Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rustler Pensjonariusz
|
Wysłany:
Czw 15:58, 15 Lip 2010 |
|
|
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Koń: Approvn The Blues
Jeździec: Rustler
Do czego: ujeżdżenie
Miejsce: teren
Obudziło się we mnie pragnienie szerzenia dobra= wsiądę na Approvna. Tak to jest pomysł. W 30 minut dookoła Aravey,Bonsai i Daily i już jestem w stajni. Jeden zamaszysty ruch i przebywamw boksie z moim ogierzastym. Wzięłam z półki woreczek i zaczęłampucowanie kasztana. Na wysoki połysk. Zrealizowałam to tylko w 15% alei tak miałam zaciesz. Osiodłałam go w boksie i zaprowadziłam na halę boreszta budynków była niedostępna/nieczynna/niesucha/niefajna. Wsiadłami poprawiłam się w siodle. Zniecierpliwione bydle ruszyło w przód.Zatrzymałam go mocniej i podciągnęłam popręg. Koń zaczął się uginać.Chyba trochę przegięłam. Popuściłam dziurkę i łydka do przodu. Trzykoła w prawo, raz, dwa, trzy koła w lewo i można się rozgrzewać.Puściłam arabiszona szybkim kłusem i tak ocykaliśmy po cztery kółka nastronę. Gdy trochę się spompował stwierdziłam, że nie będziemy gnić nahali i podjechałam drzwi. Sprawdziłam westowe umiejętności i otworzyłamdrzwi z siodła. Za chwilę minęliśmy zasyfiony przez ptaki napis RSO"Distrib" i dzika natura stała przed nami otworem. Jednak nie będziemysię ociągać i wprowadzamy elementy P. Fajnie by było jednak L na 200%umieć. Postanowiłam, że... kłus! Przerabiałam wodzami, puszczałam,trzymałam, puszczałam, jechałam w łydkach, wyciągałam wędzidło z pyska,trzymałam, przerabiałam, jechałam w łydkach end finalnie Approvnobniżył szyję. Pogoniłam go trochę i jechaliśmy tak ze 30 metrów aż musię znudziło bycie dresażową bestią. Dałam mu luźne wodze iprzytrzymałam go jadąc w łydkach. Od dosiadu przeszliśmy do stępa. Przykapliczce zebraliśmy się ze strachu. Zawsze mówiłam że kościół to złoostateczne i co? Rustler ma zawsze racje. Jak Rustler nie ma racjipatrz punkt pierwszy. Przytrzymałam go na wodzach, żeby nie traciłkontaktu i kłus... od dosiadu żeby było fajniej. Poklepałam go jadąc wpółsiadzie bo nie uciekał już od kontaktu z wędzidłem. Lonże zwypinaczami jednak się przydały WinkDałam mu trochę luźniejszą wodzę na zakręcie i wsadziłam zad do środkai pogoniłam. Galop na odcinku gdzieś 500m po delikatnym łuku. Kłusik,stępik. Potem na sztywnych wodzach minęliśmy kawałek okropnej, śliskiejulicy a przy zjeździe wyrosła nagle i znienacka różowa chatynka. Ciągii ustępowania mięliśmy za sobą by przespacerować się piaskowąścieżynką. Na koniec Approvn stwierdził, że kałuża jest straszna itrzeba bryknąć a nieprzygotowana Klaudia wylądowała nosem w wodzie.Otrzepałam bryczesy, i wsiadłam ponownie. W końcu po 10 minutachwreszcie weszliśmy do tej okrrrroopnej kałuży i następne 10 minutzajęła mi droga do RSO. Potem rozsiodłałam go i odłożyłam wszystko dosiodlarni trzymając go za grzywę odprowadziłam do boksu. Wyczyściłam gowiechciem słomy i dałam jabłko. Całus i pa pa.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|