Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
27.11.10 - Przyjazd do Deandrei

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Don't Make Me Hurt You [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sayuri
Właściciel Stajni
PostWysłany: Sob 21:46, 27 Lis 2010 Powrót do góry


Dołączył: 02 Lut 2010

Posty: 498
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Kiedy rano zadzwonił budzik nie mogłam powiedzieć że się obudziłam. Właściwie nie spałam całą noc obgryzając pazury z niecierpliwości. Dziś miał przyjechać Dont. Nasz nowy ogierek pełnej krwi. Jako że nikt nie wpadł na pomysł wstawania o 4’00 rano udało mi się wparować do łazienki. Po szybkim prysznicu poszłam do pokoiku Arryjca
- Wstawać leniu! – zabrałam Arryjcowi kołdrę.
- No ej… Oddawaj… - mruknęła zwijając się w kłębek.
- Wstawaj lepiej, Don’t dzisiaj przyjeżdża! – zawołałam wesoło i zbiegłam na dół omal nie przetrącając na schodach zaspanego Maksa. Chłopak był już ubrany ale szedł do kuchni niczym żywy trup.
- Kaaaaaaaawyyyyyy! – wymamrotał wyciągając przed siebie ręce jak jakieś zombie. Zaśmiałam się widząc to. Biedaczysko musiał jechać na lotnisko za mnie bo mi odebrali prawko. No cóż, bywa. Gdy on usiłował się obudzić na dół zeszła Arryj i obijając się od ścian dotarła do lodówki i zaczęła w niej szperać. Ja za ten czas przygotowałam Maksowi więcej kawy do termosu. Po chwili rozległo się ciche skrzypnięcie drzwi, dwa kroki po czym dźwięk porównywalny do lawiny skalnej i kilka panienek lekkich obyczajów. Wyjrzałam z kuchni i zobaczyłam Deica leżącego na glebie i rozmasowującą sobie pośladki po lądowaniu ze schodów. Wstała w końcu mamrocząc coś o tym że trzeba być idiotą by wstawać o tak wczesnej porze po czym usiadła przy stole i zaczęła bezczelnie wyjadać kanapki które przygotowała sobie Arryj. Wymknęłam się z kuchni i poszłam po raz enty sprawdzić czy z trailerem i resztą jest wszystko w porządku.Napakowałam siana do siatki i podwiesiłam w przyczepie, wydziobałam resztki trocin po ostatnim transporcie, sprawdziłam hamulce, światła i inne pierdolety. Po prostu musiałam mieć pewność ze nic złego się nie stanie. W końcu zjawił się Max. Nieco jeszcze zaspany postawił sobie termos w samochodzie. Gdy trułam mu na temat tego że ma mu założyć ten ochraniacz tu a ten tam uważać na to i na to zjawiła się jego znajoma. To właśnie przez nią nie mogłam jechać po konia gdyż on obiecał jej że ją zawiezie do Wawy przy okazji. Zobaczyłam w drzwiach stajni Deica która obserwowała dziewczynę. Gdyby wzrok mógł zabijać owa nieznajoma była by już skondensowanym duchem. W końcu chłopak pożegnał się z nami i pojechał. Przez kolejne godziny nie wiedziałam co ze sobą zrobić Zmolestowałam Saurona czyszcząc go i zaplatając z nudów grzywę, wyczyściłam wściekłą Ruffę która w podzięce zostawiła mi cudownego sińca na udzie. Wylonżowałam Czarka, przygotowałam Don’tcikowy boks, zamordowałam kilku simów. Wydeptałam nową ścieżkę pomiędzy padokami, po przeszkadzałam Deicowi w treningu z Zenką, wymiziałam Demona. Denerwowałam się coraz bardziej bo Maks spóźniał się i nie raczył nawet zadzwonić. Próbowałam do niego zadzwonić ale cały czas zgłaszało mi że abonent niedostępny. Myślałam że zwariuję. Było już niemal kompletnie ciemno. Piłam z nerwów już ósmą kawę. W końcu usłyszałam warkot silnika. Razem z dziewczynami pobiegłyśmy na dół przed stajnię. Deicu zapaliła światło. Maks właśnie wjechał i zaparkował. Z trajlera dobiegało nas głośne, ogiercze rżenie. Chłopak wysiadł z samochodu nieco zły.
- Ta twoja przeklęta bestia rozwaliła mi telefon gdy próbowała pokryć kilku facetów na lotnisku – warknął i bez słowa poszedł do domu. Popatrzyłam za nim z nieco ogłupiałą miną przez co straciłam możliwość wydobycia Don’ta z przyczepy. Arryj już była w środku i odwiązywała uwiaz a Deicu otwierała klapę. Po chwili mym oczom ukazał się kasztan. Był większy i roślejszy niż gdy widziałam go ostatnim razem. Zarżał znów donośnie i zarzucił piękną grzywą po czym z piątą nogą ruszył kłusem w stronę padoku na którym stała Zenia nie zważając na wiszącą na uwiązie Arryj. Ogier bardzo się ucieszył na widok koleżanki. W końcu jakoś udało nam się go zaciągnąć na przygotowany specjalnie dla niego padok. Tam po zdjęciu wszystkich ochraniaczy puściłyśmy go by ochłonął po transporcie. Don’t rżał jednak głośno i pokazywał cudne pasaże zalecając się do Zenki. Zostawiłyśmy go by sprzątnąć trailer a potem ogier powędrował do boksu gdzie wydzierał się jeszcze długo w noc.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Don't Make Me Hurt You [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare