Pojechałam do WSR Deandrei gdzie miałam wsiąść na Demonica. Znalazłam go i weszłam do biegalni. Złapałam go i uwiązałam. Ogier przestępował z nogi na nogę. Dałam mu coś do żucia niech ma ogier zajęcie. Zaczęłam go czyścić. Nagle puknął mnie głową że chce coś innego. Faktycznie marchewka nie była dobrym pomysłem. Za sobą zobaczyłam wiadro. Było puste. Odwróciłam do góry dnem, postawiłam na murku i położyłam tam kolejną marchewkę. Demoniczny wyciągnął łeb powkurzał się i tupnął kopytem. A radź sobie teraz. A ja go sobie wyczyściłam. Dałam mu w końcu rzeczoną marchew i wzięłam ogłowie z siodłem. Ten na mnie spojrzał jak na UFO. Założyłam mu siodło i ogłowie. Wyprowadziłam go na zewnątrz i dosiadłam. Ten od razu kierował się w stronę toru wyścigowego ale zebrałam wodze i ruszyliśmy na jakąś plażę. Koń cały czas szarpał za wodze. Przywołałam go do porządku i już szedł grzecznie. Ulitowałam się nad koniem i ruszyłam go żywiej do stępa. Ogier stępował a ja planowałam przejście do kłusa. Zobaczyłam las. Tam zakłusujemy. Wjechaliśmy w niego. Demon nieco nabuzowany machał łbem. To przeszliśmy do kłusa. Ogier machał łbem i przyspieszał. Znowu musiałam go uspokoić. Do stępa i do kłusa. To go zdyscyplinowało. Ogier cały czas rozglądał się po okolicy. Przyspieszyłam nim trochę. Zrobił to z ochotą. Lecz później zwolniłam i zagalopowaliśmy! Koń pochylił głowę i przyspieszał. Nie pozwoliłam mu i go przytrzymałam. Nic to nie dało. Zwolniłam go do kłusa. I znowu zagalopowanie. I do kłusa. Demon zaczął drobić i przestał machać łbem. Zwrócił uszy w moją stronę. To zagalopowanie. I jechaliśmy gigantycznym galopem. Przeszliśmy do stępa. Demon Podniósł głowę kiedy wróciliśmy na plażę. Nie ma co. Chłopak jest niech się wylata. Przeszliśmy do kłusa. Ogier zaczął parskać i przestał drobić. Zagalopowanie! Pochyliłam się w siodle a ten poszedł jak torpeda. Galopowaliśmy aż za nami śnieg tworzył chmurę. Ogier był w siódmym niebie. Lecz niestety. Wszystko co dobre szybko się kończy. Zwolniliśmy i stracił humor do reszty. Poklepałam go i przeszliśmy do kłusa. Wjechaliśmy w jakieś pola. Postawił uszy na sztorc. Zobaczyliśmy jakąś starsza panią z wnukami zapewne. Dzieci były zafascynowane koniem. Trochę pogadaliśmy i pojechaliśmy dalej stępem. Byle podmuch wiatru sprawiał że Demonic oglądał się za siebie. Dotarliśmy do stajni. Ssiadłam z konia. Był zawiedziony tym że nie poszliśmy na tor. Zaprowadziłam go pod daszek. Rozsiodłałam i przykryłam go derką. Założyłam kantar i wypuściłam go na pastwisko. Odnosząc sprzet patrzałam jak fika i bryka z radości na pastwisku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach