Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arrya Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Nie 11:33, 03 Lip 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Cieżkie chmury wisiały na niebie, deszcz siekł po twarzy a drzewa uginały się od wielkiego wiatru. wspaniała pogoda w wakacje... Nie miałam nawet ochoty jeździc, wzięłam wiec swoje rzeczy i powlekłam się przed boks Expressa żeby wziąc go na kryty lonzownik. Przywitałam się z kasztanem, gładząc go po pyszczku. Szybko go wyczysciłam, był nawet czysty. nałożyłam na niego sprzet do lonżowania razem z odpiętymi od wędzidła wypinaczami i lekkim krokiem ruszyliśmy na lonżownik. Przez dziedziniec ruszylismy się kłusem bo deszcz siekał nas po twarzach (pyskach?).
Jednym ruchem otworzyłam drzwi, wepchnełam konia i zatrzasnęłam nas przed zimnem i wiatrem. Wiatr nagle ucichnał a my staliśmy w lekko zaduszonym krytym lonżowniku. Podreptałam troche w miejscu podpinajac ogierowi popręg i stanęłam na srodku, odsyłajac go na koło. Grzecznie ruszył po ścieżce, odrazu kierujac wewnetrzne ucho w moją stronę. Pochwaliłam go głosem i pozwoliłam mu 'się rozstępowac', pilnując tylko tempa. Po trzech minutach pozwoliłam mu podejsc do mnie, przepięłam lonżę do drugiego kółka wędzidła i odesłałam go w drugą stronę. tutaj czułam pewne napięcie ale koń starał sie sam je skorygowac, wyginając lekko głowę. Pogoniłam go lekko żeby zwiększył wykrok, wkraczając głębiej pod kłodę. Po trzech minutach zacmokałam, machnełam batem tuż przy ziemi i spojrzałam mu prosto w oczy.
Expresso spokojnie zakłusował, przezuwajac miekko wędzidło. Lonża była luźna ale utrzymywałam kontakt z pyskiem konia. Kasztan wyciagnął głowę nisko i rozciagał grzbiet, parskając cicho. Utrzymywałam wzrok skierowany na jego łopatki co chwila dodając impulsu. Parę razy poprosiłam go o przejscie do stępa i zatrzymanie, potem ruszenie kłusem ze stój. Po paru minutach zmiana kierunku i w drugą, lepszą strone to samo.
Na lewo ogier szybciej się rozluźnił, opuscił głowę i parskał z zadowoleniem. po paru kółkach luźnego kłusa przywołałam go do siebie i przypięłam wypinacze na dobrą długośc. Ustawienie średnie, na wysokości kolan jeźdźca. Pogoniłam go do żywego stępa, pilnując zadu i ładnego wygięcia. Batem kontrolowałam odległosc na sladzie i cieszyłam się, patrząc na ogiera. Pięknei wygladał, był w świetnej formie.
Kiedy widziałam że zbytnio się ganaszuje, uciekając od kontaktu upominałam go, pacając (? xD) go batem w wewnętrzną zadnia nogę. Wkurzał się za to i kulił uszy ale przynajmniej wchodził na kontakt i napinał prawidłowo wypinacze.
Postępowaliśmy w prawo i w lewo, pare zatrzyman. Wkoncu zacmokałam robiąc krok w kierunku jego zad, poruszając batem. Ex zafuczał i ekspresyjne zakłusował, wyginajac szyję jak łabądź. PRzez chwilę popisywał się przedemną, prezentujac swoją ogierowatośc, po czym spadł z energii i zaczął sie skupiac na ustawieniu, napięciu wypinaczy i moich poleceniach.
Kilka razy zrobiliśmy przejscia w dół i w górę oraz zatrzymania. W drugą strone też go trochę powygimnastykowałam, zmniejszając i powiększając obwód koła. Lonża cały czas była w miare luźna, przywołałam go więc do siebie i dałam mu końskie ciasteczko przed galopem.
Znowu odesłałam go na koło, zakłusowanie i zagalopowanie po paru krokach. Patrzyłam mu w oczy, starajac się dodac troche impulsu do jego zadu. Czasem zabardzo się ganaszował, tracąc kontakt na wypinaczach ale małe upomnienia sprawdzały się idealnie. Musiałam go odesłac bardziej na koło bo zaczął na mnie włazic, starajac sie uniknac szybszego galopu. Chwilę go tak pomęczyłam, potem przejscie do stępa i stój, zmiana strony i w drugą to samo. To była jego gorsza strona, było wiec wyraźnie czuc ze spada do środka ale starał sie trzymac fason i spełniac moje oczekiwania.
Po galopach pocwiczyłam z nim przejścia niżej od wydechu i wyzej od napiecia ramion i spojrzenia prosto w oczy. reagował szybko i troche zbyt gwałtownie, ale jak na początki nie było źle. Pod koneic zwolniłam go z obowiązku prawidłowego noszenia głowy odpinając wypinacze, poluzowałam popręg i rozstępowałam go w ręku. Na chwilę przestało padac, szybko przebieglismy wiec przez dziedziniec i wparowaliśmy do ciepłej stajni gdzie go rozebrałam i wytarłam słomą. dostał potem jabłek i poszedł moknąc na pastwisko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Nie 12:51, 03 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|