Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
naut Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 19:54, 08 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Kwi 2011
Posty: 213 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Przyjechałam do Star Horses żeby zabrać jakiegoś koniowatego na krótki teren. Wysiadłam z samochodu i włożyłam ciepłą kurtkę z Fouganzy Cool. Skierowałam się do stajni i od razu zajrzałam na biegalnię najmłodszego zwierzaka z mojej gromadki :3. Wzięłam szczotki na biegalnię i najpierw przetarłam chusteczką (wilgotną) łepek konia. Założyłam ogłowie i pozapinałam. Koń uniósł wysoko łeb i wydął chrapy. Wyciągnęłam zgrzebło i usunęłam z konia kurz, zaklejki i martwe włosie. Potem włosianką poczyściłam i kopystką kopyta. Seiguento był grzeczny. Szybko rozczesałam ogon i wyprowadziłam ogiera z biegalni. Z siodlarni wygrzebałam nowy czaprak, doczepiłam do siodła i wrzuciłam na ogra. Zapięłam popręg na pierwszą dziurkę, założyłam ogierkowi owijki i wyszłam z nim na podwórko. Założyłam ciepłą czapkę i wsiadłam lekko w siodło. Cmoknęłam i wypchnęłam konia z krzyża do lasu. Na razie luuźna wodza, konio może się wyciągać. Seiguś korzystał z okazji i żuł wędzidło, opuścił łepek. Po kilku minutach zebrałam wodze na kontakt i przyłożyłam łydki, dając sygnał do kłusa. Było zimno, dobrze że nie ubierałam kasku tylko czapkę. Seicio ładnie, ostrożnie stawiał nogi w śniegu. Przyjemnie było tak sobie kłusować na luzie. Seigo robił coś w stylu zganaszowania, z wielkim zdziwieniem poklepałam go i zebrałam wodze, żeby nie wisiały jak firanki. Po kilku minutach zwolniłam go do stępa i znów zakłusowanie - spokojne, od łydki. Na początku musiałam go strzelić po zębach za wieszanie się na wędzidle, a potem już było ok. W pewnym momencie, stwierdziłam że można tu zagalopować, bo w innych miejscach nie było na to odpowiednich warunków. Dałam sygnał do galopu. Seig był powolny, ale ładnie stawiał nogi. Był dobry na taką pogodę, ostrożny i zdecydowany. Nie robił niczego tak nagle. Po kilku minutach zwolniłam go do kłusa i poklepałam po szyi otwartą dłonią. Kłusowaliśmy tak sobie i w końcu do stępa na krótki odpoczynek. W pewnym momencie Seiguś zwolnił dużo i zaczął się z zaciekawieniem ale i przerażeniem patrzeć w prawo. Starałam się znaleźć coś, co przyciągnęło jego uwagę. I nagle pod grubym pniem drzewa, zobaczyłam coś małego, ciężko oddychającego. Zatrzymałam Seiguento i zeskoczyłam z niego prędko. - Stój, mały - Powiedziałam kiedy trącił mnie nosem i pobiegłam do tego czegoś pod drzewem. Leżał tam malutki golden retriever, ciężko oddychał i można było bezproblemowo policzyć jego żebra. Dotknęłam go. Był lodowaty, ale obrócił swój maleńki pyszczek i polizał mnie w palec. Zdjęłam kurtkę szybko i ostrożnie położyłam na niej psa. Wzięłam na ręce 'zawiniątko' i poszłam do konia. Seiguś próbował wsadzić swój wielki nochal w pieska, ale zabrałam go i przez chwilę musiałam się zastanowić jak malucha zabrać żeby było szybciej. Jako że byłam weterynarzem, wiedziałam że zostało mu tylko kilka godzin życia. Zdjęłam czapkę, rękawiczki a nawet polar i owinęłam psa. Powinno być mu cieplej niż mi :3. Wgramoliłam się na Seiga. Cieszyłam się że to z nim wybrałam się w teren, bo był grzeczny. Od razu pospieszyłam go do kłusa i bardzo energicznym tempem udało się dojechać do Star Horses w miarę szybko. Tam spotkałam Karuchnę, która wchodziła do stajni. Poprosiłam ją o rozstępowanie Seiga. Zgodziła się, widząc psa w mojej bluzie i kurtce. Pobiegłam z nim do domu, gdzie było bardzo ciepło. Zdjęłam z niego moje rzeczy i przyjrzałam mu się. Było juz z nim lepiej, nie było mu tak zimno, jednak był zbyt słaby, by stanąć na łapy. Poszłam z nim do łazienki, gdzie była ogrzewana podłoga i położyłam go tam. Dałam mu jeść i pić, piesek nabrał trochę siły. Sytuacja była opanowana, było już mu dobrze. Lizał mnie po ręce z wdzięcznością. Głaskałam go ręką, aż zasnął. Już dobrze oddychał. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam tam i zobaczyłam Karuchnę. Weszła i powiedziała, że Seiga rozstępowała i odstawiła do boksu. Podziękowałam jej bardzo i zaprosiłam na herbatę. Wstawiłam wodę i poszłyśmy do łazienki. Piesek spał sobie i dobrze oddychał. Po upływie 30 minut, mały się obudził. Znów dałam mu jeść i pić. Nadal nie wstawał, ale już jego stan był lepszy. Stwiedziłam, że nadam mu imię Hermes. Potem wypisałam książeczkę zdrowia i znów malec się obudził. Kiedy trzeci raz go nakarmiłam, już wstał na łapki i zdołał przejść parę kroków. Potem wzięłam go na ręce i zawinęłam go w kurtki i bluzy. Potem się ubrałam i wyszłam z Herkiem na rękach do samochodu. Pojechałam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|