Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eviline Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 15:19, 04 Lis 2014 |
|
|
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Bardzo spokojnie wkroczyłam w progi Dean, ażeby zabrać się za trenowanie jednego ze znanych mi koni. Tzn. znanych np. z zawodów, albo coś, osobiście nie miałam z nim chyba przyjemności.
Weszłam do odpowiedniego przedziału w stajni i podeszłam do boksu ogierka. Sens patrzył na mnie dziwnie i zastanawiał się, gdzie mam dla niego smakołyki, a przy okazji oceniał mnie, co by wykombinować, żebym sobie poszła i dała mu spokój, bo pewnikiem chcę go zabrać do pracy, jak to bywa z ludźmi.
Poszłam więc spokojnym krokiem do siodlarni i wybrałam sobie sprzęt z pięknym podpisem Sens Życia. Stwierdziłam, że zawsze mogło być gorzej. Mógł mieć na imię np. Sens Śmierci, a to już by było mniej przyjemne. Zwłaszcza, że idziemy na cross, a ja lubię zaprzyjaźniać się z podłożem.
Po przygotowaniu się do treningu w pocie i kurzu wyszliśmy przed stajnię. Tam też poprawiłam siodło, ułożyłam strzemionka, poprawiłam kask oraz kamizelkę (kulo)uodparniającą moją pierś i resztę tej części ciała, wsiadłam i energicznym stępem ruszyliśmy przed siebie w lasy.
Bardzo długo rozgrzewaliśmy się w trzech podstawowych chodach, ażeby temu tutaj ogierowi nie stała się niepotrzebna krzywda. Dużo stępa, kłus na woltach i ósemkach między drzewami i galopy na łąkach, przede wszystkim wolty, o małych i większych średnicach.
Na początek minimalnie zmęczyłam go w jednolitym galopie przez kilkanaście minut na prostej drodze z lekkimi zakrętami ciągnącymi się to w lewo, to w prawo. Musiałam to zrobić, gdyż Sens nie miał ochoty na jakiekolwiek zwolnienie w najazdach na przeszkodę. Próbowałam wszystkich znanych mi sposobów na posłuszeństwo – wjechanie na woltę przed przeszkodą, zatrzymanie przed najazdem, cofnięcia. Praktycznie nic nie działało na dłużej niż kilka sekund, wystarczyło wykręcenie i kolejny najazd, a koń już zaczynał świrować, pędzić i nie dawał mi szansy na zwolnienie. Przez to stwierdziłam, że najpierw trzeba się zmęczyć.
Po pewnym czasie, gdy już Sens nie miał ochoty być nieposłuszny, miał mniej energii i w końcu nie leciał na zbity pysk, ruszyliśmy na niewielką przeszkodę stworzoną z kilkunastu gałęzi i dwóch balotów słomy. Miała jakieś 60cm, więc niewysoka, około 50cm szerokości, więc trochę szersza. Spokojnym już teraz tempem najechaliśmy i skoczyliśmy w ładnym stylu lądując dość daleko i utrzymując z łatwością równowagę. Pogłaskałam go po szyi i pokonaliśmy jeszcze jedną przeszkodę, z ogromnego pnia, którego wysokość dotarła do jakiś 80cm. Z mojej perspektywy nie był to mały pniaczek i miałam nadzieję, że to, że tu jest nie oznacza, że został ścięty.
Skoczyliśmy go wysoko, z energią, gdyż Sens może i nie miał ochoty na pędzenie, ale na pewno miał jeszcze sporo energii, aby pokazać na co go stać. Skakał wysoko, starając się podciągać wysoko nogi i wyginał się w ładny, okrągły łuk, żeby tylko przypadkiem czegoś nie dotknąć. W sumie nie dziwiłam mu się, gdyż zderzenie z tak starym drewnem w moim przypadku zawsze kończyło się sińcami albo połamanymi paznokciami. Nic fajnego.
Gdy już skoczyliśmy te dwie przeszkódki przeszłam do spokojniejszego kłusa, żeby Sens mógł odsapnąć. Chodził teraz w miarę fajnie, miękko zginał się w potylicy i mielił wędzidło. Wyjątkowo spokojnie podszedł również do sprawy ponownego ruszenia galopem na przeszkodę bankietową. Tutaj musiał wykazać się umiejętnością skakania na skok wyskok i pokonywania zeskoków. Ogierek bardzo fajnie się wspiął na dwa schodki, a później, nie co zdziwiony, stracił grunt pod nogami i musiał wylądować bezpiecznie na wszystkich czterech nogach, co też udało mu się. Pogłaskałam go chwaląc głosem przy okazji. Sens spisuje się bardzo fajnie w terenie, raczej nic go nie rozprasza, tylko problem pojawia się, gdy jeździec nie chce totalnego szaleństwa na parkurze. Jest koniem do pokonywania znacznych dystansów, gdyż ma wyjątkowy upór, aby gnać naprzód. Fajnie się na nim pokonuje spore odległości, więc nie powinien mieć problemów z dojazdami do zestawów przeszkód w krótkim czasie.
Po bankiecie rozkłusowaliśmy się porządnie. Sens szedł delikatnie, lekko, ale czułam, że jest minimalnie zmęczony. Tak więc po dłuższym kłusie przeszliśmy do stępa i w tym chodzie na spokojnie do stajni. Tam też zeszłam, odprowadziłam i rozsiodłałam konika i zostawiłam go w boksie nakrytego derką.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|