Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
06.07.2013r. MIZIANIE MODE ON, czyli Kfasu nadchodzi!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gniadoszka
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 19:49, 06 Lip 2013 Powrót do góry


Dołączył: 02 Paź 2010

Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

sorr że krótko, ale zbieram wenę na coś epickiego Smile
Rano obudziły mnie, Szamano-Gniada, dźwięki czołówki Gry o Tron i przez chwilę ogarniałam czy to dzwonek czy budzik. Okazało się, że jednak dzwonek, fjenc, shit happens, musiałam odebrać o szóstej rano. ;-;
- Halo…? – powiedziałam cicho, nie wiedząc czy mam się spodziewać słodkiego głosiku wrednej pani z banku, która zaraz zaoferuje mi ultrazajebisty kredyt, czy ktoś normalny. Oh well, szósta rano, o czym ja mówię…
- No hej młoda! – yup, cioteczka z Ameryki – Wybacz, że dzwonię tak późno…
- Chyba wcześnie… - wymamrotałam stwierdzając, że Artek pewno biega. Jak on to robi, że mnie nie budzi?
- A, no tak, strefy czasowe. W każdym razie musiałam wysłać Acid wcześniej.
- Wcześniej, to znaczy kiedy…? – zapytałam otrzeźwiając się błyskawicznie.
- No wsadziłam ją w samolot jakąś godzinę temu. Także no, przygotuj tam wszystko.
- KIEDY?! Znaczy no, spoko, oky i fogle, dam rade chyba. ;-;
- No to świetnie, ja kończę, bo późno u nas.
- No pa.
Poczułam się rażona piorunem. AKOPALIPSA mófie wam. Zerwałam się z łóżka i popędziłam czem prędzej do Dejczona.
- DEJCZAAAAACZ! – wydarłam się od progu, coby wrazie czego się ten, no, ogarnęła tam z Maksem.
- Wuuuut? – Dejczacz wychylił się spod kołdry w slo-mo.
- Łi hew a prablem – powiedziałam przerażona.
- Nie zacinaj mi tu w lengłydżu. Co się stanęło?
- No tego, ja nie chcem panikować, he-he, ale tego no, Kfasu przylatuje za kilka godzin a my nie mamy NIC, NOFIN, BOKSU, TRANSPORTU, NIIIIIC. ;-;
- Gniadziol, uspokój się, skoro przylatuje za parę godzin, to po kiego ty mnie budzisz i robisz raban na cały dom jak tego, no, mamy czaaas.
- Ale no, boks i w ogóle!
- Spoczi, mamy trochę wolnych to ten, rzuć Maksowi niech ci wyściela jeden i wsio, o co te paniki w ogóle, nie rosumie.
- Ale auta nie mam, bo moje Dżipo w naprawie jest. ;-;
- No to rzuć Tyarszonowi, cie podrzuci na lotnisko.
- Oky.
No fjenc poszłam się w końcu ogarnąć, no bo tego, nie pojadę publicznie w piżamce z kotkiem no. Ogarnęłam się trochę, ubrałam się jak na trening coby wyglądać bardziej profeszynal. Zeszłam na dół żeby użyć Merlina i wpadłam na Artka.
- Nie śpisz?! – zawołał będąc w szoku.
- Nie drzyj się, bo ludki obudzisz i znowu będzie na mnie. ;-; Nie śpię, ciotek dzwonił i Kfasu dzisiaj koło południa będzie i no, musze ogarnąć wszystko.
- Pomóc ci…?
- Nie dzięki, dzielna jestem, poradzę sobie. Poza tym Tyarszon mnie podwozi, a z Rudą spokojnie damy sobie radę.
- No spoko, ja się zajmę boksem, pomogę coś tam Maksowi, bo chłopina nie wyrabia.
- Dobra, ja idem jeść.
No i poszłam do kuchni. Niestety Merlin dziś odmówił współpracy i się fochnął, zazdrośnik jeden. Otworzyłam lodówkę, wygrzebałam tuńczyka i miałam zamiar go zjeść, gdy nagle koło mnie teleportował się Tiar.
- Mieeeensooooo – zawyła głosem zombie, a ja mało nie dostałam zawału.
- Tyar, come on, to z puszki, sama chemia nie mięso – uśmiechnęłam się lekko licząc, że mi ujdzie płazem – A w ogóle to mam prośbę, podrzuciłabyś mnie jeepem z koniowozem na lotnisko? Bo Kwas przylatuje i…
- Jaki Kwaaas? – maniacko uśmiechnął się Tyarszon.
- No, Acida, moja klaczyna, córa Arhuta i Shera…
- NOWY KOŃ *-* - dziewczynie zaświeciły się ślepka – PODWIOZĘ.
No więc poszłam pokręcić się w stajni, poobczajać gdzie mój Kwasik będzie mieszkał. No i wypadło że mieszka między Sunem a Littem, super towarzycho do miziania, Acid Rain approves. Potem przygotowałam przyczepę, podczepiłyśmy ją do jeepa i mogłyśmy ruszać.
Jechałyśmy długo, bo of koz musiałyśmy się przez las jechać ultra wolno. ;-; Ostatnio padało, a że my na odludziu, błoto wszędzie, jakieś wilcze doły i w ogóle ja chcę asfalt. W końcu wyjechałyśmy i mogłyśmy jechać legalną 80 wprost na lotnisko.
Tam musiałyśmy jeszcze chwilę czekać na samolot i w ogóle się denerwowałam jak Acida przeżyła lot i ile to moją ciotkę musiało dużo kosztować, ale tam póki się nie skarży jest git. Very Happy W końcu wylądowała i Tyarszon mało nie zemdlał z zachwytu.
- JAKIE TO ŚLICZNE JEST – zawyła podbiegając do Kwasa i zaczęły się miziać i w ogóle Tiar pokochała Rudą, a Ruda Tiara. Jako że młoda ubrana była w transportówkę, wylegitymowałam się tylko, podpisałam co trzeba i zapakowałyśmy ją do przyczepy. Oczywiście było trochę cyrków, ale w końcu doszłyśmy do porozumienia. Ruszyłyśmy z powrotem, mała się trochę rzucała, a Tiar się zachwycał, że ona taka fajna, mizialna i fogle. No ja też się cieszyłam, że mam takiego fajnego, ugodowego klaczona, a nie jakiegoś dzikiego wariata. ;-; W końcu zajechaliśmy do Dean i wszyscy czekali na dziedzińcu, jak zawsze kiedy nowy koń przyjeżdżał.
- POKOCHACIE JĄ – wydarł się Tyar wybiegając z auta. Otworzyła przyczepę, a ja wylazłam z Kwasem na rampę dokonując prezencji. Ruda jeszcze zaczęła machać łbem, rozwiało jej grzywę i w ogóle wyglądała tak:

I wszyscy się nią zachwycali i zaczęli ją miziać, a Kwasu była najszczęśliwszą kobyłą na świecie bo kochała być głaskana. Dejczacz się zachwycał, że ona taka grzeczna i nie będzie problemów, Arraj się zachwycał bo mizialna, Tyarszon się zachwycał w ogóle, a chopy to się paczały na nas jak na debili. ;-; A potem odprowadziłyśmy Rudą do boksu, trochę się pokręciła a potem zaczęła się zaprzyjaźniać z kolegami obok. Do Litka trochę porżała, ale źle jej się sięgało, więc rozpoczęła zaprzyjaźnianie się z Sunem. Zaczęli się skubać i tulać, a my zrobiliśmy grupowe „awwwwwwww” i wiedzieliśmy, że zostaną friendsami foreversami. Potem wypuściliśmy konie na padok i Kwasu kontynuowała misję „BE FRIENDS WITH EVERYONE” i miziała się z Sunem przez ogrodzenie. Potem poszłyśmy coś zjeść, bo zgłodniałyśmy.
- No to ten, kiedy robimy zaje teren z naszymi superuber końmi? – zagadnął Dejczyk.
- Ja nie chcę nic mówić, ale Kwasu jest jedyną klaczą w tym towarzystwie, a tego, Wiwerna się ogierzy, Skyrim to wredota, a Enzo to seryjny morderca, wienc nie wiem – mruknęłam niezadowolona.
- No weś, w towarzystwie Rudej się uspokoją, poza tym trzeba koniowi pokazać tereny TAK? Savoir się będzie kochał ze Skyrimem, więc o nich nie ma się co martwić. A może twoja klaczyna-przyjaciel-wszystkich-koni zostanie Best friendem Enza? SKĄD MOŻESZ WIEDZIEĆ ŻE NIE? – zawołał dziarsko Dejczyk.
- No właśnie – potwierdził Arraj.
- No nie wiem, Enzo nie ma przyjaciół – zawył Tyar.
- A twoja mama? – zagadnął Dejszon – Ruda ma siłę przekonywania, jest tu jakieś 30 minut i już się ze wszystkimi przyjaźni. XD
- A jak Enzo ją otumani chloroformem, zaciągnie w krzaki, zgwałci i zabije? ;-; - rzekłam paranoicznie, a wszyscy się na mnie spojrzeli jak na debila.
- Nie no chyba nie będzie tak źle. O tym morderstwie mówię – rzekł Tyarszon, a ja popadłam w depresję. No ale się zgodziłam i stwierdziłyśmy, że jedziemy w najbliższych dniach. Potem ktoś zadzwonił do drzwi i była to mama Tyara. Przywitałyśmy się grzecznie i fogle pani Marchan miała ciasteczka. :3 I było miło i w ogóle dopóki…
- DEJCZA, ZOSTAWIŁAŚ WIBRATOR NA SZAFCE! – donośny krzyk Maksia dał się słyszeć w kuchni i wszystkie się zawstydałyśmy i zaczerwieniłyśmy bo nasza brudna prawda wyszła na jaw. ;-; Dei poszła na góre i dały się słyszeć jęki rozpaczy maltretowanego Maksa, a mama Tyara tylko się śmiała, Lol. Potem poszłyśmy pokazać jak Enzo się spisuje i po drodze Kwasu wychyliła łebek i domagała się miziania i mama Tyara ją wygłaskała i podrapała za uszkami jak Ruda lubi najbardziej. :3
- Kto to? – zapytała drapiąc małą.
- To jest dziewczyna Enza – zaśmiał się Dejczol.
- No, mówiłam, że to dobry koń jest, już przyjaciół ma.
- Mamo, Enzo nie ma przyjaciół ;-; - zawyła Tyar ponownie.
Potem poszłyśmy do Enza i mama Tiara go POGŁASKAŁA. I NIE STRACIŁA RĘKI. Poczułam podziw do tej kobiety. Potem wróciłyśmy do domu i dostałyśmy więcej ciasteczek i w ogóle mama Tyarca jest wielka. Potem pojechała do domu, a my sobie siedziałyśmy i się nudziłyśmy, więc poszłyśmy na pastwiska, a potem do lasu i w ogóle potem było nudno. ;-; Ale wieczorem znowu urządziliśmy libację z ogniskiem i było fajnie. Smile


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Gniadoszka dnia Sob 20:04, 06 Lip 2013, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare