Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Av. Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 20:56, 30 Mar 2010 |
|
|
Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 367 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyszłam do stajni Av, gdzie moją uwagę przyciągnęła od razu siwa folblutka stojąca niedaleko wyjścia. Była bardzo ładna i majestatyczna. Pogłaskałam ją po łbie, a ta przymknęła oczy. Jej sierść była jedwabista w dotyku.
Poszłam do siodlarni i wzięłam sobie tym razem siodło wszechstronne, co może zdziwić konia, oraz jej ogłowie, a dodatkowo ochraniacze sportowe. Na zakończenie obładowałam się szczotkami w skrzynce.
Podeszłam do klaczki i wyciągnęła ją na uwiązie z boksu. Cały sprzęt ją zainteresował, bo było go jakoś tak więcej, ale grzecznie poszła ze mną i dała się uwiązać. Wyczyściłam ją bez żadnego problemu. Hatynka stała spokojnie, nie kręciła się i grzecznie podała wszystkie kopyta oraz znosiła wszelkie zabiegi pielęgnacyjne.
Po pewnym czasie osiodłałam ją i chyba trochę zdziwił ją ciężar siodła, gdyż nie co ugięła nogi i obróciła się w moją stronę. Na zakończenie założyłam jej ochraniacze, które jej nie bardzo pasowały i z tego powodu podnosiła wysoko nogi.
Wybyłyśmy ze stajni na halę, gdzie czekały na nas cztery przeszkody – koperty – o wysokości ok. 30cm. Były ustawione jedna za drugą na środku z przerwami na trzy foulee. Zainteresowana folblutka spojrzała na nie przelotnie, ale nie zawracała sobie nimi dłużej głowy. Podpięłam jej popręg i po opuszczeniu strzemion wsiadłam. Ruszyłyśmy energicznym stępem, aby jak najszybciej przejść do sedna treningu. Hati ładnie reagowała na łydki i trzymała równe tempo marszu nie zwalniając i nie przyspieszając zarazem. Poklepałam ją i wykonywałam z nią wolty. Miała problem z zebraniem się, więc i na łukach się gorzej wyginała i nie były to jakieś proste ćwiczenia dla niej, więc z serpentyną dałam jej spokój. Z kolei zrobiłam z nią kilka ósemek i zakłusowałam. Również tu trzymała równe tempo, ale nie spieszyła mocno do galopu. Poklepałam ją i w tym chodzie wykonałam kilka wolt oraz ósemek dla rozgrzewki. Kiedy Hatynka zaczęła trochę szybciej oddychać zwolniłam do stępa, chodź wątpiłam, że jest to dla niej silny wysiłek.
Kolejnym krokiem było zapoznanie jej z przeszkodami. W tym celu jeździłam wokół przeszkód, pokazywałam jej, dawałam się zatrzymać, aby mogła je powąchać. Nie reagowała na nie jakoś niepożądanie, więc zakłusowałam i teraz z nią trochę powyciągałam ten chód, aby porządnie się rozciągnęła. Kiedy uznałam, że jesteśmy gotowe zwolniłam kłus i dałam jej sygnał do zagalopowania. Klaczka ruszyła z kopyta, ale ja ją ściągnęłam i próbowałam wyrównać w galopie skróconym. Powoli dochodziłyśmy do tego, więc najechałam na przeszkódki. Jako że jest początkującym skoczkiem starałam się jej pomóc dosiadem przybierając odpowiednie pozycje do zachowania równowagi. Szło całkiem nieźle, więc po ostatnim skoku poklepałam ją i zjechałam na lewy najazd, czyli na odwrotny niż jechałyśmy teraz. Niestety siwka nie zmieniła nogi, więc zwolniłam do kłusa i zagalopowałam na odpowiednią nogę.
Najechałyśmy po raz kolejny na tor przeszkód i jeszcze raz go pokonałyśmy. Tym razem dałam koniowi porządny sygnał do zmiany nogi nad ostatnią przeszkodą. Hatynka zmieniła, więc mogłyśmy swobodnie przegalopować koło i dopiero ruszyć na tor, ale...
Tym razem klaczka się zbuntowała i nie chciała mi przeskoczyć pierwszej przeszkody, a tym samym reszty. Spróbowałam jeszcze raz i nic. Ani nie chciała do tego podejść, a przed nią próbowała dębować. Nie wiem co jej się stało, więc dla ukojenia nerwów zrobiłam z nią jedno kółko galopu i... znów nic. Zmieniłam kierunek i kolejne koło galopem. No i w tym kierunku poszła. Ładnie pokonała wszystkie przeszkody, więc na ostatniej zmieniłam kierunek i pognałyśmy w drugą. I poszła. Nie mam zielonego pojęcia co jej wtedy było. Na ostatnim przejeździe zakończyłyśmy skoki i teraz skupiłam się na skróceniu jej tego galopu, bo dla niej praca wodzą, to było zwalnianie.
Dawałam jej łydkę do aktywnego galopowania, ale przy okazji mocno pracowałam dosiadem i kontrolowałam pysk wodzą, lecz folblutka nie miała najmniejszej ochoty do zebrania się. Zwolniłam ją do kłusa i w tym chodzie próbowałam zebrać. Niestety i tu były marne rezultaty, chodź niosła łeb nie co niżej, ale przecież to nie o to chodziło. Miała się podstawić i wyglądać jak porządny koń.
Skwitowałam, że najpierw przymusowo zbiorę ją na lonży.
I tak oto znaleźliśmy się w stępie na długiej wodzy. Po pewnym czasie klaczka była sucha, więc tylko nakryłam ją derką i poszłyśmy do stajni.
Tam zdjęłam jej siodło i założyłam pas do lonżowania. Przy nim pyły przyczepione wypinacze, więc tylko jeszcze lonża i bat. Zostawiłam ją w boksie uwiązaną, aby się nie schylała i popędziłam zebrać przeszkody. Poszło mi szybko, więc po chwili byłam w stajni.
Wróciłyśmy na halę w innym rynsztunku.
Zaczęłam bez wypinaczy i w ten sposób zrobiła kilkanaście kółek na jedną i drugą stronę. Po tym przypięłam jej wypinacze na taką dziurkę, aby trochę obniżyła łeb, ale żeby nie musiała specjalnie się wyginać. Przyjęła to z lekkim zaskoczeniem, bo jak to ona nie może sobie łba wyciągnąć. Szarpała się na pysku, ale kilka kółek w tę, kilka w tę dały jej do zrozumienia, że skończyły się dobre czasy.
Pokorną już klacz popędziłam lonżą do kłusa. Tu również musiała zrozumieć, że nie ma rzucania łbem. Po pewnym czasie zakapowała i dała spokój. Pochwaliłam ją głosem i zwolniłam. Zmieniłam kierunek i znów kłus.
Kiedy uznałam, że nie zaszkodzi zapięłam o dziurkę mocniej wypinacze. Nie buntowała się – chyba nie dostrzegła zmiany. W każdym razie szła ładnie kłusikiem no i zaczęła się powolutku podstawiać, ale szło jej to bardzo słabo. W takiej formie jeszcze przegalopowałam ją w obie strony. I tu cały ambaras, że coś ją trzyma i nie ma pełnego galopu, że bez wyciągniętej szyi nie ma szalonej jazdy i trochę jest nie wygodnie. Pochwaliłam ją za skrócenie tego chodu i przeszłam do kłusa. Po kilku minutach zaczęłam ją rozstępowywać.
Wróciłyśmy do stajni, a tam sprawdziłam jej kopyta, przygładziłam sierść miękką szczotką i przykryłam porządnie derką. Oczywiście cały sprzęt dawno wylądował w siodlarni. Pożegnałam się z końbyłą cukierkiem i wyszłam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|