Po porannym lonżowaniu Wiki przyszła pora na Donciska. Poszłam po ogra na padok i zabrałam go do stajni. Trochę dłużej zajęło mi doczyszczanie kasztana gdyż musiał się w czymś wytarzać. Paskudne kasztanisko. Miał chwilę przerwy na regenerację przed Rysual derby wiec dzisiaj przyszedł czas na rozruch. Treningi ostatnich dwóch dni składały się głównie na przejechanie krótszej pętli tunelu w tempie lekkiego kentera jedynie dla utrzymania dobrej kondycji. Dzisiaj chciałam wziąć go na tor na dystans 1 i ½ mili tak jak na wyścigu. Młodziak oczywiście tańcował podczas zakładania bandaży na szkity oraz strzelił focha przy zakładaniu ogłowia ale chociaż przy siodłaniu i naciąganiu łapek stał spokojnie. W końcu wyszliśmy ze stajni. Wdrapałam się na blondyna z płotu i ruszyliśmy na tor. Ogr już zaczął się ekscytować. Nie wiedziałam jak mu przetłumaczyć że wietrzenie piątej nogi podczas wyścigu nie zwiększy jego aerodynamiki x.x caplując i podskakując dotarliśmy na tor. W oddali zobaczyłam Zenię i pomachałam do Deika. Ta pomachała mi wskazując na siebie a potem na wyjście, najwidoczniej ona już skończyła trening. Odwróciłam Doncisza by ten nie zdążył się podniecić do kobyły i ruszyłam żywym stępem. Młody nabuzował się trochę i mocno uwiesił mi się na ręce. Starałam się wiec spuścić z niego trochę pary robiąc z nim wężyki i wolty. Młody odpuścił po połowie koła. Pochwaliłam go cicho i zakłusowałam. Ten wariat znów usztywnił się i nabuzował wywalając szkitami jak nie przymierzając Totilas w wyciągniętym u.u Kolejne dziesięć minut zeszło na uspokajanie młokosa. W końcu mogłam poćwiczyć zagalopowania a później galop w tempie lekkiego kentera. Poprzednie ćwiczenia z posyłaniem i zwalnianiem dały efekt i Donto był nieco bardziej sterowny. Zrobiliśmy tak połowę okrążenia po czym zawróciliśmy i pół okrążenia w drugą stronę… Do kłusa, stępa i chwila przerwy. Przerwę w stępie wykorzystałam na podjechanie do słupka oznaczającego odpowiedni dystans. Tym razem nie było bramek ani mierzenia czasu. Start z dojścia ale mówi się trudno. Odwróciłam ogiera w odpowiednią stronę. Blondyn zdążył się znów podekscytować. Przeganaszował się próbując już wyrwać do przodu. Przytrzymywałam go jednak mocniej. Złapałam się za kosmyk grzywy po czym dałam sygnał do startu. Doncisk wyskoczył jak oparzony bardzo szybko nabierając odpowiedniej prędkości. Przytrzymałam go lekko by nie stracił całych sił na starcie. Praktycznie cała prostą pozwoliłam mu iść w średnio szybkim tempie, zwolniliśmy nieco przed zakrętem. Donto zmienił nogę i złożył się ładnie w zakręcie. Na wyjściu z wirażu znów lekkie dodanie. Prosta znów w średnio szybkim tempie. Wymagałam od młodego trochę więcej wysiłku niż zwykle ale czułam pod sobą że ta machina do biegania i tak chciała by szybciej, dalej i dłużej. Kolejny zakręt znów zwolnienie, zmiana nogi i dodanie na wyjściu. Blondyn robił to wręcz intuicyjnie składając się pięknie w stronę zakrętu doskonale pracując szyją dla balansu. Donto już zdążył się spocić a na szyi pojawiły się żyłki. Mimo to pruł dalej przed siebie nieskrępowany. Zbliżaliśmy się do ostatniego zakrętu. Znów zmiana nogi, piękne wejście w zakręt i dodanie. Na wyjściu przysiadłam go znów na dwa takty by go posłać. Ogier przyśpieszył znacząco, zwłaszcza ze poczuł w końcu luz na wodzy. Przełożyłam bata na wędkę i pokazałam Blondynowi. Ogier wyciągnął się jeszcze mocniej wpadając jak burza na linię celownika. Pochwaliłam go odchylając się nieco do tyłu by go zwolnić. Jak zwykle zajęło nam to trochę czasu. Jego oddech był przyśpieszony ale bardzo regularny co mnie ucieszyło. Po połowie koła przeszliśmy do kłusa a potem przed zakrętem do stępa. Czułam że młody jest gotowy do tego wyścigu. Spokojnym stępem wróciliśmy do stajni mijając po drodze Demona i Suna. W stajni rozsiodłałam konisko i zabrałam na basen a później na sesyjkę masażu rozluźniającego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach