Dołączył: 31 Gru 2010
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Koń: Singing
Trener/jeździec: Auraya
Rodzaj treningu: wstęp do kroku hiszpańskiego, czyli początki wyrzutu nogi
Miejsce: padok
Czas: 45 min
Pogoda: słonecznie, ciepło, lekki wietrzyk
Bardzo się cieszyłam; tego dnia miał się odbyć mój pierwszy trening z Singingiem! Wsiadłam więc na rower i pojechałam do stajni.
Zastałam Sina na padoku. Pobiegłam do siodlarni po kantar, uwiąz, palcat, linkę i jego ulubione limonkowe cukierki. Podeszłam do bramki padoku, ale po chwili namysłu doszłam do wniosku, że nie chce mi się otwierać ogrodzenia, i przeskoczyłam je. Oczywiście był to mój Najdurniejszy Pomysł Dnia: w locie zahaczyłam uwiązem o bramkę i wywaliłam się; w zasadzie nic mi się nie stało, ale uwiąz wylądował w poidle i ociekała wodą. Zawiesiłam go na ogrodzeniu, żeby wysechł.
Podeszłam do Kolorowego; powitał mnie cichym parsknięciem. Był troszeczkę nieufny, ale w końcu widział mnie dopiero trzeci raz w życiu, więc postanowiłam mu to wybaczyć
Nałożyłam mu kantar i rozpoczęłam naukę. Stanęłam po jego lewej stronie i dotknęłam palcatem miejsca tuż pod łopatką, mówiąc "góra!". Zaskoczony Singing drgnął całą nogą i popatrzył na mnie. Natychmiast dostał limonkowy przysmak; zdziwiony szybko go przeżuł. Doszłam do wniosku że bardzo ładnie spisał się bez uwiązu, więc zdjęłam mu kantar, żeby poczuł się bardziej komfortowo. Powtórzyłam ćwiczenie, ale tym razem Misiek najwyraźniej nie zamierzał się ruszać; od razu niecierpliwym parsknięciem oznajmił chęć spałaszowania cukierka. Niestety musiałam go rozczarować - za lenistwo nie nagradzam
Dałam u jeszcze jedną szansę. Tym razem zaczął kombinować, i po znaku zgiął lekko pęcinę, odrywając tył kopyta od ziemi. Szybko je opuścił, lecz tym razem z chęcią schrupał dwa cukierki! Jestem z niego dumna, jest taki pojętny...
Po jeszcze trzykrotnym powtórzeniu ( za ostatnim razem oderwał już całe kopyto! ) postanowiłam na koniec zwiększyć poziom trudności. Przeciągnęłam mu linkę za pęciną, co na początku trochę go drażniło, ale wkrótce się z nią "zaprzyjaźnił", i złapałam jedną ręka za jej końce. Po znaku, kiedy Sin uniósł kopyto, pociągnęłam za linkę do przodu, tak że noga znalazła się mniej więcej w takiej pozycji jak do czyszczenia, no, może troszkę wyżej... Kiedy zdziwiony spojrzał na mnie, dostał aż trzy porcje limonkowego smakołyku!!! Powtórzyłam to jeszcze dwa razy, a za ostatnim razem uniósł nogę już prawie zupełnie sam! Spodobało mu się to bardzo, zwłaszcza ta część ćwiczenia z nagradzaniem, ale nie chciałam go zanudzać, żeby następnym razem był tak samo chętny do współpracy.
Zdjęłam mu linkę z pęciny i pożegnałam się z nim. Misiek zastrzygł uszami i podążył za mną aż do bramki, w nadziei na pożegnalny smakołyk; nie pomylił się, dostał aż dwa. Zdjęłam wciąż jeszcze mokry uwiąz z ogrodzenia i odniosłam cały sprzęt do siodlarni. Pomachałam do Sina na pożegnanie, wsiadłam na rower i pojechałam do domu... Smutno mi było zostawiać Kolorowego, ale na pocieszenie wiedziałam, że jutro przyjdę z powrotem, licząc na postępy
Post został pochwalony 1 raz |