Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tiara Pensjonariusz
|
Wysłany:
Śro 11:09, 10 Lip 2013 |
|
|
Dołączył: 13 Cze 2011
Posty: 385 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
|
Zbliżało się południe, pogoda była wręcz epicka – swieciło słońce, nie było upału, wiał lekki wietrzyk. W głowie zaświtała mi niesamowicie genialna ajdija – mamy 4 nowe konie więc możemy pojechac w teren zapoznawczy. To będzie dobre. Z takim nastawieniem rzuciłam pastę, którą właśnie smarowałam siodło ujeżdzeniowe i ruszyłam ku kuchni. Zastałam tam szczesliwym zbiegiem okoliczności wszystkie 3 rysualki oraz tam paru facetów co się kręcili pod nogami.
-Laski, jest gorąca ajdija! – Dawid spojrzał na mnie z zainteresowaniem, dosyć dwuznacznym – Nie taka, matole. Jako iż mamy piękną pogodę, to proponuję wam wspólny terenik – Sky, Vivek, Enzo i Acid. Będzie fajnie, 4 nowe konie w nowym terenie, dawno nie było żadnych rozrywek!
Rysualki ochoczo przyłączyły się do mojego entuzjazmu i umówiłyśmy się za godzinę przed stajnią. Poszłam do pokoju i siadłam na laptopa, sprawdzając czy nie zapowiadają jakiś burz. Na szczescie dzień miał być cały taki pogodny, toteż odetchnęłam z ulgą. Sprawdziłam jeszcze pocztę i śmignęłam na dół, żeby przygotować sobie konia i sprzęt. Z siodlarni wyciągnęłam siodło skokowe, ogłowie, ochraniacze, czaprak, napierśnik i skrzynkę ze szczotkami. I jeszcze uwiąz. I tak obładowana jak wielbłąd ruszyłam przez stajnię do skrzydła Maver, do mojego konika. Na szczęście po drodze napotkałam Dawida, którzy rzucił się mi pomóc. Podzieliliśmy osprzęt przez siebie i ułożyliśmy pod boksem kasztana.
Cmoknęłam chłopaka w policzek za pomoc i spostrzegłam, że Skya nie ma w boksie. Zrobiłam facepalma patrząc na zegarek i ruszyłam dupę po uwiąz a potem sru na padok. Przy wyprowadzaniu przeciorał mnie trochę, ale generalnei doszliśmy w jednym kawałku. Przywiązałam go przed stajnią dziękując w duszy że się nie tarza i szybko przetarłam go miękka szczotką. Dziewczyny też już zaczeły się krzątać przy rumakach, wyprowadzając je po kolei przed stajnię. Vivek zarżał przeciągle i prawie pokłusował z Dejem do Skya żeby się wymiziać, Enzo chyba odciął sobie uszy gdzieś w boksie a Acid ciekawsko się rozglądała i prychała.
Przy czyszczeniu kopyt prawie dostałam w twarz, przy okazji jeszcze Kasztan postanowił się odsadzić. Znaczy, ‘’odsadzić’’, tak tylko żebym spieprzała mu spod kopyt kiedy mu latały w powietrzu. Trzasnęłam go ręką w łopatkę i dokończyłam czyszczenie. Z siodłaniem o dziwo nie było problemów, tylko wędzidła nie chciał wziąć - ale to norma. Kiedy już wszystkie konie i rysualki były ubrane podprowadziłyśmy się po kolei do schodków i wsiadłyśmy. Musiałam jednak zsiąść i dać wodze Skyrima Dejowi, żeby przytrzymać Enza – kary w ogóle nie chciał ustać pod schodkami, kręcił dupą i Tiar nie umiała wsiąść. Jakoś go ogarnęłyśmy i wsiadłam z powrotem.
-Dooobra, pojedziemy sobie starym szlakiem koło jeziora. Ja pojadę pierwsza, za mną Vivru, potem Acid i Enzo na końcu. Tylko nie zabić mi się tam na końcu, ok.? – rzuciłam niespokojne spojrzenie na Enza.
-Sie wie! – Tiara zasalutowała, przez co koń odskoczył jej w bok – Postaraamy się D:
-Dobra, komu let’s temu go! – powiedziałam i lekko przyłożyłam łydki do boków ogiera. Ustawiłyśmy się w zastęp i lekkim stępem wyjechałyśmy przez bramę w kierunku lasu. Po prawej mijałyśmy pastwiska na których grzały dupy klacze, więc Skyrim od razu podniósł głowę i zarżał ogłuszająco. Chwilę tak trwał, wgapiając się w nie po czym zaczął caplować. Przytrzymałam go, usiadłam mocno w siodło i skróciłam wodze, od razu ustawiając go na kontakt. Odwróciłam się, upewniając się czy wszystko w porządku – Savoir szedł żywo, również się rozglądając, Kfasowa luźno memłała wędzidło w dole a Enzo też o dziwo był całkiem spokojny i utrzymywał odstęp od klaczy. Takim tempem maszerowaliśmy wzdłuż ogrodzenia, potem lekko odbiłam w lewo i weszliśmy do lasu. A raczej spróbowaliśmy wejść, bo Kasztan się zatrzymał i wgapiał w cienie na ścieżce. Dodałam mu łydki, pacnęłam batem po zadzie i wmanewrowałam jakoś między drzewa.
Odwróciłam się znowu przez ramię.
-Jak tam, wszystko gra?
-Spoczkałke, dajemy radę! – Zawołała Tiar w czasie gdy Enzo wściekły na cały świat łypał na lewo i prawo.
-Vivrek wydaje się bardzo zadowolony – Wyszczerzyła się Dej, klepiąc srokacza po szyi.
-To dobrze, zaraz zakłusujemy, jak się skończy ten żwir. Ah, i pamiętajcie – cokolwiek by się działo z prowadzącym to trzymajcie się razem, my się jakoś opanujemy – zaśmiałam się nerwowo.
Tak jak mówiłam – zakłusowaliśmy na twardszej ścieżce. Od razu pocisnęłam ogiera na kontakt i ustawiłam dosyć szybkie tempo, żeby rozładować konie już na początku. Chociaż z tego co widziałam to tylko Kasztan jest jakiś naelektryzowany, reszta w miarę się trzyma. Ptaki ćwierkały nam nad głowami, w lesie było przyjemnie chłodno, wokół roznosił się odgłos kopyt uderzających o ziemię. Wszystko było ok. do pierwszego skrzyżowania, gdzie coś wyskoczyło z krzaków. To chyba był zając, niestety nie przyjrzałam się zbyt dobrze bo już galopowaliśmy całym zastępem w kierunku pól. Odchyliłam się, ściagnęłam wodze i poczułam beton na pysku Sky’a. No tak, cwaniak. Pulsacyjnie zaczełam go zwalniać, wysiadując po drodze jakieś 4 baranki i po chwili zastęp zwolnił do kłusa.
-No, to pierwsze płochy za płoty! – Zawołała Gniad, starając się uspokoić Acidkę, która nerwowo dyszała. – Co to był, widział ktoś?
Odpowiedział jej zbiorowy przeczący pomruk. Trochę zmieniłam trasę bo nie chciało nam się już wracać do tamtego kłopotliwego rozwidlenia dróg, pojechałyśmy wiec kłusem w kierunku pól. Przed dużą polaną zwolniłam do stępa, klepnęłam ogiera lekko po szyi i lekko popuściłam na kontakcie.
-Na tej polanie proponuję sobie pojeździć indywidualnie, pokłusowac, pogalopować, stac, jak kto chce, hm?
Rysualkom ajdija przypadła do gustu i rozjechałyśmy się na całej szerokości polany. Pozbierałam znowu konia i popracowałam na kołach i łukach w kłusie. Widziałam, że savek z Dejem robia to samo – srokaty ładnie się wyginał ale zezował ciągle w kierunku drzew, jakby spodziewając się czyhającej tam grozy. Enzo trochę opornie ale wykonywał zatrzymania z kłusa i cofania, Gniad z Acid robiła slalom między krzakami, pokazując je klaczce. Usiadłam w siodło i zagalopowałam, oczywiście z dwoma zadami na dobry początek. Przyłożyłam mu bata za tę złośliwość i najpierw odgalopowałam polanę dookoła, potem zaczełam robic duże koła i pojedyncze lotne. W pewnym momencie Sky stwierdził, że w tamtym krzaku jest coś niepokojącego, dlatego zatrzymał się z galopu. Uderzyłam twarzą w jego szyję po czym poczułam jak staje dęba, obraca się na tylnych nogach i daje z zadu. Potem wyskoczył z czterech do góry dwa razy z rzedu i wyszarpał mi zewnętrzną wodzę. Złapałam się siodła, podciągnęłam się do pozycji wyprostowanej i pozbierałam wodze. Zdążyliśmy prawie uderzyć w Enza, kiedy tak sobie galopowaliśmy samopas, na szczęście zdążyłam go skorygowac.
-Ty mały skurczybyku, założę się że tam nic nie było… - wysyczałam przez zęby.
-Ło, widze, ze te opowieści o nim to nie są wcale przesadzone.. – Stwierdziła Gniad, kłusując dalej na zaaferowanej Kasztance.
-No cóż, po prostu czasem mu się nudzi nawet jak nie powinno… - Powiedziałam, dałam sygnały do ponownego galopu i przepchałam go obok miejsca w którym się ‘spłoszył’. Dostał jeszcze zapobiegawczo batem w dupę, pozłościł się ale chyba mu przeszły fochy. Kiedy trochę się pogimnastykowaliśmy to zatrzymaliśmy się na srodku polany i ustaliłyśmy kierunek dalszej jazdy.
-Dobra, ja myślę, że trzeba je troche wygalopować, bo odwalają… - Powiedziała Tiar na cofającym się Karoszu.
-Savek też jest taki sztywny, może faktycznie będzie lepiej jak trochę się rozgrzeją… - Dej poklepała ogiera, który wpatrywał się dalej w drzewa z szeroko rozszerzonymi chrapami.
-Jesteście pewne…? – Zapytałam, ale dziewczyny przytaknęły jednomyślnie – Doobra, ale laski, bez wyścigów bo się pozabijamy. Trzymamy na wodzy. Jedziemy na prostkę koło sosen.
Dej wciągnęła głośno powietrze.
-Ooo, lubię tam jeździć, można nieźle pocisnąć!
-Taaak, niestety jest tam dosyć twardo… - Powiedziałam, przypominając sobie (przez mgłę) jeden z terenów na Emeraldzie kiedy postanowiłam, że będę się ścigać z Maksem…. – Dobra, szkoda czasu, ruszamy.
Lekkim kłusem skierowałyśmy się w lewo, wyjechałyśmy z lasu i po chwili ujrzałyśmy w oddali długą prostą drogę, obok której stały samotnie trzy sosny. No, samotnie jak samotnie, w końcu były w trójkę, ale sobie stały, dlatego ta prostka się nazywała tak a nie inaczej. Może powinna być Prosta Samotnych Sosen? Trzeba nad tym pomyśleć.
-Dobra, przy sosnach zagalopowanie. Jedziemy szybko, ale nikt nie wychyla się z zastępu, jasne?! – Krzyknęłam obracając się przez ramię. Mam nadzieję, że słyszały cokolwiek, bo zaczęło wiać na otwartej przestrzeni. Chyba pokiwały głowami, a przynajmniej tak mi się wydawało, musiałam się szybko odwrócić bo koń mi się podjarał. Przy drzewach usiadłam w siodło, lekko przesunęłam zewnętrzną łydkę i poczułam, jak ogier spode mnie wyskakuje. Oh, był to zdecydowanie mój najszybszy koń – nie dorównywał nawet Expresowi. Miałam łzy w oczach, ledwo utrzymywałam się w półsiadzie.
Skyrim się wyryjał, zacisnął zęby na wędzidle i parł do przodu jak głupek. Szybko obejrzałam się za siebie i zobaczyłam, że laski zostały trochę z tyłu, ale też dawały czadu. W pewnym momencie Enzo wyskoczył w bok i wyprzedził zarówno Acid jak i Savka. Gnał w moim kierunku z wyszczerzonymi zębami.
- O kurwa – wyrwało mi się, ale i tak nikt tego nie słyszał. Sky chyba poczuł co się święci bo soczyście wywalił z zadu, prawie się mnie pozbywając, ale jakoś dałam radę. Tiar z całych sił próbowała opanować Karusa ale chyba chęć mordu była większa. My jednak dawaliśmy po garach i ciągle byliśmy na prowadzeniu. Zbliżał się koniec trasy, krzyknęłam więc do Tiara żeby zakręciła koło w lewo a ja pojadę w prawo. Rysualka coś odkrzyknęła, chyba to było ‘skdjfhksjhsf’ ale nie jestem pewna. Przy końcu trasy zakręciłam łagodnie w prawo i tam zaczełam zwalniać pulsacyjnie. Dej i Gniada też starały się opanować konie i one również się rozdzieliły na dwie strony, zataczając duże koła. Enzo już chyba odpuścił widząc, ze Sky mu spieprzył, jednak dalej toczył pianę z pyska. Kasztan raz spróbował jeszcze wyrwac mi wodze z ręki ale potem chyba już się trochę zmęczył, bo odpuścił i dał się zwolnić do kłusa.
Kiedy wszystkie już kłusowałyśmy ustawiłyśmy się znowu w zastęp.
-O ja pieprze, podobno nie ponosi! Już ja sobie z mamą pogadam… - Tiara złorzeczyła, siedząc w ćwiczebnym i kręcąc dalej małe wolty.
-Ostro było, w życiu chyba tak nie zapieprzałam! – Powiedziałam, spoglądając na dziewczyny, które pokiwały głowami.
-Savek chciał lecieć za swoim loffem ale jak zobaczył tego wściekłego konia to chyba odpuścił. Na początku miałam wrażenie że chce gnać na ratunek, potem jednak zwątpił – Zaśmiała się Dej.
-A my sobie spokojnie zapierdalałyśmy na końcu zastępu, a raczej tego co z niego zostało i było fajnie ^^ - Gniad poklepała Kasztankę po szyi.
-O w mordę, Sky, widzę w tobie potencjał wyścigowy… - Zakłusowałam i ruszyłyśmy w drogę powrotną. Obyło się bez większych atrakcji, raz tylko zaliczyłam dęba przy skrzyżowaniu z zającem. Po wyjeździe z lasu przeszłyśmy do stępa i tak dowlokłyśmy się do stajni.
Rozsiodłałam Kasztana, umyłam pod szlauchem i wstawiłam na padok w derce siatkowej żeby sobie wyschnął. Po chwili dołączył do niego uradowany Savek i było wielkie loff i mizianie, my zaś odniosłyśmy sprzęt i walnęłyśmy się wszystkie cztery na kanapę w salonie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|