Home
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Zaloguj
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Arrya Właściciel Stajni
|
Wysłany:
Pon 16:58, 22 Sie 2011 |
|
|
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 201 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Z bananem na gębie zjadłam obiad i odrazu poleciałam do pokoju się przebrac w bryczesy. Mamy dobrą pogodę, nie jest duszno bo rano padał deszcz. Wezmę kasztana na halę, ujeżdżalnia jest troche grząska a pozatym jakieś chmury czają się nad górami, a na hali bedziemy mieli spokój i ciszę. Po przebraniu zbiegłam na dół, porwałam szczotki Exa w biegu i pchnęłam kuferkiem jak w curlingu, patrząc jak sunie przez stajnię i zatrzymuje się troche przed boksem ogiera.
Maks szorujący Shera popatrzył na smigający kuferek a potem na mnie z miną wyrażającą bezgraniczne zdziwienie ale zignorowałam go. Jakiś dobry humor miałam dzisiaj i raczej nic mi go nie popsuje.
Jak zwykle Expresso był grzeczny przy czyszczeniu więc uwinęłam się z nim w 15 minut, łącznie z grzywą, ogonem i kopytami. Kiedy już błyszczał wrzuciłam na niego czaprak, podkładkę i siodło ujeżdżeniowe, załozyłam mu ogłowie i pozapinałam napierśnik. Średnio pasuje napierśnik do siodła ujeżdżeniowego ale juz mi sie nie chciało go odpinac xD'' Jeszcze tylko zawinęłam mu owije i dziarskim krokiem ruszyliśmy na halę. Po drodze musielismy ominąc kilka sporych kałuż ale powietrze było tak rześkie że wybaczyłam pogodzie poranny deszcz.
Wmaszerowaliśmy na ujeżdżalnię, zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam z ogierem do schodków ustawionych przy X-ie. Wsiadłam, podciągnęłam popręg i ruszyliśmy żwawym stępem dookoła. Jak zwykle na początek luźna wodza i rozciągamy się. Pozwoliłam kasztanowi łazic gdzie chciał, byle z impulsem, a sama trochę się rozgrzałam. Po paru minutach bardziej zebrałam wodze i nakierowałam konia na ścianę, ingerując lekko w tempo. Co chwile zmienialiśmy kierunek od samego dosiadu, ze dwa razy zatrzymanie na krótkich ścianach i wejscie na kontakt. Rozgrzewka jak zawsze w niskim ustawieniu, naprowadziłam więc ogiera na rękę i dodałam tempa, prowokując głębsze podstawienie.
Jakiś samotny bąk przypałętał się z podwórza ale jego żywot został zakończony jak tylko usiadł na moim cudeńku. Pacnęłam Expressa batem za łydką i zaczeliśmy wykonywac duże, szerookie koła prawie przez połowę hali. cały czas pilnowałam ustawienia, łopatek i zadu. wprowadziliśmy zatrzymanie pośrodku, zmiana kierunku i w drugą stronę to samo. W przejsciach starałam się utrzymac konia okrągłego i przepuszczalnego.
Po dwóch minutach luźniejszego stępa ponagliłam go, zrobiłam półparadę i płynnie zakłusowaliśmy. Pobawiłam się wędzidłem trzymając konia w dole i żwawo dodałam na prostej. Tutaj tez pokręciliśmy się najpierw na scianie a potem doszły koła i serpentyny ze zmianą kierunku. Podobało mi się jak Expresso chodził, chociaż był trochę sztywny i uciekał od łydki. Zostałam wiec w kłusie na scianie i przyłożyłam zewnetrzną łydkę za popręg, zginając jego potylicę lekko na zewnątrz. Ogier poprawnie odczytał sygnał i zaczał robic ustępowanie od łydki przez ujeżdżalnię. Pobawiłam się jeszcze wedzidłem, powodując jego wydłuzenie w dół, przez co mógł się bardziej rozluźnic.
Ustępowanie zrobiliśmy też w drugą stronę, po czym zatrzymanie na długiej ścianie. Zamknęłam rękę z jednoczesną łydką i cofnęliśmy parę kroków. Poklepałam go i zakłusowanie ze stój, aktywnie do przodu. Znowu pobawiłam sie wędzidłem, ustawiając go trochę wyżej, przechodząc w dalszą częśc rozgrzewki. najechaliśmy równym kłusem roboczym na drągi leżące pośrodku hali i zmieniliśmy po nich kierunek. Zatrzymanie w C, po paru sekundach mocniejsza łydka i ponowne ruszenie kłusem. Wykręciliśmy duże koło na krótkiej ścianie i w narożniku zagalopowanie z oddanymi wodzami. Ogier poprawnie uniósł przód, nie wytrącony z równowagi przez nagłe rzucenie wodzy - sam się niósł. Nabrałam kontaktu i galopowałam w pełnym siadzie, zwalniając go do bardzo wolnego kroku. Wydłuzyłam troche wodze pozwalając mu na niską szyję i głębsze podstawienie, a po jednym pełnym kółku przejście do kłusa na dwa kroki i znowu zagalopowanie. W tych przejściach chodziło mi o uzyskanie okrągłego konia nawet na dłuższych wodzach, żeby nie zadzierał głowy przy zagalopowaniu a pozostał oparty. Jeszcze zrobiliśmy tak dwa razy i to samo w drugą stronę. Dałam mu odsapnąc w stępie na długiej wodzy i zastanowiłam się nad rozplanowaniem dalszej pracy.
Po odpoczynku zakłusowanie na prostej, zatrzymanie w C, cofnięcie dwóch kroków i mocna wewnętrzna łydka z przesunięciem zewnętrznej. Ogier znał już ten element a i tak zaskoczył mnie nagłym wyskokiem do góry i małym strzałem z zadu, ale fakt faktem zagalopował. Pozwoliłam mu na parę kroków szybszego chodu i znowu zatrzymanie, cofnięcie i pomoce do zagalopowania. Było zbyt energiczne ale obyło się bez większych ekscesów; poklepałam go w nagrodę. Na długiej ścianie dodanie, na krótkiej lekkie skrócenie i takim pośrednim galopem sobie jechaliśmy. Wykręciliśmy duże koło w połowie hali, odrazu po nim jadąc mniejszą woltę. Na wyjściu z narożnika skręciłam na przekątną, w X zmiana pomocy i troche szarpnięta lotna zmiana nogi. W drugą strone analogicznie koło i wolta, zatrzymanie i galop z cofania. Tym razem wyszło mu znakomicie, był skupiony i uważny, pogłaskałam go wiec obficie po umieśnionej szyi.
Zebrałam mocno wodze, ustawiając Expressa na kontakt. Zwolniłam jego krok, doszlismy do tempa wolnego kłusa. Kasztan był pozbierany i lekki, aż dziw że takie cielsko może byc takie delikatne. W narożniku wewnetrzną łydką wygięłam go, zewnętrzną pilnowałam zadu i lekko ustawiłam go do wewnątrz. Zaczelismy robic dosyc dziwny ciąg w galopie, czułam że wypadamy z rytmu, przyszturchnęłam go więc zewnetrzną łydką. Po impulsie jakośc elementu zdecydowanie się poprawiła, doszliśmy tak aż do przeciwległej ściany hali, gdzie tuż przed nią wyprostowałam go i zaczęliśmy jechac kontrgalopem. Starałam się utrzymywac go prostego, żeby nie wyginał się na zewnątrz, w C zwykła zmiana nogi i po paru fulach znowu ciag, tym razem w drugą stronę. Na lewo wyszło nam bardzo fajnie, elastycznie. Trochę musiałam podtrzymac impuls wewnętrzną łydką bo za bardzo szliśmy w bok. Na ścianie wyprostowanie, zwykła zmiana nogi i galop znów w prawo.
Lekko oddałam mu wodze, sprawdzając miękkośc pysia i znów zwolniliśmy, żeby sie zebrac przed następnym cwiczeniem, które wymagało duzego zaangazowania. Dałam pomoce do ciągu po ścianie, nie po przekątnej, głową do ściany. Pobawiłam sie wędzidłem żeby ogier się nie usztywnił i w K, cały czas utrzymując ciąg, skręciłam na woltę. Ogier troche wypadł zadem, myśląc że ma się wyprostowac ale zaraz go skorygowałam. Na początek dosyc spora wolta, żeby zakapował o co chodzi. Parę razy musiałam mu przypominac o tym że idziemy ciągiem ale spisał się nieźle. W lewo już szybciej reagował na moje przypomnienia i tylko dwa razy na moment wypadł z ustawienia. dostał wiele pochwał i przeszłam do kłusa, prawie rzucając wodze. Kasztan wyciągnął się do samej ziemi, poszerzajac ramy kłusa i parskając w piach. To był bardzo męczacy trening, wymagający wiele skupienia, na rozstępowanie wyszliśmy wiec z hali. Niebo juz się rozjaśniło i korzystajac z orzeźwiającego wiatru ruszyliśmy na spacer wokół ośrodka, mijając po drodze Tiarę z Sunem, kierujących sie na tor wyścigowy. Potowarzyszyliśmy im chwilę i skręciliśmy w swoją stronę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Arrya dnia Sob 11:57, 24 Wrz 2011, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|
|