Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki L - Skoki luzem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rustler
Pensjonariusz
PostWysłany: Pią 17:27, 27 Sie 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Gru 2009

Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Treningi do ZT "Apocalypto" zaczniemy od skoków luzem.

Z drzwi Approvna zdjęłam kantar i lekko otworzyłam jego drzwi. Chwilkę pogłaskałam go po nosie, po czym weszłam do środka. Poklepałam Rudego po łopatce. Delikatnie objęłam łeb ramieniem i nałożyłam kantar na łeb. Zapięłam sprzączkę oraz doczepiłam uwiąz. Wałach przejawiał niemały entuzjazm. Podrapałam go między oczami wręczając miętówkę. Zaraz potem wyprowadziłam i uwiązałam przed stajnią. Przyniosłam sobie tam kuferek z akcesoriami do czyszczenia, kantarek sznurkowy, ochraniacze, lonżę i bat.

Czyszczenie rozpoczęłam od dokładnego masażu całego ciała plastikowym iglakiem. Wałachowi wyraźnie się ta czynność spodobała gdyż przy każdym ruchu wesoło machał głową i lekko zamiatał ogonem. A może po prostu ma łaskotki? Po wyczyszczeniu kłody zabrałam się za ogarnięcie wszechobecnego kurzu miękką szczotką przecieraną metalowym zgrzebłem. Ten element jedynie zrelaksował Bloo. Odciążył bowiem kopyto i spuścił łeb do ziemi. Poklepałam go w zamian za szybki przebieg czyszczenia. Dokładnie oczyściłam kopyta. Zwieńczeniem było rozczesanie grzywy i ogona.

Na nogach mocno zapięłam ochraniacze skokowe. Approvn wyglądał na lekko zdziwionego, z reguł występował w owijkach bądź długich ochraniaczach ujeżdżeniowych. Zwykły kantar zamieniłam na kantarek sznurkowy, do którego dopięłam lonżę. W rękę wzięłam bat i wyszłam z Bloo na halę.

Odpięłam lonżę i pozwoliłam mu robić chwilę co chce. Sprzęt zostawiłam na ziemi, po czym wzięłam się za rozstawianie korytarza. Ustawiłam go z wysokich stacjonat złożonych z minimum 4 drągów. W środku na razie ustawiłam niskie cavalettki i kopertę 60cm, którą w razie czego mógł przejść. Do rąk wzięłam bata i lonżę. Zawołałam Approvna, który wiedziony ciekawością oraz łakomstwem zaraz do mnie przydreptał. Przypięłam lonżę do kantarka i wygoniłam go na koło. Lekko oddałam lonżę odganiając go od siebie batem. Dobrze odczytał sygnał oddalając się na większe koło. Po 10 kółek na jedną, zmiana kierunku, 10 na drugą. Następnie kilka razy zagarnęłam batem za jego nogami by podstawił zad i w końcu ruszył zgrabnym kłusikiem. Cały czas kontynuowałam lekkie podganianie zadu by ułatwić mu pracę nim. Lekko popuściłam lonżę, po czym ustawieniem ciała poprosiłam o stęp. Po 10 krokach znowu nagoniłam go do kłusa. Tu też po 10 krokach do stępa. Zrobiliśmy kilka takich przejść, by ostatnie wyszło zadowalająco. Oczywiście wiecznie niewybiegany arab miał problem z przejściami w dół, a w górę wychodziły świetnie. Następnie przejście do stępa, potem stój. Następnie zakłusowanie i jeszcze zanim się rozpędził - do stój. Reagował z opóźnieniem, ale to tylko lonża. Czas, żeby się rozgrzać. Pogoniłam do umiarkowanego kłusa. Po kilku kołach zaczął go coraz bardziej wyciągać. Potem do stępa, po jednym kole zatrzymanie. Podeszłam, zmieniłam stronę i gwałtownie pogoniłam do kłusa wzmacniając komendę głosem. Uzyskałam to co chciałam - Approvn zaczął się ogierzyć, lekko przysiadł na zadzie. Był imponujący. W tę stronę przegoniłam go tylko kilka kółek kłusem, po czym dałam sygnał do pracy w galopie. Ruszył od razu, startując z dobrej nogi. Bloo nie miał z tym problemu na lonży. Wygoniłam go na duże koło i pozwoliłam się wybiegać. Potem spokojnym tempem w drugą stronę i uznałam za stosowne rozpoczęcie skakania.

Lekko zdziwiony przebiegiem sprawy wpadł w korytarz dzikim tempem, wszedł w co drugie cavalettki i spanikował na widok przeszkody. Przysiadł na zadzie i już miał zwiać, gdy pojawiłam się z batem i tonem "złej pańci" wydarłam się "Bloo!". Tak więc skoczył. Było ładnie, dynamicznie. Gdy się zatrzymał podeszłam, dałam miętusa i pogłaskałam po czole. Ponownie poprosiłam go o pokonanie korytarza pilnując batem i głosem, by szedł równo, dynamicznie na przód. Skupił się na cavalettkach, a przeszkoda wyrosła mu przed oczami w ostatnim momencie, więc spanikował i zawrócił. Zaszłam mu drogę i ponownie wgoniłam w korytarz. Tym razem było już lepiej. Psychicznie. Przeszkodę przeszedł. Pozbierałam cavalettki zostawiając sama kopertę. Energicznym kłusem wszedł w korytarz, minął zakręt i w końcu skoczył. Poklepałam i skierowałam na najazd z drugiej strony. Z każdym skokiem technika była lepsza a Rudy chętniej podchodził do przeszkody. Po takiej rozgrzewce zaczęliśmy skakać na poważnie.

W korytarzu stały koperta 60cm, stacjonata 60cm oraz jeszcze jedna koperta 60cm. Tym razem Bloo wszedł w korytarz równym galopem, w ostatniej chwili pokonując kopertę, następnie wysokie wybicie do stacjonaty i na koniec wczesne wybicie do koperty. Mimo kilku błędów pochwaliłam. Zawróciłam go i ponownie pogoniłam do galopu. Pilnowałam by nie był zbyt szybki, ale dynamiczny. Tym razem wybijał się prawie w dobrych miejscach, czasem różnica wynosiła kilkanaście centymetrów. Po pochwale z ostatniej koperty zrobiła double barre 70cm. Tak wyglądał korytarz, który będzie stał w ZT. Przegalopował po całej hali i wpadł w korytarz. Było trochę za szybko, a mimo to zawahał się na kopercie. W skoku pomogło mu energiczne zagarnięcie batem. Stacjonata poszła o wiele lepiej, chociaż nieco sztywno. Double barre okazało się za dużym wyzwaniem - już się wybijał ale zrezygnował. Odwrócił się na zadzie i tracąc równowagę poszedł w ścianę korytarza zbudowaną ze stacjonat. Na szczęście nic się nie stało, jedynie był wystraszony. Uspokoiłam Rudego cichym głosem i ciągłym poklepywaniem. Poprawiłam rozwalone stacjonaty i ponownie wgoniłam Bloo w korytarz. Tym razem kłusem. Po kopercie zagalopował sobie, stacjonata skoczona całkiem ładnie, natomiast lekkie zawahanie w double barre ale tym razem skoczył. Dałam mu miętusa i kilka razy poklepałam. Podwyżyłam doubla do 80cm i ponowny wjazd w korytarz. Koperta i stacjonata skoczone profesjonalnie, a double dobrze. Lekko zahwiał się przy lądowaniu i strącił tylnym kopytem. Poklepałam i zgarnęłam na lonżę. W ramach stępowania udaliśmy się na lajtowy terenik w ręku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Czw 18:56, 02 Wrz 2010, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare