak długiej przerwie, Przecież ona będzie teraz robiła wszystko żeby mnie zabić!
Spojrzała na mnie pytająco, jednak nie miała najmniejszego zamiaru się odwrócić. Uparciuch.
- A biegać? - przecież coś musiało podziałać!
W odpowiedniej chwili zrobiłam krok do tyłu. Inaczej mogłabym dostać kopytem w łepetynę.
Co jej odbiło? Nie no, rozumiem że można mieć fochy, ale żeby wierzgać tak wysoko i z taką złością?
- Nie to nie - mruknęłam i podeszłam do boksu Secretariata.
Jest wspaniałym koniem. Urodę odziedziczył po matce, przez co zbierało mi się na płacz, ale co tam.
Z pewnością na torze też był cudowny.
- I co ja mam z nią zrobić? - spytałam opierając się zrezygnowana o bramkę.
Ogier spojrzał na mnie jakby ze współczuciem. Po chwili trącił mnie chrapkami.
- No tak, ty jesteś grzeczny... - mruknęłam.
Jak w ogóle można myśleć źle o swoim koniu?
Potrząsnął łbem, skulił uszy i odgonił od nas zaciekawionego Sugara. Potem obrócił się wokół własnej osi i usiłował ugryźć przez kraty Samanthę. Jejku, ale oni tutaj muszą mieć ciekawie...
Klacz zarżała kładąc po sobie uszy. kopnęła w ścianę boksu i również usiłowała przegryźć pręty. Secretariat powtórzył manewr przy okazji opierając się całym ciężarem o deski. Z drugiej strony odezwał się dopingujący głos Sugara. Trzeba wspierać brata przecież.
Sam stanęła dęba. Po chwili jednak opadła na cztery nogi i z opuszczonym nisko łbem zaczęła ciężko sapać. Nadal jednak nie traciła czujności i była zła. I to strasznie.
Ciekawe co ten facet jej takiego powiedział...
Całkiem spokojnie podszedł do mnie, zarzucił łbem i wbił we mnie wzrok jakby oczekiwał pochwały. Zupełnie nie wiedziałam co o tym sądzić. Dałam mu kawałek marchewki. Ale się chłopak ucieszył!
- Co to za hałasy? - do stajni weszła Deidre.
Nie miałam najmniejszej ochoty słuchać jej kazań, więc stałam nieruchomo i miałam nadzieję, że mnie nie zauważy.
Niestety nie potrafię się dobrze kamuflować.
- Osz, ja ci dam! konie mi kraść będzie! Złodzieju!! - dostałam po plecach uwiązem.
Bolało.
- Po policję zadzwonię! Już, popatrz! - wyciągnęła telefon.
Nawet się nie pofatygowała zobaczyć, kto jest tym domniemanym złodziejem.
- Co tu się dzieje? - ni z tąd ni z owąd pojawiła się Gniada.
- To się dzieje, że pod twoim czujnym okiem kradną nam najlepsze konie wyścigowe! Zenyattę pewnie już dawno władowali na pakę... - darła się w niebogłosy. Nagle urwała, popatrzyła z przerażeniem po koniach i wychlipiała - Boże! Zenyatta!!! - już miała wybiec ze stajni kiedy Gniad przytrzymała ją za kaptur,
- A niby z jakiej racji Ev miałby kraść twoje konie? - spytała tłumiąc śmiech.
- Jaki znowu EV?! - krzyknęła.
- Miło wiedzieć, że o mnei pamiętacie - mruknęłam, mrugając do Gniadej.
Deju popatrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Poruszył niemo ustami i po chwili zastanowienia rzucił mi się na szyję.
- WRÓCIŁAŚ! A już się bałyśmy, że w tej Anglii się zabijesz czy coś w ten deseń...
- Nie umiałabym tam przeżyć - zaśmiałam się. - Maja paskudne żarcie.
- No a wyścigi? Wyszalałaś się w końcu i nabrałaś chęci do pracy?
- Jeżeli znajdzi esię dla mnie łóżko, albo chociaż kawałek podłogi...Bo widzisz, nie mam gdzie się podziać - usmiechnęłam się słodko.
- Zastanowimy się - zaśmiała się Dej i zaprzęgła mnie do roboty.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Samantha / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare