Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Himbeere Pensjonariusz
|
Wysłany:
Sob 14:12, 05 Kwi 2014 |
|
|
Dołączył: 21 Lut 2013
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Już od dłuższego czasu chciałam popracować z innymi końmi niż mój własny. Pierwsza do współpracy zgłosiła się Himbeere. Miałam zrobić pierwsze skoki jej ogierowi Sueno del Lunar. Strasznie się ucieszyłam, że będę miała okazję wsiąść na innego z synów Sherlocka. Cała uradowana ruszyłam do Deandrei. Po drodze zaplanowałam co będę z ogierem robić. Gdy dotarłam na miejsce, od razu skierowałam się do boksu wielkopolaka. Przywitałam się z nim i poszłam do siodlarni. Zabrałam stamtąd jego zestaw do pielęgnacji i sprzęt niezbędny do treningu. Wróciłam szybko. Przypięłam ogierowi uwiąz i wyprowadziłam go z boksu. Przywiązałam go i wzięłam za czyszczenie. Najpierw za pomocą zgrzebła usunęłam wszelkie sklejki i inne takie. Następnie dokładnie go wyszczotkowałam i wyczesałam mu grzywę oraz ogon. Na koniec wyczyściłam mu kopytka. Wzięłam siodło i delikatnie położyłam je na jego grzbiecie. Lekko zapięłam popręg. Następnie założyłam mu ochraniacze. Z tym był lekki problem, gdyż Sueno troszkę wyszarpywał nogi. Na koniec zmieniłam jego kantar na ogłowie. Gdy był już gotowy do pracy, chwyciłam wodze i udaliśmy się na maneż.
Na miejsce dotarliśmy szybko. Przywiązałam ogiera i zajęłam się przygotowywaniem placu do treningu. Położyłam na ziemi kilka drągów, a także ustawiłam prosty szereg gimnastyczny, który składał się z : czterech drągów na początku, oddalonego od nich o 2,5 m 40cm krzyżaka, 3,5 m dalej kolejny krzyżak, ale 50 cm, a 3,5 m za nim taki sam. Spory kawałek dalej, tak, żeby w na początku móc w razie czego skręcić w bok, ustawiłam pół metrową kopertę. 6,5m m za nią 60cm stacjonata. Całość ustawiona była wzdłuż płotu, żeby ogierowi łatwiej było pokonać szereg po linii prostej. Wróciłam do niego, podciągnęłam popręg, ściągnęłam w dół strzemiona i zwinnie wsiadłam na jego grzbiet.
Na początku Sueno strasznie się wiercił, nerwowo machał nogami. Jednak po chwili się uspokoił i ruszyliśmy przed siebie spokojnym stępem. Na początku dałam mu luźne wodze, mógł iść swobodnie z głową opuszczoną w dół. Po jednym takim okrążeniu wzdłuż płotu, zachęciłam go do aktywnego stępa. W każdym z narożników wykonywaliśmy woltę. Po trzech rundkach zmieniliśmy kierunek półwoltą. Poklepałam ogiera po szyi i dałam mu łydkę. Początkowo troszkę się zawahał, ale chwilę później ruszył żywym kłusem. Zrobiliśmy tak dwa koła. Potem przez dwa następne robiliśmy woltę w każdym narożniku. Ogier coraz bardziej starał się pędzić przed siebie. Kiedy wykonywaliśmy woltę, jechaliśmy bardzo wolnym kłusem, na prostych natomiast zachęcałam Sueno do jak najszybszego kroku. Po jednym takim okrążeniu wielkopolak troszkę się wyciszył. Zmieniliśmy kierunek po przekątnej i powtórzyliśmy dokładnie taki sam schemat kłusa. Następnie dałam ogierowi jedno okrążenie stępem odpoczynku. Szedł nerwowo, strasznie szarpiąc się do przodu, więc co kawałek robiliśmy woltę, aby się nieco uspokoił. Gdy tylko troszkę odsapnął, znów ruszyliśmy kłusem. Starałam się prowadzić go tak, żeby szedł cały czas równym, żywym tempem. Na niektórych odcinkach rzeczywiście się to udawało. Poklepałam go po szyi. Następnie skręciłam go w stronę drągów. Tuż przed nimi przyspieszyliśmy nieco tempa. Ogier przeszedł je szybko, aczkolwiek nie obyło się bez puknięć. Najechaliśmy na nie ponownie. Nadal puknięcia. Ponawialiśmy całą procedurę, aż do czasu, gdy Sueno pokonał drągi żywo i bez dotykania ich. Parokrotnie zmieniliśmy też kierunek, aby przejeżdżać przez drągi z różnych stron. Gdy udało mu się wykonać ćwiczenie bezbłędnie, poklepałam go po szyi i zrobiliśmy sobie dwa okrążenia stępem. Zaraz po nich, dałam mu łydkę do żywego kłusa. Szedł w miarę równo. Ponownie skierowałam go na drągi. Za pierwszym razem znowu puknął, ale przy kolejnym pokonywaniu ich było już dobrze. Pochwaliłam go. Wróciliśmy znów na koło wzdłuż płotu. Przejechaliśmy jedno robiąc woltę w każdym narożniku. Zaraz po nim dałam mu łydkę do galopu. Ogier ruszył w naprawdę szybkim tempie, aczkolwiek galopował nieco nieporadnie. Usiadłam mocniej w siodło i stopniowo starałam się go uspokoić. Po dwóch okrążeniach udało mi się zapanować nad Sueno. Szedł w miarę spokojnie i równo. Miewał odcinki, kiedy przyspieszał, aczkolwiek udawało mi się nad tym zapanować. Galopowaliśmy tak przez kilka okrążeń. Następnie na dwa zwolniliśmy do kłusa, robiąc woltę w każdym narożniku, żeby Sueno znów się troszkę wyciszył. Zaraz po nich zmieniliśmy kierunek i zwolniliśmy do stępa na dwa koła. Poluzowałam ogierowi wodze, żeby mógł swobodnie wyciągnąć szyję. Gdy nieco odpoczął, zebrałam wodze i dałam mu łydkę. Ruszył żywym kłusem. Podobnie jak wcześniej, zrobiliśmy dwa okrążenia z woltami w narożnikach, aby następnie przejść do galopu. Ogier znowu wystrzelił jak strzała do przodu. Tym razem także udało mi się go opanować, aczkolwiek zajęło to troszkę więcej czasu. Prowadziłam go w miarę równo i spokojnie. Po kilku okrążeniach na tą nogę, zwolniliśmy do kłusa. Po jednym okrążeniu, gdy ogier się wyciszył, poprowadziłam Sueno w kierunku szeregu. Sama przeszłam do dosiadu odciążającego z całym obciążeniem na strzemionach. Rozluźniłam trochę dłonie i popuściłam wodze, nadal utrzymując z wielkopolakiem lekki kontakt. Wspomagałam go łydkami, zachęcając do kłusowania przed siebie. Drągi przeszedł ładnie, aczkolwiek zawahał się przed pierwszą przeszkodą i wyłamał. Zawróciłam go i najechaliśmy znowu. Tym razem jednak wzmocniłam kontakt i aktywnie zachęcałam go łydkami. Udało się! Dosyć pokracznie, ale skoczył przez wszystkie trzy krzyżaki. Skręciłam go w bok, omijając dwie pozostałe przeszkody. Ponawialiśmy ten przejazd aż ogier potrafił przeskoczyć dobrze każdy z krzyżaków. Z każdą kolejną powtórką Sueno nabierał pewności siebie i szedł chętniej do przodu. Stopniowo luzowałam mu wodze, a on nadal wykonywał wszystko poprawnie. Parę razy zdarzyło mu się puknąć drągi z przeszkód przednimi nogami, jednak podczas następnych przejazdów skupiał się bardziej. Kiedy udawało mu się pokonywać te trzy przeszkody poprawnie, postanowiłam wprowadzić dwie pozostałe. Najpierw jednak dałam mu jedno okrążenie stępa przerwy. Następnie znów najechaliśmy na szereg. Tym razem jednak zamiast zwalniać znów do kłusa po ostatniej przeszkodzie, starałam się utrzymać Sueno w galopie i na ostatnie przeszkody najechać właśnie tym chodem. Na początku wyszło nam to troszkę niezdarnie. Na szczęście drągi nie spadły. Ogier za bardzo się nakręcał i podczas galopu strasznie przyspieszał, przez co skoki wymagały od niego większego wysiłku. Cały czas starałam się to skorygować. Siadałam mocniej w siodle i wspomagałam się nieco łydkami i wodzami. Przy trzecim powtórzeniu wielkopolak w końcu szedł w miarę spokojnym galopem, dzięki czemu przeszkody pokonał lekko i poprawnie. Całość powtarzaliśmy aż w końcu ogier sam z siebie nabierał odpowiedniego tempa, a nie w wyniku nacisku z mojej strony. Zaraz po tym zwolniliśmy do kłusa na chwilę, w każdym narożniku robiliśmy woltę. Poklepałam go po szyi. Zmieniliśmy kierunek jazdy. Tym razem postanowiłam spróbować na szereg z drugiej strony. Ruszyliśmy od razu spokojnym galopem. Po dwóch przeszkodach Sueno chciał nieco przyspieszyć, ale udało mi się utrzymać to tempo. Gdy pokonał krzyżaki zawahał się. Dopiero po drugim z nich zwolnił do kłusa. Musiało to wyglądać zaprawdę niezdarnie. Najechałam tak z nim jeszcze kilka razy, aż udało mu się w odpowiednim momencie zwolnić do kłusa. Na koniec przejechaliśmy szereg z obu stron. Zaraz po tym na cztery okrążenia przeszliśmy do kłusa. W tym czasie zrobiliśmy kilka wolt oraz ósemek, a następnie zmieniliśmy kierunek po przekątnej. Również w tą stronę zrobiliśmy takie same cztery okrążenia, a następnie przeszliśmy do stępa. Puściłam wodze i dałam Sueno wyciągnąć szyję. Szliśmy tym tempem aż do czasu, gdy boki ogiera wyschły, a on sam odpoczął. Następnie skierowaliśmy się w stronę wyjścia.
Zeskoczyłam z jego grzbietu, podciągnęłam strzemiona i poluzowałam popręg. Chwyciłam wodze i ruszyliśmy w stronę stajni. Gdy znaleźliśmy się już w budynku, szybko zmieniłam mu ogłowie na kantar. Następnie zdjęłam siodło oraz ochraniacze. Później wytarłam go całego do sucha i zabrałam się za ponowne czyszczenie. Usunęłam sklejki, wyszczotkowałam sierść, wyczesałam grzywę i ogon oraz wyczyściłam kopyta. Dałam mu też kilka smakołyków. Odwiązałam go i wprowadziłam ponownie do boksu. Pogłaskałam go przez chwilę i odniosłam jego rzeczy do siodlarni. Podeszłam do niego jeszcze na moment, pożegnałam się z nim i ruszyłam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|