Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
12.09.11 1800 z Zenobią do Memo Boty

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Don't Make Me Hurt You [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sayuri
Właściciel Stajni
PostWysłany: Pon 13:40, 12 Wrz 2011 Powrót do góry


Dołączył: 02 Lut 2010

Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Ja pisałam na biało a to na zielono pisał Deisz

Po trzeciej kawie zsunęłam się do stajni wlokąc za sobą nogi. Oglądanie do świtu filmów nie było dobrym pomysłem. Obijając się o ściany rozpłaszczyłam się z hukiem na drzwiach do siodlarni.
- Wolne? - zawołałam na wszelki wypadek aby w razie Wu nie musieć oglądać kamasutry z samego (czytaj 14'00) rana.
-Wolne, wolne -mruknęłam, o dziwo dzisiaj z samego rańca będąc samą w tym zacnym pomieszczeniu. Mianowicie, robiłam porządki, bo po tym co tu się każdego dnia działo trudno było znaleźć własne myśli, a co dopiero sprzęt x.x Na dowód mojej niewinności otworzyłam szeroko drzwi i wyszczerzyłam do Saya trzymając w łapie jakieś poplątane ogłowie.

- Deiszu? - zajrzałam podejrzliwie do środka - Sama? - uniosłam lekko brew. Niet. To sie nie zgadzało w żadnym kawałku. Chyba że... >.>
- Nie mów mi ze przeszłaś na samozatrudnienie - wymamrotałam podejrzliwie prześlizgując się obok Deika. Niemalże zanurkowałam na główkę w stos poplątanych skórzanych pasków by wyłowić ogłowie od Doncisza.
-No wyobraź sobie -westchnęłam -ktoś musiał x.x Jak ostatnim .. razem .. zwalił nam się na głowy rozwścieczony stos ogłowi, wytoków i innych pasków to wyplątywaliśmy się z tego chyba z pół godziny - Odwiesiłam na wieszak złożone do kupy ogłowię Cinny i spojrzałam na nurkującego Saya. Przez chwilę zapłonęła we mnie iskierka nadziei, że chce mi pomóc, kiedy jednak wyłowiła ogłowie Blondyna, wiedziałam co się święci.
-Trening? -spytałam i westchnęłam zrezygnowana, siadając na sławetnej skrzyni na siodła.

- No zdało by się... Dzieciak teraz taką formę załapał ze niefajnie było by stracić to. Zwłaszcza przed memoriałem - powiedziałam sięgajac po ogłowie od Demona po czym aż podskoczyłam z wrzaskiem
- To pełza! - schowałam się niemal za Deicem. Po chwili niepewnie podchodząc do groźnie wyglądającej kupy sprzętu sięgnęłam palcatem w głąb. - A nie... to tylko jakaś stara gumka - westchnęłam cicho. - Słowo burdel ma tutaj dwa znaczenia co?
-Oj tam oj tam >.> -pozostawiłam to bez komentarza, Odsuwając stosik nogą cobym go potem mogła lepiej zweryfikować xD -No to jak ma taką dobrą formę to przydałby mu się ktoś do zmierzenia >3 -spojrzałam znacząco na ogłowie Zenki i wyciągnęłam w jego stronę łapki, starając namierzyć przy okazji resztę kompletu. Po chwili stałam zwarta i gotowa, z przewieszonym przez ramię ogłowiem, siodłem na przedramieniu, przykrytym dereczką, no i skrzynką ze szczotkami w drugiej. Wyszczerzyłam ząbki do Saya w radosnym smajlu i stanęłam w otwartych drzwiach, gotowa do wyjścia.

- Widzę tu rzuconą rękawicę >.> - powiedziałam grobowym głosem. - Dobra! - zawołałam uradowana ze smajlem numer 8. Zanurkowałam w kupę sprzętu i wybrałam swoje manatki. - No to wio - zaśmiałam się i wypchnęłam jakoś Deika z drzwi (toć wybrała sobie miejsce do stania Razz) i pomaszerowałam raźno do boksu blondawca
- Ty szoruj na myjkę bo mi młody żyć nie da jak sie tu będziesz kręcić ze swoim cielaczkiem u.u - powiedziałam do Deika odwiązując uwiąz blondyna od krat boksu
-No ba, nie ma to jak rycerskie pojedynki >3-Złapałam jeszcze palcat jedną łapą i wywinęłam nim młyńca niczym mieczem xd Potem zostałam bezceremonialnie wypchnięta z drzwi i dzięki rozpędowi nadanemu przez Sayka dotoczyłam się do myjki nad wyraz szybko. -Pff cielaczkiem .. >.> -pomyślałam, czy na złość nie stanąć na środku korytarza, ale rozpatrzywszy konsekwencje takiego czynu stwierdziłam, że raczej nieopłacalnym byłby, i to bardzo. Udałam się więc niepocieszona do mojego czołga i przywitałam z gniadą, tarmosząc jej grzywkę. Otworzyłam boks, po czym wytoczyłyśmy się wspólnie w stronę myjki. Zen niby niewzruszona, cichcem zerkała na Don'ta kątem oka. W końcu z ociąganiem wlazła do myjki i z dumą zaprezentowała mi gigantyczną plamę błota na lewej stronie swojej osobistości x.x

Ja tym czasem wyciągnęłam Doncisza z boksu. Łogr oczywiście musiał oznajmić wszem i wobec ze oto jest On w całej okazałości. Z poziomem głośności porównywalnym do startującego odrzutowca wyśpiewał arię pochwalną na swoją cześć. Mnie pozostało tylko skrzywić się na widok kilkunastu paskudnych zaklejek. Z zaciekłością zaatakowałam je iglakiem i pozostałym dostępnym mi arsenałem szczotek. Trochę to trwało nim doprowadziłam amanta do stanu akceptowalnego. Owinęłam mu nogi bandażem i porozciągałam od razu. Siodło bez problemu ale jak zwykle przy zakładaniu ogłowia musiałam wdrapać się na boks bo przecież Blondas nie ułatwiłby mi zadania u.u'.
- Sem gotowa! - zawołałam za Deikiem chcąc nie chcąc ubierając kask na głowę u.u'
Zaśmiałam się słysząc serenady Don'ta i widząc postawione na sztorc uszyska Zenki xd Szorowanie tego cholernego błota zajęło mi mnóstwo czasu, na szczęście jednak reszta była w względnej czystości i w miarę szybko udało mi się je ogarnąć. Zapakowałam kobyłę w sprzęt, założyłam sobie kask i czapsy bo zapomniałabym x.x i nieco po Sayu wytoczyłam ze stajni, następnie z murku wskakując na grzbiet kobyły. Ruszyłyśmy stępem po kole, bo dłuższe stanie raczej nie wchodziło w grę. Zen tańczyła radośnie, ganaszując nieco głowę i wymachując szkitami niczym w stępie hiszpańskim. Ja tylko ziewnęłam obojętnie i chwyciłam pewniej wodze, po czym spojrzałam na Sayka i Blondyna.
-No to goł?

- Jasne - mruknęłam kręcąc sie z Donciskiem w koło bo ten drań nie chciał stać. Jego cel był jeden: Zad Zenobii. W końcu udało mi sie go opanować i wdrapać się na grzbiet.
- Pozwolisz ze pójdę przodem? - zapytałam ruszając mocniej do przodu bo Doncisz niebezpiecznie skupiał się na pewnej dziurce. Udało mi sie przepchnąć go przed Zenkę na co nieco się uspokoił chociaż co chwila pokwikiwał po czym zaczynał rżeć robiąc pasaż albo inne dziwy.
-Masz moje błogosławieństwo -mruknęłam i ruszyłyśmy za Blondynem, którego ofc Zeny zlała równo, nie zwracając uwagi na fakt iż w umyśle Don'ta była teraz ofiarą gwałtu xD Przytrzymywałam ją tylko lekko żeby nie wjeżdżała w zad pana Napaleńca, bo różnie by się to mogło skończyć. Wolałam nie sprawdzać jak. Przed nami był jeszcze kawałek do toru, dałam więc Zence nieco się wyciągnąć w stępie, jednocześnie powstrzymując od zakłusowania.

Ja za to nie miałam tak dobrze by pozwolić Donciszowi na rozluźnienie w stępie chyba że chcielibyśmy mieć małe Zeniątka już w tym sezonie. Blondas cały czas myślał tylko i wyłącznie o Zence co zademonstrował za pomocą kilku lewadek. W końcu jednak doczłapaliśmy na tor.
- Ja zamawiam w lewo - powiedziałam patrząc na Deika. - A nim sie nie zgodzisz pamiętaj ze Doncik ma poważniejsze argumenty u.u - dodałam po chwili
-Ueehh no dobra x^x -odpuściłam i lekko posłałam Zen w prawą stronę. Rozpoczęłam mozolny proces zwany kłusem w tych cholernych strzemionach, jea. Najpierw 10 minut zajęło nam dogadanie się co do tempa, w końcu kobył odpuścił nieco i przestał z taką pasją gryźć wędzidło, wyryjając się przy byle okazji. Trochę odpuściła i dała się prowadzić, aczkolwiek dalej czułam że mam pod sobą tykającą bombę. Trudno, ma być kłus i o x.x Po przejechaniu kilkuset metrów, wyegzekwowałam kilka wolt, po czym ruszamy dalej. Pomęczyłam ją, starając co nieco pomaglować tempo, z różnym skutkiem ale no cóż. Zerknęłam na drugą stronę toru, obserwując Sayka.

Ja tym czasem męczyłam się z panem skesbombą który usilnie usiłował odnaleźć dziurę na radarze. Mimo wszystko trochę energicznego kłusa na woltach pozwoliło mi nieco opanować jego zapędy i skierować uwagę bardziej na trening. Nieco podnerwiona, każde najmniejsze zapyrkanie w kierunku Zeni karałam batem w łopatkę i ciasną woltą. Wkrótce na szczęście Blondas odpuścił i zaczął bardziej zwracać uwagę na to co od niego wymagam. Memłał wędzidło stale testując na ile go trzymam. W końcu po chwili przerwy pozwoliłam mu na chwilę galopu ale zaraz do kłusa. Kilka zagalopowań i w końcu duże koło od barierki do barierki w kenterze. Zerknęłam na Deika jak sobie radził z rozgrzewką.
Zen energicznie wyrzucała szkity przed siebie, napierając na wędzidło niemal cały czas. Mruknęłam coś pod nosem, robiąc już chyba drugie albo trzecie kółko, po czym kiedy tylko wychwyciłam moment odpuszczenia ze strony gniadej, dałam jej sygnał do zagalopowania. Oczywiście wyrwała od razu, ale jej entuzjazm nadział się na moją rękę x.x Przytrzymałam ją stanowczo, wymuszając narzucone tempo i chwaląc za każde podporządkowanie. Trochę mi zajęło sprowadzenie głowy z chmur, ale jak w końcu się dogadałyśmy, to porządnie. Poćwiczyłam parę przejść z galopu do kłusa (bo w drugą stronę raczej problemów nie miewała..) po czym zmieniłyśmy kierunek po przekątnej i na drugą stronę. Specjalnie ją przytrzymywałam, nie dając wypalić energii i zachowując ją na potem. Strasznie ją to drażniło, podrzuciła nawet ze dwa razy zadem, oddałam jej jednak momentalnie palcatem i kontynuowałam rozgrzewkę. Po 10 minutach maglowania zrobiłyśmy parę duuużych wolt, ósemkę, po czym wyhamowałam Yattę do stępa i starając utrzymać ją w tym chodzie machnęłam do Saya ręką, oznajmiając, że jako tako jesteśmy gotowe.

Podjechałam więc w stronę Deisza i Zenobii wymuszajac ku niepocieszeniu Donciska wolne tempo stępa.
- Jaki dystans proponujesz? - zapytałam starając się unieruchomić Donta. Blondas jednak caplował cały czas popyrkujac cicho.
-Hmmm, co powiesz na 1800? - rzuciłam pierwszy dystans który przyszedł mi na myśl. Zen kręciła głową na boki, starając wywinąć jakoś przytrzymującemu ją wędzidłu, bez większych rezultatów. Kręciłam z nią małe kółeczka, gładząc ręką po szyi.

- Stoi - powiedziałam z uśmiechem. Donto zarżał głośno chyba chcąc potwierdzić że jemu także stoi, tyle że nie dystans u.u Skierowałam się więc z ogierem na znacznik do startu. Młody zdążył się już napalić co było trochę przerażające. Bałam się by nie wypalił się przed startem ale cóż poradzić. Nie miałam serca podawać mu hormonów na uspokojenie u.u
Zeny z kolei dzisiaj była jakaś mega nadpobudliwa i wierciła się niemiłosiernie, kiedy ustawiłyśmy się na znaczniku. Usadowiłam się wygodniej, złapałam pewniej wodze w łapy, zerkając na rozochoconego Don'ta i wyszczerzyłam do Saya xD Zenyk parsknął i zniecierpliwiony dreptał w miejscu, czekając na start.

Złapałam pewniej wodze Blondasa wraz z kosmykiem grzywy.
- No to na trzy? - uśmiechnęłam się do Deika i poprawiłam jeszcze gogle. - Raz... dwa... TRZY! - krzyknęłam wypuszczając Donta. Ten wystrzelił jak z procy. W końcu mógł poszaleć
Usłyszawszy "trzy" z ust Sayki, puściłam Zenkę i dałam jej swobodnie wystartować, pozwalając wyciągnąć maksymalnie i odepchnąć potężnie z zadu. Potem nabrałam wodze i kontrolowałam tempo, obserwując uważnie zad Doncisza przed nami. Zen jak zwykle rozkręcała się dość wolno, aczkolwiek każdy kolejny sus był potężniejszy od poprzedniego. Starałam się utrzymać równe tempo, żeby jej nie zmęczyć, ale też żeby blondyn nie uciekł nam zbyt daleko.

Doncisk znajdował się w bardzo niekomfortowej dla niego sytuacji. Nie miał zaczepki za prowadzącym, a biec za Zenią było by problematyczne. Gdy ona nabrała swojej prędkości to już było po ptokach. Musiałam więc prowadzić doncisza mocniej na prowadzeniu. Blondyn rozpędzał się ochoczo do momentu kiedy przytrzymałam go delikatnie tak by biegł już stałym tempem. Przed zakrętem zmienił nogę i doskonale złożył się wpadając w zakręt.
Zence świetnie biegło się jako "goniący" i trzymała się za Dont'em jakieś 3 długości. Biegłyśmy w zasadzie równym tempem, co jakiś czas podkręcałam tylko nieco, coby nie odstawać jakoś masakrycznie bo potem nawet z jej turbo dopalaczem trudno będzie przegonić Blondyna. Wpadłyśmy dość niefortunnie w zakręt, i tak jak się obawiałam straciłyśmy nieco do Gwauta. Bałam się zbytnio podkręcić, żeby nie zabrakło jej sił na finisz, tak więc baardzo stopniowo dawałam jej się mocniej rozbujać.

Z Donciszem było nieco problemu na wyjściu z zakrętu. Na szczęście obyło sie bez poważnych strat czasowych. Zerknełam przez ramię na pozycję Zeni. Kalkulując szybko w myślach zaczęłam wyliczać gdzie muszę zacząć finiszować aby zapewnić sobie wystarczającą przewagę na celowniku. Podkręciłam nieco tempo na Blondim. Ogier przyjął to z entuzjazmem wyciągając szkity jeszcze mocniej.
Kobietka mocno się rwała tak więc stwierdziłam, że skoro taka harda, można trochę popuścić. Przygrzała mocno, więc zaniepokojona jej stanem energii nabrałam wodze coby znów kontrolować tempo biegu. Zen mocniej zaczęła podstawiać zad pod kłodę, jednak jeszcze nie tak mocno jak przy finiszowaniu. Skuliłam się na jej grzbiecie, pochylając nieco na strzemionach w odpowiedni do jej biegu sposób, aby zmniejszyć opory powietrza. Wbiłam wzrok w zad przed nami, myśląc, jaką strategię teraz przybrać.

Widziałam ze zbliża się zakręt wiec nieco zwolniłam Donciska. Wiedziałam też ze Zenobia zaraz po wpadnięciu w zakręt włączy swoje turbo. Postawiłam więc wszystko na jedną kartę i przysiadłam lekko Donciska. Ten przyśpieszył wrzucając wyższy bieg. Tak też wypadł z zakrętu. Czułam że tylko czeka na sygnał do ostatecznego wyprucia. Zerknęłam na ułamek sekundy na Zenkę po czym wypuściłam blondyna przekładając bata na wędkę.
Nadchodził finalny zakręt, tak więc dałam Zeni robić to, co umiała najlepiej. Wypadłyśmy na szerszy łuk na zakręcie z niemałą prędkością, a ja tylko oddałam wodze i posłałam klacz do przodu. Zen oddała rytualnego kopniaka w powietrze, po czym podstawiła zad maksymalnie, odpychając się potężnie zadnimi nogami od podłoża. Czułam tą moc z tyłuu, oł jeaaa! Sadziłyśmy gigantyczne fule, z każdym krokiem coraz bardziej zbliżając się do Donciska, jednak zaczynałam mieć wątpliwości, czy będzie to wystarczające tempo, żeby wpaść na celownik przed Blondynem. Skuliłam się na grzbiecie i posłałam ją jeszcze mocniej, czując jak wyciąga każdy mięsień swojego ciała. Teraz trzeba było liczyć na fart..

Znów zerknęłam na Zenię. Zbliżała się niebezpiecznie od tyłu. Krzyknęłam na Donta popuszczając mu całkiem wodze i machnęłam batem tak by go zobaczył. Ogier wyciągnął maksymalnie galop. Skuliłam się mocniej chowając za jego szyją. Właściwie nie widziałam nic prócz ziemi uciekającej mu spod kopyt i blond grzywy rozwianej na wietrze. Po chwili minęliśmy celownik. Zebrałam wodze i odchyliłam się do tyłu aby zwolnić ogiera co nie było łatwe
-Już prawie, prawie nooo! -sapnęłam głośno, dostrzegając juz bardzo wyraźnie zad Doncisza przed nami. Traciłyśmy jakieś pół długości. Na ostatnich metrach Zen wrzuciła bieg ostateczny, niestety trochę za późno i wpadłyśmy na celownik tuż za Blondynem. Odjechałam lekkim łukiem na bok i starałam się wytracić prędkość, w końcu zapanowałam nad gniadą i spojrzałam na Sayca.
-No graatki : D-wyszczerzyłam się, patrząc na Donciska z uznaniem i poklepałam Zenkę na pocieszenie xD

- Ile było na oko różnicy? - zapytałam klepiąc lekko Blondasa po mokrej szyi. Doncisk wyciągnął łeb w dół parskając głośno. - Zenia swoją drogą też całkiem ładnie szła, cały czas czułam wasz oddech na plecach
-Ja wiem, z pół długości? -odgarnęłam włosy z twarzy uśmiechając do Say. - Aj, no całkiem poszło, tylko ten jeden zakręt nas pogrążył - Wykręciłam woltę Zenią, oddając jej wodze i dając rozluźnić.

- Tam na tym zakręcie troche nam sie podłoże zjechało, trzeba by zaciągnąć chłopaków by przywieźli piachu i przeorali to - powiedziałam popuszczając jeszcze troche wodze Blondasiowi aby ten sie rozluźnił. Pilnowałam go jednak cały czas by szedł w bezpiecznej odległości od Zenki.
-Nosz racja, a i trochę ruchu im nie zaszkodzi >3 -uśmiechnęłam się cwaniacko pod nosem i rzuciłam wodze luźno na szyję kobyły, trzymając tylko kontrolnie rękę na wodzach. A co tam, najwyżej mnie zabije jak coś odpierdzieli. Wyjęłam nogi ze strzemion i wyprostowałam je z cichym jękiem, kręcąc stopami na rozruszanie.

Ja wolałam nie próbować takich manewrów zwłaszcza ze emocje po wyścigu zaczęły opadać i Doncik popyrkiwał cicho do klaczy.
- To co... Kółeczko stępa a potem nurkujemy w tą siodlarnię? - zapytałam przeciągając się lekko.
Skinęłam głową. -Pomożesz mi? *-* -zrobiłam oczęta niczym kot ze shreka, niedowierzając. No dzisiaj już chyba nic mnie nie zaskoczy xd Skierowałam gniadą na koło, ruszając stępem i przytrzymując ją lekko kiedy zaczynała przyśpieszać. Pochwaliłam ją kiedy się wyciągnęła i wyciszyła nieco, dalej jednak zachowywałam czujność w razie coś. Spojrzałam na Saya i ziewnęłam zmęczona, zasłaniając dłonią usta.

- A mam jakieś wyjście? u.u - popatrzyłam na Deika. - Ostatecznie w tym kłębku jest też i mój sprzęt. - Odetchnełam cicho. W końcu ryzyk-fizyk takze wyjełam nogi ze strzemion. Miałam wrażenie że zaraz mi odpadną u.u'.
- Ale stawiasz cole za przegraną w ścigu o.
-Tshhh no dobra x.x -prychnęłam cicho i poklepałam Zen po szyi. -Jeszcze się zrewanżujemy, o >3
W tym zacnym momencie Zenik odskoczył mi na bok, bo jakiś przerażający krzak ukazał się po jej prawicy x.x Chwyciłam się grzywy w ostatnim momencie, inaczej czekałby mnie długi lot i dość nieprzyjemne lądowanie. -Blisko było c.c -odetchnęłam, usadawiając się nieco bezpieczniej i chwytając wodze pewniej w razie kolejnych odpałów. 3/4 kółka było już za nami.

- W to nie wątpię. W końcu mamy tu pretendenta do HoY - wyszczerzyłam ząbki. Doncik podniósł głowę przerażony widząc podskoki Zeki wiec przytrzymałam się mocniej ale Blondyn na szczęście miał to do siebie że wzdechnął cicho i znów skierował swoje myśli w kierunku Zeniowego zadka.
-Aj tam.. chociaż w sumie fajnie by było -westchnęłam, upojona tą wizją. -Szkoda że Donciszowi forma wcześniej nie skoczyła, też miałby gigantyczne szanse powalczyć.
Zaśmiałam się widząc wzrok rozmarzonego Don'ta utkwiony w ciemnym zadzie Zenyatty.

- No cóż. On od początku ma przechlapane bo jest z grudnia więc... - westchnęłam cicho - Ale powalczymy chociaż o vice. - Uśmiechnęłam się czochrając blond czuprynę. Wyszliśmy za Zenyattą z toru i poczłapaliśmy spokojnie do stajni. Skorzystałam z zewnętrznego węża i zlałam młodemu nogi chłodną wodą.
-Macie moje duchowe wsparcie xd- rzekłam filozoficznym tonem, po czym udaliśmy się do stajni wraz z Donciszem. Weszłam do stajni, zsiadłszy uprzednio, po czym zaprowadziłam Zen na myjkę i rozsiodłałam. Odstawiłam sprzęt na wieszak korzystając z faktu, iż jest nie poplątany i będzie go można potem odwiesić w ogarniętej siodlarni, po czym zajęłam się klaczą. Schłodziłam jej nogi wodą, następnie całą ją opłukałam żeby nie miała zaklejek z potu i ściągnęłam nadmiar wody ściągaczką. Cmoknęłam bok chrap gniadej czule i na luźnym uwiązie wyprowadziłam ją na korytarz, zastanawiając się gdzie potahać ją dalej.

Doncik także zaliczył małe, wodne spa po czym Odprowadziłam go na padok. Niech się smaży a co. Przepoconą derę wzięłam do prania a sprzęt, biorąc przykład z Deika powiesiłam przy boksie. Stanęłam w drzwiach siodlarni.
- Amen... - powiedziałam z westchnieniem patrząc na kupę pasków, gumek, popręgów i innych dziwnych rzeczy.
Po odmuleniu procesów myślowych postanowiłam Gniadą również na padok zawlec, po czym wróciłam zmachana i zajrzałam Sayowi przez ramię wprost do pomieszczenia żyjącej rozpusty x.x
-Umh .. rezerwuję stos pod ścianą -mruknęłam, i wolałam nie zastanawiać się, jakież to niespodzianki mnie czekają w tym mrocznym gąszczu.

- Z bogiem - westchnęłam cicho i zabrałam się za stosik po przeciwnej stronie
-Może lepiej nie .. będziemy się smażyć w piekle >.>-mruknęłam, wyławiając kondoma i oddzielając go od czyjegoś ogłowia x.x

- Wiesz... Poszłabym do nieba ale w piekle mam zbyt wielu znajomych - odparłam wydłubując kolejną zużytą gumkę za pomocą bacika i odłożyłam ją na bok.
Zaśmiałam się tylko starając nie myśleć, w czym właśnie przebieram, po czym wpadłam na genialny pomysł przytachania worka na śmieci, który usytuowałam na środeczku i który sukcesywnie uzupełniałyśmy.
-Nadałoby się zainwestować tu w kosz czy co .. x.x

- I dozownik do gumek.... - przytaknęłam lekko. - Pięć horesów sztuka i w miesiąc uzbieramy na willę z basenem u.u' - Zaczęłam kompletować ogłowie
-Tshsh >3 -zachichotałam tylko pod nosem, po czym włączyłam jakiś music i uwaliłam pod ścianą, kompletując ogłowia dalej. I tak oto miałyśmy siedzieć w siodlarni jeszcze bite 3 godziny, sprzątając pozostałości po .. przyjemności x.x


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Don't Make Me Hurt You [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare