Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
10.09.11r. - 1500 m do Memoriału Botaniki

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deidre
Właściciel Stajni
PostWysłany: Sob 20:10, 10 Wrz 2011 Powrót do góry


Dołączył: 21 Gru 2009

Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

W Deandrei rozpoczął się kolejny piękny dzionek. Oczywiście jak to zwykle bywa z ironią losu, wraz z rozpoczęciem września i zapiździelem przyszło cudne słoneczko i niebiańska wręcz pogoda. Kto by tam pomyślał o deszczu!
Prychnęłam zirytowana, ujrzawszy ten oto widok ukazujący się za oknem, i spojrzałam na moją obecną sytuację. Hum hum hum. 5 rano (przez memoriał Boty znowu dorwał mnie syndrom "kto rano wstaje temu bóg coś tam x.x" i zrywałam się sama z siebie o dziwnych porach), leżę sobie w łóżku na plecach, oparta o wielką puchatą poduszkę, przykryta do połowy kołdrą, w rozmemłanej koszuli na sobie. Oczywiście, klasycznie przygnieciona napakowanym ramieniem blond słoneczka chrapiącego w najlepsze obok. Temu to dobrze x.x Zero stresu, zero problemów, seksu jak grzybów po deszczu i zgrzewka piwa zawsze pod rąsią. Żyć nie umierać. xd
Z wysiłkiem zsunęłam rękę Maksa z mojej talii i wygrzebałam się z łóżka. Nastawiłam mu budzik na 5.40 zauważywszy, że znów nie miał zamiaru pofatygować swoich czterech liter na poranny dyżur i rozpoczęłam polowanie na ubranie. W końcu wykopałam z szafy jedne z niewielu czystych, cienkich beżowych bryczesów i czarny top, jakiś cyckonosz, majtosze, skarpetki i powlekłam się z tym do łazienki, ziewając przeraźliwie. 10 minut potem wypełzłam odświeżona i ubrana z łazienki, kierując swoje kroki na korytarz. Z któregoś z pokojów słychać było ciche pomruki i chichoty, nie wdrażałam się jednak w temat i niewzruszona zlazłam po kręconych schodach na dół.
Nogą uchyliłam drzwi od siodlarni, po czym weszłam do środka i wykopałam sprzęt Zenki. Dotachałam obciążone znacząco siodło do stanowiska, po czym zrzuciłam z siebie klamoty i ogarnęłam nieco miejsce pracy. Potem zadowolona z siebie poczłapałam do stajni.
Zenia stała nieco zaspana i kiedy już podeszłam do jej boksu, obdarzyła mnie obojętnym wzrokiem. Jakież było jej zdziwienie, kiedy zaczęłam ją wyprowadzać na korytarz. Zatrzymała się na moment, zadzierając głowę, i patrząc na mnie wytrzeszczonymi oczami, mówiącymi "jak to, tak bez śniadania? :c"
-Dzisiaj na głodniaka moja panno, jak wrócisz to wszamiesz z większą ochotą Very Happy No chodź czołgu noo -pociągnęłam ją mocniej, uruchamiając trybiki i skłaniając ją do podążenia za moją zacną osobą. Postawiłam ją na stanowisku i ogarnęłam wzrokiem wielkie cielsko.
-Musiało z ciebie takie bydle urosnąć? -mruknęłam pod nosem, i spotkawszy ze zirytowano-znużonym wzrokiem klaczy rozpoczęłam czyszczenie. Szorowałam zaklejki na wielkim udzie, na wielkim zadzie, na wielkim brzuchu i równie wielkiej łopatce x.x O szyi nie wspominając. W końcu z dzikim sapnięciem zakończyłam szorowanie, przeczesałam ją włosianką i z satysfakcją stwierdziłam - TAK, ona się błyyszczyyy!
Zadowolona potarmosiłam jej grzywkę, po chwili zastanowienia zaplatając ją w warkoczyk i zabrałam się za kopyta. Szybko je ogarnęłam, skrobiąc zaschnięte błoto z podeszw i zakańczając pielęgnacje nasmarowaniem tego i owego. Finalnie sięgnęłam po sprzęt i zaczęłam ją siodłać.
Założyłam leciutkie, ścigowe ogłowie na łeb kobylaka, potem podkładka, dereczka i siodełko z obciążnikami. Była grzeczna, bo zaspana xd
Pochwaliłam ją i pomrukując coś pod nosem wyprowadziłam na zewnątrz.
Wrzuciłam się z rozbiegu na grzbiet olbrzymki, zasiadając 'wygodnie' i pozbierałam wodze.
-Pędź mój zacny rumaku -dodałam łydki i szybkim stępem zaczęłyśmy się oddalać od stajni. Zen z tęsknotą zerkała w stronę korytarza, gdzie można było już powoli słyszeć odgłosy szykowanego śniadania. Oj tam, nic jej nie będzie jak raz zje później x.x
Spięłam wodze, kiedy próbowała zrobić ostatni rozpaczliwy zryw w stronę stajni i trochę się pokłóciłyśmy, ale rezultatem był fakt, iż zdążałyśmy dalej w kierunku, który wyznaczyłam. Po 10 minutach rozgrzewki w stępie, byłyśmy na torze. Poklepałam kobyłę i na początek posłałam ją do kłusa po kołach i ósemkach, wyznaczając sobie miejsce na dłuższej ścianie.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Zenyatta [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare