Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Deidre Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Śro 22:46, 13 Kwi 2011 |
|
|
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 676 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wtuptoliłam do stajni owinięta w przyduży, granatowy sweter i łypnęłam ponuro w stronę okna na ciemne chmury. Dla pewności wystawiłam jeszcze łeb na dwór przez szparę od drzwi i mrużąc oczy przyjrzałam się gęstej, przeddeszczowej atmosferze.
-No świetnie - westchnęłam, opierając się bezradnie o krawędź drzwi. -A na trening to kurde parasolkę wezmę!
Dzisiaj miałam zaplanowany porządny wycisk kondycyjny z Zenyą na torze. Przez ostatnie dni cisnęłyśmy na bieżni i basenie regularnie, i dzisiaj chciałam sprawdzić rezultaty czy toto się sprawdza czy też nie. W końcu Royal Specials już tuż tuż, a i Apallachia goni nieubłaganie.
Na Royal nie byłyśmy faworytkami, ale zarzekłam się, że coś z tym fantem cholera zrobię. Jeszcze się zdziwią, co gniada potrafi z siebie wykrzesać, oj tak. Uśmiechnęłam się do siebie cwaniacko i odwróciłam na pięcie, wpadając prosto w objęcia Maksa.
-Kurde, co ty mnie tak zawsze od tyłu zachodzisz? xD -zaśmiałam się i objęłam go lekko w pasie.
-Ja? To ty .. we mnie .. wpadasz xd -powiedział ostrożnie, po czym uśmiechnął się kątem warg. -Co tu knujesz maluchu, hymhhh?
-Pff -.- odezwał się ten wysoki. 20 cm różnicy to .. w cale nie jest dużo. Nie aż tak. No. -prychnęłam i skrzyżowałam ręce na piersi fochnięta xD - No teraz to Ci nie powiem, a pff spadaj.
Maks zaśmiał się. -Jesteś urocza kiedy się złościsz. -mruknął i spróbował się przymilić.
-Jasne jasne, teraz to jest fajnie już? -zmierzyłam go wzrokiem i zacisnęłam wargi żeby zachować poważny wyraz twarzy.
-Oj no weź, małe jest piękne. xd - Wtulił głowę w moją szyję, smyrając nosem. Cmoknęłam go lekko i wyślizgnęłam jakoś z objęć.
-No dobra, masz. Ale i tak się nie dowiesz co robię, o. -Cwany szmajl i lezę do siodlarni żwawo. Blondyn odprowadził mnie wzrokiem, odrzucając włosy z oczu i uśmiechając lekko.
Ja za to złapałam cięższe, treningowe siodełko Zenyatty i resztę sprzętu, po czym wytelepałam to wszystko na korytarz. Ku mojemu zacieszowi Maksiu właśnie uwiązywał Zen, coby była do mojej dyspozycji. Oczywiście nie mogłam się do niego wdzięcznie nie uśmiechnąć zanim rozpoczęłam czyszczenie. xd
Potem przywitałam się z gniadą, która usilnie próbowała zeżreć mi kieszeń wraz z jej zawartością. Ktoś mi tutaj konia rozpieszcza, muszę zrobić dochodzenie x.x
Wymiziałam ją przelotnie po czym zaczęłam rutynowe szorowanie. Robiłam to już tak odruchowo, że w zasadzie nie potrzebowałam wkładać w to zbyt wiele myślenia. Szybko i precyzyjnie wyszczotkowałam cały kurz z czołga po czym wzięłam się za siodłanie. Odruchowo przesuwałam się z wiercącym kobyłem, coby móc szybciej skończyć, po czym przejrzałam wszystko przed wyjściem na dwór i w końcu wybyłyśmy. Maksiu wrzucił mnie w siodło, a ja kuląc się na grzbiecie Zenki przed zimnym wiatrem ruszyłam z kobyłą na tor.
Po drodze gniada tańcowała niemiłosiernie i kłóciła się ze mną, kto tutaj prowadzi. Musiałam użyć kilku naprawdę mocnych półparad, żeby sprowadzić ją na ścieżkę dobra x.x W końcu lekko caplując dotarłyśmy na tor.
Tam rozpoczęłyśmy rozgrzewkę. Najpierw mega zszarpane kłusowanie, aż dziw że nie pozacierałam jej pyska .. potem z ulgą puściłam ją do galopu. Trzymałam jednak mocno, żeby się rozgrzała, a nie zmęczyła.
Miałyśmy śmigać dużo, tak więc upewniłam się dwa razy na obie strony że na pewno jest już przygotowana do wysiłku. Potem kilka buntów, bo przecież ona chce szybciej!
-Zen! -krzyknęłam karcąco, kiedy usiłowała stanąć dęba. - co z tobą x.x
Pomęczyłyśmy się jeszcze trochę, po czym zwolniłam ją z trudem do stępa i wykręciłam parę ciasnych wolt dla uspokojenia rozlatanych myśli. Nabrałam zdecydowanie wodze i rozejrzałam się. Ciemne chmury coraz ciężej kłębiły się nad naszymi głowami ..nie ma, trening musi być!
Poszukałam wzrokiem tabliczki z odpowiednim dystansem i udałam się w tamtą stronę z Zenem.
Było to tak coś koło 3000m. Strategia prosta - trzymamy, na 1000, 1700, 2500 i 2700 przyśpieszamy i tylko przyśpieszamy. Tak trzymamy, żeby nie było powodu do zwalniania, o.
Kiedy już udało mi się ją ustawić i przeżyć kolejny horror ze staniem "nieruchomo" przy którym dreptała nerwowo w miejscu, w końcu ruszyłyśmy. Najpierw powoli, rozpędzamy czołga.
Potem siłą pędu utrzymujemy prędkość lekko tylko przebierając szkitami i nie tracąc nic a nic z szybkości.
Oczywiście te zmiany prędkości nie były zbyt wyraźne - do 2500 miałam zamiar przyśpieszać jak najmniej. No i na pewno 'szybkie' tempo w 3000 m nie jest tym samym co szybkie tempo w 1800m. Przez pierwsze 1500 m musiałam nieźle się namęczyć, bo Zen za cholere nie mogła pojąć, czemu nie prujemy, skoro już tak blisko do celownika!
Kiedy jednak minęliśmy tą magiczną granicę 1800 m, koło 2200 zaczęła się .. zastanawiać? I trochę przestała się awanturować. Skupiła się na biegu, tak jak to powinno wyglądać. Moooooc z zaduuu! xD
Zenka przebierała szkitami jak należy. Moooja maszyna <3 Pracowała porządnie szyją i zadem, energia była łatwo przepuszczana. Lekkie zwolnienie na zakrętach, zmiana nóżki i prujemy dalej. Coraz lepiej dogadywała się z moją ręką, szkoda że dopiero na wysokości 2000m.
Trochę się zgrzała, łopatki i szyja były wilgotne, ale nie widziałam innych oznak zmęczenia. Zbliżałyśmy się juz do 2650, więc zaczęłam posyłanie.
Mała była ładnie rozbujana, aczkolwiek czułam że wysiłek włożony w zwiększanie prędkości dużo ją kosztuje. Oddała tradycyjnego kopa, po czym wrzuciła wyższy bieg. Skuliła uszy i wyciągnęła grzbiet mocniej, jednocześnie podstawiając zadnie nogi głębiej pod kłodę. Ja skuliłam się na jej grzbiecie, posyłając ją wciąż. 2700...2800.. Jeszcze kawałek mała, dasz rade!
Zenyatta była zlana potem, chrapy rozszerzała maksymalnie, mięśnie napięte. Jednak biegła nieustraszenie. Do tego zaczął padać deszcz..
Biegłyśmy na torze piaskowym, wiec deszcz nam nie przeszkadzał. Spokojnie więc wykonałam ostatnie posyły i wyciągniętą jak długą Zenyattą wpadłam na celownik. Odpuściłam wszystkie pomoce, i pozwoliłam jej zwolnić. Pochwaliłam ją obficie, dała radę i to w niezłym stylu. Była mega zmęczona, oddychała głęboko. Żyłki wystąpiły jej na szyi. Ja wyjęłam nogi ze strzemion i stępowałam na kobyle zadowolona.
Kropiący deszcz irytował klacz, która niespokojnie caplowała, tak więc udałyśmy się w stronę wyjścia z toru, a następnie do Dean. Klacz szybko uspokoiła swój oddech, potwierdzając moje założenia że taki dystans nie był ponad jej siły. Pogłaskałam ją znowu.
-Doobry smoczek. Dobry koń, taaak. - uśmiech nie chciał spełznąć mi z twarzy. Dojechałyśmy do Dean, tam wprowadziłam ją do karuzeli bez sprzętu już oczywiście. Po takim dystansie potrzebne jest porządne rozkłusowanie i rozstępowanie. Karuzela była kryta, tak więc deszcz nie przeszkadzał klaczce, a ja mogłam w spokoju iść odnieść i zakonserwować sprzęt.
Przebrałam się jeszcze przy okazji w coś nie mokrego i wróciłam po kobyłkę. stępowała wyluzowana, z odpuszczoną głową, mrużąc lekko oczy.
-Chodź, księżniczko. -zatrzymałam karuzelę i zabrałam klacz. Zaprowadziłam nienaturalnie spokojnego kobyła do stajni, po czym obserwowałam jak z lubością dosysa się do automatycznego poidła, a potem molestuje swoją lizawkę. Przypomniało mi się coś jeszcze i weszłam do boksu, żeby upewnić się czy wszystko jest ok. Po obejrzeniu nóg, pyska i grzbietu z zadowoleniem stwierdziłam że wszystko w porządku, przytuliłam się jej do szyi i pogładziłam powoli ręką po szyjce.
-Jeszcze im pokażesz, nie? -szepnęłam jej na uszko, cmoknęłam w ganasz po czym wyszłam na zewnątrz pomóc Maksowi ściągnąć resztę koni z padoków.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Deidre dnia Czw 12:59, 14 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|