Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sayuri Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Nie 20:57, 06 Mar 2011 |
|
|
Dołączył: 02 Lut 2010
Posty: 498 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Zwlokłam się w końcu do stajni na dół. Sezon się zaczynał a więc wypadało by wrócić z Doncieskiem na tor. Ostatnie miesiące spędziliśmy głównie na treningach kondycyjnych i reakcji. Nauczyliśmy się też porządnie zmieniać nogi na wirażach. Dont porządnie się rozbudował i choć nie dorównywał Zenyacie ani Demonicowi wzrostem, zrobił się na prawdę ”maszyną” z żelaznych mięśni i ścięgien. Ogier stał w boksie przeżuwając siano. Poszłam po sprzęt wyścigowy blondyna. Ten nie był zachwycony. Popatrzył na mnie z miną „Pogibało cię czy co? przecież za chwile kolacja”. Niestety tym razem miałam inne plany. Wyczyściłam mojego oszołomka i osiodłałam starannie. Nogi zawinęłam mu cienkim bandażem dla ochrony ścięgien, ubrałam kask i gogle, wzięłam palcat i poszłam z nim na tor prowadząc go w ręku. Musiałam odnaleźć jeszcze skrzynię z włącznikami oświetlenia. Zapaliłam tylko co drugie światło. Nie potrzebowałam więcej oświetlenia. Dopięłam Dontowi popręg i porozciągałam kończyny. Blondyn zdążył się już przyzwyczaić do tych zabiegów a nawet zaczął mi pomagać wyciągając nogi.
W końcu wsiadłam na kasztana z barierki. Nie wkładałam nóg do strzemion na stępa. Dont szedł żwawym tempem nieco napierając na wędzidło. Musiałam go pilnować bo on na pewno chciał już galopować. Najpierw jednak zrobiliśmy sobie serię ćwiczeń w stępie. Koło, kilka kroków w tył, mała ósemka, zatrzymanie, ruszenie, zatrzymanie, ruszenie, wolta. Poklepałam Donta za dobrą pracę i włożyłam nogi do strzemion. Oddałam lekko wodze i cmoknęłam. Właściwie kucałam na siodle wiec ciężko było mi zadziałać łydką. Dont jednak doskonale wiedział ze w ten sposób proszę go o kłus. Nie był to mój ulubiony chód na tym koniu. Bujał się jak barka na falach. Na początku usiłowałam anglezować w rytm jego kroku ale to też było trudne przy takim dosiadzie. Nawet w półsiadzie nie było wygodnie ale trzeba było to ścierpieć. Tu tak samo - wolty, ósemki, przejścia na rozgrzewkę. Nie męczyłam go jednak długo. W sumie cała nasza rozgrzewka w stępie i kłusie trwała może z 15 minut. Doncisz zdążył się jednak już zapienić i nabuzować.
Dojechałam z nim do celownika. Nie miałam przy sobie stopera ani pomocnika do mierzenia czasu więc musiałam korzystać z ogromnego zegara który wisiał nad trybunami. A i tak przy jego pomocy mogłam tylko na oko ocenić czas. Przy celowniku więc przeszłam w półsiad i pozwoliłam blondynowi zagalopować. Przytrzymałam go jednak tak aby szedł lekkim kenterem. Jechaliśmy w prawo, co było nieco gorszą stroną Donta. Ogier jednak póki co dawał się prowadzić. Po niecałych 500 metrach przełożyłam wodze tak by złapać je na mostek i cmoknęłam zachęcająco. Dont zaczął wydłużać galop. Pilnowałam by przejście było powolne. Chciałam przypilnować by ogier pozostał pod kontrolą. Nie musiałam się jednak obawiać. Dont nadal był na kontakcie. Zwolniłam go przed zakrętem znów do kenteru. Zmiana nogi wyszła bardzo płynnie. Po wyjściu z zakrętu znów zmiana nogi i tym razem szybka zmiana tempa. Poczułam jak Dont niemal wyskoczył spode mnie mknąc jak błyskawica. Zastanawiałam się że jeszcze nie pogubił nóg. Czułam jak ta machineria porusza się pode mną. Słyszałam każdy wdech i uderzenie kopyta. Na ostatnich 200 metrach przełożyłam bata by trzymać go na wędkę. Dont jeszcze przyśpieszył. Zbliżaliśmy się do celownika, krzyknęłam na niego i machnęłam batem a ogier wrzucił wyższy bieg. Miałam wrażenie ze niemal lecimy. Wpadliśmy na linię celownika z ogromną prędkością. Czułam że czas od zakrętu do celownika musiał być dobry. Gdy Dont wyhamował do kłusa poklepałam go po szyi.
Rozkłusowałam go starannie i przykryłam derką którą przyniosłam ze sobą. W ręku odprowadziłam go do stajni. Tam poszedł na myjkę a następnie na solarium gdzie zrobiłam mu masaż, przerwałam grzywę i wyrównałam ogon. W suchej derce wrócił do boksu a ja poszłam zająć się sprzętem. Po ponad godzinie wróciłam do ogiera. Był już suchy i zdążył ochłonąć więc bez obaw mogłam podać mu kolację z gratisową marchewką za dobry trening.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|