Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gniadoszka Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pon 19:51, 13 Sty 2014 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzisiaj postanowiłam wziąć Kwasa na jej pierwszy trening. Nic specjalnego ani obciążającego – zwykłe sprawdzenie jak się ma jej równowaga pod jeźdźcem, jak sobie radzi w chodach. Miałam też plan rozpocząć egzekwowanie nieruchomego zatrzymania, bo z machającym łbem na zawodach nie przejdzie. Wstałam sobie raniutko i pomknęłam na dół, żeby się zapisać na ujeżdżalnię, kiedy rzucił mi się do oczu wściekle czerwony napis głoszący: „Wczoraj lało. Ujeżdżalnia nieczynna, bo podłoże jest do dupy i koniom stawy popuszczają. Z czworobokiem trochę lepiej, bo rozstawiałem tam wczoraj nową wiatę do sprawdzenia, jak nie zamierzacie jeździć przy krawędziach to ok. Ogarnę to bagno najwcześniej na jutro, więc zajmować sobie halę. Maks”. Oł noł, tak dużo ludziów, tak mało hal, trzeba się szybko zapisać! I to jeszcze na rano, bo w południe to się podusimy. ;-; Wykorzystując fakt, że wszyscy oprócz Maksiątka i Artka śpią szybciutko maźnęłam się na ósmą rano na dwie godziny. Czując się fajna poszłam się ogarnąć. Jak wróciłam w moim wdzianku treningowym, zauważyłam, że całe Dean nie śpi i urządziło zebranie pod rozpiską. Wszyscy chcieli na rano albo wieczór, ale nikt w południe no a tak się nie da. ;-; Ja na szczęście już sobie zaklepałam, więc szczęśliwa poszłam sobie do siodlarni ogarniać Kwasowy sprzęt. Odziedziczyła go po matce, więc wystarczyło zmienić tabliczkę. Wzięłam ogłowie z nachrapnikiem szwedzkim, wędzidło z rolkami, bezterlicówkę, czaprak i owijki. Tak obładowana ruszyłam w kierunku boksu Rudej, rozłożyłam sprzęt na wieszakach i z uwiązem w ręku poszłam ściągnąć ją z padoku. Biedactwo nie dopasowało się płciowo, bo w okolice prawie same ogry i smutno jej było na wybiegu, ale zawsze zaraz obok biega best friendo Sun z którym można się poobgryzać przez ogrodzenia prawda? Przelazłam przez ogrodzenie dobiegając do Rudzielca. Młoda od razu wepchała mi łeb pod ramię, więc pogłaskałam ją po ganaszach i podpięłam uwiąz. Wyprowadziłam ją z wybiegu i poszłyśmy do boksu. Tam ją uwiązałam i rozpoczęłam czyszczenie. Nie była zbytnio brudna, z Kwasa raczej czyścioszek jest. Miękką szczotką wyczesałam z niej kurz, wzięłam szmatkę i przemyłam jej pysk. Potem wyszczotkowałam porządnie kopyta i oczyściłam strzałki. Wzięłam Małą na myjkę, a co. Wymyłam ja dokładnie, ściągnęłam wodę, wytarłam i odstawiłam do wyschnięcia, po czym poszłam po sprzęt. Siodłało się ją szybko, nie robiła cyrków. Wędzidło wzięła sprawnie, trzeba było tylko wyregulować ogłowie. Trochę przebierała tyłami przy zapinaniu popręgu, ale nie szarpała się. Przy owijkach zabierała nogi, ale lekkie klepnięcie w łopatkę przywołało ją do porządku. Szybciutko wsiadłam i spokojnym kłusem ruszyłam na halę.
Na hali było pusto, jeno z przodu na trybunach siedział Artur. Obiecało mi chłopie potrenerować troszkę. Na początek ruszyłam stępem, trzymając Rudą na kontakcie. Krążyłyśmy spokojnie wokół ujeżdżalni, jeżdżąc po owalu. Klacz kiwała się na boki, a ja starałam się rozluźnić. Ja nie umiem jak ktoś się na mnie patrzy. ;-;
- Nie pionuj jej głowy, popuść trochę, bo ciągnie kopyta po ziemi. I wyprostuj się. – Usłyszałam z trybun i jeszcze większy stres mnie ogarnął. Potem do mnie dotarło, że w sumie po co ja się stresuję, to tylko moje chłopie jest, nic mi nie zrobi, krzyczeć nie będzie, więc mogę się wyluzować. Tak też zrobiłam i zgodnie ze wskazówkami odpuściłam trochę wodze.
- No, od razu lepiej. Stęp ma ładny, daleko sięga nogami. – pokrzepiona tymi słowy pojeździłam jeszcze chwilę po owalu, po czym zatrzymałam Kwasa przy ścianie. No i się zaczęło. Kręciła lekko głową, przebierała trochę tyłami, ogólnie cała była niespokojna. Przytrzymałam ją nieco mocniej i odwróciłam jej głowę w stronę ściany. Ponieważ dalej przebierała nogami, docisnęłam obie łydki, jakbym chciała, żeby weszła na ścianę. Przestała ruszać nogami i na chwilę stanęła spokojnie, za co od razu ją pochwaliłam głosem i odpuściłam jej nieco wodze. Ruszyłam dalej stępem wyciągniętym. Acida dzisiaj nie miała wielkich chęci na wyciąganie chodu, więc działając pomocami starałam się zwiększyć akcję tyłów klaczy. Chwilę poszła stępem, ale po kilkunastu krokach zaczęła kłusować, więc zwolniłam ją z powrotem do stępa roboczego, złapałam na kontakt i powtórzyłam działania pomocami. Młoda szybko załapała o co chodzi.
- A tu z kolei ma dosyć słaby wykrok, jak na stęp wyciągnięty. Popracujcie potem nad tym. Nie ma wielkiej różnicy pomiędzy tym, a jej roboczym. No, ale jak na młodzika jest nieźle. – Dumna byłam z mojego klacza. Ciotka obiecała, że dobrze się nią zajmie i z obietnicy się wywiązała. Pojeździłam znowu po owalu, robiąc dwa okrążenia i zatrzymałam Rudą. Dalej się kręciła, więc powtórzyłam manewry chwaląc ją gdy tylko stanęła spokojnie. Nagle zastrzygła uszami i odwróciła łeb w stronę wejścia, przez które po chwili wpadł Dejczon z Maksem.
- No heloł – zakrzyknął Dejcz – przyszliśmy se popatrzeć, bo Arrajec nam zajął czworobok i nie mamy gdzie się podziać i nudy. Tiarzec chyba też zaraz przyjdzie.
„No świetnie” – pomyślałam sobie, no ale taka prawda, konie wszystkie na padokach, ostatnio mieliśmy szczęście i nic się nie psuło, ściółka wymieniona, to co mają porabiać. Próbowałam jeszcze chwilę utrzymać Rudą bez ruchu, z marnym skutkiem, ale zawsze. Dalej ruszyłyśmy po owalu, tym razem stępem zebranym. Małą ciężko było pozbierać, ale kilka półparad od razu podziałało. Szła ładnie, luźno, z krótkim wykrokiem, zaokrąglona. Dałam jej chwilę przerwy w swobodnym. Wyciągnęła łeb mocno w dół i włóczyła się spokojnie po owalu. Poklepałam ją po szyi. Do hali cichutko wemknął się Tiar.
- Nie przeszkadzam…? – spytała cicho.
- Nie no, skąd, Gniadol sobie fajnie radzi, siadaj – uśmiechnęła się Dejcza.
Jeszcze raz zatrzymałam młodą i starałam się utrzymać ją w bezruchu. Chwalenie odnosiło swoje skutki, bo wierciła się jakby mniej. Potem przeszłam do sprawdzenia jej w kłusie, tutaj postanowiłam porobić łagodne przejścia, bez zatrzymania pomiędzy. Zaczęłam od anglezowanego, oczywiście nie mogłam się ogarnąć dupa w górę vs. dupa w dół przez pierwsze kilka kroków, pfff. No ale jak już podchwyciłam ruch klaczy, to od razu poszła bardziej energicznie. Wyciągała głowę za mocno w przód, przez co traciła trochę rytm i słabo kryła teren. Kiedy „przyciągnęłam” lekko jej głowę, od razu poszła mocniej z zadu. Roboczy nie był dla niej zbytnim wyzwaniem. Postanowiłam eksperymentalnie sprawdzić jak się wyciąga. Na pewno nie umiała jeszcze iść podręcznikowym wyciągniętym, ale z tego co czytałam „w raporcie”, uczona była bardzo wstępnie w kierunku wydłużania kłusa. Opuściłam dłonie niżej i młoda od razu pochwyciła o co mi chodzi. Wyciągnęła mocniej głowę i lekko wydłużyła krok. Poszła silnie z zadu, tyłami przekraczała przody, nie dużo co prawda, ale zawsze.
- Nie męcz jej już, jeszcze się powyciągacie! – uśmiechnął się Tiarson.
- No, jak na moje oko to i tak dobrze jak na czwórkę, co będziesz przesadzać – poparła ją Dejcza.
Po okrążeniu kłusem wydłużonym odpuściłam dalsze wyciąganie Acidy i wróciłam do kłusa roboczego. Tym razem już szybciej złapałam rytm i nie robiłam problemów z tyłkiem. Gładko przeszłyśmy do ćwiczebnego. Kwasu szła raczej rytmicznie, chociaż lekko kiwała się na boki. W końcu jednak złapała „tryb” i poszło nam dużo lepiej.
- Nie stresuj się tak kotuś, bo nogi zaciskasz i podnosisz się z siodła. Spokojnie, jak ty na zawodach z nią pójdziesz. Z Arhą nie miałaś problemów.
- Oj bo Arhut to był mój od dziecka. A tu pierwszy raz tyłkiem siedzę a ona już wytrenowana. ;-;
- Spokój Gniadol, dogracie się – Dejczon miał mega pozytywizm dzisiaj.
Idąc za światłymi radami moich stalkerów rozluźniłam się nieco i od razu poczułam poprawę. Po kilku okrążeniach wróciłam do roboczego, usiłując sobie przypomnieć, czy młoda przerobiła coś z kłusa zebranego czy nie, ale mój mózg powiedział mi, że nie, więc zagalopowałam. Mała przeszła nie do końca płynnie, ale i tak fajnie. Poszła z lewej nogi, całkiem fajnie, ale to jeszcze nie było to. Potrenujemy przejścia kłus-galop, powinna lepiej iść do przodu. Jak na obecny poziom i tak było mega dobrze. Z galopu nic więcej nie robiła poza roboczym, więc za zbierania i wyciągania zabierzemy się później.
Wróciłam z powrotem do kłusa roboczego, zrobiłyśmy razem parę okrążeń. Potem zwolniłyśmy do stępa roboczego, Kwasu mocno tupała chodząc w kółko po obiekcie. Wtedy w drzwiach pojawił się Arraj.
- Jak coś, to czworobok już wolny czy coś. Jak tam z Kwasem?
- No sprawdzian z chodów zdany pozytywnie – wyszczerzyłam się, ignorując fakt kłótni Dejcza z Marchanem o czworobok. – Ej laski tam na trybunach. Ja już zwalniam halę więc się podzielcie czy coś.
- To ja w sumie chcem na halę, bo bez wolnej przestrzeni Enzo może tak nie będzie dziczał =.=” – wydusił Tiarson.
Ja kończyłam trening standardowym rozstępowaniem. W stępie swobodnym Kwasu się wyciągnęła, wyczilowała i w ogóle odpoczywała po treningu. Stępowałyśmy długo, spokojnie, tak, żeby Acida rozchodziła cały wysiłek. Potem spokojnie wyjechałyśmy z hali w stronę stajni. Tam rozsiodłałam rudą i wyczesałam po treningu. Pomiziałam trochę, poczęstowałam marchewką i wypuściłam w derce jesienno-wiosennej na padok, żeby mi klaczon nie zmarzł.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|