Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
08.11.14 - Praca z ziemi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Etna [*]
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kana
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 8:47, 08 Lis 2014 Powrót do góry


Dołączył: 13 Wrz 2011

Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Po dłuższej przerwie stwierdziłam, że trochę popracuję z Etną. Najpierw przygotowałam sobie plac, rozłożyłam drągi, krzyżaczki itd. Potem zaniosłam potrzebny mi sprzęt do stajni i wyprowadziłam klacz. Ostatnio nie miałam dla niej zbyt wiele czasu, przez co Gniada domagała się mojej uwagi. Przez chwilkę miziałam ją i tuliłam żeby nie płakała, a potem szybko wyszczotkowałam. Sprawdziłam czy nie ma żadnych ran, rozczesałam grzywę i ogon, i wyczyściłam porządnie kopyta. Podpięłam lonże i poszłyśmy na plac.

Na początek trzeba było nam porządnej rozgrzewki. Na okręgu zacmokałam by stępowała wokół mnie. Klacz posłusznie ruszyła do przodu. Była trochę rozkojarzona, więc zmieniłam kierunek, by zwróciła na mnie uwagę. Po paru okrążeniach, zachęciłam ją głosem do kłusa. Etna spokojnie wrzuciła wyższy bieg, chociaż na początku troszkę się spięła. Pozwoliłam jej kłusować własnym rytmem przez jakiś czas, po czym znów zmieniłam kierunek i kazałam jej zagalopować.

Klacz jakby dostała zastrzyk energii i wyrwała do przodu, aż ciężko mi było ją utrzymać. Głosem dawałam jej do zrozumienia, że ma wyluzować i powoli skracała wykrok, jednak wciąż rwała do przodu w chwilach mojej nieuwagi. Zwolniłam ją do stępa i pozwoliłam rozluźnić mięśnie.

Zatrzymałam ją i zaczęłam rozciągać nogi, podnosząc je. Przednie zginałam do oporu i wyciągałam powoli do przodu, potem rozprostowywałam nogę i po prostu ją podnosiłam. Klacz sama dobrze utrzymywała równowagę, za co byłam jej bardzo wdzięczna ponieważ obie byśmy w tej chwili leżały. Pochwaliłam ją i dałam kawałek marchewki.
Następnie, w podobny sposób, porozciągałam kończyny tylne. Podnosiłam i najpierw ciągnęłam w przód, potem w tył. Pochwaliłam ją i zaczęłam rozciąganie szyi na boki. Podstawiłam jej kawałek marcheweczki pod nos i przyciągałam jej pysk do prawego boku. Klacz ładnie się wygięła i dotknęła łopatki. Dałam przysmak i ponownie zachęciłam ją do skrętu, tym razem trochę dalej. Udało nam się dotrzeć aż do biodra. Etna dostała swoje wynagrodzenie i przeszłam do rozciągania szyi w drugą stronę. Zajęło nam więcej czasu dotarcie do biodra, bowiem lewa strona była tą złą, niewygodną. Ale grunt, że się udało.

Na koniec zostawiłam rozciąganie grzbietu. Wzięłam kolejny kawałek marchewki i podłożyłam jej pod nos, jednak nie pozwoliłam zjeść. Powoli opuszczałam rękę w dół, tak by klacz pochyliła łeb i wyciągnęła szyję. Gdy jej nos był prawie przy ziemi, dałam jej nagrodę. Pogłaskałam ją i kolejnym kawałkiem marchewki zachęciłam ją do ponownego obniżenia głowy. Tym razem jednak, kazałam jej wsadzić pysk między nogi. Troszkę się natrudziła, ale powolutku doszłyśmy do celu. Dałam jej marchewkę i pogłaskałam.
Klacz była rozciągnięta i rozgrzana, więc mogłyśmy już pracować. Na początek ustawiłam jej drągi do przechodzenia w stępie. Najpierw na prostej, a potem po okręgu. Klacz bez problemu przez nie przechodziła, aktywnym krokiem, angażując zad i podnosząc wysoko nogi. Powtórzyłam to samo w kłusie. Także bez problemów.

Ułożyłam ciasną ścieżkę z zakrętami z drągów i wprowadziłam tam klacz. Z lekkim przerażeniem patrzyła się na drągi, jednak mój widok chyba ją uspokajał. Poprowadziłam ją tak by nie pukała w drągi, co wymagało od niej wyginania całego ciała. Całkiem ładnie nam to poszło, więc utrudniłam trochę zadanie – zrobiłam ostrzejsze zakręty i mniej miejsca do stawiania kopyt. Tym razem Etna miała małe problemy, ale powolutku szłyśmy tym naszym korytarzem, aż w końcu klacz zaczęła uważać gdzie stawia kopyta i uważnie przechodzić ścieżkę. Pochwaliłam ją.

Kolejnym ćwiczeniem był slalom. Ustawiam pachołki dosyć szeroko i przeprowadziłam przez nie klacz stępem. Nie było żadnych problemów, więc powtórzyłam w kłusie. Było za łatwo, więc zmniejszyłam odległość pachołków. W stępie nie było problemów, jednak w kłusie już klacz nie wyrabiała. Skróciłam trochę jej kłus i tym razem poszło lepiej, jednak to nie było to co chciałam uzyskać. By to poprawić, ustawiłam dwa pachołki i zaczęłam z nią robić ósemki. Najpierw duże, a potem coraz mniejsze. Przy mniejszych, kazałam jej jechać tym samym tempem w kłusie.
Po paru razach udało nam się zrobić w kłusie małe ósemki, więc wróciłam do slalomu. Od razu było widać poprawę. Dałam jej w nagrodę kawałek marchewki. Ustawiłam mały tor przeszkód - drągi do przejścia, ścieżka z drągów i slalom - i postanowiłam go pokonać z Gniadą. Oczywiście w kłusie, więc najpierw polonżowałam klacz chwilkę by złapać odpowiedni rytm i zaczęłyśmy od drążków. Etna, tak jak na początku, bez problemu przeszła przez drągi podnosząc ładnie nogi i nie potykając się. Potem wprowadziłam ją w ciasną ścieżkę, też z drągów, w której miała się wykazać skoncentrowaniem i giętkością. Klacz na początku trochę zgubiła rytm, widząc klaustrofobiczny mini korytarz, jednak po mojej zachęcie głosem ładnie przeszła. Ze slalomem również nie było już problemów. Ucieszona, pochwaliłam ją i dałam marchewkę do schrupania.

Stwierdziłam, że na dzisiaj już dosyć pracy. Klacz była trochę spięta, więc na lonży pozwoliłam jej pogalopować troszkę. Po chwili rozluźniła się – obniżyła łeb, a ogon swobodnie opadał bez nerwowego machania. Zwolniłam ją do kłusu, a potem chwilę stępa, by wyciszyć mięśnie.

Na sam koniec, zostawiłam masaż T-touch. Zatrzymałam klacz i zaczęłam okrężnymi ruchami palców masować kłąb. Klaczy wyraźnie się to podobało, zmniejszyło się tętno, przymknięte oczy i ciche parskanie. Kontynuowałam na grzbiecie i zadzie, a potem przeszłam w kierunku szyi i łba. Klacz stała sobie cicho, zrelaksowana, a ja wykonywałam moją prace. Przy okazji masażu, sprawdziłam stan jej skóry, czy nie ma zadrapań ani ran, czy żaden kleszcz nie wysysa jej krwi. Wszystko było w porządku. Klacz bardzo mi ufała, więc mogłam masować także jej uszy.

Tak rozluźnioną klacz, postanowiłam zabrać jeszcze na krótki spacer do sadu z jabłkami. Poszłyśmy sobie wolnym krokiem. Odpięłam lonże, by sprawdzić czy klacz będzie za mną podążała i tak właśnie się stało. Klacz szła z pyskiem przy moim ramieniu nie odstępując mnie na krok. Bardzo mnie to cieszyło. W sadzie, dałam jej parę jabłek do schrupania i pozwoliłam poskubać resztki trawy przed zimą. Spędziłyśmy tam około dwudziestu minut, a potem wróciłyśmy do stajni.

Przed stajnią wyszczotkowałam porządnie jej sierść i rozczesałam grzywę i ogon. Sprawdziłam nogi – czy nie ma żadnych urazów – oraz kopyta, które wyczyściłam i posmarowałam smarem by je wzmocnić. Tak wypieszczoną klacz odstawiłam do jej boksu i poszłam zając się innymi końmi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kana dnia Pon 10:44, 17 Lis 2014, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Etna [*] Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare