Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
Mało treściwe 2500m dla rozruszania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gniadoszka
Pensjonariusz
PostWysłany: Nie 17:10, 17 Kwi 2011 Powrót do góry


Dołączył: 02 Paź 2010

Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Spałam sobie spokojnie, dzisiaj muszę wstać dopiero koło 9, więc korzystałam z tego jak mogłam, aż tu nagle jakiś pojeb tłucze mi w drzwi o 8.24, jak pokazywał mój zielony budzik.
- GNIAAAD!! Masz gości, wstawaj – darł się jakiś niepoprawny samobójca, któremu zaraz odetnę to i owo.
- Jakich kurwa gości, ja dzisiaj śpię o tej porze x,x.
- GNIADUUU!!! Siedzą w salonie wstawaj. Twoja kuzynka przyjechała.
- NO NIE! TYLKO NIE ONA! Cholera jasna! – wyleciałam spod kołdry jakby było pod nią łoże fakira. Ubrałam się tempie błyskawicznym co skutkowało założeniem bryczesów na lewą stronę, bluzki tył na przód, skarpetek za krótkich, a oficerek na odwrót. Zanim ja się przebrałam i doszłam do ładu minęło dobre 15 minut nie licząc układania niesfornego brązowego siana na czerepie. Gdy wyszłam do salonu okazało się, że tym pojebem vel. Samobójcą był nie kto inny jak Dej.
- Hej Sylwia, wiesz, trochę nie w porę jesteś z tym… z tym…
- Dzieckiem? – tak, Deju zawsze mnie ratuje.
- No właśnie. Dziec… kiem. Ja mam dzisiaj ważny trening i…
- To może zabierzesz Kamilkę ze sobą? – jak ja jej nienawidzę x,x.
- Nie mam za bardzo jak, bo dzisiaj mam trening wyścigowy, w sensie na koniu wyścigowym i ten.. jeszcze by ją zabiło x,x.
- Oj daj spokój, weźmiesz ją na siodło i pogalopujesz sobie na tym koniu z nią – Dejcu wyjopiła gały a ja zmierzyłam ją wzrokiem „A nie mówiłam, ze to idiotka!” i miną wściekłego Chucka Norrisa.
- To nie jest takie proste, bo raz – ten koń leci na łeb na szyję ok. 60km/h, przez 2400m. Dwa – nie ja na nim jeżdżę.
- Skoro na nim nie jeździsz to po co ci taki koń – prychnęła arogancko Sylwia.
- Czasem na nim jeżdżę tylko akurat teraz nie mogę – wycedziłam.
- A dlaczego? – Jezu, dlaczego jej nie wystarczy samo „nie mogę”, musi wiedzieć czemu, no musi x,x.
- Bo jestem za ciężka ==
- Jak to za ciężka, co to jakiś mały koń? – co za ułomny jełop.
- Nie, nie mały, chyba że dla ciebie 185cm u dwulatka to mało. Po prostu na koniu wyścigowym powinien jeździć ktoś lekki, aby ten mógł biec szybciej.
- Aha… No to czemu nie możesz Kamilki wziąć? – dopytywało to głupie dziewczę. Deju stała sobie z boku i nic nie mówiła.
- Arghr, po prostu nie i już! – wrzasnęłam. Nerwy mi już puściły.
- A możemy chociaż popatrzeć?
- Niech wam będzie x,x – mruknęłam i wyszłam do stajni. Oczywiście ta potwora musiała leść za mną. Poszłam prosto do Demona. Siwek dębował sobie najzwyczajniej w świecie co wywołało strach u Sylwii i podziw u „Kamilki” x,x. Wbiegłam szybko na biegalnię i machając rękami i uwiązem odpędziłam młodzisza kawałek, po czym zapięłam mu uwiąz. Wyprowadziłam przed biegalnię i przywiązałam.
- Co to za bydle? – pytała nie kto inny jak Sylwia.
- To właśnie ten koń x,x. Idźcie sobie na trybuny, na torze zdaje się jest Sonador to sobie popatrzycie no x,x – w końcu pozbyłam się tych natrętów i mogłam w spokoju zająć się siwym. Wtem do stajni weszła Evusia.
- A ty co tu robisz?! – wrzasnęłam przez pół stajni, aż się biedna Ev obróciła trzy razy, zatoczyła, by na końcu wypuścić wszystko z rąk.
- Boże Gniad, ty chcesz mnie zabić?! =,=”. Jak to co, na trening z rudą idę.
