Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Pierwsza lekka kontuzja - przebieg

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Poza treningiem
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rustler
Pensjonariusz
PostWysłany: Sob 12:10, 14 Sie 2010 Powrót do góry


Dołączył: 28 Gru 2009

Posty: 140
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

    Odkrycie kontuzji - wizyta na pastwisku


Weszłam do stajni i zobaczyłam, ze konie są wypuszczone. Miałam zamysły na jakiś trening czy coś, ale stwierdziłam, że po prostu porządnie wyczyszczę i pobawię się z Approvnem. Młody miał dzisiaj ode mnie wolne, doskonale o tym wiedział bo zajmował się koszeniem chwastów spod płota, nie zwracając na mnie uwagi. Ponownie wróciłam do stajni i zabrałam z siodlarni wiadro. Wrzuciłam do niego cały sprzęt do czyszczenia Approvna, kilka jabłek i uwiąz. Powolnym krokiem ruszyłam na pastwisko. Konie wiedzione ciekawością podchodziły, lecz zaraz uciekały w obawie, że zabiorę je na trening. Dotarłam wreszcie do kwatery moich chłopaków. Rutek dalej nie zwracał na mnie uwagi. Approvn tym czasem skierował na mnie uszyska i z zaciekawieniem śledził moje postępowanie. Położyłam wiadro na ziemi i odwróciłam się by zamknąć bramkę. Antek jednak raczył ruszyć się w moją stronę. Wymienił z Approvnem porozumiewawcze spojrzenie i kasztan też powolnym stępem zaczął się do mnie zbliżać. Po chwili przystanął.
- Helloł, mam tu jabłka - pokazałam koniom owoce. Podczas gdy Ruthless nieprzerwanie próbował mi jedno wyrwać Approvn zwiesił łeb i postał kilka niepewnych kroków. Coś było nie tak. Dałam jabłko wytrwałemu Gniadoszowi i podeszłam do Bloo. Przypięłam mu uwiąz i wręczyłam jabłko. Zjadł je z chęcią. Spokojnie ruszyłam z nim w stronę płotu by na chwilę czyszczenia go przywiązać. Przez chwilę mi dorównywał jednak stanął i uważnie postawił kolejną nogę, starając się nie obciążać prawej tylnej. Zmierzyłam ją wzrokiem - co prawda nie była opuchnięta. Powolutku przyprowadziłam i uwiązałam go przy wyjściu. Ostrożnie podniosłam feralną nogę stwierdzając przy okazji, że jest nienaturalnie gorąca. Przyczyna okazała się tkwić w kopycie. Dokładnie - tkwić. Był nią najzwyklejszy kapsel. Hm... Warka? Komuś będzie należał się ochrzan, stwierdziłam myśląc o miejscowych dresach. Delikatnie pozbyłam się zaklinowanego "bólu" i uspokoiłam kasztanka głaszcząc go po szyi. Cztery dni treningów w plecy. Dałam Rudemu jabłko i zabrałam sprzęt do czyszczenia. Powoli doprowadziłam go do stajni. Uwiązałam na korytarzu. Pora na weterynarza.

    Leczenie kontuzji - diagnoza




Po odkryciu położenia źródła bólu okazało się, że to najzwyklejsze podbicie. Na szczęście nie trzeba było kopyta otwierać. Stan zapalny był dopiero w początkowym stadium i nie zdążył wytworzyć się ropień. Zalecane zimne okłady na kopyto. Po około czterech dniach można powrócić do normalnych treningów. Podczas rekonwalescencji koń może padokować na piaskowym podłożu.

    Leczenie kontuzji - rekonwalestencja

14 sierpnia 2010

Approvn dostał dwa zastrzyki i na razie na nic nie narzeka. Wyprowadziłam go na korytarz i uwiązałam. Na tylne kopyto poszedł opatrunek z glinki chłodzącej i pampersa Laughing Porządne czyszczenie od stóp do głów, masaż kończyn i nieodłączne karmienie "biednego konisia" jabłkami, marchewkami i cukrem. Do wieczora Approvn został w stajni.

15 sierpnia 2010

Po powierzchownym wyczyszczeniu zabrałam wałacha na trening z Ruthlessem. To jest Approvn zajmował się padokowaniem na środku maneżu, a my wytrwale pracowaliśmy na śladzie Wink Wieczorem zażył trochę ruchu wymuszonego - dziesięć minut w karuzeli stępem, po uprzednim sprawdzeniu podłoża. Na noc założyłam mu opatrunek.

16 sierpnia 2010

Bloo przestał się skarżyć na ból w nodze. Był również bardzo ucieszony pastwiskowaniem na oddzielnej, małej kwaterze (25m2), po uprzedniej kontroli podłoża. Wieczorem odbyliśmy krótką sesję na basenie (pływanie). Na noc ponownie opatrunek.

17 sierpnia 2010

Dziś już lepiej. Wałacha rozpiera energia więc nie oparłam się pokusie lekkiego przelonżowania go w kłusie. Całodzienne padokowanie na piaszczystym maneżu z Ruthlessem. Wieczorem basen (chodzenie w wysokiej wodzie)

18 sierpnia 2010

Rano lonża w trzech chodach. Całodzienny maneż z RAW'em, z przerwami na treningi Gniadego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rustler dnia Wto 16:33, 17 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> ARCHIWUM / Approvn the Blues / Poza treningiem Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare