Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gniadoszka Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 20:32, 14 Sty 2014 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Tęskno mi się zrobiło za torem, więc stwierdziłam, że potrenię trochę Zanzarze. A co. Wzięłam siwej szczoty i polazłam na biegalnię. Klaczę rozsadzała energia, caplowała w kółko po biegalni z uszami w potylicy, łypiąc na wszystko. Potrzeba wyścigu aż z niej kipiała. Meh, może być ciężko z nią ćwiczyć, no ale spróbujemy. Wyprowadziłam ją na stanowisko, żeby wyczyścić. Nie była niegrzeczna, ale ciągnęła mnie trochę za sobą. Przytrzymałam ją za kantar, żeby mi nie uciekała do przodu. Przywiązałam i zabrałam się za czyszczenie. Twardą szczotką ją odkurzałam, ale siwa cały czas sięgała mi łbem do ręki. Irytowała mnie już, więc dostała marchewkę w ryjek i na chwilę się odczepiła. Zwiększyłam tempo czyszczenia, żeby nie zaczęła się nudzić. Wyszczotkowałam jej kopyta porządnie, „buty” miała mocne, ale dawno nie chodziła w regularnym treningu. Od razu postanowiłam więc, że pójdziemy na piach, bo na trawie ziemia może być twarda, tym bardziej jeżeli mróz przyciął w nocy. Strzałki wyczyściłam, wyszczotkowałam miękką i wyczesałam grzywę ogon. Nie chciałam ingerować samodzielnie w jej stajl, więc przydługą grzywę związałam w korki, a ogon obwiązałam owijką. Zanzy prychała już niecierpliwie, gdy tylko założyłam jej ogłowie to wręcz połknęła wędzidło. Kiedy dopinałam popręg już zaczęła przebierać nogami, aż miło było widzieć taki entuzjazm. Jak siwa zaczęła mi skubać włosy, pogłaskałam ją po ganaszach i wyprowadziłam na zewnątrz do „wsiadalni”. Swoje 170 cm miała i w życiu nie wyciągnęłabym nogi do strzemienia. Rzuciłam się na siodło, na co Zenza nie zareagowała w żadnym stopniu, wsunęłam nogi w strzemiona i ruszyłyśmy w stronę toru, caplując.
Rozgrzewkę zaczęłam od stępa, chociaż siwa szarpała się do przodu. Trzymałam ją mocno na kontakcie, stopniowo puszczając, patrząc czy nie wyciąga do przodu. Na początku trochę się wieszała, ale w końcu odpuściła. Ponieważ stępowałyśmy w drodze na tor, nie przeciągałam zbytnio tego etapu, tym bardziej, że Zazna zaczęła mnie próbować. Przeszłyśmy w miarę gładko do kłusa, choć nie obyło się bez lekkiego szarpania. Przekłusowałyśmy zakręt, potem przeszłyśmy do galopu. Siwa jak tylko zobaczyła prostą od razu chciała cwałować, ale przytrzymałam ją w galopie. Klacz była wyjątkowo zirytowana tym faktem, ale nie dałam się. Galopowała sztywno, bardziej w pionie jak w poziomie. Wróciłam z powrotem do kłusa i zawróciłam półwoltą. Znowu wróciłam do galopu, tym razem już aż tak się nie szarpała, więc odpuściłam jej w pysku. Od razu wyciągnęła i „spłaszczyła” galop. Zwolniłam do kłusa na wolcie i po przekłusowaniu zakrętu znowu wróciłam do galopu, luzując siwej. Przyspieszyła, ale nie wyrwała do cwału. Poszła ładnie, płasko, wyciągając galop długą fulą. Uznałam, że już wskoczyła fajnie w tryb wyciągania, jednak postanowiłam pomęczyć ją jeszcze na przejściach. Grunt to dobrze się rozgrzać, żeby kontuzji jakichś nie było. Zwolniłam ją do spokojnego galopu, potem do kłusa z woltą. Przekłusowałyśmy pół prostej, potem do cwału przez dwa kroki galopu. Pocwałowałyśmy do zakrętu, tam zwolniłyśmy do długiego galopu i za zakrętem z powrotem do cwału. Szło jej ładnie, płynnie i o to chodzi. W połowie następnej prostej przez galop do kłusa. Zansy wydawała się złapać zainteresowanie, dostała smaczka na dobrą współpracę, a ja przygotowałam sobie stoper.
Ustawiłam ją przy 1200m do celownika. Klacza biega na dead laście, więc musi się odpalić szybciej, niż konie z przodu stawki. Wystartowałyśmy z miejsca, siwa poszła mocno do przodu, przez co trochę się na początku uwiesiła. Włączyłam stoper w kieszeni i przytrzymałam ją w spokojnym tempie. Klacz biegła miarowo, oddychała normalnie, trochę się wieszała na wędzidle. Przyspieszyłyśmy tempo przy siedmiuset do celownika, a przy sześciuset zaczęłam wysyłać siwą, jednocześnie przełączając stoper, żeby policzyło mi na dwa czasy. Zanza wyszła niesamowicie mocno z zadu, poszła do przodu jak rakieta. Ledwo złapałam czas na celowniku. Niemal od razu zwolniłam ją do długiego galopu, gdyż miałam w planach jeszcze kilka pomiarów. Klacz od razu zareagowała na zwolnienie tempa, nie szarpała się i zachowała się raczej grzecznie. Po kolejnych dwustu metrach zwolniłam ją do kłusa i spojrzałam na stoper. Na pierwszych 600m wyszło 42 sekundy, na drugich niewiele ponad 36. Ładnie. Ma siwa kopa po matce, nie da się ukryć. Po przekłusowaniu sporego kawałka terenu zatrzymałyśmy się przy 1800m do celownika. Znowu wystartowałyśmy z miejsca, tym razem spokojniej, bez takiego szarpnięcia. Znów włączyłam stoper, tym razem postanowiłam złapać czas na trzech sześćsetkach. Klacz szła bardzo rytmicznie, spokojnie, nie dałam jej się szarpać. Nie chciałam jej przetrenować, co za dużo to nie zdrowo. Nie pociła się jeszcze bardzo, oddychała też normalnie. Dejcza by mnie chyba obdarła ze skóry gdybym zepsuła jej konia. ;-; Przy 1200 zwiększyłyśmy trochę tempo, a ja złapałam pierwszy czas. Zenzy szarpnęła mocniej, ale udało mi się przywołać ją do porządku. Zaczęła już się pocić, ale nie wypadała z rytmu, oddychała też normalnie. Próbowała się szarpać, im dłużej biegła tym więcej energii zbierała na finisz. Tak jak poprzednio poszłyśmy na pełnych obrotach przy 600 do celownika, złapałam drugi czas i pofrunęłyśmy. Zanza młóciła piach jak maszyna, odpuściłam jej wodze, bo by sobie chyba pysk uszkodziła. Zauważyłam, że im dłużej zbiera się do końcówki, tym szybciej w niej idzie. Minęłyśmy celownik, złapałam ostatni czas i zaczęłam zwalniać siwą, tym razem spokojniej, bo biegła więcej i z mocniejszą końcówką. Postanowiłam jej więcej nie męczyć, bo spociła się porządnie i traciła już trochę na rytmie, chociaż oddech miała w porządku. Przejrzałam czasy, pierwsze 600 – 45 sekund, drugie – 38 i ostatnie tylko 35 sekund. Zenza się trochę zmęczyła, nawet nie próbowała już szarpać.
Postanowiłam ją rozchodzić powoli. Najpierw szłyśmy spokojnym galopem, żeby nie zrobić zbyt dużego przeskoku. Potem zwolniłyśmy do kłusa, na chwilę znowu do galopu i do kłusa z woltą. Kłusowałyśmy spokojnie całe okrążenie, siwa stawiała nogi rytmicznie i uspokoiła trochę oddech. Wyraźnie ochłonęła i wyciszyła się po biegu. Po okrążeniu kłusa przeszłyśmy do stępa. Odpuściłam jej wodze, żeby mogła wyciągnąć szyje i zrelaksować się. Daleko wyciągała nogi, jakby przeciągając się po treningu. Gdy już wyschła i byłam pewna, że rozchodziła się po treningu, skierowałyśmy się w stronę stajni, gdzie ją rozsiodłałam. Wyczesałam ją porządnie po treningu i dla pewności wytarłam ręcznikiem, żeby się czasem nie przeziębiła. Nie chłodziłam jej nóg wodą, gdyż było trochę zimno, a miała iść na wybieg. Wtarłam jej więc wcierkę chłodzącą, zawinęłam owijkami i w derce oddałam Maksiowi, aby mogła wypocząć na świeżym powietrzu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|