Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
03.05.2012r. - konna majówka w doborowym towarzychu cz. 1

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tiara
Pensjonariusz
PostWysłany: Czw 20:29, 03 Maj 2012 Powrót do góry


Dołączył: 13 Cze 2011

Posty: 385
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

Gdy zwyczajowo o godzinie siódmej rano siedziałam w kuchni i pochłaniałam swojego tosta z dżemem. Musiałam się zabarykadować, bo dookoła krążył straszliwy potwór - Gniadoszka, która mimo tego, że dostała swojego Merlina na gwiazdkę, tak czy siak nadal podpierdzielała innym tosty. c.c Tak więc siedziałam przy stole przykurczona z kromką w łapie, a naokoło talerza stały rozmaite książki o koniach, które wyciągnęłam z Deanowskiej bilioteczki.
Już prawie dokończyłam szamanie swojej ubogiej w składniki potrawy i byłam zadowolona z tego, że fort mojej roboty dobrze się spisał i ochronił mnie przed Gniadulzubem (wiecie, taka Rysualna wersja Belzebuba). Niestety nie dane mi było dokończyć posiłku w spokoju. Do kuchni wpadł ktoś, kto radośnie odsunął od stołu stołek, na którym siedziałam. Owa osoba odchyliła później do tyłu mebel, który wg Simów jest komfortowy (ta, podnosi komfort, wiecie przecież, nerdy Wy moje u.u). Ja natomiast wrzasnęłam nienaturalnie wysokim ze strachu głosem i próbowałam się bronić, machając tostem we wszystkie strony. Przenikliwy wrzask został jednak stłumiony przez tego ktosia, bo zatkał moją japę swoimi ustami, a gdy się ode mnie odsunął, wyrwał mi z ręki kanapkę i pożarł ją z premedytacją.
- Zamorduję, zgwałcę i zakopię - mruknęłam cicho i wstałam od stołu, dźgając Adama palcem w żebra.
- Ajajajaj! - pisnął i zaczął brechtać, po czym podlazł do mnie od tyłu i objął mnie w pasie. - Gwałcić to mnie możesz ile chcesz - wymruczał mi do ucha.
- A idź, zboczeńcu. - machnęłam ręką, śmiejąc się.
Zebrałam potem książki i odniosłam je na miejsce, a w tym czasie czarnowłosy robił sobie śniadanie. Gdy wróciłam do kuchni i podeszłam do lodówki, coby wyciągnąć sobie soczek, Adaś wybełkotał coś, przeżuwając chleb.
- Że hę? Nie mów z pełnymi ustami, padawanie - powiedziałam i spojrzałam na niego wyczekująco.
- Pojedźmy na koniach na majówkę - powiedział, gdy przełknął to co miał w otworze gębowym.
- Eee, chyba Ci się śni, jest zbyt upalnie, nigdzie nie wychodzę! - zaprotestowałam. I rzuciłam fochem tak dla zasady.
- Czy ktoś wspominał o konnej majówce?! Z PROCENTAMI?! - usłyszeliśmy BARDZO głośne pytanie Deja, która właśnie wbiła do kuchni.
- Teoretycznie o procentach nie było mowy, ale jeśli chcesz... - powiedział Adam z tajemniczym uśmieszkiem.
- Mrehehehehehe, to ja chcę, ja chcę! - pisnęła i zaczęła skakać dookoła mnie.
- Nie czcij tego wcielenia zła, bo ona nie chce jechać - odparł chłopak, wskazując mnie skinieniem głowy.
- No jak to, nooo? - Dei w jednym momencie przestała skakać i posmutniała. - Jedź - dodała lakonicznie.
- Nie - odpowiedziałam.
- Jedź!
- Nieee!
- JEDŹ I TO ZARAZ, BOO... BO... BO CI UKRADNĘ CHŁOPA! - krzyknęła Deiszonia.
- Nie będziesz nikogo nikomu kraść! - krzyknął Maks, który pojawił się nagle w kuchni. Adam siedział nadal przy stole i brechtał z zaistniałej sytuacji. W kuchni generalnie podniósł się ogólny gwar, bo Dei zaczęła tłumaczyć Maksowi, że ona go wcale nie zdradza ani nic z tych rzeczy i, że tylko chciała zmusić mnie szantażem do tej majówki. Adaś się śmiał, a ja zaczęłam zmywać naczynia, żeby się czymś zająć. Więc, no jak mówiłam - chaos.
- Majówka? Ooo, to ja jadę z Wami! - odpowiedział w końcu blondas, a ja zrobiłam facepalma, bo to znaczyło, że Adam już teraz koniecznie będzie chciał mnie wyciągnąć na ten wyjazd, skoro już 3 osoby chcą jechać, a w ogóle to on przecież nie pojedzie sam w towarzystwie jednej pary i takie tam inne bujdy na resorach.
- Słyszę o fajnych rzeczach i czuję fajne zapachy! - wparowała Gniada do kuchni i spojrzała na mnie zafochowana, ponieważ nie dałam jej uprzednio dostępu do mojego pożywienia.
- Tak się składa, że nie ma tu już nic do jedzenia - odparłam z rozbawieniem.
- No to, to... to się wypchaj tym swoim dżemem - powiedziała Gniad i tupnęła teatralnie nogą w posadzkę.
- Już się nim wypchałam - odpowiedziałam ze śmiechem.
- No to wyjdź za drzwi i zobacz czy Cię tam nie ma! - odgryzła się dziewucha.
- Oj no, Gniado, nie gniewaj się. Wyczyściłam Ci Merlina - starałam się udobruchać Rysualkę.
- NIKT NIE MA PRAWA DOTYKAĆ MERLINA! - wrzasnęła, wpadając w szał. Zaczęła biegać po kuchni i robić jeszcze większe zamieszanie niż do tej pory było. Tornado. No istne tornado.
- EWAKUŁEJSZYN! - wrzasnęła Say, która również przyszła sobie ze swoim chłopem do kuchni. Szybko jednak stwierdzili, że nie ma sensu dłużej się tam kisić.
Wybiegliśmy na pole i zamknęliśmy dom na klucz, coby Gniad się nie wydostała. o.o
- No to co, jadymy na tą majówkę? - powiedziała Sayszonia i zachichotała, gdy Robert zaczął ją smyrać po żebrach i szyi.
- Umówiliście się jakoś, żeby mi dziś zrobić na złość, czy coś? - jęknęłam cicho.
- Czemu na złość? - zdziwiła się Say.
- No bo ten ciul mi to zaproponował, a ja się nie zgodziłam, a teraz tyle ludu chce jechać, no to przecież ja mu tego nie mogę zrobić, że go zostawię tak samego wśród dwóch par - wyżaliłam się. - ALE TAK MI SIĘ NIE CHCEEE! - dodałam i wzniosłam oczy ku niebu.
- Oj no, weź no, jedź no, fajnie będzie! - odpowiedziała Sayuri.
- No - dodał Maks, a Say spojrzała na niego wzrokiem mordercy.
- MY TEŻ JEDZIEMY! - dało się nagle słyszeć głośny wrzask z Maverowej części. Przybiegła do nas Kana, a za nią szedł spokojnym krokiem Damian.
- No masz - odburknęłam tylko cicho i usiadłam po turecku na ziemi. Wszyscy mnie zignorowali i zaczęli się cieszyć, że kolejna dwójka jest chętna na majówkę.
- To my, khm, też? - usłyszeliśmy cichy głos Arraja, który wyglądał z okna swojego pokoju.
- GHAAAAA! - położyłam się w piżamie na ziemi i zaczęłam się tarzać jak debil.
- Wszyscy w domu zdrowi...? - zapytał Adam, stanąwszy nade mną w rozkroku.
- Tak dla Twojej wiadomości, moim obecnym domem jest Deandrei, a więc obrażasz wszystkich ludzi tu mieszkających, konie, psy, koty, pawie, a na końcu SIEBIE SAMEGO! - krzyknęłam i zamachnęłam się ręką, żeby przydzwonić mu... tam gdzie nie powinnam, ale no khm, nastawił się, tępak. c.c
- EJ, EJ, STOP! Uszkodzisz mnie i co będzie? Jeszcze mnie skrócą i nie będziemy mieli co robić w nocy - powiedział obrażony.
Uniosłam tylko brwi w odpowiedzi, po czym roześmiałam się i wyciągnęłam ręce do chłopaka. Chwycił mnie za dłonie i podciągnął do góry, po czym ściskając mnie mocno, zapytał
- To mam rozumieć, że jedziesz, taaak?
- Niech Ci będzie. - dałam mu kuksańca w bok i odeszłam ze śmiechem. - Muszę się wykąpać, bo uwaliłam sobie włosy w piasku i możemy jechać!
- To ja jadę na Zenowarzeeee! - krzyknęła radośnie Deidre.
- A ja na Sherku - dodał Maks.
- Ja na Gwałcie, Rob na Secrecie - powiedziała Sayura.
- Ja na Etnie, hahahaha, ale nowość, nie? - powiedziała Kana i zaczęła brechtać.
- To ja Ci ukradnę Runa - powiedział Damian i spojrzał na nią zawadiacko.
- JA NA EMERALDZIEE! - wrzasnęła Arr z okna.
- Ja mogę wziąć Avanious'a - powiedział Dawid.
- Ja wezmę Suna - odparł Adam.
- A ja Hida, ale po kija to w ogóle mówimy? - spytałam ze zdziwieniem.
Nastąpiło wszechobecne milczenie i wszyscy patrzyli po sobie, sami nie wiedząc po co to robimy.
- A TAK DLA JAJ! JA NATOMIAST BIERE DEMONA I ZABIERAM SIĘ Z WAMI! - krzyknęła Gniad, wyparowując z kuchni na zewnątrz. Oj, udało jej się wydostać, tylko pytanie... JAK?!
- Ja też, ja teżjateżjateż! Biorę Walkirięęęęęęęęęęęęęęę! - poinformowała nas radośnie Carr, która przybiegła do nas z prędkością światła.
- Dwanaście osób, DWANAŚCIE... - wymruczałam w amoku.
- No i cooo, im więcej tym lepiej! - kwiknęła Dei i uwiesiła się na szyi Maksa, który patrzył na nas tak, jakby chciał nam powiedzieć "weźcie ze mnie tego pasożyta".
Wypuściłam powietrze ze świstem, ale patrząc na tych głupków od razu się roześmiałam. I tak staliśmy przez chwile, wszyscy brechtaliśmy i generalnie było spoko. Potem poszłam się wykąpać, a o 10, gdy wszyscy już zjedli śniadania etc, przygotowaliśmy konie do jazdy.
Czekał nas długi dzień, bowiem chcieliśmy jechać gdzieś hen w szeroki świat, by potem rozpalić ognisko, posiedzieć, pośpiewać, pożreć, popić i inne takie, może nie będę zdradzać. xD


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Z życia stajni / Dzienniki Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare