20.04.14r. Ujeżdżenie L z Zuzką

Wlazłam do Deandrei z wielkimi chęciami. Był bardzo ciepły dzień. Poszłam od razu do biura, by zgłosić, że wsiadam na Bounty'ego. Nikogo nie było więc zostawiłam karteczkę i zadowolona z siebie poczłapałam pod jego boks gdzie zostawiłam kask i rękawiczki, koń był na pastwisku. Przyniosłam siodło, ochraniacze ujeżdżeniowe, ogłowie oraz ujeżdżeniowy pad. Poszłam po konia. Pasł się spokojnie, chwycenie go nie było trudne, spokojnie dotarliśmy do stajni, gdzie go wyczyściłam i osiodłałam bez większych ekscesów. Założyłam kask i rękawiczki i poszliśmy na czworobok.

Koń miał popręg podpięty na pierwszą dziurę, więc wsiadłam ze stołka, żeby nie przechylić siodła. Dopasowałam sobie strzemiona i dałam sygnał do stępa. Koń raźno ruszył żywym stępem, trochę podkłusowywał, ale się uspokoił. Nie trzeba mu było dodawać łydki, szedł raźno przed siebie. Po drugim kole wykręciłam go na dużą półwoltę, żeby zmienić kierunek. Koń się ładnie wygiął, co mnie usatysfakcjonowało. Tuż po zmianie kierunku wzięłam go na dużą woltę przez pół czworoboku po czym w stępie podciągnęłam popręg na trzecią dziurę. Po dwóch kołach na lewą stronę dałam delikatny sygnał do kłusa, koń zareagował dość szybko. Jechał rozluźniony z głową do dołu. Wzięłam go na woltę naokoło placu w celu zebrania typa. Pokrązyliśmy trochę i z w miarę zebranym koniem zmieniliśmy kierunek przez ósemkę. Przeszłam do kłusa wysiadywanego. Bounty miał ciągle radarki nastawione i był skupiony. Przeszłam na chwilę do stępa i wykręciłam woltę. Dałam u odsapnąć i ruszyłam znów kłusem. Zajarzenie polecenia nie zabrało mu dużo czasu. A skoro tak to w narożniku zagalopowałam. Musiałam niestety na następnym bo za pierwszym razem nie zrozumiał czego od niego chcę. Nie chciał w galopie trzymać się ściany, spychałam go jednak na tyle ile mogłam, ale narożniki sobie darowaliśmy. Po jednym kole zrobiłam półparadę do zatrzymania i w kłusie zmieniliśmy kierunek po przekątnej. Tutaj zagalopowanie wyszło jak planowałam, ale problem ze ścianą był nadal. Po okrążeniu przeszłam do kłusa i do stępa i przypominałam sobie program L-1.

Wjechałam na linię środkową i w X zatrzymałam. Wjechaliśmy stępem, a nie kłusem co mogło potem stanowić problem przy przejeździe, ale to niewielki. Od razu dałam mocniejszą łydkę, żeby ruszył do kłusa z zatrzymania, zrobił krok stępa. Skręciliśmy w lewo w C jak przewiduje program i zaczęłam w E robić woltę. Bounty się ładnie wygiął, ale pojechaliśmy dość płasko. Odrobinę za literą K rozpoczęliśmy galop. Jak zawsze odskakiwał od ściany, starałam się go trzymać jednak. W A pojechaliśmy koło pośrodku którego przeszedł do kłusa, nie pasowało mu, że jest tak mało miejsca. Od razu jednak dokończyłam je galopem. Do kłusa przeszedł płynnie, zgodnie z literkami. W C nie chciał przejść do stępa więc dopiero odrobinę za literą zwolnił. Wyciągnęłam mu stępa i zmieniliśmy kierunek po przekątnej. Jak tylko zobaczyłam literę A odrobinę przed nią dałam pomoce na kłus, tym razem wyszło idealnie. Koń jechał swobodnie, bez uporu. Kolejne koło w E, które z mojej winy wyszło płasko. Dałam w H mocny sygnał do galopu i wyrobiliśmy się między literkami. W C miało być koło. Miało ono miejsce, bez przejścia do kłusa, ale musiałam dodawać mu non stop łydki i cmokać. Przeszliśmy ładnie do kłusa, na linię środkową. Tutaj już zatrzymanie było takie jak powinno być, chociaż musiałam go przytrzymać chwilę przed X. Dałam mu luźną wodzę i popuściłam popręg o dwie dziurki.

Jechaliśmy stępem na długiej wodzy, ja wyjęłam nogi ze strzemion i porobiłam gimnastykę w stylu dotykania uszu. Bounty raz czy dwa zrobił suszarkę i się otrzepał. Jak uznałam, że może już iść weszłam uwiązałam go do kółka przy stajni, rozsiodłałam, nastroszyłam spocone miejsca i w kantarze wypuściłam na padok. Posprzątałam po sobie i odjechałam do AA.