Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Teren by Fressa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rustler
Pensjonariusz
PostWysłany: Czw 15:46, 15 Lip 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Gru 2009

Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Koń: Approvn The Blues
Jeździec: Fressa
Do czego: teren
Miejsce: -

Na 'zlecenie' Nel przyjechałam do SC. Miałamjechać w teren z Bloo. Weszłam do stajni, a łza zakręciła mi się w oku. Tyle koni, które ktoś porzucił. Chciałabym wziąć je wszystkie, alewiedziałam, że nie mogę. Znalazłam boks ogiera i otworzyłam gopowoli. Przywitałam się z nim, a on zaczął się szczurzyć.
- Spokojnie mały... - powiedziałam do Bloo.
Pogłaskałamgo ostrożnie i dałam smaczka. Ogier uspokoił się trochę. Zostawiłam go nachwilę i poszłam po sprzęt. Szybko znalazłam wszystko co było mipotrzebne. Podeszłam ze sprzętem pod boks Aprowna i weszłam do boksu zuwiązem. Ogier popatrzył na mnie, ale był spokojny. Przywiązałam go dorurek od boksu i poszłam po miękką szczotkę i plastik. Zaczęłam głaskaćgo po całym ciele obserwując jego reakcje. Co chwilę sprawiał wrażeniebardziej opanowanego. W końcu zaczęłam go czyścić. Bloo jadł siano, a jaczyściłam go powoli i dokładnie. Gdy skończyłam wyczyściłam jeszczekopyta. Wzięłam ogłowie z wytokiem i założyłam je ogierkowi. Na początkunie chciał wziąć wędzidła, ale gdy po gilgotałam go w język otworzył'twarz'. Miałam pojechać z nim w dłuuugi teren. Wzięłam specjalne sakwyturystyczne, które pasowały do siodła turystycznego, które muzałożyłam. Poprawiłam jeszcze czaprak i zabezpieczyłam ogra. Poszłamspakować się do sakw, których jeszcze nie założyłam chłopakowi. Wzięłam:wodę, kanapki, smaczki, kantar i uwiąz, kopystkę, szczotkę plastikową irozkładaną skrzynkę, którą wcześniej uszczelniłam i miałam zamiar wlaćtam wody dla konika, zgrzebło i derkę. Gdy spakowałam się ubrałam kask, rękawiczki i wzięłam palcat. Podeszłam do boksu Bloo, odbezpieczyłamgo, założyłam sakwy i wyprowadziłam z boksu. Ogier szedł szybkim stępem, ale uspokoiłam go. Otworzyłam drzwi na maneż i weszłam tamz ogierem. Stanęłam na środku, podciągnęłam popręg i zrobiłam strzemionaz ziemi. Wskoczyłam na Bloo i wjechałam energicznym stępem naścianę. Ogier stanął i zaczął robić kupę nie biorąc pod uwagę moichpomocy, dopiero po użyciu palcatu ogier przestał robić sobie zemniejaja. Zmieniłam kierunek i zrobiłam woltę. Ogierkowi zaczęło nudzić sięszybkie chodzenie więc trochę zwolnił ku mojej ucieszeoczywiście. 'Bawiłam' się z nim w żucie wędzidła z ręki. Rozumiał o cochodzi więc poklepała go i ruszyłam wolnym kłusem. Aprown był bardzooomięciutki. Jak na ogiera zrobił się spokojny i tylko za czasu zdarzyło musię przyśpieszyć trochę(!) kłusa, ale nie było to nic dziwnego. Przeszłamdo stępa i zrobiłam woltę. Nie chciałam go męczyć więc otworzyłam bramkęod maneżu i wyjechałam w długiii teren. Powoli opuściłam teren stajnigdzie ogier rozglądał się za klaczami. Gdy wjechaliśmy na polanęprowadzącą do lasu Bloo poczuł wolność i zaczął galopować strzelając miprzy tym barany. Usiadłam mocniej w siodło i zaczęłam wymagać od niegożeby zwolnił samym dosiadem. Nie zadziałało więc przeszłamna wędzidło. Automatycznie zwolnił do kłusa, a potem do stępa. Zrozumiał, że tak nie wolno. Poklepałam go gdy miałam pewność, że nie wytnie midrugi raz takiej scenki. Była 13, chciałam być w terenie gdzieś do 16, bonie wiedziałam czy ogier jest przyzwyczajony do dłuższychterenów. Pierwsze 2h miały być bardziej ruchliwe, a ostatnia 3 miała byćbardzooo spokojna. Zakłusowałam na w miarę równym podłożu, ale było totylko kilka kroczków, gdyż gałęzie nie pozwalały mi spokojniejechać. Przejechałam przez miejsce pełne krzaków i od nowazakłusowałam. Ogier szedł z wysoko uniesioną głową, ale po chwili muprzeszło. Anglezowałam, ale na chwilę zwolniłam do stępa i przejechałamprzez zakręt. Poklepałam wałacha, a przed nami pojawił się zjazd (na dółoczywiście).
- Świetnie! Poćwiczymy twoją sprawność - powiedziałam do Bloo.
Popuściłammu trochę wodze i odchyliłam się do tyłu. Potknął się tylko 3 razy, a toi tak nieźle jak na niego (; Przy każdym potknięciu po skórze przchodziłmi dreszczyk. Poklepałam go i popatrzyłam na zegarek. Była już 13:53. Czasw terenie tak szybko leci! Pomyślałam, że może czas zagalopować. Jeszczejedna godzina do miejsca gdzie chciałam się zatrzymać. Zakłusowałam izagalopowałam na miękkim podłożu. Ogiera poniosło i znowu zaczął mibrykać. Przeszłam do kłusa i do stępa.
- Nie wolno tak robić - powiedziałam do Bloo.
Zakłusowałami zrobiłam kilka kroczków w kłusie ćwiczebnym. Bloo był spokojny[czytaj: znudzony] więc zagalopowałam. Jechał wooolnym galopem.
- Obiecuję, że będzie szybciej na łące! - powiedziałam do konia.
Schyliłamsię żeby nie dostać gałęzią od choinki. Wyjechałam nareszcie napolanę. Przyspieszyliśmy automatycznie. Pozwoliłam puścić mu seriębaranów. Zaczęliśmy cwałować na wielkiej przestrzeni, której nie byłokońca. Chciałam żeby ta chwila się nie skończyła, ale nie mogło trwać towiecznie. Zobaczyłam przed sobą las więc powoli zaczęłam hamować. Siadającw siodło przeszłam do galopu. Przed lasem widniał pień, chciałam goprzeskoczyć. Gdy Blues go zobaczył napalił się i wyciągnął galop.Wkurzyłam się, siadłam w siodło i przytrzymałam na pysku. Przeszedł dokłusa. Jechałam bardzoo szybkim kłusem (z mojej woli(; ). Nieprzyśpieszył. Metr przed przeszkodą zrobiłam półsiad. Przeskoczyliśmyprzeszkodę. Po skoku Bloo zrobił kilka foule galopu i przeszłam powoli dostępa. Byliśmy już prawie na miejscu gdzie chciałam sięzatrzymać. Jechałam powoli stępem na luźniejszej wodzy. Miałam zamiarwjechać z ogierem do stawku (około 1m głębokości maksymalnie). Chciałamtam wjechać na kantarze i uwiązie, ale nie wiedziałam czy Blues będziemnie słuchał więc dałam mu całkiem luźne wodze i zakłusowałam. Próbowałamnim kierować tylko dosiadem i łydkami. Udało się. Poklepałam go iprzeszłam do stępa. Robiłam slalom między kamieniem i drzewami (bezużyciwodzy). Był on zaciekawiony nowym otoczeniem i rozglądał się wkółko. Zobaczyłam już nasze miejsce. Dokłusowałam tam i wjechałam wmiejsce gdzie mogłam zostawić sprzęt. Zatrzymałam go i zeszłam. Odpięłampopręg i opuściłam delikatnie wytok. Przerzuciłam popręg i ściągnęłamsiodło. Sakwy zawiesiłam koło siodła i wyciągnęłam kantar iuwiąz. Zamieniłam ogłowie na kantar sznurkowy. Zdałam sobie sprawę, że mamw kieszeni kamizelki specjalne wodze do jady na kantarze. Odpięłam uwiązi przypięłam te wodze do kantarka. Podprowadziłam Bluesa pod powalonedrzewo i mocno się wybiłam. Przewiesiłam się i nie mogłam przełożyć nogiponad zad. Udało mi się na szczęście zrobić to zanim koń sięwkurzył. Wyjechałam stępem i wjechałam ostrożnie w okolice stawku. Miałamna sobie 'gumiaki' więc zbytnio się nie pomoczę chyba, że zlecę z ogra (;Pokazałam mu wodę, a ten wszedł do niej nie bojąc się, że coś go zje.
- Świetnie pięknioszku - powiedziałam do konia.
Chodziliśmysobie na razie po brzegu. Udało nam się zakłusować. Był on na tyle miękki, że nawet nie miałam momentu pt. 'prawie spadam'. Wjechałam na głębokośćmaksymalną, a ogierowi bardzo się to podobało próbował nawetgalopować. Nie udawał mu się to zbytnio, ale na małej głąbokości kilkarazy zagalopowaliśmy. Wyjechałam z wody i wjechałam na nasze'stanowisko'. Miałam na tyle długi uwiąz, że nie musiałam przywiązywać goprzy ściąganiu z niego wody. Potem założyłam mu derką i pozwoliłampopaść. Usiadłam i do głowy wpadł mi pewnien pomysł. Chciałam pojechać dostajni na kantarze i uwiązie, ale z siodłem. Włożyłam ogłowie ostrożniedo sakw. Po 30 minutach pasienia się Bloo założyłam mu siodło i wodze, które po jeździe w wodzie odpięłam. Wskoczyłam na ogiera i upewniłam się,że wszystko wzięłam. Wzięłam więc odjechałam. Jechałam 5 minut wolnymstępem po kamieniach. Omijałam powoli kamienie i butelki, któych ludzienie potrafią wyrzucić do kosza na śmieci. Zakłusowałam namiękkiej dróżce. Kłusowałam anglezując i pozwalając wyciągnąć łeb iwybrać odpowiednie tempo Blues'owi. Wyjechaliśmy na pole gdzieprawie zaczynałam teren. Przejechałam pole bardzo spokojnym galopem, apotem przeszłam do stępa. Blues odskoczył raz jak zobaczył jakieś pudełkopo pizzy, ale to wszystko. Pokazałam mu je bliżej. Był niepewny, ale przekonał się do niego. Byliśmy już na terenie SC. Podjechałampod stajnie gdzie stał Bloo. Poklepałam go, podciągnęłam strzemionai popuściłam popręg maksymalnie. Doszłam do boksu konia, załoyłammu kantar na szyję i ściągnęłam szybko sprzęt. Derkę wystawiłam nasłońce żeby wyschła. Wypakowałam rzeczy z sakw i po odnosiłamsprzęt. Dałam chłopakowi smaczka i poklepałam. Wyczyściłam go plastikowąszczotką i kopytka kopystką. Odwiązałam go i odniosłam szczotkioraz uwiąz. Posiedziałam jeszcze chwilę z nim w boksie i pojechałam ;*Była już 18:03, ale czas z tak wspaniałym koniem bardzoooo szybko leciał.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare