Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Av. Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 20:54, 30 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 367 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Postanowiłam na jeden sezon wyścigowy wydzierżawić młodzika z RTWK. I świetnie się złożyło, że na aukcję została wystawiona piękna, siwa klacz xx Hatynka. Podpisałam papiery i teraz dzierżawię ją na jeden sezon. Zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. Może potem ją kupie ? W każdym razie zgłosiłam ją na zbliżające się zawody I w tym sezonie. Dzisiaj przyjechałam sprawdzić ją na torze.
-----
Zaraz po treningu z Bezsenem wsiadłam w samochód z Maciek i pojechaliśmy do RTWK. Na szczęście jest to niedaleko nas. Na miejscu spotkałam się z właścicielkami Toru. Pokazały mi klacz. Odrazu mi się spodobała chodź nie jest najlepszej ee jak by to ująć ? Budowy ?? W każdym razie po krótkiej instrukcji i pokazaniu mi sprzętu za pomocą Macieja wyczyściłam klacz. Najpierw założyłam jej kantar z łańcuszkiem (tak mi kazano) do pyska. Później przywiązałam ją na dwóch uwiązach z łańcuszkami. Maciej uspokajał ją, a ja zaczęłam czyścić. Siwa, a brudna, że hej . . . Po około 15 minutowym czyszczeniu samym zgrzebłem jej sierści wzięłam do ręki miękką szczotkę i zmiotłam z sierści kurz. Następnie rozczesałam grzywkę, grzywę i ogon. Wyczyściłam łeb i kopyta. Wyjątkowo grzeczna jak na takiego młodzika (ma 2 latka). Założyłam jej ochraniacze na przód. Powoli siodełko wyścigowe. Lekko podpięłam popręg i dopasowałam sobie strzemiona na trening po czym podwinęłam je. Kantar zmieniłam na ogłowie z nachrapnikiem i dość ostrym wędzidłem. Spodziewałam się najgorszego. Zarzuciłam jej na grzbiet derkę treningową i z pomocą Macieja poszliśmy z nią na karuzele.
-----
W stajni było wszystko okey, ale kiedy tylko wyszliśmy z niej, zimny wiatr chlasnął nas w twarze, a oczom kobyły ukazały się inne konie i otwarta przestrzeń poprostu zgłupiała. Zaczęła się szarpać (na całe szczęście prowadził ją Maciek). Po chwili stanęła dęba.. Przełknęłam tylko ślinę w duchu się modląc. Udało nam się jakimś cudem wsadzić ją do karuzeli. Na początku była poddenerwowana i galopowała po swoim "wydziale", ale po jakiś kilku minutach uspokoiła się. Stępowała tak w różnych kierunkach około 35 minut. Wtedy Maciej postanowił ją wyciągnąć z karuzeli. Założyłam kask i google (dzisiaj padał śnieg akurat w kierunku, którym będziemy trenować na torze), rękawiczki i dodatkową kurtkę. Wzięłam palcat i pomaszerowałam za koniem i boyem.
-----
Na torze pomógł mi na nią wsiąść. Trochę się wierciła . . . Postanowiłam dzisiaj nie korzystać, ze start-boksu. Więc jakieś skrócone zagalopowania na nie za ciasnych kołach. Kiedy już była w miarę rozprężona kłusem pojechałam pod słupek z napisem 300m. Na razie planuje z nią potrenować starty (200m do przodu), później na zakończenie pojedziemy gdzieś do słupku z napisem 1200m). Ustawiłam ją, poklepałam i czekałam. Maciej miał w rękach dzwon. Nagle zadzwoniło mi w uszach. Klacz wspięła się do góry (o mało co nie zleciałam, musiałam się mocno przytrzymać jej szyi) i wystrzeliła do przodu pełnym galopem. Była to dla mnie duża niespodzianka. Biegła do przodu. Za nim się nie obejrzałam było 500m na słupku. O 100m za dużo niż planowałam. To chyba mamy mały problem z tymi startami. Przytrzymałam ją i dopiero do kłus przeszła przy słupku z napisem 600m. Zawróciłam ją i zakłusowałam do "300m". Znowu ją ustawiłam i tym razem przygotowałam się. Kiedy tylko zabrzmiał dzwonek dałam jej łydkę i delikatnego palcata w łopatkę. Już się nie próbowała wspinać. Poprostu pobiegła do przodu ile sił w kopytach. Kiedy 400m mieliśmy zaliczone przytrzymałam ją i zawróciłam. Ostatni raz i główny punkt programu. Gong, łydka, palcat i do przodu. Genialnie. Klacz nie zdawała się nawet spocona. Po raz ostatni zawróciłam ją do "300m". Tam poklepałam i ustawiłam. Krótka wymiana słów. Maciej wyjął stoper i nagle zadzwonił. Ponownie łydka już bez bata. Klacz wiedziała dobrze o co chodzi. Pognała ile sił do przodu. Pilnowałam ją łydką, a mimo to chyba nie musiałam. Nie trzymałam za mocno ją za pysk, trochę się bałam z powodu ostrzejszego wędzidła. 600m już przed chwilą minęliśmy. Jeszcze trochę. Dałam jej łydkę i przyśpieszyła. Przy 1000m machnęła niebezpiecznie głową, prawie wypadły mi wodze z rąk. Przytrzymałam wodzę mocniej, a ona jak by skoczyła i wyszarpnęła głowę. Pozbierałam wodzę i zerknęłam na słupek 1200m. Przytrzymałam ją i poprosiłam o przejście do kłusa. Połowę tej odległości kłusowała, później przeszłam do stępa i wyjechałam z toru. Zgrzana dyszała ciężko. Poprawiłam derkę, która podczas treningu niebezpiecznie się zesunęła z jej zadu. Poszliśmy do stajni gdzie rozsiodłałam ją i rozkiełznałam. Później poszła na 30 minut na karuzelę. Po stępie zabrałam ją do stajni, gdzie w boksie czekała na nią nagroda.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|