Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pią 18:59, 08 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Ostatnimi czasy prawie całą moją uwagę absorbowała Zenyatta i jej sezon wyścigowy, w związku z czym nie miałam zbytnio czasu aby opisywać treningi Lady Cinnabar. Kobyłka jednak nie stała bezczynnie i co i raz była przez kogoś 'ruszana' - jeśli nie mnie, to Maksa, Arryjca albo przypadkowe dobre dusze.
Maj
01.05-07.05.
W tym tygodniu typowa praca ujeżdżeniowa. Było dość ciepło, więc pracowałyśmy głównie na czworoboku na zewnątrz. Przerabiałyśmy po kolei programy klas N-1, N-2 i N-3, jeśli z jakimś elementem był problem powtarzałyśmy go parę razy. W środku tygodnia mała przerwa na pracę z ziemi, 30 minut lonży zakończone krótkim treningiem pokazowym w ręce.
08.05.-15.05.
W tym tygodniu kobyłką zajmowali się Arrya (3 dni) i Maks (4 dni). Z Arrajem pracowały nad elastycznością grzbietu i trochę pracy gimnastycznej na drągach. Ostatniego dnia trochę pomęczyły Enkę. Maks był niepocieszony z jazdy na : a) klaczy, b) arabie, c) dresażowcu, ale widząc moje prośby a potem groźby zdecydował się zająć siwą. Kobyła pokazała mu trochę swoją złośliwą stronę charakteru, zapewniając rozrywkę żeby przypadkiem chłopak się nie zanudził. Maks z kolei postanowił popracować z nią na drągach oraz poskakać niskie przeszkody. Ostrzegałam, no ale nie chciał mnie słuchać. Twarda z niego sztuka, po 6 wyłamaniach i prawie-glebie dalej nie miał dość. W końcu trochę się zdziwiłam przychodząc na halę i widząc może nie do końca zadowoloną, aczkolwiek skaczącą kobyłkę. Przez dwa dni "skakali", jednego dnia chłopak przełamał się i zrobili nieco dresażu (nawet ja nie wiedziałam, że pan M potrafi x.x), ostatniego nieco bardziej przekonany do kobyły zabrał ją w samotny teren z którego oboje wrócili bardzo zadowoleni (nie wiem co zaszło, grunt że są efekty xD).
16.05.-23.05.
Cinna wydawała się dość uradowana z mojego "powrotu". Pracę rozpoczęłyśmy od krótkiej sesji na round penie, w sensie "połączenie" bo dawno się nie zbliżyłyśmy z kobyłą. Po dość szybkiej sesji (Lady załapała jak to ona, nad wyraz szybko - zwłaszcza ze to nie pierwszy raz) zabrałyśmy się za trening. Na początek, po rozgrzewce zajęłyśmy się ćwiczeniem zatrzymań. Najpierw zatrzymania w serpentynie, w stępie, następnie doszedł kłus i galop. Im szybciej, tym oczywiście ciężej. Wymagało to od nas dużego skupienia i wyczucia, do tego przejazdu pełnego równowagi i czujności. Pilnowałam podstawienia i zebrania klaczy, żeby ułatwić jej zadanie. Po kilku podejściach zaczęło nam wychodzić. Kiedy już opanowałyśmy to jako tako, spróbowałyśmy w drugą stronę. Następnie w stępie poćwiczyłyśmy elastyczność, zmieniając ramę. Od zebrania do żucia w ręki, i tak parę razy. Potem spróbowałam w kłusie. Następnie dałam jej spokój, zebrałam ponownie i poćwiczyłyśmy zatrzymania z galopu na ósemce. Bądź co bądź był to bardzo wolny galop, ale za którymś tam razem nam wyszło.
Następnego dnia pobawiłyśmy się nieco w zygzaki z ciągów, dojeżdżając ciągiem w kłusie na linię środkową, jadąc 2-3 kroki prosto, po czym ciąg do ścieżki, i tak do końca ujeżdżalni. Powtarzałyśmy ćwiczenie parę razy, zmieniając kierunek i w końcu przechodząc do ciągów w galopie. Następnie w stępie zajęłyśmy się ustępowaniem po kole.
Kolejnego dnia dalsza zabawa w ustępowanie, tym razem w innych chodach. Był to ciężki orzech do zgryzienia, ale cóż to by była za praca bez wyzwań, prawda?^^' Udało mi się nawet sprawić, że kobyłka była nieco wilgotna na szyi (!). Następnie dałam jej nieco odpocząć i pokombinowałyśmy sobie na drągach.
Czwarty dzień był dniem dla sekwencji. Ustaliłyśmy sobie na początek dwie (kłus zebrany-cofanie 2,3 kroki-zwrot na zadzie-cofanie 2,3 kroki- kłus zebrany oraz kłus wyciągnięty-galop pośredni-stój-zwrot na zadzie-galop pośredni-kłus wyciągnięty) i męczyłyśmy do oporu. Zgodnie z logiką i moimi oczekiwaniami miała większe problemy z pierwszą sekwencją. Nieźle musiałyśmy się nagimnastykować, żeby wreszcie wyszło.
Piąty dzień przyniósł nam niezwykły brak motywacji do niczego i w efekcie krótki teren.
Szóstego dnia zabrałam siwą na basen, potem na bieżnię o 3 nachyleniu, aby wzmocnić u niej horyzontalność zadu, następnie zabrałam ją na halę aby w ręku poćwiczyć prezentację po kole, po trójkącie, ustawienie w postawie zootechnicznej oraz puściłam ją luzem na hali. Kiedy już z błogością zakończyła występ wytarzaniem zabrałam ją do stajni z niecną świadomością konieczności gruntownego jej wyszorowania x.x
Ostatniego dnia zabrałyśmy się znowu na halę. Tam po długiej rozgrzewce, podczas której kobyła ładnie pracowała w niskim ustawieniu, zabrałyśmy się za międlenie ustępowań w różnych sytuacjach. Przy ścianie w stępie, kłusie, potem od ściany stęp kłus, następnie wolty w połączeniu z ciągami. Takie a'la sekwencje. Po dłuższej pracy dałam jej odpocząć, ładnie się spisywała.
24.05.-31.05.
Tydzień rozpoczęliśmy od lonży na gumach, żeby pomóc jej nieco wykształcić mięśnie szyi. Potem wypięłam gumy bo nie widziałam sensu dalszej pracy z nimi (i tak trzymała głowę ładnie) i praca na lonży na drągach. Różne sekwencje, naprzemiennie, zmieniając odstępy, głównie w kłusie.
Kolejne dni poświęciłyśmy mozolnym ćwiczeniom, starałam się je jednak urozmaicać. Głównie ćwiczyłyśmy zmiany ustawień oraz sekwencje. Koniec tygodnia upłynął nam na 'upłynnianiu' przejść z cofania do wyższych chodów (bez zatrzymania pomiędzy).
Czerwiec
01.06.-08.06.
Wraz z nowym miesiącem byłam kompletnie pochłonięta przez sezon wyścigowy, zbliżały się najważniejsze imprezy i miałam mało czasu dla reszt moich koni. Zwróciłam się więc znowu z prośbą do mojego chłoptasia o zajęcie się Cinnabarową. Tym razem z mniejszym ociąganiem podchwycił tą prośbę i codziennie wieczorem zdawał mi mały raport z tego co robili. Ogólnie ten tydzień upłynął arabce na pracy nad rozluźnieniem grzbietu, szeregach klasy LL oraz trochę dresażowego trucia, między innymi wypracowywał u niej lepszą fazę zawieszenia w kłusie wyciągniętym i zebranym. Powiedział mi również o dość apatycznym zachowaniu siwki pod koniec tygodnia. Bezzwłocznie więc zadzwoniłam po Gniadoszkę, która obiecała przyjechać następnego dnia.
09.06.-23.06.
Gniad zdiagnozowała u klaczy dość ostre przeziębienie i wykluczyła z pracy i wychodzenia na padoki na dwa tygodnie z uwagi na kiepskie warunki pogodowe za oknem. Nie chciałyśmy w końcu doprowadzić do zapalenia płuc albo innego powikłania. Pokasłującą i zasmarkaną klaczkę codziennie odwiedzała Gnia, a ja w międzyczasie starałam się jej zapewnić wszystko czego potrzebowała. Do posiłków dodałam jej podwójną porcję czosnku, starałam się też dostarczać dużo witaminy C. Przestawiłam ją jeszcze do boksu oddalonego od drzwi, z dala od przeciągów. Tak minęły nam dwa tygodnie, na szczęście klaczka wydobrzała i wrócił jej apetyt, wigor oraz chęć do życia.
24.06.-01.07.
Kiedy byłam już pewna, iż przeziębienie zostało doleczone, zabrałam arabkę na halę. Tam wylonżowałam ją, sprawdzając czy jej kondycja dużo ucierpiała na tej przerwie. Przez resztę tygodnia stopniowo wracałyśmy do pracy pod siodłem, zaczynając od 20 minut a kończąc na 50.
Lipiec
02.07.-09.07.
Klaczka była już w pełni sprawna i zdrowa i mogłyśmy kontynuować pracę dresażową. Początek tygodnia zajęły nam gimnastyki, rozciąganie grzbietu, szyi, wygięcia. Środek poświęciłyśmy ćwiczeniom na równowagę, natomiast końcówkę sekwencjom. Byłam bardzo zadowolona z pracy i zaczynałam coraz częściej myśleć o powolnym wdrażaniu kobyłki w tajniki klasy C.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Wto 23:17, 12 Lip 2011, w całości zmieniany 6 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|