Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eviline Pensjonariusz
|
Wysłany:
Wto 2:23, 06 Sty 2015 |
|
|
Dołączył: 11 Mar 2011
Posty: 321 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzisiaj postanowiłam wziąć Statue na "doszkalający" powiedzmy trening skokowy. Chciałam, żeby skakała na lonży przez przeszkody (z siodłem), a potem chciałam ją przyzwyczajać do cavaletti pod jeźdźcem. Wzięłam sprzęt, akcesoria do czyszczenia i chwyciłam smakołyki po czym powędrowałam do stajni. Kiedy weszłam do parnego i dusznego pomieszczenia klacz od razu wyjrzała z boksu z nadzieją, że zabiorę ją na dwór. Było strasznie gorąco. Jedyne chłodne miejsce to hala, ale postanowiłam ją wziąć na parkur. Weszłam do niej i przywitałam się klepiąc ją po szyi i po grzbiecie.
- No to co, ruszamy dupsko i idziemy ćwiczyć, nie.?
Z tego co widziałam w boksie, była pełna życia, nadpobudliwa wręcz. Pewnie będzie trudno, bo jak dostanie napadu ADHD to się przekonam jaka jest silna . Wyprowadziłam ją przed stajnię i przywiązałam do ogrodzenia. Wyjęłam szczotki i zaczęłam wyczesywać z niej kurz i inne zabrudzenia.
- Co Ty robisz w tym boksie, że taka brudna jesteś.?
Tak ranne i popołudniowe czyszczenie starczy na niezbyt długo... Nagle klaczka mocno zamachnęła głową i lekko stanęła dęba.
- Hej! Spokojnie! Co Ci tak odwala.? Ogarnij troche...
Bosz... To co robi przy czyszczeniu, a jak zacznie się skakanie pod siodłem to pójdzie seria baranów... Po skończeniu lewej strony przeszłam na prawą i robiłam dokładnie to samo. Klacz troche się uspokoiła i zajadała uwiązem. Potem kopyta... Oczywiście szlachcianka nie podniesie nogi bo nie... Kiedy próbowałam wyczyścić jej przednie kopyto odwróciła łeb i spojrzała się na mnie jakby miała namyśli " Ale czego Ty ode mnie chcesz niedobry człowieku.?" Nie rozumiem jej... Codziennie ma czyszczone kopyta, ładnie podaje nogi i nagle nie wie co ma zrobić. Pościłam nogę poklepałam ją po szyi. Chwilkę po tym klacz znów zajęła się smakowaniem uwiązu. Wtedy znów chwyciłam za nogę i VICTORIA! Udało się... Z resztą kopyt nie stawiała oporu, bo jak to mówią początki są najtrudniejsze. Po kopytkach wzięłam się za siodło. I tutaj dopiero zaczęło się przechodzenie ni to w lewo ni to w prawo... Po kilkunastu minutach ciągłego poprawiania zsuwającego się siodła moja cierpliwość się skończyła.
- PRZESTAŃ! - krzyknęłam pełna złości. Statue zareagowała natychmiastowo. Stanęła w miejscu i zajęła się obżeraniem uwiązu. No... Wreszcie mogłam w spokoju ją osiodłać. Po zapięciu popręgu przełożyłam jej kantar na szyję. Wzięłam ogłowie i założyłam na wielki łeb izabelki. Pozapinałam wszystkie "paski", po czym wzięłam lonże w rękę, odpięłam jej kantar z szyi i powędrowałam na padok. Tłoku na nim nie było, wiadomo, przecież był skwar. Wszyscy gromadzili się na hali. A tu.? Tu był luz. Oranżada już na mnie czekała.
- No cześć. O widzę już poustawiałaś przeszkody...
- No Dobra odwalaj z nią, bo widze że nadpobudliwa dzisiaj jest
Przypięłam lonżę i wzięłam bat do ręki. Rozstępowałam ją, była maksymalnie rozluźniona. Machnęłam batem i dałam komendę do zakłusowania. Opornie, nawet bardzo, ale zakłusowała. Widać że jej się nie chciało. Krzyknęłam do oranży żeby czymś poszeleściła, bo chciałam żeby się ożywiła. Poskutkowało, nawet szybko. Od razu był piękny żwawy kłus. No i tak jest lajtowo Potem zwolniłam do stępa i podprowadziłam pod cavaletti i przeszkody. Na początku były 3 cavaletti a za nimi niska koperta (50 cm), na łuku był okser (50cm) a na wjeździe na drugi łuk 6 cavaletti ustawionych na full wysokości. Ruszyłam ją do kłusa po czym zwiększyłam koło i kazałam jej najechać na przeszkody. Cavaletti pokonała dobrze, bez puknięć, unosiła wysoko nogi, na przeszkodzie troche się zawiesiła, ale pokłusowała dalej na oksera, którego przeskoczyła z zamachem i chęcią, co było widać. Przy szeregu cavaletti zawachała się, zrobiła 2 foule, po czym zwolniła do kłusa i przejechała je. Podnosiła wysoko nogi, kłusowała żwawo i ochoczo. Po szeregu zmniejszyłam jej koło i zwolniłam do stępa. Pochwaliłam ją za dobrą decyzję, którą podjęła w odpowiednim czasie. W tym czasie oranżada ruszyła do akcji "przemebluj cały parkur w 10 sekund" xD. Żwawo biegała w kółko ustawiając nowe kombinacje. Po chwili krzyknęła "gotowe!", a ja przyglądałam się nowemu torowi. Ustawiła kopertę (50cm), potem dwa cavaletti, na łuku okser (60cm - jak szaleć to na maxa ) a na drugim łuku były 3 cavletti i okser (60cm). No to bierzemy się do roboty. Zwiększyłam jej koło i popędziłam do kłusa. Chciałam dać jej jedno kółko do zakłusowania, ale sama najechała na kopertę. Zawahała się kiedy zobaczyła dwa drągi za przeszkodą, ale przeskoczyła poprawnie, i na przez drągi również dobrze przekłusowała. Skierowała się na oksera i z zamachem przeskoczyła lądując daleko od niej. Dobrą potęgę ma. Skierowała się ku ostatniej przeszkodzie i już chciała skoczyć, ale wyłamała xD Nakierowałam ją jeszcze raz, tym razem się udało. Przećwiczyliśmy to kółko jeszcze kilka razy, potem oranż znów przemeblowała parkur i zostawiła dwa oksery po 60 cm i stacjonate po 70 cm. Tak wykorzystywałam ją i to bardzo. Teraz GALOP! Dobrze zagalopowała. Ruszyła na przeszkody. Pierwszą przeskoczyła poprawnie, ale zwolniła trochę przed wybiciem. Potem najechała na kolejnego oksera, tym razem skoczyła stanowczo i śmiało. I stacjonata... Tu zaczęło się od wyłania po 3 razy z rzędu. Pokazałam jej przeszkodę z bliska i znów nakierowałam na tego "strasznego potwora". Tym razem najechała dobrze i skoczyła w miarę. Nie było puknięcia ale zawiesiła się. Powtórzyłam z nią skoki, coraz lepiej jej szło. Skakała wyżej niż przeszkoda. Postanowiłam podwyższyć ją do 80 cm. Tutaj również sobie poradziła. Nie chciałam jej już męczyć, bo chciałam jeszcze na nią wsiąść. Odpięłam lonżę i wskoczyłam na grzbiet. Bez protestów klacz ruszyła przed siebie. W tym czasie oranż znów bawiła się z przeszkodami. Na środku ułożyła 6 cavaletti na full wysokości a na końcu koperta 50 cm. Tak, chciałam dzisiaj przeskoczyć na niej chociaż tą przeszkodę. Może była za wysoka, ale koperta zawsze wypada niżej. Ruszyłam do kłusa i zrobiłam kilka kółek po czym najechałam na cavaletti. Klacz nie czekając na pomoc od razu najechała i pokonała je bez trudności. Potem zmieniłam kierunek i najechałam z drugiej strony. Nie miała żadnych problemów. Szybko się uczy. Potem robiłam kombinacje pomiędzy, zmiany kierunki, zmiany tępa i stęp-stój-kłus-stęp-kłus. Znów wyrównałam rytm w kłusie i ruszyłam na przeszkodę. Popędziłam ją trochę, żeby nie wyłamała. TAK! Przeskoczyłyśmy nasza pierwszą przeszkodę! Lubię to Oranż wstała i skakała jak debil xD Nie dziwie się jej, bo ja tańczyłam Yea Potem znów robiłam kombinacje i kilka razy przeskakiwałam przez przeszkodę. Podjechałam do oranży i zsiadłam z izabelki chwaląc ją cały czas. Myślałam, że będzie gorzej. Widać słońce zadziałało na nią uspokajająco. Już widzę co by się działo na hali. Zaprowadziłam ją pod stajnię, zdjęłam siodło i odpięłam podgardle i nachrapnik. Wprowadziłam ją do boksu, rozczyściłam, sprawdziłam kopyta i dałam smakołyki. Chwaliłam ją. Potem poszłam zanieść sprzęt do siodlarni, pobiegłam pomóc sprzątnąć drągi oranżadzie i poszłyśmy na lody Frugo
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|