Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna
 Home    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Galerie
 Rejestracja    Zaloguj
30.01.11 - Ujeżdżenie w terenie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Arrya
Właściciel Stajni
PostWysłany: Nie 12:20, 30 Sty 2011 Powrót do góry


Dołączył: 04 Lut 2010

Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Dzisiaj słonce pieknie świeciło, niebo było bezchmurne a mróz trzymał jak to w środku zimy. Od razu czuło się większą chęc do życia wychodząc na podwórko i oddychając mroźnym powietrzem. Pomaszerowałam do stajni z zamiarem pojechania w teren - ale nie taki zwykły, to bedzie prawdziwy trening. Ale z natury konie lepiej czują sie w terenie, wiec nie będę się tłuc na hali tylko pojedziemy do lasu i na łąki.
Z siodlarni wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy do czyszczenia i ruszyłam pod boks ogiera. Ex skubał siano, a kiedy rozsunęłam kraty podniósł nos i zarżał cichutko. Pogłaskałam go po szyi i przypięłam uwiąz do jego kantara. Skoro jest ranek i taki piękny dzień wyczyścimy go na błysk. Wyprowadziłam go na korytarz tuż przy drzwiach i otworzyłam je na oścież. Ex wyciągnął chrapy i parsknął z zadowoleniem. Wzięłam drugi uwiąz i przywiązałam ogiera na środku korytarza, pomiędzy dwoma uwiązami. Wyszczotkowałam go najpierw z lewej, potem z prawej strony. Ex z zadowoleniem opuścił głowę i obserwował ptaki skaczące po dziedzincu. Potem zabrałam się za rozczesanie grzywy, spryskałam ją specjalną odzywką - tak samo ogon. Wyczyściłam dokładnie kopyta i przetarłam gąbką chrapy i okolice oczu. Kiedy ogier był czysty i błyszczący poszłam odłożyc skrzynkę ze szczotkami i wzięłam sprzęt.
W podskokach powróciłam do Expressa i szybciutko bez problemów go osiodłałam. Lekko dopięłam popręg, pozapinałam wszystkie paski i poprawiłam nachrapnik który sie lekko przekrzywił. Ubrałam kask i drugą parę rękawiczek, odpięłam kantar i wyprowadziłam kasztana ze stajni. Śnieg skrzypiał nam pod nogami kiedy podchodzilismy do bramy. Tam go zatrzymałam, podciągnęłam popręg i jednym płynnym ruchem na niego wsiadłam. Poluźniłam mu wodze i lekkim stępem ruszyliśmy w kierunku lasu.
Coś dawno nikt tędy nie jeździł, w niektórych miejscach było troche więcej sniegu i ogier musiał mocniej podnosic nogi. Z grzbietu obserwowałam piękna zimę w pełni, Exowi chyba też się spodobało gdyż ciekawsko sie rozglądał. Kiedy dotarliśmy do granicy lasu zebrałam wodze i dodałam łydki, aby koń skupił się na drodze. Tutaj w lesie śniegu było niewiele ale było troche ślisko. Czułam jak całe ciało ogiera się usztywniło kiedy czuł niepewne podłoże. Skierowałam go bardziej pod drzewa, gdzie ziemia była grząską i odrazu było lepiej. Pogłaskałam go i pobawiłam się wędzidłem, zachęcając do przyjęcia kontaktu. Co jakis czas z gałezi zsuwały się grudy śniegu - na początku Ex się tego bał, jednak w miarę upływu czasu zaczął to ignorowac.
Kiedy na scieżce skończył się lód, zakłusowałam. Skręciliśmy w lewo, kierując się nad rzekę. Anglezowałam w zgodzie z ruchem konia, starając się nie wymagac narazie zbyt wiele oprócz lekkiego poruszania się do przodu. Pysk miał lekko wyciagnięty przed linię pionu ale nie przeszkadzało mi to - ruch miał elastyczny i płynny. Pogłaskałam go i po jakiś 6 minutach usiadłam w siodło i wydechem zwolniłam go do stępa. Jakiś ptak wyleciał przed nami z krzaków, co spowodowało że Ex gwałtownie się zatrzymał i wspiął lekko na tylne nogi, patrząc wielkimi oczyma na latające zwierze. Pogłaskałam go uspokajająco i znowu zakłusowaliśmy, powoli wyjeżdżając z lasu. W oddali było widac koryto rzeki. Na wodzie unosiły się kry ale woda przebijała się przez nie i delikatnie szumiała.
Ogier zastrzygł uszami i przyspieszył bez mojej zgody. Usiadłam w cwiczebnym, wykonałam zbierającą półparadę i ogarnęłam go bardziej. Przed wyjazdem z lasu zepchnęłam zewnetrzną łydką jego zad w prawo i przytrzymałam szyję, wykonujac ustepowanie od łydki. Ustawienie potylicy spowodowało że lepiej widział szemrającą rzekę i trochę się uspokoił. Wyprostowałam go, pogłaskałam po szyi i zwolniłam do stępa. Przed korytem rzeki się zatrzymaliśmy, cofnęliśmy dwa kroki i znowu podeszlismy do przodu. Poluźniłam całkiem wodze i pozwoliłam mu opuścic głowę jak nisko chciał. Powąchał kamienie leżące przed nim i przekrzywiając głowę zaczął się wgapiac w poruszającą się wodę. Po tej chwili zadumy zebrałam wodze, sprowadzając go na ziemię i przesuwając przód wykonaliśmy cwierczwrot na zadzie w prawo. Przed nami rozciągała się ścieżka na krawędzi lasu. Po prawej stronie rozciągały się drzewa a po lewej mieliśmy koryto rzeki. Idealna, prosta droga na galop. Zakłusowaliśmy ze stój, zrobiłam półparadę i lekkie, wolne zagalopowanie. Pilnowałam dokładnie podłoża żeby nie było żadnych niespodzianek ale kiedy zorientowałam się że w tej cześci terenu nie ma lodu dodałam trochę galop, pozwalając mu się rozciągnąc i zaokrąglic. Po jakiejśc minucie usiadłam mocniej w siodło i nabrałam kontaktu, zwalniając radosny galop. Kiedy poczułam że mam konia pod pełna kontrolą zmieniłam pomoce i wykonaliśmy ładną lotna zmianę nogi na lewo. Po około 10 fulach znowu zmieniłam pomoce i ogier bryknął lekko, wykonując kolejną lotną. Po 5 fulach znowu to samo i potem po 3. Byłam z niego zadowolona kiedy wykonał tą sekwencję i sowicie pogłaskałam go po szyi.
Przed końcem ścieżki zwolniliśmy do kłusa i stępa na całkiem luźnej wodzy. Koryto rzeki zakręcało w lewo i szło daleko przed siebie, a my mielismy obok łąki. Wjechaliśmy na nie i sprawdziłam podłoże - troche za twardo, porobiły się grudy chyba z kretowisk. Ale kiedy przeszliśmy na drugą łąkę, tą bardziej z tyłu, okazało się że jest dobry, nie za twardy śnieg, a jednocześnie nie było slisko, koń miał pewne oparcie, lekko sie zapadał. Zebrałam wodze i zagalopowałam ze stępa, pilnując zadu. Pobawiłam się wedzidłem, czując jak Ex odpuszcza na psyku i ładnie się ustawia. Mieliśmy dużo przestrzeni, pokręciłam więc wolty i ósemki w galopie, na przemian nabierając i odpuszczajac wodze. Ogier ładnie dawał regulowac sobie ustawienie szyi i widac było że galop na swieżym powietrzu i otwartej przestrzeni sprawia mu przyjemnośc. Zmieniłam kierunek i przeszłam do stępa na parę kroków, po czym znowu zagalopowanie.
Ogier rzucił głową wyrywając się z konatku ale zaraz go zatrzymałam, postaliśmy chwilę, pogadałam do niego 'co to robisz!' i znowu zagalopowalismy. Tym razem chyba wysłuchał co miałam do powiedzenia i przejście było bez zarzutów. Poklepałam go po szyi i zwolniliśmy do kłusa. Oddałam mu trochę wodzy aby wydłużył się do przodu, sama zaczęłam lekko anglezowac. Z ogiera zaczeło już parowac ale energii miał dalej dużo. Na chwilę uniósł głowę psując kontakt kiedy zobaczył jakąś sarne w oddali ale upomniałam go szybko. Jeszcze pare razy przesuwałam mu zad w kłusie na prawo i lewo po czym wyjechaliśmy znowu na naszą ścieżkę - postanowiłam że zatoczymy pętle więc pojechaliśmy dalej w prawo, wzdłuż krawędzi lasu. Tam pare razy zrobiłam zatrzymania, cofania z kłusa i energiczne ruszania do przodu. Raz zrobiłam też taką sekwencje : jechałam kłusem, zrobiłam zatrzymanie, cofnięcie parę kroków i odrazu z cofania zagalopowanie w ustawieniu łopatka do środka. Ogier musiał się troche wygimnastykowac, czułam że szyja jest trochę usztywniona ale za drugim razem było bardzo dobrze. Wjechaliśmy do lasu, szybszym kłusem dojechalismy do rozwidlenia i pojechałam w lewo, w stronę stajni. kiedy zaczął się lód zwolniłam do stępa i dałam mu już całkiem luźne wodze, zeby ochłonął przed wejsciem do stajni.
Takim stępem wyjechałyśmy z lasu i już widzieliśmy budynki Deandrei. Ex zarżał głośno, rozdymając przy tym chrapy. Odpowiedziało mu kilka koni, co go bardzo uradowało, gdyż parsknął z zadowoleniem. Otworzyłam bramę z konia i wjechaliśmy na dziedziniec. Kiedy podkowy zaczęły stukac o kostkę brukową kolejne konie zaczeły nawoływac (najbardziej chyba było słychac Donta). Zsiadłam z niego i rozsiodłałam go w korytarzu. Przypięłam znowu dwa uwiązy do kantara, poszłam odnieśc sprzet i znowu wzięłam skrzynkę ze szczotkami. Wilgotnymi chusteczkami całego go przetarłam, wyczyściłam kopyta sprawdzajac czy nie ma zadnych kamyków i posmarowałam je olejem. Przyniosłam mu jeszcze parę marchewek i zaprowadziłam na padok. Kiedy już go spuściłam odwrócił się do mnie i znowu zarżał, przekrzywiając głowę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.deandrei.fora.pl Strona Główna -> Wiecznie Zielone Pastwiska / Exspresso [*] / Treningi Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB :: phore theme by Kisioł. Bearshare