Dołączył: 18 Maj 2011
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Weszłam do nowej stajni. Znaczy, dla mnie nowej. Podeszłam do ogiera, którego niedawno nabyła. Położyłam plecak obok jego boksu i zacmokałam. Ogier wychylił głowę ponad drzwiczki i prychnął na mnie. Wyciągnęłam z kieszeni marchewkę i dałam mu na otwartej dłoni. Ogier wziął warzywo z mojej dłoni i zaczął ją lizać. Po chwili popatrzył na mnie podejrzliwie, jakby pytał, czy się znamy. Uśmiechnęłam się, a on chyba sobie mnie przypomniał. Trącił mnie lekko w dłoń, pragnąc jeszcze kilku kawałków marchewek. Dałam mu jeszcze kawałek po czym sięgnęłam po kantar, który mu kupiłam. Otworzyłam lekko lego boks, a on wyciągnął lekko łepek. Założyłam mu kantar i wyregulowałam go. Dopięłam uwiąz i wyprowadziłam ogiera na myjkę. Szedł lekko caplując. Przywiązałam go tam i szybko poszłam po jego szczotki. Kiedy wróciłam, kantar był mokry, obśliniony. Ogierowi po prostu się nudziło i nie miał co robić. Pogłaskałam go i zaśmiałam cicho. Popatrzył na mnie lekko zdziwiony.
- Oj Kolorowy…
Powiedziałam uśmiechając się. Zaczęłam go czyścić. Wiercił się, nudził. Kiedy doszło do kopyt, podnosił je dość ładnie. Jednak wydawało mi się, że zaczynają mu gnić strzałki. Jednak nie byłam pewna. Ogierowi nudziło się stanie na trzech nogach, więc zaczął je wyrywać. Po chwili odłożyłam kopyto i poszłam szybko do siodlarni, aby pożyczyć dziegieć. Wróciłam z nim i pogłaskałam ogiera. Prychnął tylko. Wzięłam wąż ogrodowy, który leżał na myjce i przeciągnęłam go do ogiera. Ten nieco zdezorientowany, odskoczył kawałek. Zaczęłam doń cicho przemawiać. Zaczął się uspokajać i z zainteresowaniem zaczął wąchać waż. Puściłam wodę. Ogier zaczął łapać końcówkę w zęby i bawić się nią. Podrapałam go po chrapkach. Po chwili puścił i zaczęłam polewać kopyta. Wyczyściłam je dokładnie. Po chwili zakręciłam wodę i zwinęłam wąż. Posmarowałam mu kopyta dziegciem po czym szybko odniosłam jego rzeczy. Czekałam, aż dziegć nieco wyschnie po czym zaprowadziłam go przed stajnię, na trawę. Tam ogier schylił się i zaczął lekko urywać źdźbła. Ja usiadłam na ziemi i patrzyłam na ogiera. Po chwili do ogiera podleciał motylek. Usiadł mu na nosie, a ja roześmiałam się cicho, nie chcąc straszyć ogiera. Ten prychnął i zrzucił z siebie motyla. Po chwili uznałam, że muszę iść więc zaprowadziłam ogiera do stajni. Ten niechętnie pocaplował za mną. Wprowadziłam go do boksu po czym zdjęłam tam kantar i uwiąz. Wzięłam plecak i wrzuciłam mu do żłobu kilka marchewek. Ogier podszedł do żłobu i zjadł warzywa. Wyszłam ze stajni, uprzednio chowając rzeczy Singinga i gasząc światła.
Post został pochwalony 0 razy |