Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gniadoszka Pensjonariusz
|
Wysłany:
Czw 21:38, 30 Cze 2011 |
|
|
Dołączył: 02 Paź 2010
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Dzisiaj cała ogarnięta stresem zeszłam na dół. Młody okazyjnie dostawał szału, chyba nerwy moje i dżokeja udzielają się i jemu. Ale ciężko zachować spokój duszy i ciała kiedy już za 4 dni Memoriał Wezuwiusza - I klejnot Potrójnej. Weszłam na biegalnię usiłując zapanować nad siwym. Oho, przed bramkami 02. lipca będzie szał. W końcu jednak udało mi się zapiąć uwiąz co było niemałym wysiłkiem przy tym cholernie wielkim wzroście. Niby ładnie się wyciąga za tymi nogami, ale weź tu nad nim zapanuj kiedy jego łeb jest poza twoim zasięgiem a co gorsza on świetnie zdaje sobie z tego sprawę. Gdy wytaszczyłam go na zewnątrz Dejec z umęczoną miną weszła do stajni i zbliżała się do boksu Zeni.
- Ee, dzisiaj idę sama na tor - powiedziałam sięgając po włosiankę. Dejec zwiesił głowę i kierowała się do wyjścia - Możesz mi przygotować Shera! - krzyknęłam za nią. Dzisiaj podła pogoda, akurat pod wieczór znalazłam przerwę w deszczu. Na torze będzie cholernie grząsko, ale jakoś musimy potrenować. Najwyżej odłożę te 4 kilometry planowanego kondycyjnego i przelecimy dzisiaj tylko 2. Czyściłam młodego raczej szybko gdyż ciemne chmury kłębiły się gdzieś daleko przez co dostawałam wkurwu. Na szczęście młody odpuścił sobie tarzanie, ale niestety się paskudnie rzucał. Gdy starałam się usunąć z niego kurz straszliwie mi się rzucał, wierzgał, przemieszczał, ale jakoś mi się udało. Potem z miękką szczotką było podobnie. Ale już po chwili cały był czyściutki. Dejec ze swej woli wyszykowała mi Shera. Poszłam biegiem po sprzęt i osiodłałam młodego. Dżokej był punktualnie co mnie niezwykle ucieszyło. Pochodziłam więc z młodym, ponaciągałam nogi i wrzuciłam dżokeja na grzbiet. Sama wtoczyłam się na Sherlocka i ruszyłam za nimi.
Na torze Jerry przystąpił do rozgrzewki. Dzisiaj miało być długo i porządnie - nie chciałam aby siwemu stało się COKOLWIEK. Zaczął od 300metrów stępem. To było bardzo ciężkie, bo Demonic nie miał zamiaru dzisiaj współpracować. Wierzgał, unosił się, ale dżoku jeszcze jakoś nad nim panował. Potem zakłusowanie i znowu szarpanina. Westchnęłam tylko patrząc jak się siłują. Następnie poleciłam wykonać kilka wolt w kłusie, wężyki i różne inne tego typu ćwiczenia. Zagalopowanie i znów próby utrzymania młodego w ryzach galopu, a nie szaleńczego cwału. Tutaj znów wolty, wężyki. Zwolnienie do kłusa i znów zagalopowanie. Chciałam aby młody zaczął współpracować, bo nie mam zamiaru wypuścić wściekłego konia na tor żeby się pozabijali. W końcu siwy zaczął trochę odpuszczać. Uspokoił się nieco i dało się z nim współpracować. Poleciłam więc powtórzyć wszystkie elementy już bez szarpaniny. Gdy się to udało obsługa zapakowała konia do bramki. Tam trochę się rzucał, ale nie jakoś poważnie. Po chwili bramki się otworzyły a ja włączyłam stoper. Młody wystartował spokojnie, na początku pewnie będzie gdzieś przy końcu. Nie wychodzi szybko z bramki, ale nie szkodzi. I tak się trzyma z tyłu. W sumie moglibyśmy pokusić się na dead last, ale boję się że młody potem nie nadąży wyprzedzić. Dlatego trzyma się w środku, ale tak bliżej tyłu. Wiadomo że walka będzie toczyła się na czołówce, a młodzisz na pewno sobie nie poradzi. Tak więc start spokojny, mają do pokanania 1 i 1/4 okrążenia. Kawełeczek po prostej i zaraz wejście w zakręt. Spokojne, ładne. Trzymali się środka toru - przy barierce było zdecydowanie ZBYT grząsko. I tak młody zapadał się lekko w gruncie i wyrzucał tony błota za siebie. Po wyjściu w zakręt kawałek po prostej i minęli celownik. Jednak biegną jeszcze jedno kółko. Po prostej szybciej, ale bez rewelacji. Kolejny zakręt też raczej spokojnie i po prostej mocno przygrzał. Widać po czasie że naprawdę mocno ruszył. Cała prosta mocno, zakręt trochę spokojniej i do celownika znowu gaz. Zakręty poszły mu całkiem nieźle, czas też całkiem całkiem bo 2'08"33. Całkiem dobrze sobie radzi, mamy jakieś szanse. Po kawałku wytracania prędkości chłopaki do mnie podjechali.
- No, całkiem nieźle sobie radzicie. Strój nowiuśki i nieskazitelnie czysty czeka sobie na wyścig i ani mi się waż go ruszać. Niech ja zobaczę jedną plamkę to was wszystkich ubiję jasne? - dżoku jedynie podniósł ręce w geście poddania - Dobra, młody radzi sobie całkiem nieźle, ale pokłusuj z nim trochę i potem STĘPEM do stajni. Nie ma prawa mu się nic stać, jasne?
- Oczywiście - Jerry zawrócił i począł kłusować z siwym. Młody nie był już tak rozjuszony. Pognałam na Sheru w stronę stajni gdzie po dłuższej chwili zjawili się i chłopaki. Zabrałam Jerremu Dmeona i go oddelegowałam. Młodzisz był już tylko odrobinę niespokojny. Schłodziłam mu więc nogi wodą z węża, przeczesałam szczotką z grubsza i przycięłam mu grzywę i ogon. Calkiem długie włosy zostawiłam tylko przy grzywie i to na tym fragmencie przy kłębie, bo jak mu zetnę zbyt krótko to dostanę zjeby. Młodzisz wyglądał cudnie. Załapał się jeszcze na sesję w basenie i na solarce. Potem wrócił na biegalnię dość szczęśliwy.
Post został pochwalony 0 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|