Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
21.04.11r. Trening do Pucharu Exodusa (klasa lekka)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Lady Cinnabar [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Czw 19:19, 21 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Wlazłam dzisiaj koło 15.30 do stajni z zamiarem pomęczenia trochę Cinnabarowej do Pucharu Exodusa. Wstrzeliłam się idealnie, bo od 15 kobyłki stały już w stajni, nie musiałam więc za nią łazić.
Przyniosłam sobie cały sprzęt na myjkę i zadowolona poczłapałam na korytarz. Po drodze zahaczyłam jeszcze o drzwi prowadzące na piętro.
-Czy szanowny pan ma ochotę na trening? ^^" -zakrzyknęłam, i oparłam się o framugę w oczekiwaniu na odpowiedź. Po chwili już słyszałam otwierające się drzwi i szybkie kroki zbiegającego po schodach chłopaka.
-Hi honey -uśmiechnęłam się cwanie i cmok go w usta. -Ile to my się nie widzieliśmy? 3 godziny? Oh mai.
-Też się stęskniłem xd -miziu miziu itd, dobra oszczędzę wam opisu xD
W każdym razie gdzieś po 10 minutach wytoczyliśmy się w końcu z tych schodów i skierowaliśmy kroki w stronę korytarza.
-No to co planujesz na dzisiaj, masterze? -Maks zadał pytanie, zachodząc do siodlarni. Podążyłam za nim, coby objaśnić nieco moje zamiary.
-Siwą ruszę do Pucharu Exodusa. Myślę że możesz wziąć Shera i przypomnieć mu też co nieco -powiedziałam, i zauważywszy w kącie ochraniacze Cinny (? co one tam robią?) zgarnęłam je przy okazji. Chłopak skinął pokornie głową i zerknął na kartkę którą trzymałam w ręce.
-Co ty, Cinna tylko do lekkiej? toż to ona zaśnie na części dresażowej -Maks rozejrzał się po siodlarni i sprawnie zabrał cały sprzęt białego.
-Ehhh wiem, no ale niestety skoki też z klasy na klasę wyższe x.x no i w terenowej na pewno by nie dała rady z kłodami i te de. - westchnęłam i przeczesałam ręką czuprynę. -Dobra lover, ja idę do Cinn bo coś mi się kojarzy, że piękną plamę wyhodowała specjalnie z myślą o mnie <3 -powiedziałam ironicznym tonem po czym wywlekłam się na stajenny korytarz w stronę boksu kobyły.
-No sziemano mała - weszłam do niej, uśmiechając kątem warg i przywitałam klepiąc lekko po szyi. -Jak samopoczucie, hm?
Arabka rozszerzyła chrapy i postawiwszy uszy trąciła mnie nosem w nos, wypuszczając ciepłe powietrze. Objęłam lekko dłońmi jej pyszczor, przytrzymałam, a kiedy się zbuntowała odczekałam moment po czym puściłam ją śmiejąc cicho.
-To chyba znaczyło 'wyśmienicie'. Obrazisz się na mnie, jak cię poproszę dzisiaj o skoki, hm? -podpięłam jej uwiąz i wyprowadziłam na korytarz w stronę myjki. Klacz parsknęła dumnie, unosząc wyżej głowę.
-Ooook -zaśmiałam się i przypięłam ją na miejscu. Kątem oka widziałam jak chłopaki poszli z szorowaniem na korytarz. Ja również nie pozostałam bierna i rozpoczęłam walkę z siwym włosiem arabki x.x
Ta pierwsze 5 minut stała spokojnie, potem jednak znudziła się i zaczęła kombinować. Jak zbyt często dreptała na boki, upominałam ją podniesionym głosem i ew. klepnięciem w łopatkę. W końcu po jakichś 10 minutach męczarni siwka była.. siwa. Jeah.
-I jak wam idzie? -zakrzyknęłam w stronę Maksa i Sherlocka, kończąc czyścić kopyta Lady.
-Ogłowie w ruch, jea -odpowiedział.
-Uhuhu, zaraz Cię dogonię -złapałam za sprzęt kobyłki i założyłam jej ogłowie, potem szybko czaprak, futerko, siodło, ochraniacze i wio. Wyszłyśmy przed stajnię, wdrapałam się sprawnie na niewysoki grzbiet po czym dołączyłam do stępującego chłopaka.
-No to na maneż raz xd -zakomenderowałam i żwawo stępując udałam się w tamtą stronę. Kiedy dotarliśmy do celu, Maks zsiadł sprawnie i wręczył mi wodze Sherlocka.
-Czekaj rozstawię nam stojaki i parę drągów -rzucił i zaczął szybko się uwijać. Sherlock strasznie się zaciekawił faktem, że stoi tak blisko siwej. Ta jednak ostrzegawczo kuliła uszy i tupała zadnią nogą co jakiś czas, przypominając o swojej pozycji w stadzie. Prawie się pokopaliśmy, na szczęście Maks w porę skończył x.x
Wskoczył na grzbiet białego i ruszyli po ścianie. My również nie pozostałyśmy dłużne i rozpoczęłyśmy rozgrzewkę po ścianie.
Lady postawiła uszy zadowolona że ogier jest po przeciwnej stronie ujeżdżalni i odprężyła się, skupiając na pracy. Stępowałyśmy na razie luźno, tak na rozgrzewkę. Szła żwawo, tym swoim drobiącym arabowatym kroczkiem. Po kółku czy dwóch nabrałam powoli wodze na kontakt, czekając aż się trochę pozbiera. Lekko pobudzam ją półparadami i delikatnie łydkami. Weszła na ładny kontakt i ustawiła głowę, zad dopiero po upomnieniu. Kręcimy wolty, wężyki ,serpentyny, ósemki, półwolty. Potem w drugą stronę, następnie na lekkim kontakcie zakłusowanie. Ładnie, przepustowo. Dobrze reagowała. Przy okazji poćwiczyłyśmy sobie wolty w lewo potrzebne do programu. Pilnujemy w łydkach wygięcia, no poezja. Szło jej dużo lepiej niż Sherowi, bo to w końcu kobyła dresażowa, wie co to wygięcie na łuku.
Z lekkim przerażeniem myślałam o drugiej części próby, którą były skoki. Arabiszcz zdecydowanie nie trawił tej formy sportu i na sam widok przeszkody uciekał wzrokiem na boki szukając jakiejś opcji ucieczki. Technikę samą w sobie miała całkiem dobrą - biorąc pod uwagę że miała w genach Magic Siwą nie było to nic dziwnego. Po co jednak pchać ją w sport, do którego nie ma serca?
Kiedy już wymęczyłyśmy się z woltami, przyszła pora na zagalopowanie. Do pucharu był nam potrzebny tylko galop roboczy, nie odmówiłam jej jednak kilku zebrań i wyciągnięć. Półparada, łydki odpowiednio za i na popręgu, no i wyraźny impuls do zmiany chodu.
Arabka ładnie zaskoczyła, parsknęła kilka razy w rytm fuli i żwawym, równym tempem bujamy się w koło. Uniesiony ogon, uszyska na sztorc, skupiona, ale swobodna. Kiedy mijaliśmy kłusującego Sherocka, kuliła uszy i zarzucała lekko zadem w jego stronę ostrzegawczo, po chwili jednak dawała się ogarnąć i wszystko wracało do poprzedniego stanu rzeczy.
Po trzech kółkach na obie strony pokręciłyśmy trochę figur dla rozciągnięcia. Najpierw wężyki, potem serpentyny, ósemki, wolty, półwolty ze zmianą kierunku i od początku. Mocno musiałyśmy się ścieśniać na zakrętach, ale drobnej klaczy wychodziło to sprawnie.
Trochę się ze mną posprzeczała w ostatniej serpentynie, przez co koślawo ją zakończyłyśmy.
Potem, kiedy już była powyginana na wszelkie strony poszpanowałyśmy trochę skróceniami na krótkich i wyciągnięciami na długich ścianach. Potem zmiana kierunku po przekątnej z lotną na środku i w drugą stronę podobnie.
W tym czasie Maks wraz z Sherlockiem rozgrzewali się kłusem na wszelkie możliwe sposoby. Zmiany ramy, tempa, przejścia między roboczym-pośrednim-wyciągniętym-zebranym, figury, zacieśniane wolty, praca na drągach. Wyglądali przy tym tak fajnie, że momentami przyłapywałam siebie samą że wlepiam się w nich jak w obrazek.
Kiedy my skończyłyśmy pracę w galopie, zwolniłyśmy ściany dla Sherlocka i Maksa, a same zajęłyśmy się na środku maglowaniem przejść. Na początek banały, stój-stęp-stój, stęp-kłus-stęp. Starałam się dawać subtelne znaki, a przy tym wykonywać przejścia płynnie i w równowadze. Pracowałyśmy z Lady już ładnych parę lat i dobrze wiedziałam, jakich sygnałów i jak intensywnie użyć, aby wyszło prawidłowo. No i była to też podstawa naszego sportu, nie było opcji aby to nam nie wyszło. Kiedy podstawy były ogarnięte, zrobiłyśmy jeszcze kłus-stój-kłus. W karcie pisało, że można robić przejścia przez stęp, jednak chciałyśmy pokazać klasę dresażową i obyłyśmy się bez tego. Przynajmniej tyle rozrywki w tym programie Wink
Potem poćwiczyłyśmy jeszcze zatrzymania z kłusa i galopu. Przy galopie kilka razy przysiadła mi na zadzie, ale udało nam się zatrzymać.
(Nie skupiam się tutaj już na opisach przejść i zatrzymań, bo tyle razy to mieliłyśmy wcześniej, że już mi się nie chce x.x)
Następnie do stępa i trochę odpoczynku na długiej wodzy.
-No i jak tam? ;d - jedną ręką odgarnęłam sobie włosy z twarzy, drugą trzymałam luźne wodze. Lady wyciągnęła szyję do przodu, rozluźniając mięśnie i mrużąc oczy zadowolona.
-Na początku trochę był rozkojarzony kobyłą, ale teraz zaczął fajnie chodzić -Maks również zwolnił ogiera do stępa i dał mu chwilę wytchnienia. Bawił się wodzą intensywnie, chcąc wykonać żucie z ręki. Sherlock z ociąganiem, ale jednak zareagował, obniżył łeb podążając za kontaktem i przeżuł wędzidło pieniąc się. Chłopak pochwalił go i rzucił wodze luźno, pozwalając mu wyciągnąć postawę. Uśmiechnęłam się do Maksa mimowolnie, bo jakoś tak rozpierała mnie radość jak na nich patrzyłam, hm.
Z tej sielanki wyrwała mi Cinnabar, której zaczęło się poważnie nudzić i zaczęła swawolnie podkłusowywać, kuląc przy tym uszyska na Sherlocka marszcząc chrapy w jego stronę.
-Oj kobita kobita -mruknęłam, zbierając wodze i ściągając jej łeb z chmur. -Dobra, odciągałam to jak najdłużej, ale te skoki też trzeba przerobić. -westchnęłam i przyjrzałam się, co mamy do dyspozycji. Drągi płaskie, potem cavaletki, następnie drągi na kłus i kopertka 50 cm. Cinna przez ostatnie parę lat w ogóle nie skakała i to mogło się okazać moim błędem.
W drugiej części ujeżdżalni stały trzy przeszkody które pod koniec treningu powinnyśmy pokonać. Jak na razie tylko Sherlock się na nie zasadził i widziałam, że Maks ma ochotę poćwiczyć z ogierem ciężkie przypadki techniczne, jak nagłe skręty, ciasne odskoki i te de. Zostawiłam więc chłopaków z ich pasjami, a sama skupiłam się na problemie pod sobą. Dobra, grunt to dobre nastawienie..
Półparada i ruszamy kłusikiem. Najpierw pozataczałyśmy w koło naszego miejsca pracy wolty i wężyki miedzy przeszkodami i drągami. Dałam się kobyle dobrze przyjrzeć, ale już czułam, że trochę się spięła. Wcale jej się to nie podobało, chociaż póki nie kazałam jej skakać, było ok.
W końcu nakierowałam jej kroki na płaskie drągi. Przez to całe krążenie wokół przeszkód spięła się i puknęła kilka razy. Postarałam się ją rozluźnić i dotąd przejeżdżałyśmy drążki w obie strony, aż odpuściła i elastycznie, w rytmie pokonywała je bez błędów. Pochwaliłam siwą i najazd na cavaletti. Tuż przed uniosła ryja i zaczęła się kłócić, jednak upomniałam ją i w porę zeszła łbem na dół, aby pokonać cavaletti. Stuknęła dwa razy, na szczęście nie zrzuciła i nie musiałam złazić i poprawiać. Najeżdżałyśmy jeszcze kilka razy, ciągle nie podobał mi się fakt, że się kłóci, aczkolwiek nogi podnosiła ładnie, z zaangażowaniem.
pochwaliłam ją, dałam chwilę odsapnąć w stępie. Potem przeżegnałam się i dałam sygnał do kłusa. Najeżdżamy na drągi, no i na końcu ta nieszczęsna koperta. Tempo równe, aż myślałam, że wszystko pójdzie gładko i już miałam się zdziwić. Nagle jednak Lady 'obudziła się' i zadarła ryja do góry, przysiadając na zadzie. Wkurzyłam się i zamknęłam ją w pomocach, dopychając do końca i zmuszając do skoku. Jakoś koślawo bryknęła przez nią i z ulgą odgalopowała kawałek. Zebrałam wodze i skłoniłam ją do kłusa, po czym kilka wolt i próbujemy znów. Ponownie dość niechętnie, dlatego zsiadłam i przestawiłam drągi na galop, może tak będzie łatwiej.
Najpierw spokojnie, wolta, staram się ją wyciszyć. Potem powoli najazd, w rytmie, nie za wolno żeby nie stanęła i nie za szybko coby się nie zabiła. Przejechałyśmy przez drągi, łydka i niechętny, aczkolwiek skok (!) przez kopertę. -Taaaak, dobra kobyła -pochwaliłam ją zadowolona i poklepałam po szyi.
-Kurcze technikę toto ma ładną, ale żeby jeszcze chciało skakać-usłyszałam za sobą zadumany głos Maksa.
-Mnie to mówisz -westchnęłam skatowana, patrząc z potępieniem na czekające przeszkody. Postępowałam chwilę, zsiadłam, przemianowałam kopertę na stacjonatę i wdrapałam ponownie na grzbiet arabki.
Podobny manewr, kilka dużych, spokojnych wolt, po czym najazd na drągi +przeszkodę. Skoczyła, ale tak jakoś koślawie, nie bardzo czuła ten odskok. Do tego te skulone uszy, poezja. Pomęczyłyśmy tą stacjonatę jeszcze z 10 minut, aż w końcu nie poczułam, że nabrała nieco pewności. Wtedy do stępa, no i samobójcza decyzja - spróbujemy skoczyć to, co było w programie. Tak wiec wolty, wolty, wolty, no i jedziemy powoli w stronę stacjonaty 45 cm. Maks i Sherlock już skończyli, i rozstępowując się pilnie nas obserwowali.
Stacjonata jakoś poszła, zakończona brykiem. Następnie znów powoli, wyciszam ją na wolcie no i na kolejną przeszkodę. Oczywiście pierwsze podejście do oksera skończyło się widowiskowym dębo-wyłamaniem ze strony siwej. Dosłownie 'spłynęła' z przeszkody x.x
Niezłomnie wyhamowałam ją, dostała reprymendę słowną, zebrałam ją porządnie zamykając w pomocach i już miałam najeżdżać znów, kiedy Maks do nas podjechał.
-Czekaj, to powinno pomóc -zsiadł, przywiązał Shera na moment do ogrodzenia i zatargał kilka drągów, po czym zrobił z nich odkosy. Do tego jeszcze wskazówka przed każdą.
-No, teraz nie ma szans nie pojechać -uśmiechnęłam się wrednie patrząc na kobyłę i dodałam łydki, przechodząc ze stępa od razu w galop. Pozamykana w pomocach, jechana od początku do końca, trochę się kłóciła ale jednak odkosy zrobiły swoje. Co z tego, że zrzuciłyśmy tripple'a, ale jednak się udało! ^^
Pochwaliłam ją obficie, zadowolona. Maks poprawił nam przeszkodę i pojechał do stajni z ogierem, a my w tym czasie mieliłyśmy skoki again, and again, and again. Aż w końcu jako tako nam to szło ^^"
Zadowolona pochwaliłam kobyłkę, rozkłusowałam na luźnej wodzy, a potem do stępa i kończymy na dzisiaj. Dość stresu jak na jeden trening, ale mam przynajmniej pewność że na 70% przeżyję tą próbę w Exodusie. Popuściłam jej wodze i przytuliłam się do szyi.
-Kochany klops. Wiem że nie lubisz, przepraszam -mruczałam jej na ucho. Kiedy już ochłonęła, wyluzowała się i postawiła uszy, wyjechałyśmy z ujeżdżalni w stronę stajni. Zsiadłam przed, wprowadziłam ją do środka i od razu zajęłam rozbieraniem. Szybko uporałam się ze sprzętem, który odwiesiłam na wieszak tymczasowo i zajęłam oglądaniem klaczy. Wszystko było w porządku, nogi trochę ciepłe ale raczej nic się nie stało. Przeczyściłam ją szczotą i wstawiłam do boksu, dałam cukierasa na wynagrodzenie stresów po czym umyłam wędzidło, przetarłam sprzęt szmatką i odwiesiłam go do siodlarni.
Pracowite dwie godziny, nie ma co. xd


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Sob 17:58, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Lady Cinnabar [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare