Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kana Pensjonariusz
|
Wysłany:
Nie 19:03, 25 Mar 2012 |
|
|
Dołączył: 13 Wrz 2011
Posty: 160 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Postanowiłyśmy z Tiarcem i Gniadem wybrać się w terenoszcza. Ustaliłyśmy że pojedziemy na część starego mavera, gdzie pościgamy się trochę na łąkach i poskaczemy z Runem i Etną w lesie : ) Tak więc z rana zaczęłyśmy szykować swoje konie. Damian miał jechać na Runie, ja na Etnie, Gniad na Arsze (jak to sie odmienia? XD) i Tiar na Sunie. Mieliśmy się spotkać o 9 na głównym placu Dean.
Run z Etną zaczepiali się przyjaźnie, co skutecznie przeszkadzało nam w czyszczeniu. Skończyliśmy czyszczonko koło 8.20 i poszliśmy z Damem po sprzęcior.
Gdy wróciliśmy po 5 minutach, konie stały spokojnie. Zaczęliśmy je ubierać. Run wyrywał trochę nogi przy ochraniaczach, a Etna próbowała mnie chapnąć gdy podciągnęłam jej popręg Za 15 minut 9 konie były już gotowe i poszliśmy szybko po nasze plecaki z apteczkami i małym prowiantem.
Potem wróciliśmy po konie i ruszyliśmy na plac główny, gdzie dotarliśmy kilka minut przed 9.
Gniad z Arhą stały przed wejściem do stajni, a Tiar z Sunem stępowali kawałek dalej. Arha widząc dwa kolejne konie zarżała, a Sun przystanął na chwile, po czym Tiar skierowała go w naszą stronę. Widząc, że dziewczyny były już gotowe, podciągnęłam popręg Etnie i szybko w skoczyłam. Klacz ruszyła się nerwowo i zrobiłyśmy kółeczko wokół własnej osi. Damian chwilę odczekał i też wskoczył. Gniadek z Tiarem były już koło nas.
- No to wyruszamy, jedziemy do Maverowej części i za stajnią wyjedziemy na dróżkę do lasu - poinstruowałam. I skierowałam klacz w tamtą stronę. Sun widząc, że konie go wyprzedzają stał się nerwowy i zaczął iść energicznie do przodu. Tiar go uspokajała. Wreszcie ustawiliśmy się: Run, Sun, Arha i Etna. Run szedł spokojnie z przodu podporządkowując sobie młodego Dancera, który miał ochotę wybiec do przodu. Arha ze skulonymi uszami utrzymywała bezpieczną odległość od szalejącego ogiera - jego tyłek latał na wszystkie strony i podnosił się co jakiś czas, bowiem Sun caplował i lekko brykał. Tiara cały czas starała się go uspokoić.
Etna szła trochę spięta widząc narwanego kasztanka. Rozglądała się wokół i sprawdzała wszystko.
Wyjechaliśmy ze stajni i ruszyliśmy dosyć szeroką dróżką. Było ciepło, słońca nie zasłaniała żadna chmura i powiewał lekki wiaterek. Po 10 minutach stępa konie ogólnie się rozluźniły, Sun się uspokoił i Arha rozluźniona zbliżyła się trochę do niego. Etna skupiła sie bardziej na mnie i moich pomocach. Wszystkie wzięłyśmy konie na mocniejszy kontakt i wjechałyśmy do lasku. Ptaki głośno ćwierkały i Etna znów się rozproszyła. Po kilku minutach zakłusowaliśmy. Tiar musiała mocno trzymać anglika by nie wyprzedził Runa, który trochę mozolnie szedł do przodu. Gniadek z Arhą spokojnie kłusowały, a ja pół paradami starałam sie nakłonić gniadą by znów się skoncentrowała.
Jechaliśmy kłusem przez jakieś 15 minut, a gdy zauważyliśmy, że lasek powoli się kończy, zwolniliśmy do stępa. Sun szedł już spokojnie, a Run rozbudził się i ruszył energicznie do przodu. Ja z Gniadkiem dreptałyśmy sobie spokojnie z tyłu obok siebie. Konie parskały co jakiś czas i szybko wyrównały oddechy. Za lasem rozciągała się łąka, gdzie mieliśmy zamiar się pościgać trochę przed skokami.
Po chwili wyjechaliśmy z lasu i słońce dotknęło nasze twarze. Odjechałyśmy kawałek i po chwili pognałyśmy konie do cwału. Po drugiej stronie łąki był las, gdzie mogłyśmy poskakać.
Przez kilka pierwszych sekund, wszystkie konie biegły równo, lecz po chwili Tiara z Sunem wybiegli na przód i zaczęli się szybko od nas oddalać. Run i Arha wyprzedzili nas trochę, ale na krótko. Staruszek zaczął się powoli męczyć i Damian zrównał się ze mną. Arha przez jakiś czas wyprzedzała nas, po czym Gniadek ją zwolnił i też do nas dołączyła. Tiar biegła przed nami już spokojnym galopem, kiedy Sun nagle odskoczył na bok wystraszony. Tiarcem szarpnęło na bok i tylko dzięki temu że chwyciła się siodła, nie spadła. Ogier spłoszony zaczął znów cwałować. Tiar utrzymywała się dzielnie i starała się uspokoić ogiera. Kiedy udało jej się go nawrócić w naszą stronę, zagrodziłyśmy im drogę by ogier dalej gdzieś nie pobiegł. Gdy do nas dojechała Sun dał się już prowadzić. Zrobiła kilka kółek w kłusie i potem do stępa. Ruszyliśmy stępem w stronę lasku i w międzyczasie Tiar opowiedział co tam się stało i że myślała że zdechnie Sun będąc już w grupie koni uspokoił się i rozluźnił. Biedak tak się zestresował, że do tej pory lekko dyszał.
Po kilku minutach wjechaliśmy na szeroką ścieżkę, która po jakimś czasie skręcała w środek lasu. Zmieniliśmy ustawienie, teraz jechałyśmy tak: Damian na Runie, Gniad z Arhą, ja z Etną i Tiar z Sunem na końcu, bowiem oni nie mieli skakać.
Gdy wjechaliśmy do lasu, przyśpieszyliśmy do kłusa i zrobiliśmy większe odstępy od siebie. Droga była sucha i mocno ubita, więc gdy tylko Damian zauważył pierwszą kłodę, zagalopowaliśmy. Przeszkoda miała gdzieś 30 cm i była na zakręcie dzięki czemu miałam dobrą widoczność na to co się działo przed nam. Run bez problemu sobie poradził. Gniadek też nie musiała zachęcać klaczy, by ładnie skoczyła nie wysoką kłodę. Arha z radości bryknęła po wylądowaniu i popruła na przód, ale Gniadu była przygotowana i zaraz ją wyhamowała. Ja musiałam trochę popędzić Etne. Klacz najechała ostrożnie i oddała bardzo lekki skok, o ile można było to nazwać skokiem. Przyśpieszyłyśmy i zaraz dogoniłyśmy Arhę. Tiarcu z Sunem przejechała obok kłody. Zaraz dojechaliśmy do strumyka. Run z Arhą dzielnie przegalopowały przez niego, jednak Etna i Sun nie miały tyle zaufania do grząskiego mułu w strumyczku. Przejechałyśmy go z Tiarcem kłusem i potem znów zagalopowałyśmy. Damian z Gniadkiem przeskoczyli już powalone drzewo, które miało ok. 60 cm. Szybko najechałyśmy z Etną i klacz mocno się wybiła. Spokojnie wylądowałyśmy i pogoniłyśmy na przód. Dzięki temu że las był rzadki, Tiara nie musiała jakoś kombinować by przejechać obok drzewa. Szybko nas dogoniła. Nagle zwolniliśmy do kłusa, bo ścieżka ostro zakręcała i prowadziła dosyć ostro pod górkę. Nasz kłus szybko przeszedł w stęp. Zmniejszyliśmy odległości i powoli się wspinaliśmy. Teren był trochę grząski, ale konie nie miały większych problemów. Po jakiś 10 minutach byliśmy już na szczycie i tam znów przyśpieszyliśmy. Zaczęliśmy teraz zjeżdżać, lecz teren był tylko lekko pochyły. Po drodze przeskoczyliśmy przez kolejną kłodę, i potem pogalopowaliśmy aż do końca lasu.
Gdy wyjechaliśmy z lasu, przed naszymi oczami ukazało się nieduże jeziorko, gdzie zawsze pławiliśmy konie. Tym razem mieliśmy tylko przejechać po plaży i potem obierzemy już drogę powrotną. Daliśmy koniom odsapnąć i po kilku minutach znów galopowaliśmy wzdłuż brzegu. Znów się zaczęliśmy ścigać. Tym razem prowadzenie objęła Arha, która pomimo tego, że na początku odmawiała galopu i stawiała się, jako jedyna potrafiła sobie poradzić z piachem. Sun galopował razem z Runem, a ja za nimi z Etną. Po chwili wszyscy wyrównaliśmy konie i wyglądaliśmy jak jakaś mafia jadąc jeden obok drugiego na potężnych koniach *o* Szybko dojechaliśmy na drugą stronę jeziora, gdzie zwolniliśmy do stępa.
Ruszyliśmy w stronę stajni wjeżdżając znów do lasu. Jednak ten las był malutki, tak że zaraz wyjechaliśmy z niego na szeroką dróżkę, która prowadziła prosto do stajni.
Słońce dalej mocno grzało, tylko wiatr wiał mocniej. Konie szły spokojnie, tylko Etna od czasu do czasu przystawała gdy zawiał silnie wiatr. Wróciliśmy do początkowego ustawienia: Run, Sun, Arha i Etna.
Daliśmy koniom wyciągnąć szyi i tak powoli sobie wracaliśmy do stajni. Po jednej stronie mieliśmy lasek, a po drugiej rozciągała się łąka, a za nią widać było ogrodzenia pastwisk. Po 20 minutach zauważyliśmy już pierwsze budynki stajenne.
Przyśpieszyliśmy do kłusa i po 10 minutach byliśmy już przed stajnią. Ja i Damian pożegnaliśmy się z Tiarcem i Gniadkiem, po czym ruszyliśmy do Maverowej części. Gniad z Tiarem pojechały dalej.
Rozebraliśmy konie i na myjce schłodziliśmy je po czym porządnie wytarliśmy i zrobiliśmy im masażyk. Dałam obu koniom jabłko w nagrodę, a potem zarzuciliśmy im derki i zaprowadziliśmy na wybiegi do wieczora. Potem poszliśmy sprawdzić i wyczyścić sprzęt. Gdy skończyliśmy poszliśmy na mocno spóźniony obiad.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|