Było już późne popołudnie kiedy wróciłam do stajni z Kobyłki. Zaparkowałam moją śliczną imprezkę w garażu i pogładziłam czule po lusterku nim poszłam do pokoju. Tam przebrałam się w nową parę bryczesów i śmignęłam do stajni. Zaniosłam sprzęt blondyna pod boks po czym powędrowałam po przystojniaka na padok. Po chwili byliśmy w stajni. Przywiązałam młodziaka i wyczyściłam go szybko. Osiodłałam kasztana i porozciągałam mu szkity. Dociążyłam mu trochę siodło. Pomęczyłam się z ogłowiem ale w końcu byliśmy gotowi. Wyszłam z nim przed stajnię i wsiadłam z płotu. Skierowałam się na tunel. Młody podcaplowywał co chwila ale nadal był do opanowania. Chwaliłam go gdy odpuszczał i dawałam mu nieco luźniejszą wodzę. W końcu weszliśmy do tunelu. W stępie wydłużyłam sobie trochę strzemiona. Pogibałam się z młodym wężykiem od ściany do ściany przez kilkaset metrów po czym zakłusowanie. Dziś miałam w zamiarze pomęczyć go tylko i wyłącznie w tym chodzie. Na początku szliśmy swobodnym, roboczym kłusem. Doncisk szarpał się nieco przez chwilę ale w końcu dał sobie spokój i zaakceptował tempo. Po dwóch kilometrach przerwa na stępa. Pozwoliłam mu wyciągnąć głowę w dół dla rozluźnienia. Delektowałam się ostatnimi promieniami słońca. Nie było jednak czasu na relaks. Zebrałam wodze i znów zakłusowanie. Na początku roboczy kłus ale po chwili zaczynałam go poganiać ile się da pozostając w kłusie. Narzuciłam młodemu bardzo forsowne tempo kłusa dla lepszej kondycji. Zdarzały nam się zagalopowania, od razu go wtedy zwalniałam. Młody dość szybko się spocił. Nie był przyzwyczajony do kłusowania w takim tempie na dłuższe dystanse. Wybrałam więc z nim krótsze koło. Doncisz napierał na wędzidło próbując zagalopować ale wystarczało ostrzegawcze przytrzymanie by darował sobie takie pomysły. A przynajmniej na chwile. W połowie znów zrobiliśmy sobie krótką przerwę na stępa. Młody chętnie wyciągnął się w dół W końcu znów zakłusowanie i ostre, niemal kłusa cze tempo. Doncik oddychał głośno ale równo. Gdy zostały nam około trzy kilosy do końca tunelu przeszłam z nim do stępa. Popuściłam mu wodze a Dont parskając głośno wyciągnął głowę w dół. Spienił się chłopak dość mocno. Wiedziałam jednak że przyda mu się takie ćwiczenie. Było to coś odmiennego ale na kondycje na pewno nam się przyda. Wyjechałam stępem z toru i poszłam na spacer dookoła stajni by dobrze występować blondyna. Później zabrałam go na chwile na basen i solarkę. Zrobiłam mu również masaż. W końcu młody wrócił do boksu gdzie czekało na niego kolacyjne siano na które rzucił się z entuzjazmem. Ja zajęłam się sprzętem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach