Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Wto 22:07, 07 Wrz 2010 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzisiaj miał być wielki dzień - pierwsze siodło i pierwszy jeździec Little Bita. Dlatego przygotowywałam się do tego już od samego rana.
Dzisiaj Little nie poszedł na padok, tylko czekał pod ręką, na okólniku.
Kłusował wzdłuż ogrodzenia, patrząc na konie idące na padok. Uszy miał postawione na sztorc, rżał do klaczy, ogierzył się.
Ja w tym czasie zaniosłam potrzebny sprzęt na round pen. Kiedy byłam gotowa, odnalazłam w stajni Arryę którą poprosiłam o obecność przy pierwszym wsiadaniu. Obiecałam ją zawołać, kiedy będzie potrzebna.
Potem z uśmiechem na ustach poszłam na okólnik do kasztanowatego wariata. Little kłusował właśnie z łbem przy ziemi, co kilka kroków podbrykując, machajac łbem wesoło na boki i galopując dwie fule, po czym kontynuował kłusowanie.
Zaśmiałam się, i zacmokałam.
-Bitek, szalony xD chodź tutaj -oparłam się o ogrodzenie, czekając na uwagę ze strony młodzika. Arab zarył w piach, kokieteryjnie spuszczając łeb na łabędziej szyi mniej więcej na wysokość kłębu i patrząc na mnie spod długiej rudej grzywy. Weszłam na okólnik z lonżą i podeszłam do Littla. Podpięłam ją, uważając żeby od razu krótko ją złapać, bo Bit był takim entuzjastą biegania z lonżą po kole, że lubił sobie odskakiwać i biegać w koło mnie. Wyprowadziłam araboszka na zewnątrz i poszliśmy prosto na Round pen.
Kiedy tylko weszliśmy, po zamknięciu za sobą bramki odrazu udałam się na środek. Stanęłam przed Littlem, i utkwiwszy wzrok w nogach, pogładziłam go między oczami. Obkręcałam ogiera i głaskałam przy każdym z 4 kierunków świata. Potem odpięłam lonżę i zwinęłam ją.
Oczy ciągle unikały kontaktu. Przesunęłam się w kierunku jego tyłu i ustawiłam prostopadle do zadu.
"No to zaczynamy" pomyślałam i przeszyłam wzrokiem jego źrenice. Wyprostowałam się i zaczęłam zwiniętą lonżą obijać o moje ramiona. Rozczapierzyłam palce, wykręcając dłońmi koliste ruchy. To był wyraźn y pretekst dla Bita do ucieczki. Odesłałam go mocniej, rzucając lonżą w stronę zadu.
Z oczami utkwionymi w jego źrenicach, obracałam się równolegle do jego ciała. Little galopowała niepewnie, strzygąc uszami, jakby nie bardzo wiedział co ma o tym myśleć. Nieśmiało skierował wewnętrzne ucho w moją stronę.
Chciałam jednak, aby była pewny co do moich zamiarów. Poganiałam go co chwilę, nie pozwalając zwolnić. Po kilku kółkach wystąpiłam do przodu, stanęłam w jego punkcie równowagi, zmuszając do zmiany kierunku. W tą stronę również kilka kółek. Potem ponowna zmiana kierunku.
Rozczapierzyłam rękę ponownie, Little odskoczył pod samą ścianę parskając. Po chwili jednak znów dostrzegłam sygnał. Jego ucho kierowało się ku mnie, okazując szacunek. Nadal akcentowałam swoją agresywną postawę. Po chwili pojawił się następny sygnał - Little zawężał koło, zbliżając do mnie. Niepewnie, ale jednak, przeszedł do kłusa i zaczął się rozluźniać. Oznajmiał mi, że nie chce już uciekać, woli się zbliżyć, proponował ugodę. Czekałam dalej. Opuścił łeb i zaczął przeżuwać. Pragnienie współpracy..
Odwróciłam się w stronę jego ruchu, kierując ramię w stronę głowy ogiera. Ustawiłam się nieco przed jego punktem równowagi, spuściłam wzrok, nie patrząc na Bita kompletnie. Little Bit zatrzymał się, spojrzał do środka. Przybrałam maksymalnie pasywną postawę, uważałam na moje ruchy. Przyciągnęłam ramię do siebie płynnym, powolnym ruchem. Dłuższą chwilę nic się nie działo. Zaczęłam chodzić płynnymi ruchami po łukach, starając się być zwróconą plecami do ogiera. Zadziałało.
Dostrzegłam kątem oka ruch z jego strony. Little pewnym krokiem zbliżał się ku mnie, był rozluźniony. Uniósł głowę i dotknął chrapami mojego ramienia. Wyszczerzyłam się, nie mogąc się pohamować. Ostrożnie, uważając aby nie nawiązać kontaktu wzrokowego odwróciłam się do niego i pogładziłam między oczami czule. Odsunęłam się i ruszyłam swobodnym krokiem po round penie, kręcąc różne figury. Little bez wahania ruszyła za mną. Przeszliśmy tak trochę, co jakiś czas zatrzymywałam się i wynagradzałam go podrapaniem między oczami.
Teraz podpięłam lonżę. Był to moment, w którym sprawdzałam czy ogier rzeczywiście chce przy mnie być. Na luźnej lonży Little stał w miejscu, odchylając tylko kąciki uszu do tyłu i nie ruszając z miejsca. Przeszłam kilka kroków, on za mną.
Pochwaliłam go podrapaniem między oczami, po czym przeszliśmy do kolejnego celu - wrażliwych miejsc. Szerokimi ruchami poczęłam masować grzbiet, kłąb i szyję ogierka. Były to miejsca najczęściej atakowane przez drapieżniki. Dzięki pierwszej grze znosił to kompletnie spokojnie, tak więc zajęłam się masowaniem brzucha, po bokach, z przodu i z tyłu. To były z kolei miejsca atakowane przez dzikie psy.
Wymasowałam jedną stronę, potem przeszłam na drugą po drodze drapiąc go w czoło. Bit stał spokojnie, jak zaczarowany.
Wróciłam znów na drugą stronę, oczywiście drapiąc go po czole. Teraz przyszła kolej na kopyta. Najpierw podniosłam lewe przednie, następnie zadnie. Potem znów zmiana strony, drapanie po czole i podnoszenie nóg.
Osiągneliśmy wszystkie cztery cele, więc zaprowadziłam araba w najbardziej oddalony od wejścia koniec Round Penu. Odczepiłam linę, żeby miał świadomość braku przymusu, po czym zawołałam Arryę.
-Mogłabyś przenieść jego rząd na środek ? -poprosiłam, stojąc i głaszcząc ogiera między oczami.
-Pewnie -uśmiechnęła się koniara, po czym zdjęła sprzęt z ogrodzenia i przyniosła go nam na środek. Potem się wycofała, obserwując naszą pracę ponad ogrodzeniem.
Bit niepewnie odnosił się do sprzętu, jednak ja tam stałam, co dodawało mu otuchy. Zaczęłam spacerować między nim a rzędem, skłaniając do zaniechania wpatrywania się w nowy punkt równowagi i zaczęcie podążania za mną.
W końcu kasztan spokojnie, rozluźniony podążał za mną. Zatrzymałam go i podpięłam lonżę, po czym powoli złapałam za leżący na ziemi czaprak. Trzymałam go przy prawym biodrze, lewą ręką gładząc ogiera po łopatce.
Potem lekkim ruchem założyłam czaprak nieco przed kłębem. Następnie zsunęłam go na prawidłowe miejsce na grzbiecie. Następnie sięgnęłam po siodło z podciągniętymi strzemionami i przerzuconym górą popręgiem. Stanęłam lewym biodrem przy lewej łopatce konia, po czym powoli położyłam siodło na czapraku. Little tylko odchylił uszy w moją stronę, nie wyczuwałam jednak z jego strony napięcia. Uniosłam popręg i położyłam go na szyi przed siodłem. Obeszłam araba od strony głowy, drapiąc go po czole po czym chwyciłam popręg i delikatnie, acz pewnym ruchem zdjęłam go z szyi i zwiesiłam luźno u jego boku.
Potem znów przeszłam przed nim, drapiąc po czole i stojąc przy jego lewej łopatce. Sięgnęłam po popręg i powoli zaczęłam zapinać go na pierwszą przystułę. Dociągnęłam na tyle ścisło, aby siodło nie zsunęło się na bok w razie gdyby uciekł i zaczął brykać, co tylko by go przeraziło. Potem zapięłam tylną przystułę, o dziurkę ciaśniej, i wyrównałam przednią. Upewniłam się, że jest na tyle ciasno, żeby utrzymać jeźdźca. Potem odpięłam lonżę od kantara i odsunęłam się na bezpieczną odległość.
Odesłałam ogiera od siebie, patrząc jak dziko pobrykując krąży w koło mnie. Siodło dzielnie trzymało się na grzbiecie młodego, nie dając za wygraną. Ja z kolei znów zaczęłam pracę.
-Ty chcesz, żebym ja na niego dzisiaj wsiadła? XD -Arr spojrzała na mnie z niepewnym wyszczerzem.
-Mhm. -odpowiedziałam promiennym uśmiechem, odwracając na chwilę do niej głowę przez ramię, ciałem jednak podążając za szalejącym kasztanem. Przegoniłam go w dwie strony, po czym kiedy już biegał bez brykania, zagarnęłam znów ramionami, zapraszając do połączenia.
Little podszedł do mnie żwawo, z rozszerzonymi chrapami i bystro postawionymi uszami, niepewny jeszcze co do nowej sytuacji.
Odwróciłam się i pochwaliłam go, drapiąc miedzy oczami, po czym pochodziliśmy razem po round penie.
Potem zatrzymałam go i założyłam mu ogłowie, co przyjmował już całkiem naturalnie. Pochwaliłam go znów i zabezpieczyłam wodze, zakładając je za tylni łęk siodła. Nie wywierały one jednak kontaktu z pyskiem. Zrobiliśmy spokojne kółko stępem po round penie w pełnym wyposażeniu. Ja szłam, a Bit bez żadnego przymusu tuż za moim ramieniem. Pochwaliłam go i podniosłam z ziemi dodatkowe puślisko. Rozpięłam je, przełożyłam przez strzemię mniej więcej równo, po czym skrzyżowałam kilka razy, zaplatając. Przełożyłam je pod brzuchem ogiera i zapięłam na drugim strzemieniu, powodując, że nie obijały się one o boki ogiera kiedy pracowaliśmy z ziemi. Potem wzięłam długie liny i przyczepiłam je odpowiednio do pożyczonego od znajomej ogłowia dually oraz przekładając przez siodło.
Odesłałam go na koło i odpowiednio powodując linami, skłoniłam do wykonywania moich poleceń. Szło nam bardzo sprawnie, po kilkudziesięciu minutach udało nam się skręcać, zmieniać kierunki we wszystkich trzech chodach. Podprowadziłam go do ściany, ustawiłam głową ku niej i pozwoliłam odprężyć. Potem, powodując linami, skłoniłam do wykonania kroku w tył, aby znowu poczuł luz w pysku. Potem po każdym ćwiczeniu starałam się cofnąć go o krok, aby wyrobić w nim odruch odprężenia po każdym manewrze.
Szło nam tak dobrze, że postanowiłam tego samego dnia usadzić jeźdźca na grzbiecie Bita. Odczepiłam puślisko spinające strzemiona, długie liny. Zostawiłam tylko jedną przypiętą do kółka od wędziła z wewnętrznej strony. -No to chodź. Masz zaszczyt dosiąść go po raz pierwszy -uśmiechnęłam się do Arr. Poleciłam jej przybrać pasywną postawę i obmasować boki konia, budując w nim zaufanie.
Potem poleciłam jej przewiesić się na brzuchu przez siodło, aby w razie brykania mogła się spokojnie zsunąć na bok. Little był niesamowicie spokojny. Odwróciłam jego głowę raz na prawo, raz na lewo, aby mógł przyjrzeć się przewieszonej przez jego grzbiet Arr. Potem przeprowadziłam go po pół kółka w lewo i pół w prawo, aby przyzwyczaił się do chodzenia z jeźdźcem. Wszystko było w porządku, więc naprowadziłam stopę Arryi w strzemię i poleciłam spokojnie i delikatnie usiąść w siodło.
Dziewczyna wykonała polecenie, a ja znów odwróciłam jego głowe, aby mógł się dokładnie przyjrzeć nowej postawie jeźdźca. Jak większość młodych koni, jego również przeraził trochę fakt, że głowa Arr znajduje się nad nim. Wykonałam jednak kilka czynności, które już znał, uspokajając go.
Potem przeprowadziłam jedno kółko w prawo, cofnięcie o krok, potem kółko w lewo, cofnięcie o krok. Little miał skłonność przyśpieszać co chwile nerwowo, z czasem jednak ustabilizował krok i odprężył się, akceptując nową sytuację. Teraz puściłam ogiera luzem, i z ziemi pomogłam im wspólnie zatoczyć po pełnym kole w stępie w dwie strony. Po każdym okrążeniu oczywiście cofali się o krok, aby utrwalić pracę z długich lin. Potem zestymulowałam ogiera do kłusa. Uspokajałam go głosem i pasywną postawą. Wykonaliśmy po kółku w jedną, i kółku w drugą stronę. Poprosiłam Arryę, aby cofnęła go o krok i przygotowała się do zsiadania. Ja przyczepiłam linę do kółka od wędzidła, odrzucając ją w tył i oparłam rękę na siodle przy kłębie, aby koń nie naparł na mnie przy zsiadaniu. Arrya wyjęła stopy ze strzemion, i jednym płynnym ruchem zeskoczyła na ziemię. Podrapałam Bita po czole i zdjęłam w bezpieczny sposób cały rząd, prosząc Arr o wyniesienie go z round penu.
Potem przyszedł czas na "miłe chwile". Musiałam chwilę poczekać, bo Bit się wytarzał, potem jednak podeszłam do niego i pogłaskałam go po czole, odchodząc łukiem i zachęcając do podążenia za mną. Ogier skwapliwie szukał mojego towarzystwa. Przez ok 5-10 minut spędzaliśmy miło czas, głaszcząc się i podążając. Potem podpięłam mu lonżę i wyprowadziłam z Round Penu.
Byłam strasznie dumna, i nie mogłam powstrzymać uśmiechu wykwitającego na moich ustach. Gładziłam szyję ogierka, idącego obok mnie, czując niesamowitą więź która nas łączy. Odprowadziłam go na padok do Sugara, po czym wyszłam z padoku w poszukiwaniu Arryi i w celu wymienienia z nią wrażeń.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|