Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
08-10.09.10r. Układania pod siodło dzień 2,3 i 4

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Śro 17:24, 08 Wrz 2010 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzień 2

Weszłam dzisiaj do stajni, uśmiechając się pod nosem i machając uwiązem na boki. Stajenny wyprowadził już konie na padok, tylko kilka wybranych do treningu stało w środku zerkając na korytarz z ciekawością.
Wyłoniłam się przed boksem kasztana.
-Little, pięknoto. -otworzyłam boks, podchodząc do niego, odwracając się i "przyciągając go" ramieniem ku sobie. Ogier ochoczo podszedł do mnie i dotknął mnie pyskiem w ramię. Odwróciłam się z uśmiechem i pogładziłam go po czole. Podpięłam uwiąz do kantara i wyprowadziłam go na korytarz. Przyczepiłam go do dwóch uwiązów i wyjrzałam na zewnątrz. Yh, lało.
W siodlarni wyminęłam się z Sayu, witając ją entuzjastycznie i przyniosłam sobie cały sprzęt. Rząd zaniosłam biegiem na round pen, żeby deszcz mnie nie zmoczył, po czym wróciłam do ogiera.
Wyczyściłam go bardzo dokładnie, założyłam kantar sznurkowy na łeb, podpięłam savvy i poszliśmy razem w stronę wyjścia ze stajni.
Little był bardzo niezadowolony z alternatywy wyjścia na deszcz. Skulił uszy, jednak z ociąganiem podążył za mną. Przedzieraliśmy się przez zacinające krople deszczu, ja truchtałam, on podkłusowywał obok mnie. Wpadliśmy na round pen, po czym zamknęłam bramkę za nami i otrzepałam się z deszczu. Zapaliłam światło i podziękowałam sobie w duchu, że zadaszyłam ten obiekt. Podeszłam do Little'a z uśmiechem i pogłaskałam go po czole. Znowu zrobiłyśmy numer z czterema stronami świata, po czym odpięłam linkę i rozpoczęliśmy Join Up.
Po ok. 10 minutach doszło do pomyślnego połączenia, potem przeszliśmy do kiełznania i siodłania w taki sam sposób, jak robiliśmy to wczoraj.
Następnie praca na długich linach - dłuższa i bardziej wymagająca niż wczoraj, z częstszymi cofaniami. Potem nadszedł czas na wsiadanie.
Poprosiłam Arryę ponownie o pomoc. Dziewczyna przebiegła z kurtką nad głową, aby jej nie zmoczyło, po czym założyła ją i tak jak wczoraj, po zapoznaniu i "wiszeniu" na grzbiecie ogierka, wsiadła. Dzisiaj od razu puściłam ich luzem na koło. Więcej pracy włożyliśmy dziś w kłusowanie i przejeżdżanie przez środek round pena. Zagalopowaliśmy też w obie strony. Kiedy pracowaliśmy już ok. 38 minut, zarządziłam stęp. Na koniec rozsiodłałam ogierka i sesję zakończyliśmy miłym akcentem - chodzeniem po round penie, częste głaskanie po czole, poczucie więzi i rozluźnienia.
Odprowadziłam młodego na padok i wróciłam do domu.