- Ej, to do kogo ja wysłałam Sylwię na trybuny?
- Do Zeniszcza i Donta. I jaką Sylwię?!
- A takiego przydupasa mojego. Cholera, jak się zaczną na torze gwałcić, to mnie dziewczyna zwyzywa, że jej dziecko demoralizuję x,x.
- Jakie dziecko?! Gniad, przerażasz mnie – Ev schyliła się i zaczęła zbierać szczotki z podłogi.
- No mniejsza, idziesz z nami? – spytałam podając dziewczynie włosiankę.
- Czemu nie. A ile biegniecie?
- 2500 do Apallachii.
- O popatrz, ja też miałam Soniaka wziąć na taki dystans.
- Tylko Evuś, start z bramek, sorry, ale muszę z młokosem to ćwiczyć.
- Nie ma sprawy. Tylko kurde Gniad, przez ciebie nie mam gdzie się z Paszczakiem upchnąć. Bo przy twoim siwym ruda szału dostanie x,x.
- A tam nie marudaj, pójdziecie na myjkę my zostaniemy przy biegalni i będzie gites, a jak będę się zbliżać do myjki to ci dam jednoznaczny sygnał i będzie Oki.
- Będę się przez ciebie gnieździć na myjce – mruczała pod nosem Ev.
- Kurczę, Ev, przecie wy zawsze na myjkę chodzicie.
- ALE DZISIAJ MIAŁAM PLANA W BOKSIE! – odkrzyknęła mi dziewczyna i chrząkając pod nosem zabrała swoje kasztanowate do myjki. Ja wreszcie mogłam się zająć Demonem i tylko Demonem. Siwy już najwyraźniej się niecierpliwił, gdyż zaczął mozolne rozgryzanie uwiązu.
- A wypluj to idioto, jeszcze trochę i zaczniesz blachy żreć. No mówię wypluj! – młodzisz dostał lekko po uszach co spowodowało „zwrot” uwiązu – Kolkę chcesz mieć? – pytanie retoryczne do konia, a to ciekawe! I tak mi nie odpowie, ale przecież na to pytanie nie potrzeba odpowiedzi, więc… Kuźwa, zamieniam się w polonistkę, a to znaczy ze już najwyższy czas udać się do Szamana Króla na nauki psychologiczno-lecznicze. Czyli po naszemu – czas na małą wizytę u psychiatry. To w sumie dziwne, to ze wywołuję śnieg, że jestem dziwna, że zachowuję się jak szaman było ok., ale gadanie jak polonistka jest chore, nie uważacie że sama się gubię we własnej psychice? Jezu, jaka ja jestem dziwna O_o. Mniejsza, lecimy z tym koksem. Chwyciłam szybko włosiankę i rozpoczęłam czyszczeeeniee. Najpierw zaczęłam od usunięcia szeroko rozumianego kurzu z szyi, nóg, grzbietu, brzucha i zadu Demoniszcza. Potem miękką szczotką przejechałam go całego. Następnie ręcznikiem wytarłam mu łeb. Musiałam uważać, gdyż nie chciałam zrobić krzywdy włoskom czuciowym, ale siwy jak na złość machał łbem, jakby co mu latało przed oczyma. Może Ufo zobaczył, nie mam pojęcia. Wtem do stajni weszły nasze kokoszki w składzie Dejusz i Maks.
- Maksiu, choć no przystojniaczku, mam ja robotę dla ciebie – zawołałam blondasa do siebie. Mdliło mnie jak to, to ze sobą gruchało – Weź mi wysprzątaj ładnie biegalnię, bo akurat na trening idę co? Sprzętu już sobie nanoś, a Deisz pójdzie na górę i pozmywa.
- Gniadu, czy ty masz jakieś obiekcje?
- Nie skąd, ale że co, że do was? No nie skąd, tacy słodcy jesteście że można by was zjeść – lub się wami ostro przejeść. Zachowałam jednak to ostatnie dla siebie.
- Niech ci będzie – mruknęła Dej, poobmacywało się to jeszcze chwilę po czym Deisz poszedł do domku, a blondynek zaczął sobie nosić sprzęt. Na moje nieszczęście poustawiał go przed myjką. Gdy ja kończyłam z kopytami Dema, miałam zamiar go przenieść na drugi koniec stajni – bliżej siodlarni, bo mi się nie chciało sprzętu tachać. Ale po drodze był myjka. Wzięłam wiec uwiąz Dema i poszłam w kierunku myjki.
- Evuu! Nadcho… Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
JEBUDU.
- Gniad, nic ci nie jest?! – Evu wybiegła z myjki. Demon stał nade mną wyłupiając te swoje żabie ślepia.
- Chyba Niee, łooooo, ale tu się kręci! – tak, mała, poupadkowa głupawka. Gniadu bowiem nadepnął na widły, potknął się o łopatę, wpadł nogą we wiadro, w locie odtańczył z miotłą sambę, a na koniec żeby było śmiesznie, wpadł do taczki ze słomą na łbie. Wohoa hoa, nie ma to jak zgrabnie i dumnie niczym łabędź wpaść do taczki. Kręciło mi się we łbie i widziałam poczwórnie, ale Ev jakoś postawił mnie na nogi.
- Dziewczyno, czy ty ślepa jesteś? – spytała.
- Możliewe… Choooć Demuuś, idziemy po siodłoo – powiedziałam i zabrałam siwego na miejsce. Gdy kołując po siodlarni w końcu złapałam sprzęt młodego zauważyłam Jerrego.
- Dzisiaj idę na piechotę, więc idź i zajmij się sobą! – krzyknęłam. Ze sprzętem powróciłam do siwego. Szybko założyłam mu ogłowie, podkładkę, derkę i siodło. Popręg zostawiłam na razie luźny i zawinęłam młodemu nogi w owijki. Wczoraj lało, więc na torze będzie bagno. Teraz też kłębiły się czarne chmury. Zacisnęłam już tylko młodego po czym przystąpiłam do spaceru po dziedzińcu. Potem oddałam go na bieżnię, gdzie przypilnować siwego miała Arr, a sama wyruszyłam na poszukiwania zaginionego dżokeja. Najpierw wlazłam do domu. Deisz sobie zmywa, a tu jakiś chłopaczek majstruje mi przy pilocie. Nie kojarzyłam gościa w ogóle.
- Deju… - szepnęłam – kto to jest?
- A to jest Mikołaj. Od Cat.
- Aha. Widziałaś gdzieś mojego dżokeja? Pałęta mi się tu gdzieś po terenie a potrzebuję go znaleźć. Sylwia mi tam siedzi sama na trybunach, nikogo na torze nie ma, zaraz mi tu przylezie.
- Zdaje się że jest z Maksem w stajni.
- Okej.
Wyruszyłam więc do stajni, gdzie faktycznie gadali sobie w najlepsze.
- Ciebie zabieram na trening, a ty do roboty – powiedziałam, odwróciłam się na pięcie i poszłam w kierunku bieżni. Tam odebrałam Arr młodego, wyprowadziłam na ścieżkę i wrzuciłam na niego dżokeja. Za nami goniła już Ev na Soni.
- Dobra, to rozgrzejcie mi je tam i załapcie jakiś kontakt. Macie jakieś 20 minut zanim dojdę – powiedziałam i odesłałam ich na tor. Sama spacerkiem szłam w tym samym kierunku. Gdy doszłam zauważyłam Sylwię z małą na trybunach. Konie wyglądały na rozgrzane, chociaż Sonador była straszliwie nerwowa przy Demonie. Potem już nawet nie podjechali do mnie tylko od razu pojechali kłusem do bramek. Już ja im wygarnę. Na razie poszłam na trybuny i siadłam sobie z samego przodu. Machnęłam ręką i po chwili bramki się otworzyły. Konie startowały z bramek środkowych – Sonia z 5, a Demon z 6, bo tor przy barierce był tak cholernie rozmoknięty, że można było śmiało postawić tabliczkę „Uwaga! Ruchome Piaski!”. Sońka szybko wyszła w przód, ale Demek jej nie gonił. I dobrze, ma czekać. Zerkałam na stoper, czy mi się czasem młodzisz nie spieszy. Wszystko było jak na razie ok. Demon spokojnie młócił piach kopytami. Sońka obdarzyła moich chłopaków sporą dawką błota spod kopyt. Szczerze? Niezapomnienie komiczny widok xd. Soniek wypruł do przodu, Demek po chwili też trochę przyspieszył.
- ZMIEŃ TĄ NOGĘ IDIOTO!! – wrzasnęłam. Wątpię aby mnie dosłyszał, ale zaczęłam machać łapami w powietrzu i chyba zakumał, bo zmienili nogę. Demon coś wybijał trochę, jakoś dziwnie stawiał nogi. Po chwili ponownie zmienił nogę. „Po jaką cholerę on mu zmienia teraz nogę?!” – pomyślałam. Już ja się z nim rozmówię. Sońka oddalała się coraz bardziej, już wchodziła w zakręt i domową prostą. Demon po chwili przyspieszył i minął zakręt zdecydowanie za szybko. Gonił Sońkę, ale i tak wpadła na celownik ok. długości przed nimi. Znowu zjebałam stoper (nie ma to jak inteligencja) więc czasy diabli wzięli. Po wytraceniu prędkości konie podjechały do mnie, a ich dżokeje – jak zwykle – kłócili się. Jak dzieci Rolling Eyes .
- Dobra, po pierwsze – co to miało być, ta jakaś ignorancja. DO MNIE PO ROZGRZEWCE! Zakodować sobie w mózgach, jasne? Po drugie – po jaką cholerę żeś mu zmieniał nogę znowu. Przecież po to ją zmieniłeś 2 sekundy wcześniej żeby nie biec na tamtą x,x.
- Nie zmieniałem.
- Czy ja ci wyglądam na idiotkę.
- W sumie…
- Nie udzielaj odpowiedzi która mogłaby cię wiele kosztować – warknęłam.
- Więc… Ja nie zmieniłem mu nogi. Zmienił ją sam. Nie chciał galopować na tamtą. W ogóle biegł nie rytmicznie.
- Zauważyłam… Zobaczmy… - to mówiąc podeszłam do Demona.
- Ty mi nie mów że ty weterynarzem jeszcze jesteś!
- A co?
- Cholera, nie dość że nie często zdarza się aby jednocześnie trener i właściciel byli weterynarzami, a już w ogóle żeby trener był ko…
- Aaaa! Daruj sobie kolego, bo tej wojny nie wygrasz. Założę się że jestem 100 razy lepszym trenerem niż co poniektórzy przeciwnej płci. Więc daruj sobie, bo tylko na tym stracisz, upokorzysz się i tyle z tego będzie – powiedziałam badając nogi Demona – Hm… Chyba ma bukszyny. Wyjdzie z tego. Damy mu tylko troszkę odpocząć – poklepałam siwego po łopatce.
- Jak chcesz.
- Dobra, rozstępować mi je – powiedziałam. Evu jak zwykle leżała na zadzie Sońki. Nagle rudej przejechał przed nosem Demonic. Sonador zerwała się do dzikiego cwału, by po 500m stanąć dęba, zrzucić Ev i odgalopować dalej. Nasz bohater w niebieskiej kurteczce zeskoczył z Demona i podał mi jego wodze.
- Trzymaj go.
- A ty gdzie Supermanie.
- Po klacz. Widziałaś jak reaguje na Demona.
- Dobra to leć, ja biegnę do Ev – dżokej odbiegł a ja zawołałam Sylwię – SYLWIAAA! Choć tu. No choć galareto, przecież on cię nie zje x,x – gdy kuzyniszcze przylazło dałam jej wodze Demona – trzymaj go, ja idę pomóc koleżance.
- A to coś mnie nie ugryzie…? – spytała.
- SYLWIA!
- Oj dobra, dobra – kuzynka złapała wodze Demona i trzymała je na wyciągniętej ręce, starając się odciągnąć łeb mojego ciekawskiego ogiera z dala od niej. Uśmiechnęłam się w duchu i pobiegłam do Ev.
- Żyjesz?
- O Jezu, połamałam się, jak my teraz będziemy trenować, będę miała gips, zmarnuję jej szanse na dobry sezon – lamentowała Evu.
- Uspokój się wariatko to tylko stłuczenie. Za mało spuchnięte na złamanie.
- Mówisz?
- Ehe – w tym momencie wrócił nasz błotny Superman z całkiem spokojną rudą.
- Coś. Ty. Jej. Zrobił..? – wydukała Ev.
- Mówię ci że zaklinacz koni, czy co x,x
- A tam zaraz zaklinacz po prostu…
- A tobie mówiłam żebyś darował sobie te filozofie x,x Dobra, rozsiodłać konie, w samym ogłowiu przejdą się do stajni, tam od razu na wybieg i będzie git – powiedziałam i tak też zrobiliśmy. Oczywiście Sylwia miała po drodze n pytań, ale ja tam ją ignorowałam. Odpowiadałam losowo albo „Tak” albo „Nie”. Potem poszłam na górę na herbatę, a ją odesłałam do Ahory.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Demonic Speed Creation [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare