Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Av. Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 16:43, 19 Kwi 2010 |
|
|
Dołączył: 29 Mar 2010
Posty: 367 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Kolejny dzień i kolejny telefon. Tym razem od niejakiej Av. Trening rajdowy, miło, szczególnie, że pogoda nie śmiała się chyba dzisiaj w jakikolwiek sposób psuć. Szybko zajechałam do stajni. Przy boksie klaczy czekał już sprzęt rajdowy i szczotki. Wyciągnęłam rękę w kierunku Lipki. Przyłożyła niepewnie chrapy do mojej dłoni, pogłaskałam ją powoli i weszłam do boksu ze szczotkami. Była zaciekawiona. Obserwowała uważnie moje ruchy. Zapięłam ją na uwiąż i przyprowadziłam na stanowisko. Zaczęłam ją czyścić dokładnie, aby się nie obtarła. Po wyczyszczeniu jej z wierzchu zajęłam się kopytami. Klaczka podawała je z początku opornie, ale to przecież konik polski, należałoby jej wybaczyć, chyba, że zręcznie robiła mnie w jajo z tym swoim oporem. Po kilku próbach jednak udało mi się wyczyścić jej wszystkie kopyta. Chwyciłam za czaprak i narzuciłam na jej grzbiet lekko. Potem wrzuciłam na nią siodło i zapięłam popręg. Odpięłam kantar i ściągnęłam go, założyłam klaczce ogłowie, wędzidło przyjęła bardzo grzecznie. Poprawiłam strzemiona na odpowiednią długość i wskoczyłam na klaczkę. Skróciłam jej delikatnie wodze i dodałam łydki do przodu. Klacz ruszyła i strzeliła z ogona. Jechaliśmy na razie powolutku. Kierowałyśmy się w stronę wyjazdu z ośrodka. Klacz nieco przyspieszyła i zaczęła próbować się cofać. Dodałam jednak łydki i przycisnęłam ją dosiadem i opornie poszła dalej. Kawałek jechałyśmy drogą utwardzoną, ale zaraz zauważyłam ścieżkę w las, którą postanowiłam pojechać już w domu gdy przeglądałam mapę, tego regionu, z pewnością był malowniczy. Zebrałam ją jeszcze mocniej by mieć lepszy kontakt, nieco się szarpała ale po upomnieniu łydkami uspokoiła się. Próbowała też skubać liście, które wyrastały z dłuższych gałęzi, ale to także jej się nie udało ponieważ starałam się ją pilnować. Ciszę w lesie przerywało tylko ćwierkanie ptaków i odgłos łamanych gałęzi pod naszym ciężarem. Dodałam łydki do kłusa. Była żwawa i drobiła. Anglezowała, ale nie było to dla mnie za wygodny, nigdy nie przepadał za końmi tego pokroju. Co jakiś czas strzelała z ogona oganiając się od komarów, które już powoli się budziły. Na połowie ścieżki leżała zwalona kłoda, która nie była jakiś wielkich rozmiarów. Najechałam na nią świadomie i klaczka zgrabnie ją przeskoczyła. Po kłodzie nadal kłusowała. Zmieniłam nogę i jechałam dalej. Klaczka była żywo zainteresowana terenem, strzygła uszyma. Nagle z lasu wyskoczył zając i przeciął na drogę. Klacz zatrzymała się miejscu i cofnęła kilka kroków. Dodałam łydki, ale ona zaczęła drobić w miejscu i iść bokiem. Zacmokałam i uderzyłam ją mocniej nogami. Ruszyła spięta. Mówiłam do niej po cichu i spokojnie, gdy przejechaliśmy obok strasznego miejsce rozluźniła się. Pogłaskałam ją i pochwaliłam słownie. Zwolniłam do stępa. Jechaliśmy powoli. Skręciłam w prawo w ścieżkę leśną. Rozpięłam trochę kamizelkę, gdyż zrobiło mi się nadto gorąco. Po chwili wyjechaliśmy na plażę. Było na niej pusto. Podjechałyśmy do wody. Wjechałyśmy do niej trochę. Lipka zaczęła kopać w nią nogą. Zawróciłam i jechałam wzdłuż brzegu. Usiadłam w siodło i dodałam łydki. Klacz ruszyła galopem. Miała szybki galop. Jechałam półsiadem. Co jakiś czas zalewała nas woda. Słychać było rytmicznie chlupanie. Wiatr wiał nam na przekór. Zwolniłam po jakimś czasie do kłusa. Klacz parsknęła i poruszyła uszyma w moja stronę. Chyba dopiero teraz się zgrałyśmy. Zauważyłam wysoką piaskową górkę. Ruszyłam w jej kierunku. Kilka kroków przed dodała łydki aby klacz zakłusowała. Pochyliłam się do przodu, klacz podjeżdżała do góry a pod koniec zagalopowała. Zatrzymała się na górze i pogłaskała ją po boku. Na dole była rzeczka i coś na wzór zeskoku do niej. Postanowiłam to wykorzystać. Odchyliłam się do tyłu a klacz powoli zjeżdżała z górki. Gdy zbliżałyśmy się do zeskoku dodała łydki. Klacz wyciągnęła szyję i zeskoczyła w dół w rzeczkę. Pochwaliłam ją. Dodała łydki do kłusa. Zakłusowała tym swoim szybki krokiem. Jechałyśmy po wąskiej ścieżce. Wyjechałyśmy z lasu na pole, na którym była wysoka trawa. Cały czas jechałyśmy kłusem. Klaczy prawie nie było widać w tej trawie. Zaśmiałam się cicho do siebie na ten widok. Klaczy chyba coś się nie spodobało bo bryknęła sobie dwa razy. Skarciłam ją krótkim i groźnym „Ej”. Usiadłam w siodło i dałam łydki, zacmokałam aby zagalopowała. Jechała szybki galopem. Szybciej niż przedtem. W półsiadzie było mi wygodnie. Przed nami pojawiła się góra, nie była stroma, więc podjechałyśmy pod nią bardzo szybkim galopem. I zjazd, zwolniłam do wolnego kłusa i odchyliłam się do tyłu. Zjechała powoli, nie było to jednak strome zejście, bardzo łagodne. Pogłaskałam ją i zwolniła do stępa. Przed nami widać już było stajnię. Zamierzałam ją rozstępować. Oddałam jej wodze, ale zauważyłam, że sobie próbuje podjeść, zebrałam je szybko gdy wjechałyśmy do lasu. Ścieżka była szeroko i wyjeżdżona przez konie. Wjechałyśmy na stanowisko. Zeszłam z niej i rozebrałam. Zaczęłam ją czyścić. Klacz była bardzo spocona. Nogi podała bardzo ładnie. Dałam jej marchewkę i wprowadziłam do boksu. Wyszłam ze stajni i wsiadłam do auta. Odjechałam.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|