Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Sob 19:53, 12 Lut 2011 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wlazłam nieco koślawo do stajni. Od wczoraj mam wolną nogę, yeah! Ale ten… I tak musze uważać. Moje piękne czarne kozaki nijak nie pasowały do pogody na zewnątrz. A kij, grunt że były wysokie i noga mniej bolała. Wczoraj lało jak nie wiem, wichura taka że masakra, na torze będzie jedno wielkie bagno. Przynajmniej ciepło dzisiaj jest i młodzisz nie zmarznie. Poszłam do Dema, za mną tradycyjnie już człapał Dejisz. Tym razem była całkowicie zdrowa i… Nie no, rześka nie była, wczoraj po moich namowach oglądałyśmy „Obcy: Ostateczne Starcie” i Dejcu trochu zaspany był xd. No jeszcze wstała o 5 do Bitta. Potem jeszcze się dżemła, a ja ją wrednie obudziłam >3
- No choć! Jam po kontuzji i szybciej chodze! – krzyknęłam do Dejsza który niemrawo sunął przez korytarz. Ta tylko machnęła ręką i wtoczyła się do boksu swojego gniadego Smoczydła. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam za Dema. Siwy chyba też oglądał obcego, bo szkurde wlókł się dzisiaj cholernie ślimaczo. Musiałam go wyciągać z biegalni.
- DEJJ! Ja dzisiaj Shera na tor bieram, ok.?!!! – krzyknęłam. Odpowiedziało mi bardzo niemrawe „Mhm” – OKEJ!
Demu stał ze zwieszoną głową i bardzo niemrawo poruszał nią na boki. Tak jakby chciał potrząsnąć tym łebkiem a nie miał na to siły.
- Coś ty w nocy wyrabiał, tańczył?! Dostaniesz batem po dupsku to od razu się obudzisz x,x – mruknęłam. Demu dalej przymykał oczka i mi prawie spał. Nie był brudny co sugerowało że w nocy nie szalał.
- Ty wgl jakiś dziwny jesteś – popatrzyłam dziwnie na Dema. Ten nic. Wzięłam się za czyszczenie ignorując flakowatość siwego. Miękką szczotą wyczesałam całego i tyle. No dobra, poszłam z nim na myjke. Młody lubił pianę, myślałam że coś go rozbudzi. Opłukałam młodego wodą i zaczęłam lać szampon gdy usłyszałam jakieś kroki w stajni.
- Czekaj dupku, twój jaśnie dżokej zdaje się przyjechał – mruknęłam do siwka i wychyliłam się na korytarz.
- Dzisiaj albinosa!!! – wydarłam się i wróciłam do Demcia. Przywdziałam rękawicę i zrobiłam duzią piane xd Ta rękawica była zajedwabista. Masaż + mycie w jednym. Demonic rozdmuchiwał pianę, rozdął chrapy i wreszcie nabrał troche pałera. Spłukałam go i kątem oka podpatrzyłam jak zrezygnowany dżokej idzie ze szczotami do boksu ubłoconego Shera. Muwah, jaka ja jestem okropna >3. Wyszłam z wypolerowanym Demciem na korytarz i przywiązałam obok biegalni.
- Stój i nic nie odwalaj – powiedziałam i poszłam do siodlarki. Popchnęłam drzwi i… Zamknięte?! Hym…
- Dejjj!!!! Gdzie masz ten cholerny kluuucz!! – darłam się.
- Nie wiem! – cholera jasna... Gdzie może być ten klucz…? Chwila moment… Maks x,x Zaczyna mnie „powoli” doprowadzać do wewnętrznego rozstrojenia własnych osobistych hamulców nerwowo-histeryjnych.
- Gdzie ten twój chłoptaś od paszy?! – Wydarłam się ponownie po czym moje gardło stwierdziło że dość już tego i dostałam przeraźliwie autentycznie duszącego napadu kaszlu.
- On chadza własnymi ścieżkami – powiedziała Dej dołączając do mnie. Chyba też szła po sprzęt Zeniucha – A co?
- A to że siodlarnia jest tak jakby… eee… Zamknięta?! =.=
- Nie gadaj! – to mówiąc Dejcu popchnęła drzwi.
- Ide po niego x,x
- Gniadku nie bądź brutalna – zaśmiała się Dej.
- Zaproszę koleżanki z kółka voodoo – skrzywiłam się. Zwiedziłam stajnię, dom, tor… Gdy doszłam do pastwisk, ten niby nic siedział se obok ogrodzenia.
- A ty co? Spodobało ci się życie pustelnika czy jak?! – wrzasnęłam mu prosto do ucha. Ten zerwał się błyskawicznie.
- Haloooo, śpiąca królewno! Gdzie ten cholerny klucz do siodlarni?! – dalej krzyczałam x,x
- A, o to chodzi nasz stajenny killerze – chłopak zaśmiał się kpiąco podając mi klucze.
- Nie przesadzaj, bo stworzę laleczkę voodoo z twoją podobizną x,x
- O tym właśnie mówię Laughing
- Zajmij się jakąś robotą, a nie się byczysz == - mruknęłam pod nosem i poczłapałam w kierunku siodlarni.
- Mam klucz – mruknęłam i otworzyłam siodlarnię. Szybko złapałam sprzęt Demcia i wbiegłam do stajni. Uff… Młody odwrócił się i był w nienaruszonym stanie. Jerry męczył się z wielkopolakiem który był brudny jak prosię i w dodatku uciekał mu przed szczotką xd. Poszłam do Dema. Szybko zdjęłm kantar i zaczęłam zakładać ogłowie treningowe. Demu łeb do góry i foch. Nie mam aż tak długich rąk żeby sięgnąć do łba tego wielkiego wariata.
- DEMON! – krzyknęłam. Znowu. Młody natychmiast się zreflektował i normalnie wziął wędzidełko. Szybko wrzuciłam na niego podkładkę, derkę i siodło. Potem z niemałym wysiłkiem zaciągnęłam popręg i zaczęłam prowadzić Dema w kierunku wyjścia. Dejcu już stępowała z Zenią na dziedzińcu. Zatrzymałam się na chwilę przy Jerrym który usiłował zapanować nad wyjątkowo źle nastawionym Sherlockiem.
- Chodź – powiedziałam.
- Nie skoń…
- Chodź zanim się rozmyślę – trochę zdezorientowany dżokej poszedł za mną. Na zewnątrz wrzuciłam go na Dema – A teraz na tor i rozgrzewka, ja się zajmę Sherlockiem – nie kryjąc zadowolenia Jerry wraz z Dejcem udali się na tor, a ja poszłam do Shera. Albinos mnie znał, więc szybko dał się wyczyścić i osiodłać. Już po chwili goniłam folbluty w drodze na tor. Ponieważ stępowały nie było to takie trudne.
- Tak szybko?! – krzyknął zszokowany Jerry.
- Specjalnie wybrałam Shera, bo do nieznajomych jest w raczej źle nastawiony. Nie mogłam już patrzeć jak się z nim męczysz i opóźniasz trening więc… A że mnie zna dał się szybko wyczyścić i osiodłać – uśmiechnęłam się.
- Opóźniasz trening… jasne – zaśmiał się i popędził Dema.
- Tobie też coś odwala? =.= - mruknęłam.
- Daj spokój Gniad – uśmiechnęła się Dej – za dwa dni walentynki Very Happy
- Jakoś nie czuję się szczęśliwa z tego powodu – burknęłam.
- Oj przestań – uśmiechnęła się Dej.
- A jedź już i rozgrzej tą swoją klacz bo chce już zacząć ten trening – powiedziałam i Dejec ciesząc się z Bóg wie czego wjechała kłusem na tor. Walentynki. Pff! Bzdura i tyle x,x Popędziłam Shera i poszłam oglądać rozgrzewkę – Nio kłusuj ta, kłusuj ta a nie gadacie jak para Rusków na targu – zgodnie z poleceniem konie wreszcie zaczęły kłusować, kręcić wolty itp. Młody raźno sobie kłusował w te i z powrotem z uszami na sztorc. Na dodatek rozglądał się po okolicy. Zenia wyrywając kręciła wolty.
- Dobra moi państwo, teraz żywy kłusik na 1700m do bramek.
- Gniadu co ty pieprzysz?! – zawołała Dej – Skąd wzięłaś traktor?!
- Mam swoje kontakty >3 No dobra, Jerry, tak jak ostatnio, rozumiemy się? Dobra, a teraz z Bogiem – oni odjechali a ja pogalopowałam do celownika. Gdy widziałam że konie stoją w bramkach dałam sygnał gościowi z obsługi. Po kilku sekundach bramki się otworzyły a ja odpaliłam stoper. Demu zostawał nieźle w tyle. Coś ta ospałość ranna się odbija. Z niemałym trudem zobaczyłam mignięcie bata i Demu od razu przyspieszył. Zrównał się z Zenką na krótko przed tym jak gniada wypaliła. Kolejny chlast i Demu zaczął ją gonić. Po chwili ponownie zrównał się z klaczą. Wciąż przyspieszał, ale gniada nie była mu dłużna. Szła po wewnętrznej mocno do przodu. Dem trochę ją spychał. Szły łeb w łeb, ciężko mi było przewidzieć wynik. Gdy widziałam ich już w miarę wyraźnie zauważyłam wyprężoną Zenię i pot na Demku. Zenka wyprzedziła siwego, lecz ten po chwili jeszcze bardziej przyspieszył. Wejście w zakręt… Ładne nawet, choć Dema wybiło na drugą połowę toru… Ostatnia prosta! Posył… Widać ten wysiłek. Wpadli na celownik znów niema równocześnie. Jednak tym razem triumfowała Zenia. Czasy: Zenia 1’39”12; Demu 1’39”57. No nieźle. Zenka ponad sekundę lepiej, Demuś troszkę mniej ale też bardzo ładnie. Potem niesamowicie trudne wytracanie prędkości, które zakończyło się dopiero po ¾ okrążenia. Konie pokłusowały do mnie, a ja już z oddali słyszał „wygrała Zenia.”, „Nie ma szans! Demon był pierwszy!”. Xd.
- No, przykro mi bardzo, Zeniuch pierwszy. Czas Zeni to 1’39”12, Dema 1’39”57. Nie tak źle, stracił przez to ze na zakręcie go wywiało na drugą część, ale nie szkodzi. Dobra, pół okrążenia kłusem, drugie pół stępem i do stajni – po tej krótkiej przemowie odjechałam w stronę stajni słysząc tylko „I co?!”, „Wygrała tyle co niczym!”, „Ale wygrała!”. Uśmiechnęłam się pod nosem i rozsiodłałam Shera. Potem przejrzałam tylko kopyta i nogi i wypuściłam go na pastwisko. Odniosłam sprzęt i moim oczom ukazały się dwa folblucie cuda. Jerry jak zwykle musiał jechać, więc rozsiodłałam też Dema i poszłam z nim, Zenią i Dejcem na basen. Demu był niemożliwie wykończony. Konie spacerowały we wodzie, a my z Dejcem gadałyśmy.
- Zeni dzisiaj ładnie poszło nie? – spytała Dei.
- No pięknie – uśmiechnęłam się – Demkowi też ładnie.
- Gniaduu…?
- Mhm…
- Co ty masz do walentynek?
- Niic… W sumie – burknęłam.
- Ej… Powiedz…
- No, nie wiem, to trochę komercyjne według mnie. Akurat se znaleźli jeden dzień w roku, w którym wszyscy muszą się ze wszystkimi mizdrzyć x,x
- Ej no daj spokój! Nie jest tak źle – uśmiechnęła się.
- Może i masz rację. Może to mój chory punkt widzenia?
- Najwidoczniej – zaśmiała się Dej.
Po basenie konie poszły jeszcze na chwilę na solarkę. Potem już tylko na wybieg. Pocałowałam Demcia w chrapki i poszłam z Dejem na herbatkę.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|