Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eviline Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 0:03, 23 Sie 2014 |
|
|
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Coraz bardziej cieszyłam się z tego wspólnego mieszkania, Lena gotuje tak pyszne zupy, że dziwię się, że nie wybrała ścieżki kulinarnej.
-Może dokładki? -zaproponowała z uśmiechem, gdy niemal osunęłam się z krzesła tak najedzona. Pokiwałam głową na znak podziękowania, wytrzeszczając oczy na znak, że jest fenomenalna, ale mam zdecydowanie dość. Zapach rozgrzewającej pomidorowo-paprykowej zupy z brązowym ryżem unosił się w całej kuchni.
-Nie wczołgasz się na konia jak tak dalej pójdzie... -rzucił Oliver z typowym dla niego tonem zabarwionym ironią, na dodatek grożąc mi w powietrzu swą łyżką
-Ohoho, pilnuj lepiej swojego "sześciopaku" mądralo. -odparłam szybko i zebrałam talerze ze stołu. Tak, dogryzania z naszej strony są na porządku dziennym, między wszystkimi w sumie dochodziło zawsze do jakiś małych spięć, ale my i tak ogromnie się kochamy mimo wszystkich niedociągnięć. Wyjątkiem była chyba tylko Lena, która zazwyczaj pełniła funkcję mediatora, czasem zastanawialiśmy się, czy zdarzyło jej się być kiedykolwiek na kogoś złą i nie mogliśmy sobie wyobrazić jej wkurzonej miny. Nie mniej jednak cała nasza piątka tworzy bardzo zgrany team. Kiedy skończyliśmy pić herbatę opuściłam moje leniwe towarzystwo i udałam się do stajni z ambitnym planem. Od ostatniego mini treningu wzrosła moja ciekawość możliwości Donnperignon'a, nie byłam pewna, czy i on ma takie samo podejście, ale skoro chcemy sławy i bogactwa – musimy pracować!
Po wstępnej pielęgnacji, ponieważ koń był wyczyszczony na błysk (tak tak, przed przyrządzeniem wspaniałego obiadu Lena wymuskała jeszcze sierść Danka, złota dziewczyna!), zarzuciłam siodełko na grzbiet, ogłowie na łebek i ochraniacze. Sama opatuliłam się szalem i nausznikami i gotowi mogliśmy iść na halę.
Wsiadłam w siodło, poprawiłam co trzeba i ruszyliśmy energicznym stępem. Ogier zaangażował się od pierwszy sekund i powolutku mogłam go zbierać, gdy przyłożyłam mocniejsze łydki. Szedł teraz z podstawionym zadem i ładnie wygiętą szyją. Rozgrzewka oczywiście przybrała formę kręcenia rozmaitych wolt, ósemek, serpentyn i innych wygibasów, którym Dan dzielnie stawiał czoło. Pilnowałam, aby nie wypadał z łuków, nie uciekał na zewnątrz i aby każde powtórzenie wykonane zostało z należytą energią. Kiedy skończyliśmy jedną z sekwencji pochwaliłam go, był już fajnie rozluźniony, a łebek niósł bliżej ziemi. Po ostatniej sesji ćwiczeń wyjechaliśmy na długą ścianę i rozpoczęliśmy kłus. Energiczny, momentami może za bardzo, ale czułam, że jest to do opanowania. Zaliczyliśmy kolejne porcje serpentyn i dużych wolt, wypadły całkiem dobrze, jednak na woltach momentami brakowało zrozumienia ze strony konia przy zmianie kierunku. To samo w drugą stronę, zauważyłam minimalną poprawę. Sporo pokłusowaliśmy żeby dać mięśniom szansę rozciągnięcia i rozluźnienia. Chwila odpoczynku w stępie. Teraz pofiksowałam trochę z wędzidłem, co by chłopak się za bardzo nie rozleniwił w tej przerwie. Na przemian zbierałam go delikatnie i odpuszczałam wodze. Raz kłapnął pyskiem nie pojmując, czego od niego wymagam skoro tak poczciwie człapie, ale mądra z niego bestyjka więc pojął, że to taka zabawa i po paru powtórzeniach zauważyłam, że nawet mieli to wędzidło. Po odpoczynku wznowiłam kłus, jedno okrążenie i zmiana kierunku. Teraz wsiadłam mocniej w siodło, przyjemny nawet był jego kłus ćwiczebny, pokonałam tak jedną prostą i w narożniku użyłam pomocy do zagalopowania. Dan poderwał się żwawym galopem, na początku zamachnął głową, ale po połowie hali ogarnął się i rozładowywał swoją energię w dynamicznej galopadzie. Z początku trochę pędził i planowałam zaraz to zmienić, ale energia, która biła z jego grzbietu i silnych nóg była niesamowita. Dwa okrążenia zostały zatem poświęcone zbiciu temperamentu, później, stopniowo go wyciszałam. Poszło dość znośnie, nie opierał się i nie zachowywał złośliwie, dlatego poklepałam go i przeszłam do kłusa. Wolta w kłusie, wjazd na ścianę i w połowie zaczęliśmy od ćwiczenia prostego przejścia, czyli z kłusa do stój. Trochę wryliśmy się w ziemię, ale w efekcie 4 nogi były prawie wszystkie razem. Następnie znów kłus, w którym po połowie okrążenia przeszliśmy od razu do stój. Teraz nieznacznie lepiej, widać było, że po poprzednim zatrzymaniu wyczulił się na gwałtowne polecenia i jego reakcja była szybsza. Przyszedł czas na wskoczenie oczko wyżej, przejście kłus-galop. Tak więc mocniejsza łydka do zakłusowania, parę taktów kłusa ćwiczebnego i zagalopowanie. Oceniam je na piątkę z małym minusem bowiem ogier zachował dobre tempo, nie odnotował też przejawów buntu, czy bryknięć; minus za odrobinę nerwowe zagalopowanie, odrobinę. Zmieniłam kierunek i ponowiłam ćwiczenie. Kolejnym zadaniem był stęp-galop. Trzeba przyznać, że trochę obawiałam się tego przejścia, ale z nieznanym należy się skonfrontować! Stępowaliśmy i nie mogłam się zdecydować, który moment będzie najodpowiedniejszy. W końcu zadecydowałam dać koniowi sygnały do zagalopowania, dość mocne. Ogier zareagował szybkim kłusem i dopiero zagalopowaniem, należało więc to skorygować i powtórzyć próbę. Wsiadłam w siodło, uspokoiłam rękę i przyłożyłam łydki, złapałam się na tym, że wspomogłam się cmoknięciem; nie mniej jednak Dan załapał o co go molestuję i ruszył galopem. Pochwaliłam go. Na zakończenie odbębniliśmy kilka elementów na rozluźnienie i wycięcia, jakieś wolty, koła podobne do jajek i tym podobne dziwactwa. Gdy uznałam, że jesteśmy wystarczająco osuszeni i rozprężeni nasunęłam koniowi derkę na grzbiet i opuściliśmy halę.
W stajni zdjęłam z niego całe treningowe homonto i zostawiłam wygłaskanego w boksie.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|