Dzień 3

Dzisiaj też zabrałam Bita na round pen. Jego sprzęt czekał tu od wczoraj.
Ogierek był dzisiaj pewien siebie i bez wahania wędrował koło sprzętu, nawet na niego nie spojrzawszy. Wstępny Join Up, podążanie i dotykanie wrażliwych miejsc zajęło nam ok. 5 minut. Potem dużo czasu poświęciłam siodłaniu i pracy na linach. Ponownie poprosiłam Arryę o pomoc.
-Tylko słuchaj, dzisiaj może być trochę bardziej ekstremalnie niż zwykle. Młody nauczył się już równoważyć ciężar na grzbiecie i pewnie zacznie eksperymentować -ostrzegłam ją, kiedy dziewczyna brała się za wsiadanie.
-Spokojnie, trening u Ruff robi swoje xp -Arr wystawiła język i wskoczyła gładko na grzbiet kasztana. Pogładziłam go po czole i odsunęłam się na środek. I faktycznie, miałam rację. W stępie wszystko było ok, w kłusie młody zaczął kombinować z łbem, za to w galopie strzelił piękną serię baranków, prując przed siebie.
-Ale ma kopa -sapnęła rysualka z jego grzbietu, zwalniając do kłusa i odgarniając włosy z twarzy. Otarłam połowę twarzy dłonią zakłopotana, uśmiechając się do niej przepraszająco. W oddali ujrzałam Sayca jadącego na Czarze w stronę hali.
-Sayuch! Zbawco, pomożesz? -krzyknęłam w ich stronę, machając rękami. Kolejnym etapem trzeciego dnia miała być jazda na round penie z innym koniem, a wałach idealnie się do tego nadawał.
-Poświęcisz kilka kółek w trzech chodach młodemu? - spojrzałam prosząco na nią, tłumacząc następnie co ma zrobić.
Po chwili oba konie obwąchały sobie chrapy, po czym jeden za drugim ruszyli po kole. Najpierw stępem, potem kłus, na końcu galop. Dałam instrukcję Arryi, aby zaczęła mu dawać wyraźne sygnały łydkami i spróbować bardziej kierować go wędzidłem. Za innym koniem powinien szybciej załapać. Po kilku udanych kółkach w dwie strony i jednym prawie kopniaku od Czara, kiedy młody wgalopował mu w zad zakończyłyśmy sesję. Say pojechała na trening, a my rozsiodłałyśmy ogiera, po czym znowu zapewniłam mu miłe chwile. Rozluźnieni wróciliśmy do stajni.

Dzień 4

I przyszedł dzień na 'egzamin'. Dzisiaj , po połączeniu na round penie, osiodłaniu i z jeźdźcem na grzbiecie, zaprowadziłam młodego na halę. Tam czekał już na nas Czar, z którym również mieliśmy kłusować.
-Dobra moje drogie, dzisiaj tylko kłus. -poleciłam, i obserwowałam całą jazdę. Bit bardzo chętnie podążał za doświadczonym wałachem, Arr dobrze sobie z nim radziła. Młody miał trochę skłonności do włażenia w zad i przyśpieszania kiedy zobaczył przestrzeń, ogólnie jednak jak na 4 dzień pod siodłem szedł perfekcyjnie. Po ok. 30 minutach pracy razem, poprosiłam Arryę o wykonanie testu. Miała najpierw zatrzymać ogiera, potem skierować w lewo, w prawo, na koniec cofnąć. Wszystko się udało, zadowolona więc poleciłam wyjechać na zewnątrz. Przeprowadziłam ogiera za wodze dla bezpieczeństwa, po czym zamknęłam za nimi maneż.
Tutaj ogiera rozkojarzyło mnóstwo rzeczy, nie wiedział gdzie ma podziać wzrok. Opanowanie i spokój Czara dodał mu jednak otuchy i skłoniły do wykonywania poleceń. Cała jazda polegała na stępowaniu i kłusowaniu za starszym wałachem, oraz zmianach kierunku po dużej ósemce. Żadnego galopu, żeby nie rozochocić młodego. Na koniec pojechałyśmy na round pen, by tam bezpiecznie zsiąść. Pochwaliłam obficie młodego, zapewniłam miłe chwile rozluźnienia po czym odprowadziłam do stajni.

Kolejne Dni
Przez kolejne dni trenowaliśmy wspólnie z Czarem na maneżu. dopiero 6 dnia zagalopowaliśmy, po czym ćwiczyliśmy ten chód przez 4 dni. Bit radził sobie coraz lepiej, chociaż w galopie widać w nim wariata. Przez kolejne dni już sama dosiadałam kasztana, korygując i ucząc. W końcu, po ok. 20 dniach treningu można na niego wsiadać jak na każdego młodego konia. Jest świeży, czuły na pomoce, łatwo się nudzi i ma skłonności do szybkiego biegu. Wkrótce zaczynamy trening wyścigowy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Nie 19:22, 19 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Little Bit [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare