Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Skoki - najazdy z ukosa, skoki z wolty (L/P)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks V / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dirnu
Pensjonariusz
PostWysłany: Pon 22:18, 24 Lis 2014 Powrót do góry


Dołączył: 12 Cze 2013

Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Pewien pensjonariusz Deandrei postanowił przez całą noc zajmować komputer. Wziął sobie za sprawę honoru znalezienie Skyrimowi jakiegoś fajnego zagadnienia na poniedziałkowy trening - ich pierwszy wspólny pod siodłem. Po lekkim obiedzie udał się na parkur i ustawił przeszkody. Zaangażował do tego też stajennego. Na razie w końcu stacjonaty były na L-kę - ktoś je będzie musiał potem podwyższyć!
W stajni zahaczył o siodlarnię, skąd wziął sprzęt rudaska i zaraz ruszył do jego boksu. Sky spoglądał na niego niespokojnie, ukryty w głębi boksu i raczej niechętny do wychodzenia. Niezniechęcony James wziął jego kantar i wszedł do boksu, kasztanowata noga uniosła się, ogier prychnął. Mężczyzna zaczekał chwilę, aż się kasztan uspokoił i wtedy założył mu kantar, dopiął uwiąz i ruszyli na myjkę. Tam czyszczenie i siodłanie, raczej nie krótkie i nie spokojne.

S'a dosiadł na samym środku parkuru, wskakując na jego grzbiet ze schodków. Najpierw luźna wodza, rozstępowanie. Sky caplował, podkłusowywał, zarzucał szlachetnym łbem... Wstrzymywać go trzeba było ostro. Po 7 minutach zaczął zbierać go na kontakt - ku zdziwieniu jeźdźca, załapał wędzidło od razu, choć do podstawiania zadu i schodzenia do ustawienia taki chętny już nie był. James westchnął tylko i zostawił to na później. W chwili obecnej spróbował wydłużyć trochę niewygodny, przykrótki wykrok rudasa w stępie. Zamknął łydki, pozostając na kontakcie podążył dłonią delikatnie do przodu, jednocześnie działał całym dosiadem, starając się jakby wypchnąć ogiera do przodu. Z początku kasztan wyrzucił tylko zad w górę, w ramach prostestu. Dopiero za drugim razem usłuchał i wydłużył krok. Wtedy przeszli dalej - do rozciągania się na łukach. Koła, wolty, ósemki, serpentyny.
Kłus, łuki, przejścia, galop, łuki. Na samej rozgrzewce Skyrim był jeszcze całkiem spokojny, James nagrodził go więc i zaraz dał mu stępa swobodnego, żeby przed skokami odetchnął.

Skierowali się na rozgrzewkową kopertówkę 80cm i tu podrzucenie zadem, prychnięcie i przyspieszenie z kłusa do galopu. Skręcił też z najazdu, uskakując na bok. Chyba nie miał ochoty dziś skakać! James zamknął rękę, ściągnął wodze, siadając głębiej w siodło.
-Prrr - zimne bardzo, ostrzegawcze.
Ale kasztan nie zwolnił. Więc zaraz mocniejsze pomoce, bacik. Ale chłopak nie myślał ustępować! Najwyraźniej do łba mu wpadło, że można spróbować jeźdźca zdominować i samemu sobie robić co się chce. Bryknął porządnie, zaraz po uderzeniu bacika i znowu. James dał mu stanowcze pomoce do zatrzymania, łydką trzymał go przy ścianie. Ale znów nic - więc bacik, bardziej stanowcze pomoce. Przez bite 10 minut jeździec tylko wykłócał się z ogierem - i po tych 10 minutach Skyrim pierwszy raz ustąpił i przeszedł grzecznie w stęp, tak jak go poproszono.
-Dobry koń.
James pogładził jego bok, dał mu chwilę stępa jako nagrodę i odpoczynek po tej 'walce'. A potem znów łydka, wyłapanie równego, aktywnego tempa w kłusie roboczym i zaraz najazd na rozgrzewkową kopertówę. Porywczy chłop chciał uciec na bok, ale James przytrzymał go w mocnych pomocach i skoczyli. Płasko, bez werwy. Technika ogiera też najlepiej się tu nie pokazała. Zaraz po skoku przytrzymanie w galopie, aktywny dosiad, pchanie do przodu i najazd z galopu. Tu już znacznie chętniej. Skupił się kasztan na przeszkodzie, wybił się mocno, pod sobą zostawiając kosmiczny wręcz luz i skacząc jeszcze dość daleko. Złożył się kurczę jak scyzoryk i elegancko wylądował na wskazaną nóżkę. Mężczyzna nagrodził go i skierowali się na przeszkody ustawione specjalnie na dzisiejszy trening. Ładnym łukiem wyminęli jedną przeszkodę na 'krzyżu', by najechać na inną jego część. Stacjonatę 100cm. Miejsce wybicia hanower znajdował sobie bez problemu sam, wybił się znów z wielką mocą, więc James zaczął myśleć o treningu, który trochę by te jego lotność przyhamował i sprawiłby, że ogier skakałby bardziej ekonomicznie. Wskazał mu do lądowania prawą nogę i rudasek usłuchał. Zaraz po lądowaniu strzelił soczystego barana, tak, że jeździec ledwo utrzymał się w siodle. To już chyba bardziej z odruchu czy radości... Po lekkiej krzywiźnie najechali na lekki ukos na sam środek drąga kolejne przeszkody na wężyku. Ten skos miał im skrócić trochę łuk na kolejną stacjonatę 105cm. Dla kasztana takie wysokości to była łatwizna... A przynajmniej na to wyglądało. Bez problemu wyjechali więc do końca ten przejazd parkuru i chwila kłusa. Na teraz wybrał trochę skoków z kół i wolt. Wybrali więc pierwszą stacjonatę - 100cm i na początku zwykły najazd. Za nią już wjazd na 20 metrowe koło i w ten sposób uzyskują najazd zawsze trochę na ukos. W czasie lotu jeździec bardziej działa na prawą stronę ogiera, wskazując mu nogę i trochę go 'znosząc' na bok. Zdarzyło się oczywiście kilka porządniejszych bryknięć, ale ogólnie Skyrim nabrał trochę więcej chęci na pracę i bardziej się zaangażował. Często skakał bardzo nieekonomicznie - za dużo luzu, bardziej w górę, niż w dal. Ale do techniki potem nie można było już się przyczepić - szyja wyciągnięta ładnie naprzód, złożony w cienką kreskę. Stopniowo zmniejszyli promień tego koła, aż doszli do dużej wolty. Tu było trochę problemu z wróceniem do ładnego zgięcia zaraz po skoku, Sky zaczął się trochę bardziej denerwować, więc znów dali sobie chwilę, na ustalenie, kto tu prowadzi i dopiero po tym wrócili na woltę skakać. Mężczyzna na razie po skoku dawał mu dwie foule prostej i wtedy dopiero prosił o zgięcie i wyjeżdżali jajo. Stopniowo starał się skracać tę prostą, aż do momentu, w którym kasztan płynnie po lądowaniu wchodził na łuk. Oczywiście za wszystkie dobre powtórzenia - nagroda. Potem to samo ćwiczenie przenieśli na trochę wyższa stacjonatę - 105cm. Skoki stały się trochę niższe, technika bardziej niedbała... A boki szlachetnego hanowera unosiły się wyżej niż normalnie. Nic dziwnego, że już zmęczony - krótka przerwa w treningu i jeszcze ten brak ekonomiczności... Więc skoczyli ostatni raz stacjonatkę. Poleciała oczywiście poprzeczka, bo Sky zmulił i nie złożył przodów na czas. Dali sobie po tym porządne rozstępowanie z odciążeniem zadu, na luźnej wodzy oczywiście. Skyrim wyciągnął sobie szyję, rozluźnił się.

W stajni największe problemy były oczywiście ze schłodzeniem nóg, jak i rozsiodływaniem - ogier odstawiał się, podszczypywał, czy podbierał nogi, kiedy mężczyzna próbował mu zdjąć ochraniacze. Kręcąc głową Jamesu odstawił go do boksu, wrzucił mu do żłoba kilka plasterków marchwii. Niech ma!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dirnu dnia Śro 17:51, 26 Lis 2014, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Boks V / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare