Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lama Pensjonariusz
|
Wysłany:
Pią 20:25, 11 Kwi 2014 |
|
|
Dołączył: 03 Maj 2013
Posty: 196 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Do Deandrei jechałam cała podekscytowana. W związku z moją sporą ilością wolnego czasu, postanowiłam, że zrobię w krok w stronę podarowania domu któremuś koniowi z centralki. Wybór był dla mnie naprawdę trudny. W końcu jednak zdecydowałam się na dwójkę – delikatną klaczkę i niesfornego wałacha. Fantazja to naprawdę przepiękna istota. Parę dni temu przywieziono ich do Dean, więc mogę już powolutku zaczynać z nimi jakąś pracę. Na pierwszy ogień postanowiłam wziąć arabkę. Odwiedzałam ją każdego dnia od jej przyjazdu, więc już bez problemu akceptowała moją obecność i w większości także dotyk. Tradycyjnie przygotowałam też dla niej jakieś smakołyki. Gdy weszłam do stajni, natychmiast udałam się do karej. Stała spokojnie w swoim boksie i spojrzała na mnie gdy tylko się pojawiłam. Podeszła nieco bliżej, a ja wyciągnęłam powolutku dłoń w jej stronę. Obwąchiwała ją przez chwilę. Następnie zaczęłam delikatnie ją głaskać. Weszłam bardzo wolno i spokojnie do jej boksu. Stałam przez chwilę obserwując jej reakcję. Patrzyła na mnie, ale była spokojna. Podeszłam do niej i delikatnie pogłaskałam jej szyję. Reakcji nie było, także przesunęłam się troszkę w bok i zaczęłam masować ją sposobem T-Touch. Masaż trwał ponad pół godziny. Gdy kobyłka już się zrelaksowała, wyszłam z boksu i udałam się do siodlarni. Zabrałam stamtąd jej zestaw do pielęgnacji. Wróciłam szybko. Głaskałam ją jeszcze przez chwilę, a następnie spokojnie wyprowadziłam z boksu i przywiązałam. Pomasowałam ją jeszcze momencik i zabrałam się za czyszczenie. Najpierw usunęłam wszelkie sklejki, następnie wyszczotkowałam sierść i wyczesałam grzywę oraz ogon. Na końcu wyczyściłam jej dokładnie kopyta. Podczas wszystkich tych czynności cały czas łagodnie mówiłam do arabki, co wyraźnie działało na nią uspokajająco. Gdy była już cała czyściutka, odwiązałam ją i ruszyłyśmy spokojnym krokiem w stronę round-pena.
Na miejsce dotarłyśmy dosyć szybko. Arabka już zaaklimatyzowała się w nowym miejscu i nabierała coraz więcej pewności siebie. Wprowadziłam ją za ogrodzenie i puściłam luzem. Dałam jej trochę czasu na poznanie nowego miejsca. Arabka po chwili zaczęła się tarzać. Ja tymczasem usiadłam na ziemi i obserwowałam ją. Po jakimś czasie podeszła do mnie i trąciła mnie pyskiem. Pogłaskałam ją po chrapkach i wyjęłam z kieszeni jakieś smakołyki. Obdarowałam ją nimi dosyć hojnie. Po jakimś czasie powoli podniosłam się z ziemi. Odprowadziłam kobyłkę pod płot, a sama stanęłam na środku round-pena. Chwyciłam bacik i zachęciłam Fantazję do ruszenia stępem. Na początku szła dosyć mozolnie. Po czterech okrążeniach, kiedy to się troszeczkę rozgrzała, zachęciłam ją do ruszenia aktywnym tempem. Arabka niezbyt chętnie, ale ruszyła przed siebie żywiej. Podniosła główkę i ogonek. Po trzech następnych okrążeniach, wydałam jej polecenie do ruszenia kłusem. Nie zareagowała jednak od razu. Dopiero po trzeciej komendzie ruszyła szybciej przed siebie. Tempo utrzymywała w miarę równe. Nie zwalniała. Obserwowałam bacznie jej naprawdę piękny ruch, oczekując jakichkolwiek znaków. Spodziewałam się jednak, że zmienimy kilku krotnie kierunek zanim do czegoś dojdzie. Fantazja jednak zaskoczyła mnie bardzo. Po czwartym okrążeniu skierowała wewnętrzne ucho w moja stronę. Na mojej twarzy natychmiast zagościł uśmiech. Czekałam jednak dalej. Dwa okrążenia później mogłam dostrzec już kolejny sygnał – arabka zaczęła coraz bardziej pochylać swoją śliczną główkę. Coraz bardziej zachwycona obserwowałam jej kolejne kroki. Utrzymywała cały czas to samo tempo. Szła bardzo ładnie. Jej krok był pełen gracji i elegancji. Przy odpowiedniej pracy może zostać gwiazdą pokazów. Trzeciego sygnału jednak nie było widać. Zaczęłam zastanawiać się czy może nie wymagam od niej zbyt wiele tak szybko. Pozwoliłam jej zwolnić do stępa. Dałam klaczy trzy okrążenia odpoczynku . Następnie zmieniła kierunek i ponownie przyspieszyłam ją do kłusa, tym razem jednak pilnowałam, aby utrzymywała aktywniejszy krok. Na początku musiałam go na niej troszkę wymuszać, jednak po trzech kołach wpadła w rytm i sama utrzymywała równe tempo. Znaków jednak żadnych nie było tym razem. Odpuściłam. Postanowiłam jednak, że wykorzystam okazję, gdy kobyłka się już rozruszała. Po czterech okrążeniach aktywnego kłusa, dałam jej jedno odpoczynku. Pozwoliłam arabce iść naprawdę bardzo wolno. Następnie znów zachęciłam ją do żwawego kłusa, a po jednym okrążeniu – do galopu. Podobnie jak poprzednio, miała pewne opory, ale w końcu przyspieszyła kroku. W tym chodzie prezentowała się równie dobrze jak w kłusie. Jej ogon pięknie falował na wietrze. Ruch klaczy także był bardzo elegancki i wytworny. Miała problem jednak utrzymać w miarę dobre tempo. Co jakiś czas to zwalniała , to przyspieszała. Nad tym trzeba będzie jeszcze troszeczkę popracować. Po kilku okrążeniach pozwoliłam jej zwolnić do kłusa, a następnie do stępa, aby zmieniła kierunek. Gdy tylko odpoczęła chwilę, wydałam jej komendę do kłusa, a następnie do galopu. Teraz jednak ruszyła chętniej przez siebie. Nadal miała problemy z utrzymaniem równego kroku, jednak starała się. Galopem przebiegła kilka okrążeń. Zaraz po nich pozwoliłam jej znów wrócić do kłusa. Po jednym okrążeniu zaobserwowałam pierwszy sygnał – uszko w moją stronę. Cierpliwie czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Dwa koła później – pochyliła głowę, a podczas jeszcze kolejnego zaczęła coś jakby przeżuwać. Miałam ochotę podskoczyć z radości, jednakże udało mi się zapanować nad emocjami. Chwilę później przestałam kontrolować ruch klaczy i odwróciłam się do niej plecami, udając, że robię coś rękoma. Nadsłuchiwałam uważnie. Arabka zatrzymała się. Czekałam przez chwilę. Usłyszałam, że idzie w moją stronę. Moment później poczułam jej obecność zaraz za sobą. Odwróciłam się powoli i pogłaskałam ją. Następnie ruszyłam przed siebie. Kara miała moment zawahania, jednak w końcu ruszyła za mną. Spacerowałyśmy tak przez jakiś czas po całym round-penie. Gdy z jej boków zniknął całkowicie pot, pomiziałam ją troszkę i podpięłam jej znów kantar. Ruszyłyśmy spokojnym krokiem w stronę stajni.
Gdy znalazłyśmy się w budynku, przywiązałam ją znów, a następnie ponowiłam całą procedurę pielęgnacyjną. Później wprowadziłam ją do boksu. Obdarowałam smakołykami, a chwilę potem powolutku weszłam do niej. Przez kolejne trzydzieści minut masowałam ją. Po zakończeniu masażu, dałam jej jeszcze jakieś smakołyki, następnie pocałowałam w chrapki, pożegnałam się i udałam do domu.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|